8
SOBOTA, 10 WRZEŚNIA

– Przerwa? – pyta Neeve z niedowierzaniem. – Wydaje ci się, że jesteś jakąś gwiazdą?

– Nie. – Hugh daje się sprowokować. – Nie wydaje mi się tak.

– Błagam – mamroczę do Neeve. – Zachowujmy się przyzwoicie. Weź rogalik.

Przygotowałam stół jak do codziennego śniadania – drożdżówki, sałatka owocowa i kawa – ale nikt nawet nie tknął jedzenia. To tak jak w pracy: ludzie uznają głód za przejaw słabości. Ale jednocześnie poczuliby się śmiertelnie urażeni, gdybyś nie przygotował bułeczek.

– Wiemy, że nie jesteś zbyt szczęśliwy – mówi Kiara. – Będziemy za tobą tęsknić, ale postaramy się to zrozumieć.

– Dzięki, skarbie.

– Jak będziemy mogły kontaktować się z tobą? – pyta Kiara. – Będziemy rozmawiać na czacie raz w tygodniu? Jak w każdy sobotni poranek?

– Nie! – odpowiada Hugh, o wiele za szybko. Strach malujący się na jego twarzy pokazuje, że ostatnią rzeczą, na którą ma ochotę, jest cokolwiek rutynowego. – Nie… nie… – Odchrząkuje. – Ale będę miał ze sobą komórkę i jeśli któraś z was, dziewczynki, będzie mnie potrzebować, możecie do mnie dzwonić o każdej porze.

– A co z mamą? – pyta Neeve złośliwie. – Ona też może dzwonić do ciebie, kiedy tylko zechce?

Hugh wygląda na skruszonego.

– Tylko w nagłych wypadkach.

Och. Nie wiedziałam, że mój kontakt będzie aż tak ograniczony. Boże, jak to boli.

– Najważniejsze, żebyście pamiętały – tłumaczy Hugh – że bardzo was wszystkie kocham. Kocham was i do was wrócę.

Sofie wybucha głośnym płaczem.

– Wszyscy zawsze odchodzą.

Biedna Sofie. Wygląda na wyczerpaną i zaniedbaną, jej delikatne blond włosy są zebrane w luźny kok. Wydaje się jeszcze chudsza, niż była tydzień temu, jest tak drobna, że ktoś mógłby ją wziąć za dwunastoletniego chłopca. Mieszkanie z Urzulą najwyraźniej jej nie służy, ale to coś, do czego ona musi dojść samodzielnie. Ja mogę jedynie stać z boku i przyglądać się temu z zaniepokojeniem.

Zanim ta myśl w pełni się ukształtuje, kładę jej pół drożdżówki na talerzu.

– Zjedź coś, skarbie – mówię.

Wszyscy milkniemy, a Sofie jest tak zaszokowana, że przestaje płakać. Wtedy Kiara bierze drożdżówkę z talerza Sofie i pochłania ją w dwóch szybkich kęsach.

Pomimo mojego faux pas rozpiera mnie duma – żywię spore nadzieje wobec Kiary: jakaś posada ambasadorska przynajmniej. Jest ogromnie wyczulona na potrzeby innych. Przez krótką, gorzką chwilę żałuję, że to nie ona jest córką prowadzącą vloga – ona dzieliłaby się ze mną kosmetykami do makijażu.

Kiara ściera okruchy drożdżówki z ust i pyta Hugh:

– Możemy cię odwiedzać?

– Nie! – Ponownie się przeraził. – Nie, skarbie, to nie tego typu urlop. Będę podróżował i wiesz…

– Wiemy – odpowiada Neeve wymownie.

Kiara wpatruje się w nią.

– Nie. To nie o to chodzi. On chce teraz postawić na samorealizację. Prawda, tato?

– Właśnie!

Samorealizacja. Dobre słowo. Fajnie by było, gdybym jeszcze potrafiła je wymówić bez robienia przy tym głupiej miny.

– Ale będziesz w domu na Boże Narodzenie? – pyta Kiara.

– Nie, skarbie – odpowiada delikatnie. – Zadzwonię do was.

– Jeśli ty robisz sobie przerwę – mówi Neeve – to znaczy, że mama może zrobić to samo. Prawda?

Jego twarz wykrzywia grymas.

– Nie pomyślałeś o tym? – docieka Neeve z pogardą.

Hugh przygląda mi się, jakby się zastanawiał, czy miałabym teraz branie, po czym na jego obliczu pojawia się tępy wyraz.

– Amy też będzie miała przerwę.

– Bum! – mówi Neeve do mnie. – Możesz zejść się z moim tatą. Wszyscy wiedzą, że nigdy się z niego nie wyleczyłaś, co pewnie jest jedynym wytłumaczeniem, dlaczego wyszłaś za tę gwiazdę.

Nie wiem, co powiedzieć. Może poza tym, że nie tknęłabym Richiego Aldina, nawet gdyby był ostatnim mężczyzną na ziemi – już chyba wolałabym wymachiwać lassem, uprawiając seks w pozycji na odwróconego jeźdźca z Alastairem do końca swojego życia, niż znów pójść tą drogą. Jednak nigdy nie wyrażam się o Richiem z pogardą w rozmowie z Neeve – niech sama się przekona, że to Kompletny Drań. Niestety, przez to, że on był raczej dla niej nieobecny, ona go nieco idealizuje.

– Nie mogę uwierzyć w to, że nam to robisz. – Sofie mówi tak, jakby znów miała się rozpłakać.

– Sofie, skarbie, ja nie wyjeżdżam na zawsze.

– Jadę do babci.

– Zawiozę cię – oferuje się Neeve. – Samochodem Hugh. Nie będzie go potrzebować przez pół roku. Skończyliśmy już?

– Tak? – Hugh spogląda niespokojnie na dziewczynki, czekając na ich reakcję.

– Tak – oznajmia Neeve.

– Ale proszę, zrozumcie. – Hugh zdobywa się na ostatni wybuch szczerości. – Kocham was całym sercem i nie będzie mnie tylko sześć miesięcy. Wrócę tu.

– Niszczysz wszystko – syczy Sofie i opuszcza raptownie pokój, a Hugh aż bieleje ze zgryzoty.

– Wybaczcie, że przerywam rozpad naszej rodziny – ogłasza radośnie Neeve – ale DHL ma przywieźć zamówienie z Chanel.

Od razu zastanawiam się, jak coś z tego wykraść – to dla mnie prawdziwa męka, kiedy muszę przyglądać się dostawom tych prestiżowych kosmetyków. Neeve wybucha śmiechem.

– Wiem, o czym teraz myślisz, mamo.

– Nie możesz jej czegoś dać? – pyta Hugh.

– Żeby złagodzić ból po twoim odejściu?

– Ja jej nie opuszczam…

– Jeszcze się przekonamy. – Neeve mu się odcina. – Jeśli jest tam coś, co ci odpowiada, mamo, możesz sobie to wziąć.

– Nie musi mi to nawet odpowiadać – mówię. – Zadowolę się czymkolwiek.

Rzuca znaczące spojrzenie na Hugh.

– To widać.

Zanim zdążę zaprotestować, Neeve i Sofie wychodzą z domu. Hugh mamrocze:

– Ja tylko… – Po czym znika na górze, a Kiara i ja siedzimy, patrząc na siebie.