O godzinie piątej Ajax poprosił o pomoc prawną.
Trzydzieści minut później radiowóz wysadził go pod domem. Ulicę obok stał już zaparkowany nieoznakowany samochód policyjny.
O szóstej Slidell odebrał telefon od adwokata Jonathana Rao. Od tej chwili klient Rao miał odpowiadać na pytania wyłącznie za jego pośrednictwem bądź w jego obecności.
O siódmej Slidell, Barrow i ja siedzieliśmy w sali konferencyjnej, jedząc coś na wynos z King’s Kitchen. Między jednym a drugim kęsem smażonej flądry Slidell dzielił się z nami tym, czego się dowiedział o przeszłości Ajaxa.
– W Oklahomie nazywał się Hamir Ajey. Jego historię ustaliłem na podstawie dokumentów sądowych. Ajey vel Ajax zaczął dostawiać się do opiekunki do dzieci, która miała wtedy czternaście lat. On trzydzieści trzy. Molestowanie zakończyło się po dwóch latach, kiedy dziewczyna wyznała wszystko nauczycielce. Został oskarżony o gwałt i czyny lubieżne wobec nieletniej, przyznał się do części zarzutów.
– Zaproponowano mu to, żeby oszczędzić dziecku przykrego procesu sądowego – powiedział Barrow. – Często tak się robi.
– Ten chory popierdoleniec odsiedział czterdzieści sześć miesięcy i wyszedł.
– Czy nie miał obowiązku rejestrować się jako przestępca seksualny? – zapytałam.
– Owszem, miał. – Gryz flądry. – Kiedy wyszedł z pudła w dwa tysiące czwartym roku. W Oklahomie.
– Stan nie odebrał mu prawa wykonywania zawodu lekarza?
– Tamten stan tak. – Slidell oblizał palce. – Więc Ajey/Ajax na parę lat schodzi pod ziemię, po czym pojawia się w New Hampshire na szpitalnym oddziale ratunkowym, gdzie niespecjalnie sprawdza się czyjąś przeszłość.
– Żartujesz.
– Kilka pociągnięć długopisem na dyplomie i nazwisko zmienia się z Hamir Ajey na Hamet Ajax. Przecież nikt nie będzie zadawał sobie trudu i dzwonił do Bombaju.
– I faktycznie nikt sobie nie zadał. Jezu.
– Po kilku kolejnych latach na podstawie świadectwa pracy z New Hampshire facet ląduje jako lekarz pogotowia w Wirginii Zachodniej.
– A stamtąd przyjeżdża do Charlotte – dokończył Barrow.
– Po drodze nikomu się nie przyznaje, że jest zboczeńcem.
– Nikt zresztą nie pyta. – Byłam zniesmaczona.
– Dlaczego Charlotte? – spytał Barrow.
– Kto to wie.
– Jak długo Ajax miał obowiązek się rejestrować? – zapytałam.
– Sprawdzam to – odparł Slidell. – On twierdzi, że dziesięć lat.
– Jest żonaty?
– Był w Oklahomie. Potem żona go zostawiła.
– Ma dzieci?
– Dwie dziewczynki.
Doświadczałam sprzecznych emocji. Uczucia odrazy do Ajaxa. Empatii dla jego córek. Lęku o przyszłe ofiary. Chciałam krzyczeć, płakać, rzucić czymś o ścianę.
– Jakieś inne incydenty? Skargi pacjentów, coś w tym stylu? – spytał Barrow.
– W czterech stanach, w których sprawdzałem te dwa nazwiska, na nic podobnego nie natrafiłem. Najwyraźniej Ajax starał się zachowywać czyste konto.
– Albo udoskonalił swoją technikę – skomentował Barrow.
– Gdzie teraz mieszka? – zapytałam.
– W jednej z tych nowobogackich dzielnic niedaleko Sharon View Road.
– W Oklahomie mają jego DNA?
Slidell pokręcił głową.
– Czy Ajax miał dyżur w dniach, gdy Donovan i Leal zgłosiły się do szpitala Mercy?
– Nakaz dopiero się pisze. Powinienem znać odpowiedź na to pytanie za godzinę albo dwie.
– O czym myślisz? – zapytał Barrow.
– Chciałbym zobaczyć mieszkanie Ajaxa od środka.
– Bez wskazania solidnego powodu nie ma szans.
– No. No. W takim razie utrzymujmy zespół ludzi wpatrzonych w jego pośladki dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Niech dupek tylko rzuci okiem na jakiś plac zabaw, a od razu go zdybiemy.
Imponujące. W jednej wypowiedzi Slidellowi udało się dwukrotnie nawiązać do ludzkiego tyłka.
– Jeśli facet nie musi się już rejestrować, nic z tego.
– Przykre by to było, co? Ale czekamy na potwierdzenie z Oklahomy.
– A jeżeli Ajax nic nie zrobi? – spytałam.
– Te gnojki zawsze coś robią. Na razie ustalę, kiedy Leal i Donovan zgłosiły się do szpitala Mercy. Sprawdzę kartotekę pogotowia, podpisy lekarzy, nazwiska, numery identyfikacyjne, czy czego tam używają. I zdobędę listę wszystkich pracowników oddziału, którzy byli obecni podczas obu wizyt. Pogadam z nimi. Jeśli to nic nie da, poszerzę działalność na resztę szpitala.
– Gdzie jest Tinker? – zapytałam.
– Sprawdza Ajaxa – odpowiedział Barrow. – Weryfikuje jego alibi na dni, w których uprowadzono Leal, Estradę, Nance i Gower.
– Przeprosiliście się i daliście sobie buziaczka? – To była moja niezdarna próba poprawienia nastroju. Poza tym naprawdę byłam ciekawa. Slidell spojrzał na mnie wilkiem, zdecydowanie niechętny otwartej dyskusji o swoich relacjach z Tinkerem. Zmieniłam temat. – New Hampshire graniczy z Vermontem.
– Prześlę zdjęcie Ajaxa Rodasowi – rzekł Barrow. – Zobaczymy, czy to coś da. A tymczasem dostałem wiele godzin nagrań z miejsc, w których Leal mogła przebywać na tydzień przed śmiercią. Przejrzę je wszystkie, zobaczę, czy ta mała gdzieś się nie pojawia. I czy obok niej krąży ktoś podejrzany. Kazałem też swoim ludziom analizować zdjęcia z monitoringu, zrobione w oknie czasowym, w którym nasz facet musiał wyrzucić Leal z samochodu. Na przykład na drogach dojazdowych do tej estakady.
– Ile godzin to potrwa?
– Nie chcesz wiedzieć.
– Ajaxowi wydaje się, że jest sprytny. – Slidell zerwał się na nogi. – Ten arogancki kutas pójdzie na dno.
– Mogę jakoś pomóc? – spytałam.
– Skasuj moje nazwisko z szybkiego wybierania.
Wpatrywałam się w plecy odchodzącego Slidella.
Byłam już w MCME, kiedy Slidell wreszcie zadzwonił. Mogłam napisać raporty w domu, ale przebywanie w prosektorium sprawiało, że czułam się trochę mniej zmarginalizowana.
– Donovan przyjęto do szpitala Mercy w dniu dwudziestym drugim sierpnia dwa tysiące dwunastego roku o godzinie dwudziestej trzeciej czterdzieści. Założono jej trzy szwy na czole i wypisano o pierwszej dziesięć nad ranem. Mundurowi, którzy ją przywieźli, dostarczyli ją następnie do schroniska. Ajax figuruje w rejestrze jako lekarz udzielający pomocy.
Poczułam, jak mój puls przyspiesza. Bardzo starałam się nie przerywać.
– Leal zgłosiła się do szpitala w dniu dwudziestym siódmym sierpnia dwa tysiące czternastego roku o godzinie czternastej dwadzieścia. Narzekała na bóle miesiączkowe. Zajął się nią niejaki doktor Berger, przepisał leki bez recepty. Rodzice zabrali dziewczynę do domu o szesnastej czterdzieści.
– Czy Ajax tego dnia miał dyżur?
– Tak.
– A jakiś inny członek personelu pogotowia pracował w obu tych terminach?
– Pięcioro.
– Myślałam, że ich lista będzie dłuższa.
– Minęły dwa lata, ludzie się przemieszczają. Poza tym mieliśmy fart. Jedno dziecko wylądowało w szpitalu w nocy, drugie za dnia.
– Dwie różne zmiany.
– Ija.
– Czy któreś z tej piątki nadal pracuje w Mercy?
– Troje. – Usłyszałam szelest wszechobecnego notatnika. – CP nazwiskiem Ellis Yoder. To znaczy: certyfikowany pielęgniarz.
Wiedziałam, co to znaczy. Milczałam.
– Alice Hamilton, także certyfikowana pielęgniarka. Jewell Neighbors, specjalistka do spraw relacji z gośćmi. Wygląda, jakby to miejsce było jakimś cholernym Ritzem.
Specjalistka do spraw relacji z gośćmi. SRG. Tego nie znałam.
– Jedna siostra, Blanche Oxendine, przeszła na emeryturę. Druga, Ella Mae Nesbitt, wyprowadziła się z naszego stanu.
– Rozmawiałeś z nimi?
– Byłem zbytnio zajęty opalaniem się na słońcu.
Przeczekałam tę krótką pauzę.
– Oxendine ma sześćdziesiąt sześć lat, jest wdową. W Mercy pracowała dziesięć lat, przedtem w szpitalu Presbyterian trzydzieści dwa lata. Mieszka z córką i dwoma wnukami. Cierpi na artretyzm, osteoporozę, ma problemy z pęcherzem.
Wyobraziłam sobie rozmowę tych dwojga.
– Czy Oxendine pamiętała którąś z dziewczynek?
– Leal, ale słabo. Donovan w ogóle.
– Jakie jest jej zdanie o Ajaxie?
– Podobało jej się to, że jego oddech zawsze ładnie pachniał.
– I to wszystko?
– Uważa, że w dzisiejszych czasach zbyt wiele miejsc pracy zajmują obcy.
– Umie posługiwać się Internetem? – Sama nie byłam pewna, czemu o to pytam.
– Sądzi, że komputery są odpowiedzialne za upadek współczesnej młodzieży.
– A co z Nesbitt?
– Lat trzydzieści dwa, singielka, pracowała w Mercy przez cztery lata od uzyskania dyplomu. We wrześniu przeprowadziła się do Florence, żeby się opiekować osiemdziesięciodziewięcioletnią babką. Starsza pani upadła i złamała sobie biodro.
– Zatem Nesbitt nie mieszkała w Charlotte, gdy zamordowano Nance i Leal.
– Nie.
– Używa komputera?
– Do wysyłania maili i robienia zakupów w sieci.
– Co sądzi o Ajaxie?
– Mówi, że jak dla niej był trochę za sztywny. Składała to na karb różnic kulturowych. Cokolwiek to znaczy. Ale uważała, że lekarz z niego dość dobry.
– Czy ona…
– Pamięta Donovan, ponieważ pomagała Ajaxowi zszywać ranę. Podobno mała była agresywna, pewnie na prochach. Natomiast Leal nie przypomina sobie wcale.
– Więc żadna z nich nie wzbudziła twojej czujności?
– He-ej. Sprawca należy do odmiennej płci.
Slidell miał rację. DNA na kurtce Leal wskazywało, że mordercą jest mężczyzna.
– A co z pozostałymi? – spytałam.
– Właśnie planowałem przespacerować się po szpitalu.
– Do zobaczenia na miejscu – powiedziałam i rozłączyłam się, zanim Slidell zdążył zaprotestować.
Przyjechałam do szpitala pierwsza. W piątek, o godzinie dwudziestej pierwszej, panował tam spokój.
Wiedząc, że Slidell dostanie świra, jeśli spróbuję zrobić cokolwiek poza oddychaniem, usiadłam w poczekalni. Miałam nadzieję, że nie narażę się na bakcyle wąglika i gruźlicy.
Naprzeciwko mnie, pod ścianą, jakiś mężczyzna w mundurze maskującym przyciskał do klatki piersiowej owiniętą w koszulę dłoń. Na lewo od niego siedział młodzian w dresie i obserwował mnie nieprzyjemnie czerwonymi oczami.
Na końcu rzędu po mojej prawej jakaś dziewczyna huśtała opatulone niemowlę, które ani się nie poruszało, ani nie wydawało żadnego dźwięku. Jej wiek szacowałam na szesnaście, może siedemnaście lat. Od czasu do czasu poklepywała albo podrzucała nieruchome zawiniątko.
Za dziewczyną siedziała kobieta i zanosiła się mokrym kaszlem do zmiętej chusteczki. Miała cienkie włosy, lśniąco różowe ponad siwymi odrostami, skórę barwy niegotowanego makaronu. Palce jednej z rąk były żółte od nikotyny.
Skupiłam uwagę na personelu szpitala – odczytywałam nazwiska na plakietkach każdej osoby, która znalazła się moim polu widzenia. Wkrótce dostrzegłam jeden z naszych obiektów zainteresowania.
Wysoki, ciastowaty mężczyzna, z jasnym, mocno związanym kucykiem, nosił identyfikator z nazwiskiem E. Yoder, CP. Gdy mijał mnie, aby zająć się Czerwonymi Oczami, zauważyłam, że ma obwisłe ramiona pokryte piegami.
Minęło dziesięć minut. Piętnaście.
Stara kobieta kontynuowała wypluwanie flegmy. Rozważałam zmianę miejsca, gdy wreszcie w drzwiach pojawił się Slidell. Wstałam i podeszłam do niego.
– Yoder jest w pracy. Neighbors nie zauważyłam.
– Rozmawiałem z nią.
– Co?
– To kretynka.
– Gdzie ją widziałeś?
– Czy to ważne?
Przewiercałam Slidella wzrokiem inkwizytora.
– W holu.
– I?
– Zajmuje się mnóstwem pacjentów z bólem brzucha i zadrapaniami.
– Tak ci powiedziała?
– Parafrazuję.
– Dlaczego jest „kretynką”? – Pokazałam cudzysłów.
– Ma dwadzieścia cztery lata, męża i troje dzieci, nie pracowała w Mercy, kiedy zabito Nance i Estradę.
– I to czyni z niej kretynkę?
– Poza Karolinę Północną wyjechała tylko raz w życiu, podczas szkolnej wycieczki do Waszyngtonu. Uważa, że pomnik Lincolna to jeden z siedmiu cudów świata. Nigdy nie siedziała w samolocie. Nie ma komputera. Rozumiesz już?
Rozumiałam. Jewell Neighbors nie pasowała do profilu morderczyni dzieci. Ani praktykantki u mordercy dzieci.
– I zwróć uwagę, że użyłem rodzaju żeńskiego.
– Czyli zakładasz, że nikt inny nie jest w to zamieszany.
Teraz ja odebrałam długie pytające wejrzenie.
– Kobieta wzbudza mniejszy strach.
– To znaczy, że ofiary wybiera kobieta?
– Może właśnie tutaj, osobiście. A może w Internecie.
– Dlaczego miałaby to robić?
– Nie jest to wykluczone – powiedziałam defensywnie. – Pomerleau robiła coś takiego dla Menarda.
– Jeżeli nasz sprawca ma pomocnicę, to nie jest nią Neighbors. Ani Oxendine. A Nesbitt nie było tutaj, gdy zginęły Nance i Estrada.
– O ile w ogóle istnieje jakieś powiązanie z Estradą – zastanawiałam się przez chwilę. – W dwa tysiące dziewiątym Nesbitt miała dziewiętnaście lat. Gdzie wtedy mieszkała?
– Zapytam.
– Co mówiła o Ajaxie?
– Zamknięty w sobie, nie lubił gadać w socjalnym, nie chodził na spotkania towarzyskie. Nigdy nie widziała go poza miejscem pracy. Prawie wcale go nie znała. Podobny obraz otrzymałem od Neighbors.
– Ajax to samotnik.
– Tak. A teraz nie miałabyś nic przeciwko, gdybym pogadał z facetem, który ma swoje za uszami?
– Co to niby miało znaczyć?
– Sprawdziłem Yodera. Figuruje w kartotekach.
– Za co?
– Dwa zarzuty z paragrafu I0-90.
– Kogo pobił?
– Jakiegoś faceta w barze.
Zaczęłam zadawać pytania. Slidell mi przerwał.
– Oraz siedemnastoletnią dziewczynę, Bellę Viceroy.