EPILOG

P: Czy obecnie reprezentuje pani w jakimkolwiek zakresie Stag River albo Gary’ego Kaplana?

O: Moja firma reprezentowała go do niedawna. Osobiście nie prowadziłam spraw Stag River i Gary’ego Kaplana od czasu swojego pierwszego roku w firmie.

P: Dziękuję, panno Vogel. Na tym kończymy nasze pytania dotyczące pani doświadczeń w firmie Klasko & Fitch. Dziękuję za szczerość. Ostatnia sprawa. Czy zna pani powódkę Sheilę Platt albo czy utrzymuje pani z nią jakikolwiek relacje?

O: Nie. Z tego, co wiem, była przez długi czas asystentką Gary’ego Kaplana, więc niewykluczone, że na jakimś etapie rozmawiałam z nią przy okazji współpracy ze Stag River. Ale nic mi nie wiadomo o żadnych łączących nas relacjach.

P: Dziękuję, panno Vogel. To zamyka nasze przesłuchanie. Dzisiejsze pytania i udzielone przez panią odpowiedzi zostaną uwzględnione w protokole. Ma pani prawo przeczytać protokół i zweryfikować swoje odpowiedzi pod kątem ich prawdziwości, zanim podpisze pani oświadczenie.

O: Dziękuję.

P: Początek rozprawy wyznaczono na pierwszego października. Skontaktujemy się w sprawie pani zeznania w charakterze świadka. Od sędziego zależy, czy będzie pani mogła uczestniczyć w całej rozprawie. Czy na tym etapie ma pani jakieś pytania?

O: Nie. Dziękuję.

Sędzia uderzyła młotkiem, a ja nie słyszałam niczego poza dzwonieniem w uszach. Jej usta poruszały się z determinacją, a kiedy znieruchomiały, wydało mi się, że dostrzegam na nich rozczarowanie. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na Gary’ego. Żałowałam, że niczego nie słyszę. Kaplan uściskał swojego prawnika, a następnie mocno przytulił żonę. Cynthia wyglądała poważnie i sprawiała wrażenie, jakby w ciągu ostatnich kilku lat, odkąd widziałam ją w Metropolitan Museum, postarzała się o jakieś dwadzieścia lat. Córka Gary’ego, która przekształciła się w tym czasie w młodą kobietę o długich, ciemnych włosach, trzymała się przez chwilę nieco na uboczu, tak jakby coś rozważała. W końcu zbliżyła się i uściskała ojca. Rozpaczliwie pragnęłam, żeby się żegnali. Ale ich łzy były łzami radości. Świętowali.

Nagle panująca na sali sądowej kakofonia uderzyła we mnie z całą siłą. Z niektórych rzędów dochodziły triumfalne krzyki, z innych tylko ciche, smutne szepty. Poczułam twardą, wbijającą mi się w skórę ławkę. Miałam za sobą tydzień bólów brzucha i wymiotów.

– Przepraszam – powiedziała para siedząca po mojej prawej stronie.

Przeciskali się między rzędami. Sprawiali wrażenie zadowolonych. Kobieta wyglądała jak żeńska wersja Gary’ego. To pewnie jego siostra z mężem. Musnęło mnie jej sięgające do łydek futro z norek, a zapach perfum zaczął mnie dławić.

Wstałam i wyszłam przez duże drewniane drzwi na wyłożony marmurową posadzką korytarz. Patrzyłam przed siebie. Mijali mnie kolejni ludzie, a ja zmuszałam się do wykonywania kolejnych kroków.

Wszystko poszło na marne. Wszystko. Fakt, że publicznie opowiedziałam o tamtej nocy i o nocach, które ją poprzedziły, niczego nie zmienił. Żadnego radosnego zakończenia, żadnej nagrody za to, że musiałam ponownie przeżyć tamten koszmar na sali pełnej opanowanych nieznajomych i nieczułych urządzeń rejestrujących. Biedna sekretarka Gary’ego Kaplana, która oskarżyła go o gwałt i liczyła na moje zeznania, będzie musiała żyć ze świadomością, że po prostu uszło mu to na sucho. Okazał się niewinny w świetle prawa. A w moim świecie liczyło się tylko prawo. Czułam, że system w jakiś sposób mnie zawiódł. Usiłowałam opanować gonitwę myśli, przypominając sobie o inicjatywie dla kobiet, która obchodziła właśnie swoje trzecie urodziny. Niewiele to jednak zmieniało.

Schodziłam po marmurowych stopniach, unikając ukradkowych spojrzeń i starając się nie słyszeć szeptów osób, które widziały, jak zeznawałam. Wyszłam przez podwójne drzwi razem z tłumem, który wylał się z budynku sądu, i pozwoliłam, by zimowe powietrze wyrwało mnie z tego transu. Skierowałam się na bok, a promienie słońca zmusiły mnie do zmrużenia oczu. Nagle poczułam, zobaczyłam i usłyszałam wszystko, co się przed chwilą wydarzyło. Zaczęłam to powoli przetwarzać. Czułam się tak, jakby pod moimi stopami otworzyła się ogromna czarna dziura bez dna. Miałam wrażenie, że lecę w dół. Zgięłam się wpół i wbiłam sobie palce w kolana, żeby zachować równowagę. Słyszałam głośne bicie swojego serca.

Mam zawał. Umieram. To już koniec.

Kiedy śmierć nie nadeszła, poruszyłam palcami, aby się upewnić, że wciąż jestem wśród żywych – a potem się wyprostowałam. Nagle moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem kobiety, która stała kilka stopni niżej. Jej jasnorude loki spływały spod jasnoniebieskiej czapki. Przyglądała mi się z powagą. Żołądek podjechał mi do gardła, kiedy przypomniałam sobie jej posiniaczone, poranione plecy. Wpatrywała się we mnie długi czas, po czym nagle w ledwie zauważalny sposób skinęła głową z wdzięcznością, a potem odwróciła się i ruszyła w dół po schodach.

Stałam chwilę nieruchomo, a kiedy mój oddech się uspokoił, odchyliłam głowę i spojrzałam w niebo. Pozwoliłam, by słońce ogrzało mi twarz, a potem sama skierowałam się w dół. Wsiadłam do metra i pojechałam do biura, do swojego gabinetu na pięćdziesiątym szóstym piętrze. Linia numer cztery pomknęła w stronę centrum. Przytrzymałam się metalowej poręczy nad swoją głową. Obserwowałam twarze współpasażerów, zastanawiając się, ile z tych kobiet padło ofiarą niechcianych zalotów, nieproszonych dotyków oraz brutalnych napaści.

Wysiadłam z windy i ruszyłam do swojego gabinetu, chcąc jak najszybciej rzucić się w wir pracy i zapomnieć o rozprawie. Powtórzyłam sobie w myślach, że choć powiedziałam prawdę, Gary Kaplan nie pójdzie do więzienia i zawsze będzie mógł twierdzić, że jest niewinny. Klasko zrezygnowało ze współpracy z nim i ze Stag River, kiedy tylko wyszła na jaw skala jego nadużyć i gdy postawiono oficjalne zarzuty. Firma nie chciała być łączona z takim skandalem. Czy to z własnej woli, czy pod naciskiem pozostałych wspólników, Peter odszedł z Klasko jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Zdążył już dołączyć do Pennybaker & Neff, innej czołowej firmy prawniczej. Wiedziałam, że będą tam dla niego pracowały rzesze nowych prawniczek, które nie mają pojęcia o jego przeszłości. Wiedziałam też, że w Klasko mogą go zastąpić kolejni mężczyźni nadużywający władzy. Musiałam sobie jednak powtórzyć, że sam akt powiedzenia prawdy stanowił pewnego rodzaju zwycięstwo. Choć niczego nie pragnęłam bardziej od zobaczenia Gary’ego za kratami, musiałam odnaleźć ukojenie w sprawiedliwości nieodłącznie związanej z samym procesem – bardziej niż z werdyktem.

Minęłam w pośpiechu Annę, na której biurku zadzwonił telefon.

– Biuro Alex Vogel… Przykro mi, nie ma jej.

Przystanęłam, żeby posłuchać.

– Przekażę jej wiadomość.

Anna odłożyła słuchawkę i spojrzała na mnie bez słowa. Dziennikarze. Otworzyłam przeszklone drzwi gabinetu i zdjęłam płaszcz. Zanim zdążyłam usiąść, rozległo się pukanie.

– Hej! – Usiadłam przy biurku i spojrzałam na Nancy.

Przez chwilę mi się przyglądała, a po sposobie, w jaki przekrzywiała głowę, poznałam, że słyszała już o wyroku.

– To nie jest mój najlepszy dzień – przyznałam, żeby nie musiała pytać. Westchnęłam.

Nancy delikatnie się uśmiechnęła.

– Tak mi przykro, Alex. Czy mogę ci jakoś pomóc?

Pokiwałam głową. Mogła.

– Bierzmy się do pracy. Mamy wiele do zrobienia.