27
PIĄTEK, 16 WRZEŚNIA, DZIEŃ CZWARTY

Alastair po powrocie z Londynu wpada do biura o czternastej, jak to zwykle robi w piątki.

– Jakieś plany na weekend, Amy?

– Neeve i Kiara wspominały coś o tym, żebyśmy wybrały się na kręgle.

– Kręgle!

Musiałam się roześmiać.

– Poza wszystkim innym buty. Nie, tylko kino w niedzielę… to już taka nasza rutyna.

– Rutyna jest dobra. A jakieś spotkania towarzyskie? Wybierasz się gdzieś z koleżankami?

– Idę jutro na lunch ze Steevie, a wcześniej będę walczyć ze swoim fryzjerem. Wieczorem są urodziny Vivi Cooper.

– A kto to jest?

– Żona Frankiego, przyjaciela Hugh. Hugh przyjął zaproszenie, zanim postanowił zmyć się z kraju, więc spadło to na mnie. Impreza będzie w knajpie Ananda, sześć par i ja. Nie idę. Vivi mówi, że mogę podjąć decyzję w ostatnim momencie, ale ja już wiem, że nie ma mowy.

– Nie wydaje ci się, że to może być dobre dla twoj…

– Byłabym zażenowana. Miałabym udawać, że wszystko jest w porządku, ale… O Boże! – Nagle nie potrafię złapać tchu.

– Spokojnie – mówi Alastair. Delikatnie masuje mi plecy, aż w końcu udaje mi się zrobić wdech. – Przepraszam.

– W porządku. Chciałeś pomóc. A co, jeśli dostanę ataku paniki w takiej sytuacji? Kiedy będę uwięziona w towarzystwie tych wszystkich osób?

Kiwa głową.

– Może spotykaj się tylko z pojedynczymi osobami?

Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Poza dziewczynkami nie ma nikogo, z kim czułabym się całkowicie bezpieczna.

– Ale jutro wieczorem – tłumaczy, jakby kontynuował moje myśli – zostań w domu, zjedz coś dobrego i pooglądaj pokazy mody na vogue.com. Jesteś w szoku. Twój świat się zmienił w bardzo szybkim tempie. Wciąż jeszcze to przetwarzasz.

– Czy to właśnie tym jest? – Desperacko potrzebuję wyjaśnienia.

– Stadium przejściowe trochę potrwa – tłumaczy Alastair. – Musisz przetrawić te wszystkie nowe czynniki.

– I potem wszystko będzie ze mną dobrze?

Alastair uśmiecha się, nieco smutno.

– Dobra – Tim zwraca się do mnie i Alastaira. – Szybkie spotkanie.

– Wal się! – wrzeszczy Alastair. – Jest za dziesięć piąta. To już prawie weekend.

– Media Awards… – Tim kontynuuje, jakby Alastair w ogóle się nie odezwał. – Piątek, jedenasty listopada, w Brighton. Wybieramy się na to? A jeśli tak, to kto od nas pojedzie?

Dlatego, że brytyjskie media muszą udawać, że nie skupiają się tylko na Londynie, ta ceremonia nagród – Oscary świata wiadomości – odbywa się poza stolicą. Około siedmiuset prezenterów, producentów, researcherów, reżyserów i dziennikarzy zjeżdża się do tego nadmorskiego kurortu, gdzie wręcza się jakiś pierdyliard nagród za wszelkie możliwe wersje programów.

Przebywanie poza domem kusi do późnonocnych imprez i złego zachowania. Podczas głośnych kolacji rozdzielane są pochwały dla ważnych ludzi. Organizują tam oldskulową dyskotekę, na której ludzie odstawiają staromodne popisy taneczne, a potem balują na afterparty w różnych pokojach hotelowych. W niektórych pije się whisky i gra w pokera aż do wschodu słońca, w innych tańczysz z prasownicą do spodni, w pijanym przeświadczeniu, że twój talent zapewni ci miejsce na podium w klubie na Ibizie.

Szkoda tego pechowca, którego sypialnia znajduje się tuż pod pokojem z afterparty – nie zmruży nawet oka. Nie ma sensu się skarżyć: personel hotelu jest zbyt przerażony, żeby interweniować, a jeśli niemogący zasnąć gość pójdzie na górę, żeby domagać się ściszenia muzyki, istnieje spore prawdopodobieństwo, że wciągną go do środka i na siłę napoją rumem.

Przedziwne relacje nawiązują się takiej nocy – możesz na przykład skończyć, przytrzymując włosy swojego odwiecznego wroga, kiedy ten rzyga po wypiciu zbyt wielu płonących koktajli. Albo możesz wybrać się o wschodzie słońca na spacer po plaży z facetem, którego nigdy wcześniej nie uznawałaś za atrakcyjnego.

Jeśli jesteś osobą o skłonnościach do niewierności, to doskonałe ku temu miejsce.

– Chcesz jechać, Amy? – pyta Tim.

– Tak. – To zawsze jest fajna impreza, a w zeszłym roku nie pojechałam, ponieważ w tym czasie zmarł ojciec Hugh.

– Tak właściwie to powinniśmy jechać we trójkę – oznajmia Tim. – Tam spotykają się niemal wszyscy dziennikarze z Wielkiej Brytanii. Byłoby szkoda przepuścić taką okazję.

– Możemy sobie pozwolić na taki wyjazd? – Bilety lotnicze, noclegi w hotelu i bilety wstępu – wszystko to sprawia, że imprezy tego typu są kosztowne.

Alastair i ja spoglądamy na Tima z nadzieją, czekając na jego decyzję. W naszej firmie jesteśmy równorzędnymi partnerami, ale w sprawach finansowych traktujemy Tima jak naszego ojca.

– Thamy? – woła Tim. – Sprawdź ceny lotów na Gatwick jedenastego listopada. I jeszcze najtańsze pokoje w Gresham Hotel w Brighton.

Wracamy do pracy i kiedy Thamy pokazuje zebrane informacje Timowi, najwyraźniej przypadają mu do gustu, bo mówi:

– Rezerwuj. – A potem dodaje: – Dobra. Lecimy wszyscy.

Nagle zastanawiam się, czy Josh Rowan też tam będzie.