72
WTOREK, 22 LISTOPADA, DZIEŃ SIEDEMDZIESIĄTY PIERWSZY

„Pokój 18” – tak napisał w esemesie. Kilkakrotnie załatwiałam nocleg dla klientów w tym hotelu, ale nigdy nie byłam jeszcze na trzecim piętrze, gdzie łatwo się pogubić. Korytarz skręca ostro za rogiem, prowadzi przez drzwi przeciwpożarowe, w górę o pół kondygnacji, i… och, oto i jest pokój 18.

Poprawiam fryzurę szybkim ruchem, ale zanim zdążę nawet zapukać do drzwi, otwierają się one gwałtownie i Josh wciąga mnie do środka. Drzwi zatrzaskują się za nami, a on popycha mnie na nie. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś uznałam jego oczy za nieciekawe, gdy tymczasem obietnica, którą w nich widać, jest chyba najseksowniejszą jego cechą.

Chwyta moją twarz w dłonie i szepcze:

– To było najdłuższych siedem dni mojego życia. – Potem całuje mnie zapamiętale.

Moje ciało jest już pobudzone, odczuwam mrowienie w zakończeniach wszystkich nerwów. Josh rozpina moją sukienkę, ja niezdarnie dobieram się do jego dżinsów, on bierze w usta mój sutek, ja wyciągam z bokserek jego penisa. Ściąga mi majtki, ja zaś zsuwam mu dżinsy z ud.

Tym razem jest inaczej, szybciej, wszystko dzieje się w ogromnym tempie, i to mi odpowiada.

W niecałe trzy minuty oboje jesteśmy już w połowie rozebrani, a on wyciąga prezerwatywę.

– Ja to zrobię – oznajmia i wsuwa ją sobie na członka. Unosi moje nogi, oplatam go nimi w pasie, a potem wbija się głęboko we mnie, przyciskając mnie do drzwi.

Jest to tak intensywnie podniecające, że aż krzyczę z rozkoszy.

– Podoba ci się to?

– Uwielbiam – sapię. – Zrób to jeszcze raz. Szybciej.

– Powiedz…

– Rżnij mnie szybciej, Josh!

Jego dłonie spoczywają na moich pośladkach, ja palcami wczepiam się w jego włosy, jego usta pieszczą moje piersi, a obcasy moich butów wbijają się w jego pośladki, kiedy mnie posuwa.

– Amy – dyszy mi do ucha. – Zaraz dojdę.

Ja jeszcze nie dochodzę i on o tym wie.

– Proszę, zrób to, Amy – błaga. – Dojdź teraz.

Lecz jest już za późno: wydaje z siebie krótki i ostry jęk, a jego ciało zamiera w bezruchu, podczas gdy jego penis pulsuje i drga we mnie.

– Przepraszam – szepcze w moją szyję.

– Ale przecież mamy przed sobą całą noc.

Delikatnie przenosi mnie – przenosi! – na łóżko i po krótkiej wizycie w toalecie, gdzie pozbywa się prezerwatywy, rozbiera najpierw siebie, a potem mnie. Później delikatnymi ruchami ust doprowadza mnie do szaleństwa, sprawia, że bez końca unoszę się nad krawędzią, aż wreszcie obdarowuje mnie cudownym finałem.

Odpływam i raz po raz wydaję z siebie odgłosy:

– Och! Och! Och!

Kiedy otwieram oczy i wracam do świata, on znów jest sztywny i wzwiedziony.

– Spójrz, co ty ze mną wyprawiasz – mówi. – W tym tygodniu byłem cholernie napalony. Tak często chyba nie waliłem konia, odkąd byłem nastolatkiem.

Zakaszlałam z szoku.

– Co ja takiego powiedziałem? Co? Chodzi o walenie konia?

– Mhmm…

Śmieje się.

– Mogę ci to pokazać.

– Nie!

– Nie? A co powinienem zrobić?

– Dobrze wiesz.

– Powiedz to.

Długo po tym mówi:

– Ściągnąłem dla ciebie film Grand Budapest Hotel.

Rozpromieniam się z radości na myśl o jego trosce. Zamówił też talerz serów dla mnie.

– Ale o co chodzi z tym pokutnym podejściem do sprawy? – pyta. – Mam na myśli to, że chciałaś przyjść tutaj zamiast do jakiegoś luksusowego hotelu.

– Tu jest dobrze – odpowiadam. – Mamy wszystko, czego nam trzeba, i istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że wpadniemy na kogoś, kogo znasz.

– Nie chodzi tylko o to, prawda?

– Nie chcę, żebyś marnował pieniądze, które mógłbyś wydać na swoją rodzinę.

– I?

– To… – Szukam odpowiednich słów. – Nie powinniśmy udawać, że to jest czymś, czym nie jest.

– A czym to nie jest?

Trudno mi wyrazić swoje myśli.

– To nie jest związek. I to nie jest w porządku. Twoja żona… Nie potrafię nie czuć się winna. I też tego nie chcę.

– Więc o ile nie będziesz czerpać z tego zbyt wielkiej przyjemności, możesz to robić?

– Nie. Mogę to robić, o ile nie stracę poczucia, co jest właściwe, a co nie.

Na jego twarzy mieszają się rozdrażnienie i czułość.

– Moja mała Pokutnica. Nic nie wiesz na temat mojej żony. Ona równie dobrze może mnie nienawidzić, to wszystko mogłoby ją właściwie ucieszyć.

Trudno mi w to uwierzyć. Ale kto wie? Ludzie potrafią zaskakiwać nas bez końca.

– Jaka ona jest?

– Na pewno chcesz wiedzieć?

– Tak. – Może.

– Jest… pewna siebie. Kiedy ją poznałem, od razu wiedziałem, że trafiłem na równą sobie. To pierwsza kobieta, co do której miałem pewność, że nie wcisnę jej żadnego kitu.

– Więc dlaczego robisz to… ze mną?

Nie odzywa się przez chwilę.

– Sytuacja się zmienia, prawda? Dzieci. Kocham je i zabiłbym każdego, kto tylko spróbowałby je zranić, ale one dają nieźle popalić. – Wzdycha. – Kiedy masz dzieci, przeżywasz swoje życie w ciągłym cieniu.

Nie wiem, co mam powiedzieć. Dzieci zbliżyły mnie i Hugh do siebie. A mimo to Hugh jest teraz po drugiej stronie globu, a ja leżę w łóżku z Joshem Rowanem, więc może jestem dokładnie taka sama jak Josh.

Kiedy zaczyna odpływać w krainę snu, obraca się, wtula się we mnie i mówi:

– Moja mała Pokutnica.