51

Na kogo wpadam w barze Home House? Na Alastaira!

– Co tu robisz?

– Spotkanie z potencjalnym klientem – wyjaśnia.

Nagle ogarnia mnie bardzo złe przeczucie.

– To chyba nie Sharmaine King, co?

– Owszem, ona.

– Nie możesz tego zrobić, Alastair. Właśnie podpisałam umowę z Matthew Carlisle’em.

Wlepia we mnie spojrzenie.

– Myślałem, że nie chciałaś mieć nic wspólnego z tą historią.

– To była decyzja Tima. Chciał mnie ochraniać – dodaję pośpiesznie. – Ale wszystko ze mną w porządku. Wszystko gra.

– Spoko. Dobra robota. Matthew Carlisle… imponujące! Na żywo też jest taki atrakcyjny?

– Och, Alastair, i to jeszcze jak. Przepraszam, że niepotrzebnie się tu tłukłeś.

– Nic nie szkodzi. Heathrow jest jak zwykle uroczym miejscem o tej porze roku. Hej, może zostanę dzisiaj w Londynie? Moglibyśmy wybrać się na kolację. Nocujesz u Druzie? Mogę też się tam przespać?

– Nie. Odpada. Owszem, zatrzymam się u Druzie, ale będę intensywnie przyswajać wszystko na temat Matthew Carlisle’a, więc żadnych kolacyjek i wspólnych noclegów.

– Spoko. Chryste, już tu jest. Pogadamy później.

Przybycie Sharmaine King wywołuje wielkie poruszenie nawet dla ludzi z mediów, którzy przesiadują w Home House i są już raczej przyzwyczajeni do celebrytów. Jest urocza – blondynka, energiczna i nie chuda, po prostu ogólnie piękna, tak jak zdrowi młodzi ludzie zwykle są piękni. Ma na sobie dżinsy z podwiniętymi nogawkami, brogsy i obszerny męski tweedowy płaszcz, który ściąga i pod którym widać sweter o fasonie pudełkowym, z postrzępionymi brzegami.

Prasa się myli: ona w ogóle nie wygląda jak Ruthie. Owszem, obie są blondynkami i obie wyglądają zdrowo, ale dla mnie Ruthie zawsze była jakaś taka wyblakła, a tymczasem Sharmaine promienieje.

Przez chwilę jest mi naprawdę przykro, że nie zostanie naszą klientką – wygląda na taką, która świetnie nadaje się do promowania – ale też zaraz odczuwam ulgę, że nie będziemy mieć żadnego udziału w rujnowaniu jej życia. Dorwie ją jakaś inna agencja i to jest jasne, jak sprawy się potoczą: trafi na Wyspę miłości, do Big Brother VIP czy do innego reality show i przez kilka lat będzie obiektem złośliwych komentarzy w tzw. kolumnie wstydu na stronach internetowych gazet. W końcu poniesie klęskę – oni wszyscy tego zaznają. Wydaje im się, że taki skandal to przepustka do świata bogatych i sławnych, lecz ostatecznie to tylko bilet w jedną stronę: do nieszczęścia i zapomnienia.

Alastair prowadzi Sharmaine do odosobnionej kanapy w odległym krańcu sali i w tym samym czasie przychodzi osoba, z którą mam się spotkać o czwartej – autorka notek biograficznych z „The Times”. Moja rozmówczyni około piątej zbiera się do wyjścia i kiedy wstajemy, żeby się pożegnać, Alastair i Sharmaine King nadal siedzą blisko siebie na końcu sali. Na miłość boską, miał przecież tylko zamknąć sprawę.

Wszystkie moje spotkania już się odbyły, lecz postanawiam, że jeszcze tam zostanę i popracuję nad sprawą Matthew Carlisle’a, a potem ochrzanię Alastaira, gdy w końcu odczepi się od Sharmaine… Cholera, mam trzy nieodebrane połączenia. Tim. Oddzwaniam do niego.

– Jesteś pewna tej roboty z Matthew Carlisle’em? – pyta.

– Owszem, Tim. Cieszę się, że wpadł mi w ręce nowy duży projekt.

– Alastair może się nim zająć.

– Hmm, nie, Matthew Carlisle chce, żebym to była ja. – Mój głos dosłownie ocieka zadowoleniem.

– Skoro jesteś tego pewna. Jest nominowany do nagrody Brighton Media Awards, ale to tajemnica. On jeszcze o tym nie wie.

– Skąd masz takie wieści?

– Ktoś mi o tym wspomniał… Ale Paxmana też nominowali.

– Czyli to raczej nie będzie rok Carlisle’a.

Tim żegna się ze mną, a ja biorę się za pisanie oświadczenia prasowego dla Matthew.

Pogłoski, które pojawiły się ostatnio w prasie, sugerują, że połączyła mnie niestosowna relacja z nianią moich dzieci. Kategorycznie i całkowicie zaprzeczam tym bezpodstawnym plotkom. Nie zaistniała żadna niestosowność. To jest bardzo trudny okres dla mojej rodziny i uprzejmie proszę o poszanowanie prywatności moich dzieci. Nie pojawią się już żadne komentarze na temat tej sprawy.

Przesyłam to mailem do Matthew i jego okropnego brata, żeby zatwierdzili tekst… Co, do diabła, jeszcze zatrzymuje Alastaira? Wyciągam szyję jak surykatka i widzę, że nadal siedzą niemal przytuleni do siebie.

Odzywa się we mnie jakiś instynkt opiekuńczy wobec Sharmaine King i jeśli nie skończą w ciągu dziesięciu minut, wkraczam do akcji.

Wreszcie Alastair wstaje. Przymrużonymi oczami przyglądam się, jak pomaga Sharmaine założyć płaszcz – Boże, jak bym chciała być taka wysoka: ten płaszcz jest niesamowity. To Zara, rozpoznaję go po moich przygodach internetowych, ale ja bym się w nim utopiła. Kładzie dłonie na ramionach Sharmaine i – wyobraźcie to sobie – przesuwa je tak, że płaszcz i sweter się podnoszą nieco, a on dotyka jej gołej skóry. Wszyscy ludzie im się przyglądają. Unosi jej twarz kilka centymetrów, ugina nieco kolana, tak że jego biodra nachylają się trochę ku niej, i całuje jej młody, świeży policzek, a jego usta zatrzymują się tam trochę za długo… Ona się rumieni. Wzdycham. Ja go chyba, kurna, zatłukę.

– Pa – wyszeptała, po czym potknęła się odrobinę. Wyszła, a głośne wydechy pokazują, że obecni w sali ludzie wstrzymywali oddech. Wszyscy jakby budzili się z jakiegoś snu i teraz spoglądają pytająco na swoich towarzyszy, jakby chcieli powiedzieć: „Coś ty za jeden, na miłość boską?”.

Zbieram szybko swoje rzeczy i spotykam się z Alastairem w drzwiach.

– No już. – Idę szybko. – Bierzesz taksówkę, musisz jak najprędzej opuścić ten kraj.

– Co ja takiego zrobiłem?

– Ty mi powiedz. – Schodami docieramy na parter i kierujemy się na ulicę. – Biedna dziewczyna! Miałeś ją spławić. To powinno było ci zająć najwyżej dziesięć minut.

Zauważam taksówkę i unoszę dłoń. Samochód zatrzymuje się przede mną i pozostaje na włączonym silniku.

– Wsiadaj. – Szturcham Alastaira. – Heathrow, a po drodze Shepherd’s Bush – wyjaśniam taksówkarzowi.

Jak tylko się usadowiliśmy, Alastair mówi:

– Jestem samotny.

– Ale zabierasz się do tego w niewłaściwy sposób. – Pewnie słyszał te słowa już setki razy, lecz i tak mu to powtórzę. – Wydaje ci się, że pojawi się Ta Jedyna, i to uczucie przyprawiające o zawrót głowy, którego wszyscy doświadczają na początku, będzie trwało wiecznie. Dobra, podoba ci się, uprawiacie szalony seks, przynajmniej na wstępnym etapie znajomości. Ale wszyscy jesteśmy tylko niedoskonałymi istotami, idącymi razem przez życie chwiejnym krokiem najlepiej, jak potrafimy. Koniec końców Ta Jedyna zacznie cię wkurzać, tak samo jak przyjaciele czasami działają ci na nerwy. Zawiedzie cię albo kiedy będzie jadła szarlotkę, dźwięk łyżeczki uderzającej o jej zęby będzie doprowadzać cię do szału. Lecz nie możesz dawać drapaka… – Mój głos milknie. Ponieważ oczywiście Hugh już to zrobił.

Uderza mnie to niczym cios w klatkę piersiową.

Alastair mnie zachęca.

– Nie skończyłaś. Powiedz o tym, że związek jest jak małe państwo. To dla mojego dobra.

Kontynuuję mój wysłużony wykład jak na autopilocie.

– Tworzenie zdrowego związku przypomina tworzenie małego śródlądowego państwa. Granice są zawsze zagrożone i każdego dnia trzeba je podpierać. Więc jeśli coś w kraju imploduje, fala uderzeniowa rozchodzi się na zewnątrz i granice się przesuwają, aż w końcu kryzys ustanie…

Jakie mam prawo mówić takie rzeczy Alastairowi? Żadnego. Nie teraz. Między Hugh i mną doszło do rozłamu, nasze granice nie wytrzymały…

Alastair szturcha mnie mocno.

– Amy, jeszcze nie skończyliśmy! Powiedz mi, że jestem zbyt przystojny i tak dalej, i tak dalej. No!

Jest jak dziecko, które domaga się bajki przed snem. Znużona szykuję się do ostatniej części mojej połajanki.

– Ludziom wydaje się, że świetnie być przystojnym, ale, Alastair, to najgorsze, co mogło cię spotkać. Obchodzisz się z tym nieodpowiedzialnie.

– To jest tak samo… – podpowiada.

– To jest tak samo, jakbyś dziecku dał pistolet.

Kiwa głową. Wygląda jednocześnie na szczęśliwego i przybitego. Siedzimy w milczeniu i po kilku sekundach on wyciąga z kieszeni telefon, a po chwili ja robię to samo.

Nie rozmawiamy aż do momentu, gdy docieramy do mieszkania w Shepherd’s Bush.

– Pozdrów Druzie ode mnie. – Wyciąga moją walizkę z taksówki i stawia ją na chodniku.

Przytulamy się. Lubię go i źle się czuję z tym, że zrobiłam mu kazanie. Przyganiał kocioł… i tak dalej.