Dziewczyna wyglądała na zaspaną. Głośno mlaskała i z otwartą buzią żuła namiętnie i wściekle różową gumę. Nad dzwonkiem do drzwi wisiała karteczka z imieniem Linda. W miejscu, gdzie powinno widnieć nazwisko, przyklejono krzywo małe, różowe serduszko. Osoba, która je tam umieściła, nie postarała się.
Karl był prawie pewien, że zrobiła to ta dziewczyna. Jej wygląd dowodził, że nie zwracała uwagi na detale. Rozjaśnione włosy w kolorze żółtka, z czarnymi brzydkimi odrostami, z zafarbowaniem których zwlekała zbyt długo. Związała je niedbale w kitkę na czubku głowy. Wysokie, świecące czoło usiane było krostkami. Smoliste kreski brwi mogły być namalowane flamastrem.
Linda wciąż sięgała dłonią do czoła, by je rozdrapać, a przy okazji zademonstrować żałobę za paznokciami, bo choć pomalowała je na granatowo, lakier na końcówkach zdążył już odprysnąć. Jej ubrania współgrały z resztą stylówki i mocno domagały się prania. Miała na sobie cienki podkoszulek ledwie zakrywający jej niespotykanie okazałe piersi, stojące i jędrne. Karl musiał się więc mocno kontrolować, by patrzeć sąsiadce Halliego w oczy, ale i tak od czasu do czasu zerkał w dół. Börkur natomiast nie był już tak kulturalny i bez przerwy wlepiał oczy w jej klatkę piersiową.
Lindzie wcale to nie przeszkadzało. Wyciągnęła z buzi różową gumę, zawinęła wokół brudnego palca, po czym ponownie wsadziła do ust.
– Kto? Halli? On tu mieszka?
– Tak, dokładnie po przeciwnej stronie. – Karl wskazał na drzwi lokalu Halliego, które niczym nie różniły się od pozostałych ośmiu na tym korytarzu. Za każdą parą drzwi znajdowały się wynajmowane na czarno tanie pokoje. W ostatnim czasie bardzo popularne.
– Taki wysoki. Ciemnowłosy.
– C i e m n o w ł o s y? – W jej ustach słowo „ciemnowłosy” zabrzmiało tak, jakby nigdy dotąd go nie słyszała. Może do tego stopnia chciała zostać blondynką, że wymazała je ze swojej pamięci. Pokręciła głową. – Nie, nie wiem, o kim mówisz.
Karl bezskutecznie szukał w pamięci czegoś charakterystycznego w wyglądzie Halliego, mając nadzieję, że dzięki temu kobieta go sobie przypomni.
– Często chodzi w kurtce moro. Jeździ na motocyklu.
Twarz dziewczyny rozjaśniła się i pojawił się na niej szeroki uśmiech. Zęby miała duże i białe. Nagle okazała się całkiem ładna.
– Tak! Chłopak z motorem. Czemu nie mówiłeś od razu? – Zamiast jednak czekać na odpowiedź Karla, przybrała podejrzliwą minę. – A dlaczego go szukasz? Jesteś komornikiem?
– Nie, nie. Ależ skąd! Jestem jego przyjacielem i muszę się z nim skontaktować. Nie odbiera telefonu.
– Aha! A próbowałeś zapukać do drzwi?
Pytanie było tak od czapy, że nawet Börkur ze zdziwioną miną spojrzał jej w twarz. Karl odpowiedział z największą cierpliwością, na jaką mógł się zdobyć.
– Już próbowałem. Nie słyszałaś hałasu?
Linda pokręciła głową.
– Nieee. Słuchałam, no wiesz. – Pociągnęła za wiszącą wokół szyi białą łezkę. Przytłumiona, ale zdecydowanie jazgotliwa muzyka wydobywała się ze słuchawek. – Widziałam wczoraj tylko jego motocykl.
– Ale jego samego nie widziałaś?
Przychodząc tutaj, Karl i Börkur także go zauważyli, bo stał pod schodami prowadzącymi na pierwsze piętro, gdzie znajdowały się pokoje mieszkalne. Na pozostałych kondygnacjach były biura małych firm o niewielkim obrocie. Większość ich właścicieli nawet nie wysiliła się na porządne tabliczki. Na drzwiach wisiały zwykłe kartki z odręcznie napisanymi nazwami.
– Nie, nie przypominam sobie. – Linda wyglądała na podirytowaną ciągłym zadawaniem pytań. Wysunęła głowę za drzwi i lustrowała korytarz, tak jakby spodziewała się, że jest ich więcej. – Widziałam go w każdym razie parę dni temu. Pochwaliłam za nową kurtkę. Zajebista, mówię wam.
– Jesteś pewna, że to był on? – Börkur nareszcie zadał pytanie, nie wgapiając się jednocześnie w jej piersi. – Zawsze chodzi w jednej i tej samej.
Karl czekał na odpowiedź, która rozwiałaby wątpliwości, że nie chodzi o pomyłkę. Halli był zupełnie spłukany i miał problemy nawet z wygrzebaniem kasy na kino. Nie mógł sobie pozwolić na nową kurtkę, a już na pewno nie na z a j e b i s t ą. Ale Linda upierała się przy swoim.
– Na pewno to był on. Zapytałam się, ile za nią dał, bo też bym taką chciała, i powiedział mi. Miałam nadzieję, że jest z wyprzedaży, ale niestety nie. To na sto procent był on.
Karl zrozumiał, że dalsza dyskusja niczego nie da.
– Jeśli znowu się na niego natkniesz, to powiedz mu, że go szukamy. Niech się zamelduje u Börkura albo Karla.
– Uff, nie wiem, czy zapamiętam. Ale się postaram. – Linda skrzyżowała ręce na piersiach, odbierając Börkurowi widok. Skrzywiła się i nieznacznie cofnęła do środka, jakby chciała dyskretnie zniknąć w czeluściach swojego pokoju. Gdy tak stała w cieniu, można było domyślić się, że w ciemnym barze lub dyskotece brano ją za całkiem atrakcyjną laskę. – Ale czy wy na pewno nie jesteście z firmy windykacyjnej? Nie mam zamiaru pomagać komornikom przy ściąganiu należności.
Karl z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
– Naprawdę wyglądamy na egzekutorów długów? – Ich obu można by zaliczyć do kategorii piórkowej. – Jesteśmy jego przyjaciółmi. Ucieszyłby się, gdyby wiedział, że go szukamy, słowo.
– Okej – powiedziała, nie wydawała się jednak zupełnie przekonana. – Ale ze dwa razy widziałam pod jego drzwiami jakiegoś faceta. Czekał tam i raczej nie wyglądał mi na kogoś, kto się świetnie bawi. Myślałam, że może to on was przysłał.
– Rozmawiałaś z nim?
– Broń Boże, nie. Wyglądał na ponuraka. – Linda zmarszczyła brwi i myślała intensywnie. – Za każdym razem miał na sobie czapkę z daszkiem i spuszczał głowę, gdy koło niego przechodziłam. Dlatego nie mogłam zobaczyć jego twarzy. To się czuło, że nie miał ochoty na pogawędkę.
– Nie wiesz, czy zastał Halliego?
– Nie mam zielonego pojęcia. Weszłam do siebie i tyle.
To były wszystkie informacje, jakie udało się Karlowi wyciągnąć z dziewczyny. Powiedzieli jej cześć, ale Linda nie odpowiedziała i po prostu zamknęła drzwi. Próbowali pukać do następnych, jednak bezskutecznie. Z co najmniej trzech pokojów dochodziły odgłosy świadczące o tym, że lokatorzy byli w środku. Z opisów Halliego wynikało jednak, że blok zamieszkiwali ludzie, którym z tych czy innych powodów nie powiodło się w życiu albo pracujący na czarno obcokrajowcy. Krótko mówiąc, nikt tu nie oczekiwał miłych sercu gości.
Karl spróbował po raz ostatni zapukać do Halliego. Walił pięścią tak energicznie, że aż zadrżały pozostałe drzwi na korytarzu, ale nic to nie dało. Nacisnął na klamkę, lecz drzwi były oczywiście zamknięte. Kiedy zrezygnowany zamierzał już odejść, spojrzał na wystrzępioną słomkową wycieraczkę pod swoimi nogami. Gdy ją podniósł, do góry wzbiły się tumany kurzu. Pod wycieraczką leżał klucz.
– Naprawdę chcesz otworzyć? – Ciężko było stwierdzić, czy Börkur wie, czego chce. – Czy to aby nie jest włamanie?
Karl wzruszył ramionami.
– Skoro mamy klucz, to nie. Chcę tylko na chwilę zajrzeć do środka, upewnić się, czy nie leży bez przytomności, ranny albo coś.
– Bez przytomności? Dlaczego miałby być ranny lub nieprzytomny? – Po raz pierwszy na twarzy Börkura pojawiło się zmartwienie. Przyszedł tu tylko dlatego, że nie miał siły odmówić Karlowi lub zaproponować czegoś innego.
– A skąd ja mam wiedzieć, jak mógłby zrobić sobie coś złego? Dlatego zamierzam zajrzeć i sprawdzić.
Wyposażenie pokoju Halliego składało się z łóżka, krzywo stojącej szafy z brakującym jednym skrzydłem drzwi, maleńkiego kuchennego aneksu z płytą elektryczną i biurka, które w zasadzie było dużo za duże, jak na takie pomieszczenie. Poza tym znajdowała się tu maleńka łazienka z prysznicem, umywalką i muszlą klozetową.
Karl odwiedził Halliego dwa razy, dlatego nie zdziwił go widok leżących wszędzie śmieci, pustych opakowań po zupkach chińskich, puszek po napojach i papierków po cukierkach wokół kosza na śmieci. Tak jakby Halli z każdego możliwego miejsca w pokoju rzucał nimi do kosza i nie trafiał. Na łóżku leżała skotłowana pościel, a połowa kołdry spoczywała na podłodze. Obok poniewierały się zużyte chusteczki higieniczne i otwarta gazetka pornograficzna. Karl odwrócił wzrok i skoncentrował się na biurku, które w odróżnieniu od reszty nie było przysypane śmieciami. Stał na nim komputer Halliego, kilka puszek po coca-coli i pusta torebka po popcornie. Prawie całe biurko pokryte było grubą warstwą kurzu, tylko obok komputera na blacie widoczne były dwa czyste kwadratowe ślady.
Börkur wyjrzał znad ramienia Karla. Nie wyglądał na przejętego tym, co zobaczył.
– Nie ma go tu.
– Nie. Nie ma i sprzętu też nie ma.
– No co ty? – Börkur odepchnął Karla na bok, by lepiej widzieć. – O kurczę. Zniknął. – Zrobił krok do tyłu. – Czy to możliwe, że go okradli? Po ludziach, którzy tu mieszkają, w sumie można się tego spodziewać.
Karl westchnął cicho.
– Oczywiście, że go nie okradli. Wzięliby też i komputer. – Nie było to jednak takie pewne, bo zamiast eleganckiego, najwyższej jakości komputera, który stał tu jeszcze ostatnio, zobaczył przestarzały model, który zawieszał się nawet na pospolitych grach. Ten rupieć zastąpił supernowoczesne urządzenie, które zarekwirowała policja w ramach akcji przeciw nielegalnemu ściąganiu z Internetu. – Halli sprzedał aparaturę radiową. To wyjaśnia, skąd miał pieniądze na nową kurtkę. Może chciał w ten sposób zdobyć pieniądze na nowy komputer? – Karl po raz ostatni omiótł wzrokiem cały pokój i zamknął go.
Börkur był w szoku.
– Dlaczego nam o tym nie powiedział? I czemu z kolei mówił, że aparatura się zepsuła? Przecież w takim układzie nie mógłby jej sprzedać. Mój sprzęt szwankuje i dobrze wiem, że dopóki nie zainwestuję w naprawę, o sprzedaży nie mam co myśleć.
Karl odłożył klucz na miejsce, pod wycieraczkę.
– Okłamał nas. Sprzęt był w porządku. Po prostu się go pozbył.
– Tylko po co miałby nas okłamywać? Przecież nam to wisi.
– Nie mam pojęcia – skłamał Karl, coś jednak podejrzewając. Mogło być tak, że Halli nic nie powiedział, bo zniknięcie aparatury miało związek z audycjami liczbowymi. Czyżby stał za tym wszystkim? Sam albo do spółki z innymi? Jeśli tak, to z kim?
Karl i Börkur opuszczali budynek, wiedząc o Hallim tyle samo, ile wiedzieli przed przyjściem tutaj. Tuż przed wyjściem jak idioci stanęli przez chwilę pod schodami, wbijając wzrok w motocykl kolegi, ale zupełnie nie mając pomysłu, jakich to informacji na temat jego zaginięcia mógłby im dostarczyć.
Powitali się znów z mroźnym powietrzem.
***
W przytulnej i ciepłej kawiarni pachniało cynamonem. Stała się kultowym miejscem chętnie odwiedzanym przez lokalnych hipsterów. Wyglądało jednak na to, że w tej chwili mają ciekawsze zajęcia gdzie indziej. Większość gości wyglądała raczej banalnie, tak jak Karl i Börkur, dlatego dobrze się tam wpasowali. Tylko jedna kobieta wyróżniała się na tle reszty. Była młoda i piękna. Dawno już opróżniła zawartość swojej filiżanki, ale siedziała, przerzucając kartki w czasopiśmie i co rusz spoglądając w okno. Karl wiedział, co to oznacza. Umówiła się tu na randkę i została wystawiona do wiatru.
Po wizycie u Halliego najlepiej było jechać do domu, ale myśląc o odbiorniku radiowym w suterenie, Karl już wiedział, że nie będzie się tam czuł swobodnie. Urządzenie budziło w nim ambiwalentne uczucia. Nie wiedział, czy ma je roztrzaskać w drobny mak, czy usiąść i nasłuchiwać nowych wiadomości? Nie wiedział także, co bardziej poprawiłoby mu nastrój, dlatego wolał trzymać się z dala od domu. Przynajmniej nie musiał podejmować decyzji. Najgorsze było jednak podejrzenie, że Halli był w to zamieszany. Jeśli ma się tylko dwóch przyjaciół, to chciałoby się, żeby stali za tobą murem. Choćby akurat cię opuścili.
– O niczym nie wiedzą? – Z pewnym trudem udało im się skontaktować z rodzicami Halliego. Jak to w Islandii, znając nazwisko kolegi, Jónsson, wiedzieli, jak ma na imię jego ojciec. Przypomnieli sobie, że rodzice Halliego mieszkali w Dalvíku, i automatycznie liczba Jónów z pięciu tysięcy zmalała do trzydziestu siedmiu.
Już trzeci z kolei Jón, do którego zadzwonił Karl, po krótkim opisie wyglądu Halliego i wzmiance o jego siostrze z zespołem Downa dokładnie wiedział, o jakiego Jónssona chodzi.
Börkur popił kawę ze swojego ogromniastego kubka. Na górnej wardze miał białe wąsy.
– Kiedy rozmawiali z nim ostatnio?
– Jego mama mówiła, że przed paroma dniami. Według niej był w dobrym nastroju i nie wygląda na to, żeby się martwiła. Ojciec dostał wczoraj wieczorem SMS-a. Halli napisał w nim, że jedzie z przyjaciółmi na kilka dni do domku letniskowego, gdzie nie będzie miał zasięgu.
– Mówił, kiedy zamierza wrócić? – Börkur oblizał sobie wąsy i wreszcie łyżeczką wymieszał mleczną piankę z kawą.
O to Karl nie zapytał, więc był teraz zły na siebie.
– A co to ma za znaczenie? Nie jest w żadnym domku letniskowym. Poza tym z jakimi niby przyjaciółmi miałby tam pojechać? Możesz mi wymienić jakiegoś poza nami dwoma? Czy my tam z nim jesteśmy?
– Wyluzuj, stary. Tylko pytałem. – Börkur miał obrażoną minę, z którą zawsze wyglądał głupkowato. – Może jest z Ƿórðurem?
Karl uznał, że nie warto mu przypominać, iż Ƿórður nie pozdrowił Halliego, zresztą tak samo jak ich dwóch, kiedy ostatnio natknęli się na niego w kinie. Było więc nie do pomyślenia, że ich stary kumpel nagle zmienił zdanie, zadzwonił do Halliego i zaprosił wraz ze swoją dziewczyną na weekendowy wyjazd. Nie do pomyślenia. Mimo to zrobiło mu się nieswojo. Po części wątpił, po części czuł się zazdrosny. A jeśli rzeczywiście tak było? Rozumiał, że Ƿórður nie chciał ciągać ze sobą Börkura, ale co z nim, Karlem? Jeśli Halli był teraz ich najlepszym kolegą, oznaczało to, iż jemu został tylko Börkur. Możliwe, że zechcą i jego przyjąć do paczki. A wtedy zostanie sam jak palec. W grobowym nastroju obracał filiżanką po spodku.
– Halli nie pojechał do żadnego domku. I nie ma z pewnością na Islandii domków kempingowych bez zasięgu sieci telefonicznej.
Börkur wzruszył ramionami.
– To pewnie jakaś rozpadająca się buda. Może wylądował w czymś takim? Gdzie mógłby być, jak nie tam? – Nagle doznał olśnienia. – A może powinniśmy zadzwonić na policję?
– Nie sądzę. Nie byli szczególnie zainteresowani, kiedy zadzwoniłem do nich w sprawie audycji radiowych. Pewnie podejrzewają, że jestem nienormalny. Jeśli znów zadzwonię, będą już o tym święcie przekonani.
– Ale przecież tym razem to ja mogę zadzwonić. O mnie nie będą tak myśleć.
Karl podał mu swoją komórkę. Jego była jak zwykle bez doładowania.
– Proszę bardzo. Jeden, jeden, dwa. – Podczas gdy Börkur telefonował, Karl wpatrywał się w swoją filiżankę, a kiedy już nasycił nią oczy, zaczął rozglądać się wokół. Patrzył na siedzących w kawiarni gości. Większość z nich była w tym samym wieku co on i Börkur, ale tylko nieliczni mogli się cieszyć wspólnym przebywaniem w otoczeniu przyjaciół i znajomych. Każdy siedział jakby w pojedynkę, z nosem wlepionym we własny telefon i okazywał drugiemu zainteresowanie dopiero wtedy, gdy miał do pokazania śmieszne filmy albo interesujące zdjęcia czy komentarze. To jedno trzeba było przyznać Börkurowi, że nie był przyklejony do komórki, ale też nie miał innego wyboru, bo wciąż brakowało mu pieniędzy na doładowanie. Karlowi zrobiło się odrobinę raźniej na duszy, a kiedy Börkur zakończył rozmowę, humor ogólnie mu się poprawił.
– Co za gówno. – Börkur oddał Karlowi telefon. – Powiedzieli, że nie jestem odpowiednią osobą, żeby ich o tym zawiadamiać. Jego rodzice musieliby to zrobić. A jeśli nawet by zadzwonili, to od jego zaginięcia nie upłynęło dość czasu, aby mogli podjąć działania. Co innego, gdyby chodziło o dziecko lub chorego psychicznie.
Karl poczuł nagle silny ból głowy.
– Jego rodzice nie zadzwonią. W każdym razie nie od razu. Nie zdają sobie sprawy, jak nierealna jest ta historia o zaproszeniu go do domku letniskowego. Nie mogę przecież powiedzieć im tego wprost i zburzyć wyobrażenia o szczęśliwym życiu Halliego w Reykjavíku, w gronie przyjaciół.
– A może zaprosili go jacyś krewni? Albo starzy znajomi z dzieciństwa? Przecież mógł mieć takich przyjaciół, o których nic nie wiedzieliśmy.
Karl musiał przyznać, iż była taka możliwość, że zanim Halli poznał ich dwóch, miał inne życie. To, że on, Karl, nie znał praktycznie żadnych członków swojej rodziny w tym samym wieku co on, nie musiało oznaczać, że tak było również z Hallim. Przyjaciele z przeszłości też nie byli głupim pomysłem. Najgorsze jednak, że Börkur nie powiedział mu o tym, zanim zadzwonił do rodziców Halliego. Mógł przecież poprosić o podanie imion kolegów z dzieciństwa i sam z nimi porozmawiać. Zastanawiał się, czy nie zadzwonić ponownie. Jednak po namyśle zrezygnował, bo wydało mu się to niewskazane. Jeśli w najbliższym czasie nie nawiąże kontaktu z Hallim, będzie mógł zadzwonić do rodziców i namówić ich, by zgłosili zaginięcie na policji. A na razie nie chciał, by uważali, że jest jakiś dziwny lub cierpi na manię prześladowczą. Chwilowo musiał się pogodzić z tym, że nie mogli nic zrobić.
Nic, oprócz siedzenia przed odbiornikiem krótkich fal i czekania na najnowsze wiadomości. Najgorsze były narastające w nim podejrzenia, że teraz kiedy zna klucz do szyfrów, zawarte w nich treści staną się dla niego straszniejsze. Zamiast pękać z dumy nad swoim odkryciem, czuł jeszcze większy niepokój. Nie mógł dłużej udawać, że to wszystko nie dotyczy jego osobiście. Najpierw podano jego PESEL, a później wykorzystano powiązanie z chemią, którą studiował. Nie był do końca pewien, czy wpadłby na to, gdyby rano nie postanowił pójść na uczelnię. Folia z pierwiastkiem lit z liczbą atomową trzy i symbolem Li sprawiła, że się zorientował.
Nie zajęło mu dużo czasu rozwiązanie pozostałych wiadomości liczbowych. Wystarczyło tylko do każdej liczby atomowej znaleźć odpowiedni symbol z tablicy układu okresowego pierwiastków i otrzymywało się gotową do odczytania wiadomość.
64, 30 – 7, 53, 63 – 92, j, 99, 22 – 53, 1, 13, 3
Gd, Zn – N, I, Eu – U, j, Es, Ti – I, H, Al, Li – Gdzie jest Halli.
Wcześniejsze wiadomości zamienione w symbole pierwiastków stały się również czytelne i nie pozostawiały wątpliwości, że to układ okresowy był kluczem do szyfrów.
30 – 7, 63 – 92, 25 – 7, 16, 22 – 53, j, 99, 22 – 53, 16, 3 – 53, 8, 105 – 5, 19, 89 – 6
Zn – N, Eu – U, Mn – N, S, Ti – I, Ac – C, j, Es, Ti – I, S, Li – I, O, Db – B, K, Ac – C – Zemsta jest słodka.
9, 92, 6, 19, 39, 8, 92
F, U, C, K, Y, O, U – Fuck you.
8, 19, 37 – 5, 89 – 6, 105 – 5, 3 – 53, 99, 25, 53, 99 – 16
O, K, Rb – B, Ac – C, Db – B, Li – I, Es, Mn, I, Es – S.
Ale czy czuł się lepiej z tą wiedzą? I tak mu to nic nie mówiło. Co niby miał ukraść? Jedyne, co w całym jego życiu zdarzyło mu się przywłaszczyć, związane było z nielegalnym ściąganiem z Internetu. To niemożliwe, żeby ktoś z tego powodu chciał go prześladować. Cóż innego mogłoby to być? Czy Halli miał z tym coś wspólnego? Czy możliwe, żeby wiadomości były rodzajem zemsty za zatrzymanie? Halli chyba nie myślał, że Karl był odpowiedzialny za jego wpadkę? Oczywiście, że nie miał z tym nic wspólnego.
Już chyba wolał słuchać niezrozumiałych kodów liczbowych. Co mógł mieć z tego, że potrafił je rozszyfrować? Na co liczyć? Z jednej strony płonął z ciekawości, a z drugiej pragnął, by ich nadawanie wreszcie się skończyło. Jeśli chciał się uwolnić od urządzenia, nie musiał go przecież włączać. Jednak jakaś jego część chciała wysłuchać kolejnych audycji.
Karl wstał. Przecież nie może tu wiecznie siedzieć. I tak będzie musiał w końcu wrócić do mieszkania, więc lepiej mieć to już za sobą.
– Idziemy. Chcę wrócić i nasłuchiwać stacji. Chcę się upewnić, czy nie ma nowych wieści. – Sam się sobie dziwił, że brzmiało to tak energicznie. W głębi duszy czuł zupełnie coś innego.