31
Siedemnaście miesięcy temu

Powiedziałam: „Ja tylko… żartowałam”, a Josh Rowan miał taki wyraz twarzy, jakby chciał rzucić mnie na łóżko i zacząć rozpinać pasek swoich spodni. A potem powiedział: „Szkoda”. Chciał przez to powiedzieć: „Szkoda, bo według mnie jesteś najseksowniejszą kobietą, jaką spotkałem od dłuższego czasu, i…”.

– Mamo? – Głos Kiary sprawił, że podskoczyłam. – Co ty tu robisz?

Moje mrzonki na pograniczu jawy i snu zostały przerwane.

– Leżę na swoim łóżku – rzuciłam opryskliwie.

– Ale… dlaczego?

Odtwarzam sobie w pamięci chwilę, kiedy Josh Rowan powiedział: „Szkoda”.

– Miałam bardzo ciężki tydzień w pracy i jestem zmęczona.

– Nadal jesteś zmęczona?

Boże na niebiosach, leżę tu od niecałej godziny, a one wszystkie zachowują się, jakbym była przykuta do łóżka od miesiąca.

– Tak, nadal jestem zmęczona. Zamierzam się teraz zdrzemnąć. Nie przyłaź tu znowu.

– Dlaczego jesteś taka niemiła?

– Bo jestem zmęczona.

…i powiedział: „Szkoda”.

Uznał, że to szkoda, że tylko żartowałam na temat zatrzymania się z nim w hotelu! Co oznaczało, że chciał spędzić ze mną czas! W sypialni! W łóżku!

A myśl o tym, że jesteśmy nadzy, że on ciągnie mnie za włosy, że przyciska się ze swoją erekcją do mnie… To było jednocześnie podniecające i przerażające.

– Jak on wygląda, Amy?

– Jakby trapiło go jakieś tajemnicze cierpienie.

– Och! To takie romantyczne.

No dobra, podkochiwałam się w Joshu Rowanie – coś takiego może przydarzyć się każdemu, prawda? Ale dla mnie to był pierwszy taki przypadek podczas wszystkich tych lat z Hugh.

Podobali mi się Jamie Dornan i Aidan Turner, i większość facetów ze skandynawskich seriali (Hugh nazywał ich moimi „skandi-żądzami”), lecz to był pierwszy raz, kiedy tak zawrócił mi w głowie facet nie z ekranu telewizora. Niektóre ze znanych mi kobiet, które są w związkach, miewały krótkie przygody, romanse czy też zaliczały numerki na jedną noc. Czasami nawet rezygnowały z długiego związku na rzecz relacji z mężczyzną, z którym zaczęły się widywać, i rozpoczynały nowy związek. Derry przeżyła coś takiego.

Ale ja nie migdaliłam się z żadnym innym facetem, odkąd jestem z Hugh. Ta myśl była mi zupełnie obca. Kochałam Hugh, kochałam go w każdym calu. A dodatkowo go lubiłam – co jak się przekonałam, zdarza się w stałych związkach o wiele rzadziej, niżbyśmy się tego spodziewali. Szanowałam go, doceniałam i darzyłam ogromną czułością. Był moją najulubieńszą osobą na całym świecie.

Tak więc to raczej odbiegało od normalności, że późnym wieczorem znalazłam się sama w pokoju hotelowym z mężczyzną, który najprawdopodobniej był strasznym uwodzicielem, lecz który – w tamtej chwili – wydawał mi się niezwykle seksowny.

Nie podręcznikowo seksowny, nic z tych rzeczy, ale był pewny siebie i wystarczająco macho. Trudno było stwierdzić, co nagle stało się tak pociągające w Joshu Rowanie. Nie chodziło raczej o jego oczy czy kości policzkowe, o żaden z tych elementów, na które zwykle zwraca się uwagę, ale działo się tak za sprawą jakiegoś połączenia cech jego twarzy o przybitym wyrazie.

No i było w nim też coś niepoprawnego. Zdecydowanie nie był wegetarianinem. Podobało mi się to określenie i często go używałam w swoich wymyślonych rozmowach.

– Jaki on jest, Amy?

– Nie jest wegetarianinem. Taki właśnie jest.

I te rozmowy szybko stawały się bardziej wymyślne.

– Jaki on jest, Amy, ten mężczyzna, w którym się zakochałaś?

– To dziennikarz. Anglik. Seksowny. Nie jest wegetarianinem.

– Uuuch!

Za każdym razem, kiedy myślałam o Joshu Rowanie, miałam wrażenie, jakby gwiazdy zaczynały skrzyć się pod moją skórą i krążyć w moich żyłach. Nagle część mojego życia eksplodowała cudnymi barwami niczym w technikolorze.

Będziemy mieli jeszcze okazję się spotkać, Josh i ja?

Zadzwonił do mnie tego ranka, kiedy miał ukazać się materiał na temat Premilli. Spędziłam noc w jednym z tych hoteli na lotnisku, gdzie lepiej uważać, bo jeśli zrobisz oddech zbyt blisko butelki wody mineralnej w minibarku, z karty kredytowej ściągną ci bajońską sumę.

– Widziałaś artykuł?

– Jest świetny. Dziękuję… – przerwałam, po czym z wahaniem dodałam: – Josh. – Usłyszałam, jak wypowiadam to słowo i wydało mi się to dziwnie śmiałe. – Naprawdę jest świetny.

– Wracasz teraz do Irlandii? Życzę udanego weekendu.

– Ja tobie też… Josh. – Wypowiedzenie jego imienia sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz podniecenia.

– Cześć, Amy.

– Cześć. – Nie powiedziałam jego imienia za trzecim razem, jakby nieco zaniepokojona tym, co mogłoby się wydarzyć. Mogłabym wyjść z inicjatywą albo coś w tym stylu.

Może wybralibyśmy się na służbowy lunch. Zasugerowałabym to kiedyś i moja propozycja pewnie zostałaby odrzucona. Ale teraz sprawy wyglądały inaczej, z całą pewnością łączyła nas relacja zawodowa. Dawniej to ja bym o to zabiegała, a te uczucia mi się nie podobały: były raczej żałosne.

Może najlepiej byłoby pozwolić, żeby to wszystko minęło.

Ale nie! To sprawiło, że opuściła mnie każda najmniejsza odrobina radości. Szybko! Zanim radosne emocje wymkną się całkowicie! …i powiedział: „Szkoda”. Delektowałam się wspomnieniem tego, jak spojrzał na mnie, zanim to powiedział – jakby naprawdę tak myślał, jakby superserio tak myślał.

Najprawdopodobniej był podrywaczem… Chwila, on na pewno nim był! Jak mogłam być tak naiwna? Przecież ten facet jest żonaty!

No ale z drugiej strony ja też miałam męża. Czy i ja przez to byłam podrywaczką?

Nie. Nie, nie, nie. W głębi duszy nie zamierzałam tak naprawdę niczego robić z Joshem Rowanem – gdyby tak było, to czy nie przespałabym się z nim od razu? Ostatecznie był tam przecież pokój hotelowy, łóżko, byliśmy my – nie było niczego, co mogłoby nam w tym przeszkodzić – a jednak się powstrzymaliśmy.

Żadne z nas nie było podrywaczem – oto konkluzja, która najbardziej mi odpowiadała. Boże, przecież to był tylko niewinny flirt. Komu miałoby to zaszkodzić?

Powiedział: „Szkoda”… Był lojalnym mężem, który nigdy nie zdradził przebojowej Marcii, ale tak go pociągałam, że nie mógł się powstrzymać. Dostrzegał we mnie rzeczy, które umykały innym. Nie przeszkadzało mu to, że byłam niska i nie byłam młoda. Podobały mu się moje osobliwe stroje – postrzegał je jako dowód rzadkiej, niespotykanej osobowości.

Teraz nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Był mężczyzną. Miał fiuta. Był w pokoju hotelowym z kobietą. Która zresztą – nie zapominajmy o tym – sama zasugerowała, że oboje mogliby spędzić tam noc. Owszem, zrobiłam to. Nie on – ja.

Co ja, do diabła, sobie wyobrażałam?

Mieszanie pracy i flirtowania – najgorszy pomysł na świecie. Ale patrząc na to z perspektywy czasu, miałam za sobą szalenie stresujące trzydzieści sześć godzin: moje intensywne skupienie na próbach ocalenia Premilli znieczuliło mnie na wszelkie powiązania ze światem zewnętrznym i chwilowo zapomniałam, kim byłam.

Freud twierdzi jednak, że przypadki nie istnieją, zarówno przy zawrotach głowy, jak i bez nich. Najwyraźniej do głosu doszła moja podświadomość – wyraziła to, do czego grzeczniejsza część mojego mózgu nawet by się nie przyznała.

Chwyciłam iPada i otwarłam Facebooka: pora na małe szpiegowanie.

Pełna podekscytowania i jednocześnie wstydu zaczęłam przeglądać jego tablicę. Uważałam jednak, żeby niczego tam przypadkiem nie polajkować.

I wtedy, ku mojemu zaskoczeniu i na moich oczach, Josh Rowan polajkował jakiś mój post. Tak! Tak właśnie tam napisano! „Josh Rowan polajkował twój post”. Gapiłam się na to, oszalała z radości, aż kłykcie mi zbielały od zaciskania dłoni. Najwyraźniej stosował mały stalking wobec mnie, tak jak i ja wobec niego. Niemal natychmiast lajk zniknął – podobnie jak ja zacierał za sobą ślady. Słodki Jezu! „Szkoda”.

– Wszystko w porządku? – Głos Hugh sprawił, że serce zaczęło mi walić w piersi.

Na miłość boską! Jak trudno znaleźć chwilę tylko dla siebie, w swojej głowie, bawiąc się szczęśliwymi myślami. Choć raz!

– Tak. Świetnie. – Mój głos zdradzał nutkę rozżalenia. – Przeglądam tylko Facebooka.

– Potrzebujesz czegoś?

Chwili, kiedy nikt nie będzie mi przeszkadzał, a ja będę mogła zatopić się we własnych myślach.

– Nie, dzięki. Zaraz skończę.

…i powiedział: „Szkoda”.