Telefon Neeve pika. Rzuca na niego okiem i mówi:
– Tata tu jedzie.
Gapię się na nią. Co, do diabła…? Czy ona ma na myśli Richiego Aldina? Chyba nie chodzi o niego.
– Czyj tata? – Kiara jest równie zaskoczona co ja.
– Mój – wyjaśnia Neeve.
To już jest zupełnie dziwaczne.
– Co masz na myśli, mówiąc, że tu jedzie? – pyta Sofie. – Gdzie?
– Tutaj – odpowiada Neeve ze zniecierpliwieniem.
Ale Richie Aldin nie widuje Neeve częściej niż dwa razy do roku. Przemyka tylko przez jej życie i jego nieobecność jest dla niej powodem ciągłego cierpienia. A ponieważ rani ją to tak głęboko, cierpię i ja.
Nędzna kreatura. Trzy lata po rozwodzie ze mną ponownie się ożenił, a jego żona urodziła córkę, potem kolejną i jeszcze jedną, i z każdym nowym dzieckiem Neeve przepełniały coraz większy lęk i tęsknota. Na przestrzeni lat nieraz próbowała przeniknąć do klanu swoich przyrodnich sióstr i czasami trochę ją do siebie dopuszczały, lecz potem dowiadywała się, że pojechali do Eurodisneylandu albo do Alton Towers bez niej i wszystko wracało do punktu wyjścia – wypłakiwała się w moich ramionach i mówiła, że chciała tylko być członkiem „prawdziwej rodziny”.
Dwukrotnie poleciałam do Leeds błagać Richiego, żeby zabrał Neeve na wakacje ze swoją rodziną. Zamierzałam pokryć wszelkie koszty, żeby tylko pozwolili jej jechać. W obu przypadkach powiedział, że zobaczy, co da się zrobić, ale ostatecznie ją zawiódł. Stale ją ranił.
A mimo to nie mogę źle wyrażać się o nim w rozmowach z nią. Jest jej ojcem i lepiej, żeby utrzymywali jakieś relacje niż żadne.
– Weźmie udział w moim vlogu – wyjaśnia Neeve. – Na temat pielęgnacji dla mężczyzn.
– Ale dlaczego dzisiaj, skarbie?
– To jedyna pora, jaka mu pasuje.
Cokolwiek by powiedziała, to nie przypadek, że on pojawia się właśnie dzisiaj. Każdy głupi wie, że Richie i ja już nigdy nie będziemy razem, ale ona nadal ma na to nadzieję. A to mogłoby złamać mi serce, gdybym do tego dopuściła.
– Jest bardzo zajętym człowiekiem – mówi buntowniczym tonem, jakbym miała powstrzymać Richiego przed przyjściem do naszego domu. To nie nastąpi, choćbym bardzo tego chciała.
Nigdy mnie nie przeprosił i nigdy tego nie zrobi, i choć nie żywię do niego urazy, serdecznie go nie znoszę. Sprawy zawsze układają się po jego myśli – ma za sobą długi i umiarkowanie pomyślny okres jako piłkarz w Wielkiej Brytanii, gdzie się nie wychylał i zarobił sporo pieniędzy.
Kiedy jego kariera dotarła do naturalnego końca, nie kupił pubu i nie przepił go, jak podobno robi wielu byłych piłkarzy (według artykułu, który gdzieś tam przeczytałam). Zamiast tego wrócił do Irlandii i założył akademię piłkarską, która funkcjonuje jako powszechnie szanowane źródło talentów dla angielskich klubów i – z tego, co piszą w prasie – przynosi spore dochody.
Życie osobiste również nie przysparza mu zgryzot. Kilka lat temu ni stąd, ni zowąd zostawił drugą żonę; według Neeve był „znudzony”. Nie znam szczegółów, ale raczej nie była to decyzja, która miałaby poskutkować głębokimi przemyśleniami i jakimś poczuciem winy.
Zdaje się, że nigdy nie traci pewności siebie i raczej nie nachodzą go wyrzuty sumienia. Robi dokładnie to, na co ma ochotę, i wszystko uchodzi mu na sucho.
Ostatnio u jego boku pojawiają się kolejne urocze dziewczyny, lecz nie widuję go wystarczająco często, żebym była w tym temacie na bieżąco.
Czy wie, że Hugh wyjechał?
W sumie to mam to gdzieś.
– O której tu będzie? – Kiara ma posępną minę. Nie toleruje go.
– Już tu jedzie.
– Ciekawe, jakim teraz jeździ samochodem – zastanawia się Sofie. – To pewnie coś bajeranckiego. – Ona też za nim nie przepada. – Może aston martin.
– Albo lamborghini – podsuwam.
– Pewnie coś drogiego – dorzuca Kiara.
– Tak!
– Gdybym mogła mieć samochód – mówi Kiara tęsknym tonem – marzyłby mi się citroën dyane.
– Aż zepsułby się po raz siedemnasty na odcinku kilometra – dogryza jej Neeve. – Wtedy błagałabyś o beemkę.
– To będzie ferrari – oznajmia Sofie.
– Na pewno nie ferrari. – Neeve usiłuje bronić swojego żałosnego ojca.
Rozlega się dzwonek do drzwi.
– Już tu jest?
Wszystkie cztery idziemy, ciekawe tego, czym teraz wozi się Richie… a w drzwiach staje Genevieve Payne. W rękach trzyma coś, co wygląda na zapiekankę.
– Cześć. – Uśmiecha się promiennie. – Chciałam tylko to podrzucić.
– Co to jest? – dopytuje Neeve.
– Zapiekanka.
– Dlaczego? Nikt nie umarł.
– Ale…
– Mój ojczym wyjechał w podróż, żeby zająć się samorealizacją. Jest superfajny. Wsadź sobie swoją zapiekankę.
Genevieve w panice usiłuje złapać moje spojrzenie.
– Amy, ja…
Ale Neeve zamyka drzwi.
A kiedy już są zamknięte i odchodzę w głąb przedpokoju, jestem zszokowana, oszołomiona i przerażona ewentualnymi reperkusjami.
– Co za małpa! – mówi Neeve.
– Neevey! – wykrzykuje Sofie. – Załatwiłaś ją! Na cacy! Twardzielka z ciebie!
To fakt. Kiedy masz ją po swojej stronie, nie znajdziesz nikogo bardziej lojalnego i zawziętego.
– „Wsadź sobie swoją zapiekankę!” – wykrzykuje Kiara z podziwem.
– Ukłony.
– Cholera, zapiekanki przynosi się, kiedy ktoś umrze.
– Nie żartujemy!
– Skopiemy tyłek tej suce!
Dociera do mnie znaczenie tych słów, ale sama nigdy nie byłabym na tyle pewna siebie, by ich użyć.
– „Wsadź sobie swoją zapiekankę” – mówi Sofie i niespodziewanie wszystkie wybuchamy śmiechem. Śmieję się tak, że z oczu płyną mi łzy. W końcu się uspokajam.
A potem Kiara mówi: „Wsadź sobie swoją zapiekankę” – i znowu wszystkie wyjemy.
Audi z bajeranckimi światłami zatrzymuje się przed domem.
– Cholera – rzuca Kiara. – Żadna z nas nie miała racji.
– Cześć, Amy. – Richie Aldin staje w przedpokoju i całuje mnie uprzejmie w policzek. Pachnie drogimi perfumami. Nigdy nie pachnie po prostu sobą. Może wszyscy piłkarze tak mają, oni i to ich ciągłe branie prysznica. – Dobrze wyglądasz – mówi.
On też nieźle wygląda, na swój piłkarski sposób. Jego złotorude włosy są wypielęgnowane, modnie przycięte i nastroszone, ma solidną budowę ciała, jest umięśniony, niezbyt wysoki, ale wygląda na silnego. Pewnie nadal trenuje – w końcu prowadzi tę swoją dochodową akademię i tak dalej.
– Cześć, skarbie. – Ściska Neeve na powitanie.
– Cześć, tatusiu.
To aż boli, kiedy widzę, jaka jest szczęśliwa. Czy naprawdę nie mógł być milszy dla niej przez te ostatnie dwadzieścia dwa lata? Jeszcze bardziej bolesne jest to, że są tak do siebie podobni – te pełne pogardy, błyszczące oczy, piegi rozsypane na nosach, połyskujące włosy w rzadkim odcieniu.
– Hugh nie ma?
Nieruchomieję.
– Umm, nie.
– Co? – Przesuwa wzrok ze mnie na Neeve. Wścibski fiut.
– Chodź, tato – mówi Neeve i ciągnie go. – Zaczynajmy.
– Ale…
– Wszystko ci wyjaśnię – obiecuje.