Szklanka z wodą błyszczała w ręce mamy jak lustro, skupiając światło.
– Dziękuję, Raquel – powiedziała Delia. Uśmiechnęła się i twarz się jej zmieniła. Wydawała się inna. Nie wiedziałam, która podoba mi się bardziej.
Mama trzymała spodek, na którym postawiła szklankę. Patrzyła na nią: na buty, na sposób, w jaki Delia skrzyżowała nogi, siadając. Zaraz potem poszła do kuchni, jakby zapomniała o czymś zostawionym na ogniu.
Delia siedziała na skraju kanapy. Pablo przyciągnął ją do siebie i pocałował. Był to pocałunek niezręczny, nerwowy. Delii się spodobał. Jej długie ramię otoczyło jego szyję.
– Mam prezent. – Zerwała się z miejsca. – Eliso, przyniesiesz mi torbę? Raquel zabrała ją do pokoju na górze.
Podobało mi się, jak w jej ustach zabrzmiały imiona moje i mamy. Podobał mi się sposób, w jaki mówiła, akcentując inne sylaby. Tak się pewnie mówi w Buenos Aires.
– Radio – powiedział Pablo. Oczy mu zajaśniały.
Delia pokręciła gałką. Rozległy się dźwięki, jakby ktoś tarł jakąś szorstką powierzchnię, ale zaraz potem zabrzmiała muzyka. Melodia była trochę smutna, a jednak nas rozweseliła. Wywoływała chęć zakręcenia się w białej sukience z bardzo szeroką spódnicą.
Odsunęła zasłony i wpuściła więcej światła. Pablo bębnił palcami na podłokietniku kanapy.
– Swing – powiedziała Delia. – Do tańca. – I spróbowała go nakłonić, by wstał, lecz on się opierał.
– Hormiguita2, wiesz przecież, że nie tańczę.
– W takim razie my zatańczymy, Eliso.
Złapała mnie za ręce i zawirowałyśmy przy muzyce. Kiedy zakręciło mi się w głowie, położyła dłonie na moich biodrach, żeby zmienić kierunek.
Piosenka się skończyła. Spiker wymienił jej tytuł oraz nazwisko kompozytora, po angielsku.
– Będziesz dobrą tancerką – oznajmiła Delia i usiadła z powrotem obok Pabla. Oparła głowę na jego ramieniu. Zrzuciła buty, pocierając jedną stopą o drugą. Miała bardzo długie, szczupłe stopy, z paznokciami pomalowanymi na czerwono.