Rozdział 43

Od tamtego czasu Ziemia obróciła się wokół własnej osi czternaście razy. Charlotte cieszyło się jednym z tych szczęśliwych okresów w środku zimy, które sprawiają, że człowiek czuje się wdzięczny, mieszkając na Południu. Niebo wyglądało jak bezkresna błękitno-złota kopuła, temperatury oscylowały wokół dwudziestu kilku stopni.

Mary Louise wybrała mango z kawałkami truskawek i ananasa, orzechami, rodzynkami oraz tysiącem innych lepkich rzeczy. Była to naprawdę imponującej wielkości porcja.

Zabrałyśmy nasze mrożone jogurty do małego żelaznego stolika w Phillips Place Pinkberry i przyglądałyśmy się ludziom robiącym poświąteczne zakupy w poszukiwaniu promocji i nikomu niepotrzebnych prezentów. Bawiłyśmy się w zgadywanie, który artykuł każde z nich prawdopodobnie zwróci. Pomysły dziewczynki były znacznie lepsze od moich.

Całe minione dwa tygodnie technicy kryminalistyki przeszukiwali mieszkanie przy Dotger. W lodówce znajdowało się to, co podejrzewałam. Krew. Skóra głowy. Waciki ze śliną. Testy DNA wykazały, że wszystko to należało do Anique Pomerleau.

Kapsułki z wodzianem chloralu znaleziono w nieoznaczonej fiolce w łazience. A także strzykawkę, podkładkę i tłuczek do rozrabiania preparatu z wodą.

W szufladzie w kuchni leżały plastikowe worki z troczkami. Analiza porównawcza wykazała, że pochodzą od tego samego producenta i z tej samej serii co worek, który McGee miała przy sobie w Sharon Hall, aby udusić Mary Louise.

Z szafy w sypialni zabrano fioletowy wełniany płaszcz. Analiza włókien dowiodła, że nić znaleziona na żywopłocie na tyłach domu Ajaxa pochodziła właśnie z tej sztuki odzieży.

Oprócz drugiego pantofla baletowego Lizzie Nance, pudełko na biurku McGee zawierało nowe wycinki z prasy, opisujące morderstwa na Gower, Nance i Estradzie, a także zaginięcie Donovan. I kolejne fotografie mojej osoby.

Mary Louise wyszła z opresji bez szwanku i opowiadała o niej więcej niż chętnie. Idąc wtedy z domu do szkoły, wpadła do mojej przybudówki, żeby dać mi obrazek z Birdiem, który namalowała na lekcji plastyki. Ponieważ nikt nie odpowiadał na jej dzwonienie i pukanie do drzwi, postanowiła poczytać książkę na patio i chwilę na mnie zaczekać.

Ledwo zdążyła się rozgościć, gdy ukazała się jakaś kobieta podająca się za moją przyjaciółkę. Powiedziała dziewczynce, że zachorowałam i prosiłam ją, aby skontaktowała się z Mary Louise w sprawie opieki nad Birdiem, którego ma w swoim samochodzie. Ufając kobiecie ubranej w fartuch pielęgniarki, Mary Louise poszła odebrać kota.

Gdy zmierzały do samochodu, dzieliły się jabłkiem, co dziewczynka zapamiętała. Potem były już tylko „rozmyte fragmenty swawoli na trawniku”. To jej własne słowa.

Jak na ironię, w chwili, gdy Mary Louise została uprowadzona, ja znajdowałam się dwie ulice dalej, w domu państwa Marcus.

W impali Tawny McGee znaleziono resztki jabłka. Analiza toksykologiczna wykazała, że zawierały one wodzian chloralu. Do plasterków owocu wstrzyknięto ów preparat.

Spod przedniego siedzenia samochodu wyciągnięto stary komputer MacBook Pro. Pastori i jego koledzy z działu informatyki bebeszyli go na wszystkie możliwe sposoby, bez ustanku, z wyjątkiem niedziel.

McGee oskarżono o dwa zabójstwa pierwszego stopnia, porwanie, a także kilkanaście innych przestępstw popełnionych na osobach Leal i Nance oraz o porwanie i napaść na Mary Louise. Vermont czekał z postawieniem zarzutów w sprawie Gower. Zastanawiano się, co zrobić z Pomerleau. W kolejce był jeszcze Quebec i oskarżenie o spowodowanie śmierci Violette i Bastien. Pozytywna strona pracy w wydziale zabójstw: brak przepisów o przedawnieniu.

McGee przesłuchiwano codziennie, głównie robili to Barrow i Rodas. Slidell przebywał na przymusowym urlopie, na jaki posyłano każdego policjanta po strzelaninie. Obserwował wszystko zdalnie, tłumiąc gniew i robiąc notatki tak żarliwie, że często łamał przy tym ołówek.

Tinker – którego wypisano ze szpitala Mercy, ponieważ szybko wracał do zdrowia – oraz Slidell podali rozbieżne relacje dotyczące incydentu. Jednak obie te wersje oraz zeznania świadka zgadzały się w opisie kluczowych faktów.

Tinker przebywał w mieszkaniu Verlene Wryznyk, byłej przyjaciółki Slidella, którą akurat się interesował. Miał ochotę pójść w tango, Verlene nie. Poprosiła, żeby wyszedł, ale nie wyszedł. Wzburzona zadzwoniła do kogoś, komu ufała.

Slidell wpadł do domu jak tornado. Tinker, w nadziei, że zneutralizuje Chudego na tyle, by ten zdążył ochłonąć, wyciągnął broń. Zaczęła się bójka, pistolet wypalił. Tinker otrzymał postrzał w ramię.

Slidell odwiedził mnie w wydziale medyczno-sądowym tydzień po aresztowaniu McGee. Bóg jeden wie dlaczego, ale czuł się zmuszony do przekazania mi prawdziwego przebiegu wypadków. Zażądawszy, bym przysięgła na wszystkie świętości, że dochowam tajemnicy, wyjawił, iż Tinker przyszedł już pijany i agresywny i że to Verlene go postrzeliła.

Oświadczyłam Slidellowi, że jest naiwniakiem, skoro wziął całą winę na siebie. W odpowiedzi usłyszałam tylko „ija”. Najwyraźniej Chudy wciąż coś czuł do Verlene.

McGee zrezygnowała z prawa do obrońcy mimo zapewnień, że sąd postara się o adwokata-kobietę. Barrow i Rodas prawie się posikali z radości.

Obserwowałam większość przesłuchań razem ze Slidellem. Przez cały czas McGee pozostawała zimna i wycofana. Jej szklane oczy były puste, nigdy nie nawiązały relacji z niczym i z nikim w pomieszczeniu.

Przyznała się do kradzieży tożsamości Kim Hamilton. Swobodnie mówiła o dziewczynie, wraz z którą ją więziono. Z którą szeptały w ciemnościach.

W 1998 roku Alice Kimberley Hamilton oraz cztery starsze od niej nastolatki wybrały się potajemnie na wycieczkę z rodzinnego Detroit do Toronto, aby zabawić się w Kanadzie. Wówczas do przekroczenia granicy paszport nie był potrzebny, miała więc ze sobą tylko świadectwo urodzenia schowane w bucie.

Owa sekretna wyprawa okazała się śmiertelnie niebezpieczna, gdyż Hamilton napotkała na swej drodze Pomerleau i Cattsa/Menarda. McGee nie miała pojęcia, po co tamci wybrali się do Ontario. Podejrzewałam, że nigdy się tego nie dowiemy.

Pragnąc, by jedyna rzecz, która łączyła ją z poprzednim życiem, nie wpadła w ręce porywaczy, Hamilton ukryła świadectwo urodzenia w ścianie swojej celi, w szczelinie między drewnem a cementem. McGee poznała sekret Hamilton, przekazany jej szeptem, i zachowała tę informację dla siebie, do ewentualnego wykorzystania w przyszłości.

Hamilton przeżyła w niewoli jedynie dziewiętnaście miesięcy. McGee nie miała pojęcia, co się stało z jej ciałem. W chwili śmierci dziewczyna liczyła szesnaście lat.

Po uwolnieniu, już w trakcie terapii, McGee domagała się odwiedzin w domu przy rue de Sébastopol. Kiedy Lindahl się wreszcie na to zgodziła, Tawny zeszła do piwnicy i znalazła starannie ukryty dokument Hamilton.

Okazał się użyteczny szybciej, niż McGee się spodziewała. Po ucieczce z domu Kezerianów latem 2006 roku Tawny spędziła tydzień na ulicy, by w końcu spiknąć się z grupą dziewcząt z Uniwersytetu Vermont. Pijane i naćpane, zaproponowały jej wyjazd na południe. Aby przekroczyć granicę drogową, paszporty nie były jeszcze niezbędne, dlatego McGee przedostała się do Stanów Zjednoczonych na podstawie świadectwa urodzenia Hamilton.

Przez kilka miesięcy dekowała się u jednej lub drugiej studentki w Burlington. Korzystając z pieniędzy ukradzionych Bernadette oraz z tożsamości Alice Hamilton, zapisała się na szybki kurs pielęgniarstwa w Internecie i uzyskała certyfikat CNA1.

O farmie Corneau McGee dowiedziała się z podsłuchanej rozmowy między Pomerleau a Cattsem/Menardem. Były to kolejne informacje warte zachowania na przyszłość. Na początku 2007 roku, za resztkę pieniędzy Bernadette – a być może także inne środki pozyskane tym samym sposobem – McGee kupiła starego chevroleta impalę i pojechała do St. Johnsbury. Trudno wyobrazić sobie tamto spotkanie oprawcy ze swoją ofiarą.

Według relacji McGee, przez jakiś czas mieszkała razem z Pomerleau – wyrabiała syrop klonowy i cieszyła się śniegiem. Wszystkie grzechy zostały przebaczone. Pewnej nocy Pomerleau zmarła we śnie. Pełna smutku McGee wyjechała z Vermontu do Karoliny Północnej, aby zrealizować swoje długoletnie pragnienie: chciała mi podziękować w odpowiedni sposób. Dlatego wycinała zdjęcia z gazet.

Nie wiedząc, czy da sobie radę na Południu i chcąc mieć coś w odwodzie, McGee nadal opłacała rachunki za posesję Corneau. Wcześniej Pomerleau zdążyła wprowadzić ją w ten przekręt, opowiedziała o kontach w Citizens Bank w Burlington. Lub – co bardziej prawdopodobne – McGee wydobyła z niej te informacje siłą i zachowała sobie na przyszłość.

Podejrzewałam, że prawda o życiu w Vermoncie była zupełnie inna. Że McGee realizowała swoje o wiele mroczniejsze pragnienia. Szukała zemsty. Ostatecznie także krwi. Być może dowiemy się kiedyś, w jaki sposób zatriumfowała nad swoją dręczycielką, jak pobierała od Pomerleau tkanki, jak ją zabiła. A może nie. Wszystko zależy do samej McGee.

Pytana o Gower, Nance, Leal i inne dziewczynki, McGee uciekała się do abstrakcji. Mówiła o aniołach, świetle słonecznym, wiecznym pokoju i bezpieczeństwie. Jedynie wtedy w jej oczach pojawiało się coś miękkiego, odlegle przypominającego ludzkie uczucia.

Pytana, dlaczego Pomerleau znalazła się w beczce, McGee patrzyła pustym wzrokiem.

Pytana o ludzkie tkanki w swojej lodówce, patrzyła pustym wzrokiem.

Pytana o wodzian chloralu, patrzyła pustym wzrokiem.

Pytana o Hameta Ajaxa, patrzyła pustym wzrokiem.

Albo była osobą niesamowicie sprytną, albo kompletną wariatką. Nie potrafiłam się zdecydować.

– Gotowa?

Głos Mary Louise przywrócił mnie rzeczywistości. Myliłam się co do pojemności jej żołądka. Mała dokładnie wyczyściła swój puchar.

– Tak jest, proszę pani – odrzekłam, gniotąc serwetkę.

W samochodzie dyskutowałyśmy o jej najnowszym projekcie. Mary Louise postanowiła wykreować różne nakrycia głowy dla uczczenia wszystkich zamordowanych i zaginionych dziewcząt. Wełniana czapka zrobiona na drutach dla Nellie Gower. Toczek dla Lizzie Nance. Kapelusik w kształcie muszelki dla Shelly Leal. Nakrycie w kształcie klosza z lilijką na wstążce dla Violette i z akadyjską flagą dla Bastien. Pozostałe projekty wciąż się tworzyły.

Mary Louise wiedziała o wszystkim, rzecz jasna. Historia ta dominowała w mediach przez cały tydzień. Leal. Nance. Estrada. Policja z Charlotte-Mecklenburga wygrzewała się w cieple obywatelskiego uznania. Jednakże w obsadzie aktorskiej całego spektaklu zaszła pewna zmiana. Na podwyższeniu w czasie konferencji prasowych brakowało Tinkera.

Dzięki atmosferze przyzwolenia i dobrej woli Henrietta Hull uniknęła odpowiedzialności za podjęcie działań poza swoim terenem. Mimo pośpiechu okazała się na tyle bystra, żeby wcześniej poinformować dyspozytora o konieczności wyjazdu do Mecklenburga; zamierzała przesłuchać potencjalnego świadka w swoim śledztwie, który mógł lada chwila wyjechać. Zawiadomiła również miejscową policję, że prowadząc własne dochodzenie, spotyka się z kimś z jej terenu, ale nie potrzebuje wsparcia. Sytuacja ta zdawała się satysfakcjonować wszystkich zainteresowanych, dzięki czemu pozwolono jej czerpać część chwały z wydarzeń, które rozegrały się później.

Mnie proszono o liczne wywiady. Udzielałam ich na wniosek Salter. Dziennikarze chcieli wysondować moje stany emocjonalne. „Co pani czuje w sprawie tych zamordowanych dzieci? Jak pani odbiera fakt ujęcia zabójczyni?” Miałam ogromną ochotę wbić im mikrofony w te starannie wyćwiczone marsy na czołach.

A potem media zajęły się innym tematem.

Zaraz po aresztowaniu McGee Ryan dzwonił dwukrotnie, głos miał nieswój od wyrzutów sumienia. Moje uwagi na temat dziennika znalezionego na rue de Sébastopol oraz o możliwej kolejnej ofierze sprawiły, że zaczął przyglądać się Kim Hamilton. Pracował bez przerwy – porównywał informacje od Lindahl i Kezerianów z danymi otrzymanymi od kanadyjskiej straży granicznej i szukał uczestniczek internetowych kursów pielęgniarskich odbywających się w stanie Vermont. Jeszcze jeden dzień i namierzyłby McGee. Dlatego właśnie został w Montrealu.

Powiedziałam Ryanowi, że postąpił słusznie. Że przecież właśnie w taki sposób pracujemy. Że to nasz modus operandi. Odparł, że powinien był przy mnie być. No tak. Przy mnie. Próbowałam w to uwierzyć, ale w głębi duszy podejrzewałam, iż tak naprawdę żal mu było nieobecności w scenie finałowej. Potem już nie dzwonił.

Podwiozłam Mary Louise pod same drzwi. Uściskałyśmy się, a później obserwowałam, jak dziewczynka wchodzi do domu. Minęły dwa tygodnie, jednak poczucie winy nadal wywracało mnie na nice. Być może będzie tak już zawsze.

Następnego dnia wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, założyłam czyste spodnie i białą bluzkę od Elli Moss. Elegancko, ale nie nadmiernie.

Nie mogłam się już doczekać spotkania. I bałam się go. To nie tak, że uratowano mi życie. Otrzymałam jednak wsparcie w sytuacji, którą sama mogłam łatwo spartaczyć. Czułam wdzięczność. I zażenowanie, że muszę czuć wdzięczność.

Dziesięć po siódmej zatrzymałam się na parkingu przed lokalem Good Food na Montford. Sama zaproponowałam to miejsce. Będzie tu na tyle głośno, żeby zagłuszyć nasze słowa, a jednocześnie na tyle cicho, by rozmowa była w ogóle możliwa.

Hull już przyjechała, siedziała przy małym kwadratowym stoliku nieco z boku. Ubrana podobnie jak ja, ze staranną nonszalancją.

Na mój widok pomachała ręką; wnętrze jej dłoni odcinało się różowo na tle ciemnej pigmentacji reszty skóry, okrywającej jej pokaźną figurę. Odmachałam jej.

– Jak leci, Merlin? – Uśmiechała się ciepło, ukazując pełne uzębienie.

Synapsa. Błysk bieli w ciemności. Stęknięcie. Jednoczesne uderzenie, które pozbawiło McGee powietrza w płucach i powaliło na ziemię.

– Nie narzekam. A tobie, Złośliwy Joe?

– Równo z górki.

Mary Louise zabrała karetka. Tawny McGee znalazła się w areszcie. Kiedy siedziałyśmy w ciemnościach i czekały na chwilę, gdy opowiemy sobie wszystko, Hull i ja łagodziłyśmy napięcie, przypinając sobie nawzajem ksywki zawodników ligi NFL. Olsena i Greene’a, dwóch legendarnych atakujących.

Wsunęłam się na puste krzesło. Po chwili pojawił się kelner. Sean.

Poprosiłam o wodę Perrier. Hull wolała piwo. Gdy Sean przyniósł napoje, studiowałyśmy menu. Zabrało to trochę czasu, ponieważ sporządzono je w formacie tapasowym.

– Jak tam Slidell? – zapytała Hull, kiedy już złożyłyśmy zamówienie. To znaczy ja je złożyłam. Hull tylko odsunęła kartę i przewróciła oczyma. Były duże, barwy syropu od Hersheya.

– Chudy jest jak bohaterka horroru niskiej klasy – odpowiedziałam.

– Nadal oddycha, nawet na napisach końcowych.

– Zawsze.

– A Tinker?

– Nie mam pojęcia.

Kiedy już pojawiły się przed nami wszystkie małe naczynka, zaczęłyśmy się częstować, a potem przeszłyśmy do wypadków, które rozegrały się od czasu naszej ostatniej rozmowy telefonicznej.

– DNA z odcisku ust pasowało do McGee? – Hull szturchnęła ostrygę.

Kiwnęłam głową.

– Wyniki przyszły wczoraj. Musiała otrzeć się twarzą o kurtkę Leal, kiedy przenosiła jej ciało.

– Nikt nie potrafi nic powiedzieć na temat tego włosa znalezionego w gardle Estrady.

– Zniknął?

– Jak kamfora.

– Nie jestem zaskoczona, biorąc pod uwagę niekompetentnie sporządzony protokół z sekcji zwłok. – Poczęstowałam się pulpecikiem. – Ale oglądanie tych wszystkich nagrań wideo jednak się opłaciło. Dwukrotnie zauważono samochód podobny do impali McGee, jadący w kierunku trasy I-485.

– Tej nocy, gdy pod estakadą znaleziono Leal.

Znów kiwnęłam głową.

– Liczą, że po powiększeniu będą mogli odczytać tablice rejestracyjne.

Hull uśmiechnęła się cierpko.

– Te dwie cyfry pasujące do rejestracji wozu Ajaxa to był czysty przypadek.

– A dziecko widziane na Morningside to nie Leal. Rozmawiamy o najbardziej pechowym przestępcy seksualnym na świecie.

– Co z laptopem? – Hull spojrzała na wołowe carpaccio, ale wybrała kolejną smażoną ostrygę.

– Czyste złoto. Okazuje się, że McGee znalazła Nance na forum, na którym odpowiadano na pytania dotyczące kariery pielęgniarki.

– Już wtedy przeniosła się z Vermontu do Charlotte?

– Na to wygląda. Pięć lat później zauważyła Leal na pogotowiu. Skorzystała z okazji, żeby skierować małą na forum o bolesnym miesiączkowaniu. Tam się z nią skomunikowała.

Zamilkłyśmy, rozmyślając o tym, na jakie niebezpieczeństwa narażone są dzieci pośród bezlitosnej anonimowości Internetu.

– Jakieś dowody, że kontaktowała się z Colleen Donovan? – zapytała Hull.

– Jak dotąd nie. Donovan żyła na ulicy, być może nie miała dostępu do komputera.

– Wciąż jej nie znaleziono?

– Nie.

Minęło parę sekund. Jadłyśmy.

– Więc McGee zaprawiła kawę Ajaxa, a potem ułożyła go w samochodzie – rzekła Hull. – Po co?

– Telefony od Slidella oraz jego wizyty na pogotowiu i w jej mieszkaniu musiały wywołać w McGee coś w rodzaju paranoicznej spirali strachu. Wiedząc, że gliny podejrzewają Ajaxa, zamordowała go i podłożyła materiał dowodowy w bagażniku, żeby definitywnie zamknąć sprawę.

– Dlaczego twoim zdaniem Ajax w ogóle wpuścił ją do domu?

– Niewątpliwie wymyśliła jakąś wiarygodną historię związaną z pracą, dotyczącą jego powrotu. McGee jest głęboko zaburzona, ale jednocześnie bardzo przebiegła.

– Świetnie ukrywała fakt bycia psycholką.

Nie było to do końca zgodne z wymogami poprawności politycznej, lecz prawdziwe.

– Do obezwładniania ofiar McGee używała wodzianu chloralu. Jak to się stało, że wykryto go tylko w ciele Ajaxa?

– Mary Louise Marcus też miała wodzian w organizmie. Toksykolodzy znaleźli go, ponieważ wiedzieli, czego szukać. Standardowe testy obejmują zwykle badanie obecności alkoholu, narkotyków, środków uspokajających, marihuany, kokainy, amfetaminy i aspiryny.

– Ale przecież mówimy o zamordowanych dzieciach. Nikt nie wyszedł poza standardową procedurę?

– Ciała dziewczynek znajdowano dopiero po pewnym okresie po śmierci, nie od razu. W przypadku Gower minęło osiem dni, Nance – czternaście, Estrady – cztery. Nawet gdyby szukali wodzianu chloralu, czego oczywiście nie robili, rozkład przesłoniłby jego obecność.

Hull zmarszczyła brwi z zakłopotaniem.

– Na chromatografie gazowym związki chemiczne powstające wskutek rozkładu są bardziej widoczne niż wodzian chloralu. Jeśliby nawet przeprowadzono dalsze badania, mógłby zostać przeoczony.

– Sądzisz, że McGee sama zabiła Gower? Czy może po spiknięciu się z Pomerleau?

– Morderstwo nigdy nie było w stylu Pomerleau.

Hull obniżyła brodę i uniosła głowę. Mówisz poważnie?

– Wiesz, co chcę powiedzieć. Oczywiście, że to było morderstwo. Ale w przypadku Pomerleau zabijanie stanowiło tylko produkt uboczny okrucieństwa i deprawacji. Nie cel główny.

– Zgadza się.

– W każdym razie, jeśli McGee nam o tym nie powie, nigdy się nie dowiemy, gdzie mieszkała w chwili uprowadzenia Gower. Ani czy działała sama.

– Ani czy Gower była pierwsza.

Ta ponura myśl też przyszła mi wcześniej do głowy.

– Dlaczego McGee odeszła od wzorca z datami i uprowadziła małą Marcus?

– Ta sama odpowiedź. Sondowanie przez Slidella sprawiło, że straciła kontrolę.

Obracając w głowie to zdanie, Hull zaczęła przeżuwać wolniej.

– Rozumiem sprawę z datami. McGee zabijała niemal w rocznice uprowadzeń albo morderstw popełnionych w Montrealu. Dzieci, które znała. Może nawet widziała ich śmierć. Ale po co ten włos, chusteczki ze śliną? Po co umieszczać DNA Pomerleau na swoich ofiarach?

Zadałam to pytanie Pameli Lindahl podczas naszej wielogodzinnej rozmowy telefonicznej. Dzieliły nas wprawdzie setki mil, odniosłam jednak wrażenie, że w głosie psychiatry słychać ogromne poczucie winy.

Potrzebowałam chwili, żeby ułożyć sobie myśli. Wzięłam gryz risotto ze słodką kukurydzą.

– Terapeutka McGee jest przekonana, że nie czerpała ona satysfakcji z poniżania czy kontrolowania, jak wielu innych seryjnych zabójców. Jej zdaniem psychoza McGee jest dwukierunkowa. Po pierwsze, jakby powtórnie dokonuje morderstw pierwszych ofiar, ale zabija je szybko i pozostawia „na słońcu”, aby nigdy już nie cierpiały tak jak ona kiedyś.

– Dlatego zwłoki leżały na otwartej przestrzeni, starannie upozowane, bez śladów urazów i oszpecenia.

– Właśnie. Po drugie, McGee chciała się zemścić na Pomerleau. A jednocześnie odwracała od siebie uwagę, w razie gdyby podejrzenia padły na nią.

– Więc ta psychiatra powiada, że kierowały nią miłość i nienawiść. – W głosie Hull słyszałam wątpliwości – A także instynkt samozachowawczy.

– Tak.

– Ofiary wybierała tak, żeby przypominały dzieci uprowadzone przez Pomerleau w Montrealu?

– By przypominały samą McGee. Została porwana w wieku dwunastu lat.

– To McGee wtedy dzwoniła? Sprawdzała, czy gliny mają coś w sprawie Donovan i Estrady?

– Zapewne – odrzekłam.

Hull zmięła i odrzuciła serwetkę. Oparła się na krześle. Skrzyżowała ramiona i wolno pokręciła głową.

– Dla mnie to nie brzmi dostatecznie wariacko.

Wyobraziłam sobie dziewczynkę w trenczu i przekrzywionym berecie. Czułam, jak litość knebluje mi usta i uniemożliwia odpowiedź.

Znałam procedurę. Hull również ją znała. Pojawią się przedprocesowe wnioski o zbadanie zdrowia psychicznego McGee, odbędą się przesłuchania w obecności sędziów i adwokatów.

Zdrowa. Chora psychicznie. Tak czy owak, zaważy to na losie Tawny McGee, stanie się jej najgorszym koszmarem, który już raz przeżywała. Życiem w uwięzieniu, takim bądź innym.

Tak musiało być.

Nawet człowiekowi z pokiereszowaną psychiką nie wolno krzywdzić innych.