– Gdyby miał stchórzyć i wrócić do domu – mówi Druzie – już by to zrobił.
Jest wtorkowy wieczór, siedzimy w jej ogródku i jemy ser. Przyjechała z Syrii na kilka dni i w tych swoich przykurzonych ubraniach w piaskowej barwie wygląda jak żołnierz albo korespondent zagraniczny. Wydaje się, że wszystko w niej jest tego samego koloru: jej krótkie włosy mają odcień brudnego blondu, a jej skóra jest opalona i pokryta piegami.
– Od tygodnia żyje już swoim nowym życiem – mówi. – Oswaja się z nim, poznaje innych podróżników, zaczyna dobrze się bawić. Jestem za ostra?
Pomimo wszystkiego się roześmiałam.
– Oczywiście. Ale masz rację – odpowiadam. – Przez pierwsze dni po tym, jak wyjechał, myślałam, że może nie da rady z powodu samotności i haniebności czynu, jakiego się dopuścił. Ale teraz? Nie będzie go tyle, ile zaplanował.
– Co zamierzasz zrobić? – pyta Druzie. – Masz do dyspozycji pół roku bez jednego tygodnia. W tym czasie można sporo osiągnąć.
– Przestań. Nie jestem tobą.
Druzie nigdy się nie boi. Jako kobieta z Zimbabwe, która nie ogląda telewizji i wie, jak się posługiwać strzelbą, ma gdzieś zasady życia społecznego. To właśnie do niej jako pierwszej zadzwoniłabym, gdyby aresztowano mnie w jakimś podejrzanym kraju.
– No dalej, czego chcesz od życia, Amy?
– Niczego – przyznaję. – Tylko żeby Hugh wrócił do domu. Ale inne sprawy, jakieś listy typu „rzeczy do zrobienia przed śmiercią”, niespełnione ambicje… raczej mnie nie kręcą.
– Hmm…
– Żenujące, co? To znaczy, rzecz jasna, chcę, żeby moje dziewczynki miały się dobrze. Matka jest zawsze tak szczęśliwa, jak szczęśliwe jest jej najmniej szczęśliwe dziecko, a ja martwię się o Neeve z powodu Richiego…
– Idiota.
– „Idiota” to właściwe określenie. Martwię się, że ona nigdy nie zacznie zarabiać. To, że nadal mieszka w domu, jest dla niej niekorzystne. Ma dwadzieścia dwa lata, powinna gdzieś szaleć, poznawać nowych ludzi. A Sofie… chcę tylko, żeby była szczęśliwa.
– Brzmi tak prosto, ale…
– To najtrudniejsza rzecz pod słońcem. Jeśli chodzi o Kiarę, to powinna zostać prezydentem całego świata. Martwię się jednak, że oczekiwania wszystkich mogłyby ją zniszczyć. – Zamyślam się, podczas gdy wiatr nieco się wzmaga. Chętnie wróciłabym już do środka, ale Druzie jest stworzona do przebywania na dworze i nie czuje chłodu. – Teraz wydaje mi się, że jestem godna pożałowania, bo moje jedyne cele życiowe skupiają się na dzieciach. To prawie tak samo słabe jak pragnienie tego, by Hugh wrócił. Żyję poprzez innych ludzi.
– Nie chcesz być taką kobietą. Daj spokój, Amy, zastanów się nad tym.
Wypróbowuję kilka badawczych ścieżek i najlepsze, co przychodzi mi do głowy, to:
– Chciałabym czuć się bezpiecznie.
– I chciałabyś być szczupła? – Druzie uważa, że pragnienie chudości jest żałosne.
– Mówi to ta, która zapomina o jedzeniu!
– Mówi to ta, która pracuje w strefach wojennych z głodującymi ludźmi. Do dzieła, skarbie, zabaw się.
Wiem, to jest płytkie, ale…
– Dobra, chcę być szczupła. Chcę też mieć ładniejsze ciuchy, jeździć na cudowne wakacje z Hugh i mieszkać w przepięknym domu, gdzie będą całe zastępy niewidocznych sprzątaczy oraz ogrodników. I jeszcze żeby był tam mężczyzna, którego jedynym zadaniem jest rozwiązywanie drobnych, wkurzających problemów, takich jak naprawa wyłączników światła i wymiana stłuczonych szyb. Nie musiałabym go o nic prosić, magicznie pojawiałby się w różnych miejscach w domu, naprawiałby, co trzeba, a ja nawet nie wiedziałabym, że coś nawaliło. Taki facet nie stawałby przede mną i nie recytowałby licznych powodów, dla których nie mógł czegoś zrobić.
Druzie się uśmiecha. Sama potrafi robić te wszystkie rzeczy. Lecz ja rozkręcam się coraz bardziej.
– Mielibyśmy tyle pokoi, że jeden byłby tylko mój i mogłabym go urządzić wedle własnego upodobania. Zamówiłabym sobie specjalną tapetę od artystów z Węgier… to byłby właściwie obraz, ale w formie tapety, rozumiesz? I miałabym też ręcznie wyszywane zasłony. Sprawiłabym sobie również ręcznie wyszywane poduszki, nie takie same jak zasłony, bo zbytnie dopasowanie jest słabe, ale byłyby podobne. Albo może te wzory gryzłyby się, lecz na pewien przedziwnie harmonijny sposób.
– Przedziwnie harmonijny? Hmm…
– I obrazy. Kupiłabym coś pędzla Dušanki Petrović.
– Czyje?
– To tajemnicza serbska malarka, na której punkcie mam obsesję. Mielibyśmy siłownię, pokój kinowy i może jeszcze basen… ale co, jeślibyśmy z niego nie korzystali? Martwię się, że po początkowej ekscytacji przestalibyśmy z niego korzystać i miałabym wyrzuty sumienia, że woda jest codziennie podgrzewana, i to byłoby jak u Eltona Johna, który wydaje fortunę na kwiaty we wszystkich swoich domach, mimo że go tam nie ma. Taka fanaberia, która powinna sprawiać radość, ale teraz wywołuje u mnie tylko niepokój.
– A co, jeśli Hugh nie wróci? Nadal chcesz być bogata?
Z trudem przełykam ślinę.
– Właściwie, dlaczego nie.
– Ale po co byłyby ci te wszystkie pieniądze, jeśli nie miałabyś Hugh?
– Wiem!
To taki nasz stary, prywatny dowcip, kiedy ja przechodziłam fazę zgorzknienia po odejściu Richiego, a ona jak zwykle była pragmatyczną Druzie. Wyrażałyśmy pogardę dla naszego seksistowskiego społeczeństwa, które mówiło kobietom, że się nie liczą, jeśli nie mają mężczyzny przy swoim boku.
– Choć twoje życie przedstawia się teraz raczej ponuro, Amy – mówi tragiczno-kpiącym tonem – gorzej by ci było, gdybyś była bogata i samotna.
– Jasne. Faceci naciągacze żerowaliby na mnie, młodzi mężczyźni obsypywaliby mnie komplementami.
– I miałabyś ostrzykniętą twarz…
– …i mogłabym sobie pozwolić na markowe kiecki…
– …wierzyłabyś im.
– Ale oni wcale by mnie nie kochali! Mieliby prawdziwe dziewczyny…
– …albo chłopaków.
– Albo chłopaków. Oświadczaliby mi się, ale robiliby to tylko wtedy, gdyby mieli coś obiecane w naszej intercyzie.
– A przez to, że byłabyś skończoną idiotką, wydawałoby ci się, że to prawdziwa miłość, i mówiłabyś: „Nie, nie będziemy spisywać umowy przedmałżeńskiej”.
– Dałabym się chętnie zaobrączkować, mimo że wszyscy: Derry, Neeve, a nawet Kiara, przestrzegaliby mnie, że ten facet to krętacz.
– Twojemu nowemu mężowi marzyłaby się kariera reżysera filmowego…
– Tak! Świetny pomysł! Sfinansowałabym kilka jego filmów, w których zagrałaby jego potajemna dziewczyna…
– …albo chłopak.
– Te filmy okazałyby się totalnymi klapami i wszyscy krytycy kpiliby ze mnie.
– I wtedy zginęłabyś w tajemniczych okolicznościach i zamieściliby wielki artykuł na twój temat w „Vanity Fair”.
– Co byłoby upokarzające. No i byłabym martwa. I choć sprawy mają się teraz kiepsko, nie chcę umierać. Jestem ciekawa, jak to się wszystko potoczy. To chyba dobrze, co?