Rozdział 8

Zanim zagłębiliśmy się w akta Nance, kupiliśmy sobie z Ryanem po kawie. Ale jej nie wypiliśmy. Smakowała jak rozcieńczony obornik. Był to jedynie rytuał, niczym ostrzenie ołówka czy prostowanie podkładki na biurku. Pozbawione sensu działanie jako preludium do prawdziwego spektaklu.

Zaczęliśmy od rozdziału zatytułowanego Opis przestępstwa.

Dnia 17 kwietnia 2009 roku o godzinie 16.20 Elizabeth Ellen „Lizzie” Nance, lat 11, wyszła ze Szkoły Tańca Isabelle Dumas, mieszczącej się w Centrum Handlowym Park Road, i skierowała się w stronę kompleksu mieszkalnego Charlotte Woods przy East Woodlawn. Pewien kierowca zeznał, że widział dziecko odpowiadające rysopisowi Lizzie na skrzyżowaniu ulic Park i Woodlawn około godziny 16.30.

Lizzie mieszkała z matką, Cynthią Pridmore, lat 33, oraz dziewięcioletnią siostrą, Rebeccą Pridmore. Cynthia Pridmore zgłosiła zaginięcie córki telefonicznie o godzinie 19.30. Powiedziała, że kontaktowała się wcześniej ze szkołą, z kilkoma koleżankami z klasy Lizzie, a także ze swoim byłym mężem, Lionelem Nance’em, lat 39. Pridmore zeznała, że wspólnie zjeździli trasę między szkołą a domem tam i z powrotem. Według niej córka nie była typem uciekinierki. Dziewczynkę wpisano na listę osób zaginionych, śledztwo poprowadziła detektyw Marjorie Washington.

Dnia 30 kwietnia 2009 roku konserwator zieleni Cody Steuben, dwudziestoczterolatek, znalazł rozkładające się zwłoki dziecka w rezerwacie przyrodniczym Latta Plantation, na północny zachód od Charlotte. Medyk sądowy Timothy Larabee zidentyfikował szczątki jako należące do Lizzie Nance. Sprawę przekazano do wydziału zabójstw, śledztwo przejął detektyw Erskine Slidell.

Lizzie Nance była uczennicą szóstej klasy, bez kartoteki dotyczącej brania narkotyków, picia alkoholu czy problemów psychicznych. Ofiara niskiego ryzyka z punktu widzenia wiktymologii. Cynthia Pridmore pracowała jako sekretarka w firmie prawniczej, była dwukrotnie rozwiedziona. Jej drugi eksmąż, John Pridmore, lat 39, zajmował się handlem nieruchomościami. Natomiast Lionel Nance był elektrykiem, w czasie zaginięcia córki bezrobotnym.

Żadne z małżonków Pridmore nie figurowało w aktach sądowych, nigdy nie byli aresztowani. Lionel Nance został zatrzymany w 2001 roku za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym.

Wszyscy świadkowie, którzy znali ofiarę, zgodnie zeznali, że sprawca musiał być osobą znaną Lizzie oraz kimś, komu ufała. Jednocześnie wyrażali wątpliwości, aby za jej zniknięcie odpowiedzialni byli Nance bądź Pridmore’owie.

Przejrzeliśmy kilka artykułów prasowych. Zwykła w takich wypadkach żądza krwi. Zaginięcie. Poszukiwania. Twarzyczka aniołka o długich, brązowych włosach. Nagłówek krzyczący, że dziecko nie żyje.

Wciąż jeszcze czytałam, gdy Ryan odchylił się na oparcie krzesła. Położyłam kartkę na stole.

– Wszystko w porządku?

– Kwitnąco.

– Przechodzimy do miejsca zdarzenia?

– Jasne.

Zamieniłam dotychczasowy folder na ten zawierający raport z miejsca zbrodni.

Ekipa techników sądowych pojawiła się na miejscu zdarzenia dnia 30 kwietnia 2009 roku o godzinie 9.31. Było to pole uprawne, ograniczone lasem, teren niestrzeżony, raczej nieuczęszczany przez zwykłych ludzi. Zwłoki pozostawiono piętnaście stóp na północ od niewielkiej drogi dojazdowej.

Ofiara spoczywała twarzą do góry, była ubrana, miała złączone stopy, ramiona ułożone prosto wzdłuż boków. Zwierzęta nie poczyniły większych szkód. Na szczątkach było nieco śmieci (liście, gałązki itp., wszystko zebrała ekipa techniczna), ale nic nie świadczyło o tym, by próbowano je ukryć lub pogrzebać.

Zdjęcie odcisków palców okazało się niemożliwe z powodu stopnia rozkładu zwłok. Mimo wszystko pobrano wymazy z obu dłoni. Wykonano fotografię ofiary oraz miejsca jej znalezienia.

Dalej znajdował się szczegółowy raport techniczny. Zostawiłam go Ryanowi, a sama przeszłam do sekcji oznaczonej jako Materiał dowodowy/Rzeczy znalezione/Analiza.

Na diagram naniesiono każdy przedmiot. Pięć jego kolumn nosiło następujące tytuły: Numer kontrolny. Artykuł. Lokalizacja. Sposób uzyskania. Wyniki.

W rzędach widniało żałośnie mało wpisów. Zdjęcia, czterdzieści pięć. Puszka po napoju gazowanym. Liście. Odłamki kory. Zardzewiała bateria. Włosy. Zniszczona tenisówka damska rozmiar dziesięć. Włosy należały do Lizzie. Puszka, bateria i but nie miały śladów DNA ani żadnych odcisków palców.

Musiałam wydać z siebie jakiś odgłos. A może Ryan dostrzegł coś w mojej twarzy.

– Co jest?

– Jako dziecko Katy uczęszczała na zajęcia baletowe. – Mówiłam o swojej córce. – Nosiła pantofle w worku, na zajęcia chodziła w zwykłych butach.

Ryan uniósł brew. Odwróciłam spis rzeczy znalezionych tak, aby mógł zobaczyć sam. Kiedy skończył, zapytał:

– Gdzie są pantofle do tańca tej małej?

– No właśnie.

– Żaden z techników nic nie wspomina o butach. Nie było ich w worku ani w plecaczku. – Ryan pokręcił głową, próbując pozbyć się napięcia w karku.

– Może ty zajmiesz się zeznaniami świadków, a ja raportem z sekcji zwłok? – zaproponowałam.

– Nie musisz mnie chronić.

– Nie chronię. – Owszem, chroniłam. – Lepiej się znasz na przesłuchiwaniu ludzi.

Sekcja oznaczona jako Świadkowie liczyła dziesięć stron. Norma. Gdy ginie dziecko, gliniarze rozmawiają z każdym, kto choćby na chwilę wkroczył w jego życie.

Przesłuchania ułożono w porządku chronologicznym. Pierwsze przeprowadzono z konserwatorem zieleni, który znalazł zwłoki. Przepytywał go Slidell.

Przeszłam do części zatytułowanej Raport medyka sądowego.

Elizabeth Ellen Nance. Ofiara to jedenastoletnia biała dziewczynka, wzrostu 147 cm, szczupłej budowy ciała, szatynka. Sekcję zwłok przeprowadzono w dniu 1 maja. Szczątki częściowo zeszkieletowane, z rozkładającą się tkanką na tylnej części czaszki, tułowiu, kończynach i stopach.

Ciało ubrane w zieloną wełnianą kurtkę, czarny trykot, czarne rajstopy, różową bawełnianą bieliznę oraz niebieskie plastikowe buty. Majtki prawdopodobnie na miejscu. Cała odzież mocno zabrudzona. Nie zauważono plam krwi.

Zwłoki wykazują brak śladów po ranach ciętych i tłuczonych.

Brak pęknięć czaszki, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Podstawa czaszki nieuszkodzona. Kości twarzy nieuszkodzone. Uzębienie kompletne, z wyjątkiem dwóch prawych górnych siekaczy, które – jak się wydaje – zostały usunięte po śmierci.

Kości gnykowe niezrośnięte z ciałem. Pozostałości chrząstek krtaniowych nienaruszone. Zaobserwowanie obecności krwi w górnych drogach oddechowych lub w oskrzelach niemożliwe. Niedrożność dróg oddechowych lub oskrzeli niemożliwa do ustalenia.

Równoległe bruzdy na dwóch prawych paliczkach środkowych wskazują na żerowanie gryzoni. Brak dwóch prawych paliczków dalszych. Na obu rękach nie ma śladów urazów świadczących o próbie obrony.

Po stronie wewnętrznej prawego przedramienia zauważono pewną liczbę włosów i/lub włókien. Próbkę przekazano do laboratorium kryminalistycznego.

Z powodu rozkładu niemożliwe jest stwierdzenie urazów na narządach płciowych zewnętrznych, znalezienie pozostałości płynów ustrojowych ani jakiegokolwiek materiału obcego, zarówno na samych genitaliach, jak i w części łonowej. Tkanka miękka w dolnej części tułowia, w okolicach podbrzusza, ud i nóg w stanie silnego rozkładu, jednak kości nie wykazują żadnych złamań ani śladów pourazowych.

Jako materiał dowodowy przekazano:

1. włosy z głowy

2. wymazy pobrane z prawej i lewej ręki

3. pozostałości paznokci prawej i lewej dłoni

4. odzież oraz worek na zwłoki, w który zawinięto ciało

5. włosy/włókna zebrane z prawego przedramienia

Poziom etanolu i tlenku węgla we krwi: nieustalone.

Okoliczności śmierci: zabójstwo.

Przyczyna śmierci: nieznana.

Jakże boleśnie mało informacji.

Zegar wskazywał 13.10. Ryan wciąż przedzierał się przez zapisy przesłuchań.

– Znalazłeś coś? – spytałam.

– Wujek tej małej to gnojek, ale nic poza tym.

– Zjemy lunch?

Zjeżdżaliśmy w milczeniu do piwnicy. Wzięłam sobie sałatkę. Ryan wolał kawałek pizzy, który czekał na swego nabywcę już dłuższy czas. Zanieśliśmy tacki do stolika przy tylnej ścianie.

– Ten system nadzoru społecznego jest dobry – podjęłam próbę zainicjowania rozmowy.

– Na to wygląda.

– A śledztwo było wystarczająco dokładne. Po prostu gliny nie miały nad czym pracować.

– Typowe dla porwań przez nieznane osoby.

– Porwanie przez nieznaną dziecku osobę, ale bez wykorzystania seksualnego?

– Czy nie do takiego wniosku doszedł medyk sądowy?

– Uznał, że to nie do ustalenia. A ponieważ ubranie nie zostało zdjęte ani uszkodzone, miał podstawy do odrzucenia podejrzeń o gwałt. Przyczyny śmierci także nie ustalono.

Kilka chwil jedliśmy w milczeniu.

– Modus operandi Pomerleau polegał na porywaniu dzieci i przetrzymywaniu ich żywych, by zaspokajać własne chore fantazyjki. Dlaczego się zmienił? – Zadawałam sobie to pytanie od chwili, gdy dowiedziałam się o pasującym DNA.

– Gdy tortury przestają już wystarczać, ci psychole podnoszą stawkę.

Mnie jednak nie dawało spokoju coś jeszcze.

– Tamten ostatni wieczór na de Sébastopol. Pomerleau podpaliła dom. – I zostawiła mnie w nim na pewną śmierć. Nie powiedziałam tego głośno. – Uciekła, zanim Claudel zdążył ją aresztować. Dlaczego zatem jej DNA znalazło się w systemie kanadyjskim?

– Kilka lat temu niektóre okręgi z Kalifornii zaczęły zbierać dane na temat DNA groźnych przestępców, którzy zmarli, zanim władze otrzymały ich profile genetyczne.

– Co wykorzystano?

– Stare dowody sądowe, krew i ślinę ofiary albo te znalezione na miejscu zdarzenia. Następnie porównywano uzyskane profile genetyczne z tymi, które znajdowały się w aktach spraw nierozwiązanych.

– DNA z dochodzeń, w których nie wykryto sprawcy.

– Właśnie.

– Czy to wystarczający dowód przed sądem?

– Wątpliwe. Jednak udało się zamknąć niektóre dawne sprawy.

– Więc teraz Kanada robi to samo?

– Wypadłem z obiegu. Ale domyślam się, że chodzi o coś w tym stylu. Kiedy po raz pierwszy namierzyliśmy Pomerleau, pojechała do szpitala Montreal General, prawda?

Przed oczyma błysnęła mi migawka. Trupioblade ciała w czarnej jak smoła czeluści celi. Kiwnęłam głową.

– Po przyjęciu Pomerleau do szpitala prawdopodobnie pobrano od niej krew. Z domu przy de Sébastopol, jako z miejsca zdarzenia, także wzięto materiał biologiczny. Te profile pasowały do siebie. Następnie, jako podejrzaną o zabójstwo, Pomerleau sprawdzono w Krajowej Bazie Danych DNA.

– I tak wpadli na jej trop.

Gdy wróciliśmy na górę, Ryan dalej czytał zeznania świadków, ja natomiast przeszłam do folderu: Dochodzenia powiązane. Spędziłam nad nim godzinę. Siedziałam właśnie zatopiona głęboko w rozdział zatytułowany Uwagi śledczych, kiedy pewien wpis kazał mi się wyprostować na krześle.

Notatkę zrobiono odręcznie, nosiła datę 2 maja 2009 roku. Brakowało nazwiska wskazującego jej autora.

Technik sądowy F.D. Ferrara przekazał telefonicznie, że laptop marki Dell Inspiron 1525, zabrany z pokoju ofiary, nie zawiera żadnych istotnych informacji. Braki historii e-maili i wyszukiwarek.

Przebiegłam szybko wzrokiem dalszą część strony. I następną. Nie znalazłam żadnego odniesienia ani do komputera, ani do Ferrary.

– Ryan.

Podniósł wzrok. Odwróciłam kartkę do góry nogami i dźgnęłam palcem w notatkę. Kiedy czytał, wybrałam numer Slidella.

Odezwała się poczta głosowa. Pozostawiłam wiadomość: „Oddzwoń do mnie”.

Zatelefonowałam do Barrowa. Poprosiłam, żeby wrócił do centrum policyjnego w Charlotte. Przyjechał w niecałą minutę.

– Co tam?

Pokazałam mu notatkę.

– Co powiedział Slidell?

– Nie odbiera. Ferrara ciągle tu pracuje?

– Zaczekaj. – Barrow wyszedł z pomieszczenia i wrócił po chwili.

– Frank Ferrara przeniósł się do Ohio w dwa tysiące dziesiątym roku.

– Tutaj płaca była za wysoka, godziny pracy zbyt krótkie – rzucił dowcipem Ryan.

– Coś w tym stylu.

– Jaka jest szansa, że ten komputer wciąż gdzieś tu jest? – zapytałam.

– A został zabezpieczony jako dowód?

– Nie.

– Po pięciu latach? – Barrow wolno pokręcił głową.

– Cynthia Pridmore nadal mieszka w Charlotte?

– O tak. Co kilka miesięcy dzwoni z pytaniem o nowe informacje. Ale głównie po to, żebyśmy cały czas myśleli o Lizzie.

– Dryndniesz do niej?

Barrow się zawahał.

– Nie lubię wzbudzać złudnych nadziei.

Ryan i ja czekaliśmy.

– Zobaczę, co da się zrobić.

Wrócił po dwudziestu minutach. Jego mina świadczyła, że przeprowadził przykrą rozmowę. Z kobietą nawiedzaną nieustannym poczuciem winy i żalu. Rozmowę o nocach wypełnionych strachem przed zaśnięciem.

– Pridmore pamięta, że jakiś gliniarz zabrał ten komputer Della, a także inne rzeczy z pokoju jej córki. Przypomina sobie pytania, czy Lizzie korzystała z e-maila i Internetu. To wszystko.

– Gdzie jest teraz ten laptop? – spytałam.

– Zwrócono go Pridmore. Dwa lata temu zamieniła go na nowszy model.

– Pytałeś, czy wcześniej zapisała inne pliki Lizzie?

Barrow kiwnął głową.

– Zapisała. Skopiowała zdjęcia i pliki Worda na dysk, a przed zamianą wyczyściła dane. Pamięta jakąś szkolną pracę na temat pogotowia ratunkowego. Zadanie polegało na dowiedzeniu się jak najwięcej o tym, jak działa. Jej mała chciała być pielęgniarką. Kiedy kobieta to przeczytała, nie była w stanie znieść niczego więcej.

– Powinniśmy odzyskać ten dysk.

– Spróbuję.

– Jakaś szansa na znalezienie laptopa?

Barrow rozłożył ręce w geście „Kto to może wiedzieć?”.

– Albo nikt nie zwrócił uwagi na raport Ferrary, albo nie zdawano sobie sprawy ze znaczenia faktu, że jedenastoletnia dziewczynka tak selektywnie wyczyściła swoją historię użytkowania komputera – powiedział Ryan.

– Czyli Pomerleau mogła wyszukiwać ofiary w Internecie już w dwa tysiące dziewiątym roku – dodałam.

– Przyjrzyjmy się temu jeszcze raz – Ryan przerzucił kartkę w aktach przesłuchań.

Ostatecznie jednak to nie odkrycie, że Pomerleau śledziła ludzi w necie, zmieniło decyzję Ryana co do udziału w śledztwie.

Sprawiła to rozmowa telefoniczna o wpół do dziesiątej.