25

Telefon Neeve pika. Rzuca na niego okiem i mówi:

– Tata tu jedzie.

Gapię się na nią. Co, do diabła…? Czy ona ma na myśli Richiego Aldina? Chyba nie chodzi o niego.

– Czyj tata? – Kiara jest równie zaskoczona co ja.

– Mój – wyjaśnia Neeve.

To już jest zupełnie dziwaczne.

– Co masz na myśli, mówiąc, że tu jedzie? – pyta Sofie. – Gdzie?

– Tutaj – odpowiada Neeve ze zniecierpliwieniem.

Ale Richie Aldin nie widuje Neeve częściej niż dwa razy do roku. Przemyka tylko przez jej życie i jego nieobecność jest dla niej powodem ciągłego cierpienia. A ponieważ rani ją to tak głęboko, cierpię i ja.

Nędzna kreatura. Trzy lata po rozwodzie ze mną ponownie się ożenił, a jego żona urodziła córkę, potem kolejną i jeszcze jedną, i z każdym nowym dzieckiem Neeve przepełniały coraz większy lęk i tęsknota. Na przestrzeni lat nieraz próbowała przeniknąć do klanu swoich przyrodnich sióstr i czasami trochę ją do siebie dopuszczały, lecz potem dowiadywała się, że pojechali do Eurodisneylandu albo do Alton Towers bez niej i wszystko wracało do punktu wyjścia – wypłakiwała się w moich ramionach i mówiła, że chciała tylko być członkiem „prawdziwej rodziny”.

Dwukrotnie poleciałam do Leeds błagać Richiego, żeby zabrał Neeve na wakacje ze swoją rodziną. Zamierzałam pokryć wszelkie koszty, żeby tylko pozwolili jej jechać. W obu przypadkach powiedział, że zobaczy, co da się zrobić, ale ostatecznie ją zawiódł. Stale ją ranił.

A mimo to nie mogę źle wyrażać się o nim w rozmowach z nią. Jest jej ojcem i lepiej, żeby utrzymywali jakieś relacje niż żadne.

– Weźmie udział w moim vlogu – wyjaśnia Neeve. – Na temat pielęgnacji dla mężczyzn.

– Ale dlaczego dzisiaj, skarbie?

– To jedyna pora, jaka mu pasuje.

Cokolwiek by powiedziała, to nie przypadek, że on pojawia się właśnie dzisiaj. Każdy głupi wie, że Richie i ja już nigdy nie będziemy razem, ale ona nadal ma na to nadzieję. A to mogłoby złamać mi serce, gdybym do tego dopuściła.

– Jest bardzo zajętym człowiekiem – mówi buntowniczym tonem, jakbym miała powstrzymać Richiego przed przyjściem do naszego domu. To nie nastąpi, choćbym bardzo tego chciała.

Nigdy mnie nie przeprosił i nigdy tego nie zrobi, i choć nie żywię do niego urazy, serdecznie go nie znoszę. Sprawy zawsze układają się po jego myśli – ma za sobą długi i umiarkowanie pomyślny okres jako piłkarz w Wielkiej Brytanii, gdzie się nie wychylał i zarobił sporo pieniędzy.

Kiedy jego kariera dotarła do naturalnego końca, nie kupił pubu i nie przepił go, jak podobno robi wielu byłych piłkarzy (według artykułu, który gdzieś tam przeczytałam). Zamiast tego wrócił do Irlandii i założył akademię piłkarską, która funkcjonuje jako powszechnie szanowane źródło talentów dla angielskich klubów i – z tego, co piszą w prasie – przynosi spore dochody.

Życie osobiste również nie przysparza mu zgryzot. Kilka lat temu ni stąd, ni zowąd zostawił drugą żonę; według Neeve był „znudzony”. Nie znam szczegółów, ale raczej nie była to decyzja, która miałaby poskutkować głębokimi przemyśleniami i jakimś poczuciem winy.

Zdaje się, że nigdy nie traci pewności siebie i raczej nie nachodzą go wyrzuty sumienia. Robi dokładnie to, na co ma ochotę, i wszystko uchodzi mu na sucho.

Ostatnio u jego boku pojawiają się kolejne urocze dziewczyny, lecz nie widuję go wystarczająco często, żebym była w tym temacie na bieżąco.

Czy wie, że Hugh wyjechał?

W sumie to mam to gdzieś.

– O której tu będzie? – Kiara ma posępną minę. Nie toleruje go.

– Już tu jedzie.

– Ciekawe, jakim teraz jeździ samochodem – zastanawia się Sofie. – To pewnie coś bajeranckiego. – Ona też za nim nie przepada. – Może aston martin.

– Albo lamborghini – podsuwam.

– Pewnie coś drogiego – dorzuca Kiara.

– Tak!

– Gdybym mogła mieć samochód – mówi Kiara tęsknym tonem – marzyłby mi się citroën dyane.

– Aż zepsułby się po raz siedemnasty na odcinku kilometra – dogryza jej Neeve. – Wtedy błagałabyś o beemkę.

– To będzie ferrari – oznajmia Sofie.

– Na pewno nie ferrari. – Neeve usiłuje bronić swojego żałosnego ojca.

Rozlega się dzwonek do drzwi.

– Już tu jest?

Wszystkie cztery idziemy, ciekawe tego, czym teraz wozi się Richie… a w drzwiach staje Genevieve Payne. W rękach trzyma coś, co wygląda na zapiekankę.

– Cześć. – Uśmiecha się promiennie. – Chciałam tylko to podrzucić.

– Co to jest? – dopytuje Neeve.

– Zapiekanka.

– Dlaczego? Nikt nie umarł.

– Ale…

– Mój ojczym wyjechał w podróż, żeby zająć się samorealizacją. Jest superfajny. Wsadź sobie swoją zapiekankę.

Genevieve w panice usiłuje złapać moje spojrzenie.

– Amy, ja…

Ale Neeve zamyka drzwi.

A kiedy już są zamknięte i odchodzę w głąb przedpokoju, jestem zszokowana, oszołomiona i przerażona ewentualnymi reperkusjami.

– Co za małpa! – mówi Neeve.

– Neevey! – wykrzykuje Sofie. – Załatwiłaś ją! Na cacy! Twardzielka z ciebie!

To fakt. Kiedy masz ją po swojej stronie, nie znajdziesz nikogo bardziej lojalnego i zawziętego.

– „Wsadź sobie swoją zapiekankę!” – wykrzykuje Kiara z podziwem.

– Ukłony.

– Cholera, zapiekanki przynosi się, kiedy ktoś umrze.

– Nie żartujemy!

– Skopiemy tyłek tej suce!

Dociera do mnie znaczenie tych słów, ale sama nigdy nie byłabym na tyle pewna siebie, by ich użyć.

– „Wsadź sobie swoją zapiekankę” – mówi Sofie i niespodziewanie wszystkie wybuchamy śmiechem. Śmieję się tak, że z oczu płyną mi łzy. W końcu się uspokajam.

A potem Kiara mówi: „Wsadź sobie swoją zapiekankę” – i znowu wszystkie wyjemy.

Audi z bajeranckimi światłami zatrzymuje się przed domem.

– Cholera – rzuca Kiara. – Żadna z nas nie miała racji.

– Cześć, Amy. – Richie Aldin staje w przedpokoju i całuje mnie uprzejmie w policzek. Pachnie drogimi perfumami. Nigdy nie pachnie po prostu sobą. Może wszyscy piłkarze tak mają, oni i to ich ciągłe branie prysznica. – Dobrze wyglądasz – mówi.

On też nieźle wygląda, na swój piłkarski sposób. Jego złotorude włosy są wypielęgnowane, modnie przycięte i nastroszone, ma solidną budowę ciała, jest umięśniony, niezbyt wysoki, ale wygląda na silnego. Pewnie nadal trenuje – w końcu prowadzi tę swoją dochodową akademię i tak dalej.

– Cześć, skarbie. – Ściska Neeve na powitanie.

– Cześć, tatusiu.

To aż boli, kiedy widzę, jaka jest szczęśliwa. Czy naprawdę nie mógł być milszy dla niej przez te ostatnie dwadzieścia dwa lata? Jeszcze bardziej bolesne jest to, że są tak do siebie podobni – te pełne pogardy, błyszczące oczy, piegi rozsypane na nosach, połyskujące włosy w rzadkim odcieniu.

– Hugh nie ma?

Nieruchomieję.

– Umm, nie.

– Co? – Przesuwa wzrok ze mnie na Neeve. Wścibski fiut.

– Chodź, tato – mówi Neeve i ciągnie go. – Zaczynajmy.

– Ale…

– Wszystko ci wyjaśnię – obiecuje.