4

Znowu lato. To samo światło. Te same drzewa. To samo morze. Ale ja nie jestem już taka sama.

Przejrzałam się w lustrze Alda. To zwierciadło widziało, jak rosną mi piersi, jak wyrastają włosy łonowe i pod pachami.

Nos mi się wydłużył, usta zrobiły się cieńsze, jak u mamy.

Tyle lat bez niej, a teraz wydaje się niemożliwe, że jej nie ma.

Znów idę do kuchni. Serce mi się kraje. Widzę ją, jak miesza zupę, jak przewraca tortillę, tym sposobem, którego nauczyła ją Delia. Je sama wielkimi kęsami, pochylając się nad talerzem. Kropi koszule nad deską do prasowania. Zawsze milcząca, niezauważalna, jak te stare, niezniszczalne meble kuchenne.

Jak mało o niej wiedziałam. Myślałam, że moja matka nie skrywa żadnych tajemnic, a tu wielki sekret. Nie śmiała uznać swego życia za tragedię, ale nie była też szczęśliwa czy raczej miała szczególne wyobrażenie o szczęściu: czuła się spełniona, kiedy ja byłam zadowolona. Postanowiła być matką. Była to jedyna ważna decyzja w jej życiu. Ja postanowiłam nie mieć dzieci. Żeby nikt ani nic nie odebrało mi wolności. Żeby mnie nie porzucono, jak ja porzuciłam ją. Opuściłam ją najpierw w Temuco, a potem w szpitalu.

Śmierć mojej matki: tę wizję wyparłam z pamięci. Nie był to trudny proces. Może dlatego zostałam pisarką – mogłam na nowo napisać swe życie, poprawić, wykreślając dialogi i sceny z łatwością, z jaką się usuwa linijkę czy stronę. Niestety, to nie zadziałało.