94
CZWARTEK, 29 GRUDNIA

Mój bagaż zaginął. No jasne, że tak się musiało stać, bo to był właśnie taki dzień. Na lotnisku w Dublinie aż roi się od ludzi podróżujących w okolicach Bożego Narodzenia i przede mną stoi jedenaście osób w kolejce do punktu, gdzie zgłasza się zagubiony bagaż.

Żegnanie się z Joshem na lotnisku w Belgradzie było słodko romantyczne. Całowaliśmy się do momentu, w którym musiałam już powiedzieć:

– Spóźnię się na samolot.

– Dobrze. Pa. Do zobaczenia dziesiątego stycznia.

Pocałowaliśmy się znowu.

– Życzę przyjemnej reszty przerwy – powiedział. – Mogę zadzwonić do ciebie w sylwestra?

W tym momencie dotarło do mnie, że muszę zmierzyć się z chaosem, jaki spowodował powrót Hugh.

– Co? – Zaniepokoił się od razu. Po chwili, kiedy się zawahałam, spytał: – O co chodzi?

– Hugh, mój mąż. On wrócił.

Josh skrzywił się, jakbym dała mu w twarz.

– Wrócił gdzie?

– Do Irlandii. Do Dublina. Do domu.

– Na dobre?

– Tak.

– Kiedy przyjechał? W Boże Narodzenie? Gdzie teraz mieszka?

– Nie wiem. U nas, to znaczy u mnie, ale tylko na… Posłuchaj, sama nie wiem. Pewnie u swojego brata.

– Wróciliście do siebie?

– Nie! Nie, Josh. – Tego byłam pewna. – To nigdy nie nastąpi. On wie o tobie. Nie zna szczegółów, ale wie, że wyjechałam z tobą.

Oczy mu pociemniały, zacieśnił uścisk na moim ramieniu.

– Nie sypiaj z nim – wycedził niskim głosem.

Nie zamierzałam sypiać z Hugh, lecz odpowiedziałam:

– Josh, nie mów mi, co mam robić.

– Co?

– Ja cię nie przepytuję na temat życia z Marcią.

– Nie sypiam z Marcią.

Jakoś w to jednak wątpiłam. A nawet gdyby to robił, tak właściwie to by mnie ucieszyło. Nie rozumiem, dlaczego tak myślałam, ale z pewnością ma to coś wspólnego z przepełniającym mnie poczuciem winy.

Boże, gdy masz romans, w grę wchodzą ekstremalne emocje: najpierw przeżywasz oszałamiającą euforię, później przychodzi czas na bolesne przemyślenia. Albo wręcz zwyczajną depresję – kiedy wracam do Dublina po trzech dniach cudownej wycieczki, wszystko wydaje mi się takie nijakie i smutne.

Kolejka do punktu zgłaszania zagubionego bagażu przesuwa się powoli. Mój pewnie utknął w Wiedniu, gdzie się przesiadałam. Chcę już mieć za sobą całą tę papierologię, a potem ruszyć do domu – ale tam będzie Hugh. Będziemy musieli zmierzyć się z niezwykle bolesnymi kwestiami. I to będzie niemal nie do zniesienia.

Dzwoni mój telefon, co wprawia mnie w zdenerwowanie. To Josh.

– Przepraszam – mówi. – Spanikowałem. Ja po prostu… Doznałem szoku, kiedy usłyszałem, że twój mąż wrócił. Mam wrażenie, że miałem ciebie tylko dlatego, że on wyjechał.

– Powoli, Josh, nie, tak mi przykro. Powinnam była ci o tym powiedzieć. Ale nie chciałam, żeby zrobiło się jakoś dziwnie między nami. Chciałam, żeby wszystko było doskonałe.

– Takie właśnie było.

Nie powiedziałabym, że było idealnie, choć tylko niewiele gorzej.

To naprawdę dziwne uczucie, kiedy wyjeżdżasz gdzieś z jednym mężczyzną, a wracasz do domu do innego. Dziewczynki wybyły na swoje różne wyjazdy, a Hugh został sam w domu. Zanim jeszcze zdążyłam zaparkować samochód, już otworzył mi drzwi wejściowe.

– A gdzie twój bagaż? – pyta.

– Zaginął.

– Skarbie…

Jego wzrost, jego męskość… w domu jest go tak dużo.

– Mogę ci coś podać? – proponuje. – Herbatę? Wino?

Nie chcę niczego, bo nie chcę, żebyśmy zachowywali się, jakby wszystko wróciło do normy.

– Fajnie spędziłaś czas? – pyta.

– Hugh, musimy porozmawiać…

– Gdzie byłaś?

– W Serbii.

– Tak? Dlaczego tam?

– Jest pewna artystka, której prace uwielbiam, i ona jest właśnie z Serbii. Żartowałam kiedyś, że chcę wyruszyć w podróż samochodem, żeby odnaleźć tę kobietę.

– Racja. – Przypomina sobie. Chyba niewyraźnie, sądząc po jego minie. Potem pyta: – On cię tam zabrał? Ten nowy facet? Wow. Ma klasę. – W jego głosie nie słychać sarkazmu, raczej podziw. – Posłuchaj, Amy, rozmawiałem z Carlem i mogę wrócić do pracy już od początku stycznia. Możesz wykorzystać resztę pieniędzy po moim tacie, na cokolwiek chcesz. Możemy przywrócić równowagę naszych finansów domowych. Wszystko może wrócić do normy.

– Hugh… – On chyba nie mówi serio. – Nie, naprawdę, wykroczyliśmy już daleko poza ten etap.

– Nie rozumiem.

Ale ja tak: u niego działa mechanizm wyparcia. Był przekonany, że wraca do rodziny, którą zostawił. Nie jest gotowy stawić czoła czemuś, z czym ja już się pogodziłam: że nasza rodzina przepadła na zawsze i teraz czeka nas zupełnie inna przyszłość, w której będziemy mieszkać osobno.

Zwracam się do niego delikatnie, bo mi na nim zależy.

– Hugh, ty i ja… między nami wszystko się zmieniło. Nie będziemy już mieszkać razem.

Upiera się przy swoim zdezorientowaniu i nie jestem pewna, czy to jest prawdziwe, czy nie.

– Z tym nowym mężczyzną to coś poważnego?

– To nie ma nic wspólnego z nim. Chodzi o ciebie i o mnie, Hugh. A my… – Przełykam z trudem ślinę. – Między nami wszystko skończone.

– Ale ja cię kocham, Amy. Ty mnie już nie kochasz?

Zawahałam się, a on wygląda na dotkniętego. Ranienie go nie sprawia mi przyjemności. To tylko kolejna warstwa bólu dokładająca się do wszystkich innych, które zbierają się, odkąd to się zaczęło.

– Nie tak jak kiedyś, Hugh. Zawsze będę cię kochać. Zawsze będzie coś nas łączyć, zwłaszcza ze względu na dziewczynki. Ale to już inny rodzaj więzi.

Marszczy brew.

– Nie było mnie tylko trzy i pół miesiąca. Jakim cudem w takim okresie wszystko miałoby się zmienić?

– Te zdjęcia…

– Tak strasznie mi przykro.

– …dziwnie na mnie podziałały. Prawie spłonęłam z zazdrości, a potem miałam wrażenie, jakby pojawiło się jakieś ostrze.

Jest zrozpaczony.

– I co zrobiło?

– Przecięło nić miłości, która łączyła mnie z tobą.

– Ale miłość nie umiera tak szybko.

Niespodziewany szał bucha z moich trzewi i wyrywa się z moich ust toksycznym strumieniem.

– Chrzań się! Nie waż się, kurwa, mówić mi, jak powinnam się czuć, kiedy widzę swojego pieprzonego męża w pieprzonej Tajlandii z inną, pieprzoną kobietą! – wrzeszczę. – Mogę czuć, co tylko, kurwa, chcę! – Wstaję i rąbię go łokciem w ramię, a po chwili robię to jeszcze raz. – Wypróbuj to na sobie.

– Tak strasznie mi przykro – szepcze Hugh.

– Taka właśnie jestem! – Nadal krzyczę. – Tak właśnie działam! Tak się bronię! To właśnie robię, Hugh. Bronię się. Nie powinnam była ci zaufać. Świetnie radziłyśmy sobie same, ja i Neeve. „Jestem wierny jak pies”, mówiłeś. Cóż, jednak, kurwa, nie jesteś!

– Jestem! Jak mogłabyś przestać mnie kochać tak szybko? Pewnie nigdy mnie nie kochałaś.

– Kochałam cię! To, że mnie zostawiłeś, było najbardziej bolesnym doświadczeniem, jakie mnie w życiu spotkało.

– A teraz wróciłem! – Hugh zaczyna płakać. Kryje twarz w dłoniach i płacze bez końca. Patrzę na niego i czuję, że w środku aż skręca mnie z bólu. W tej sytuacji żadne z nas nie jest już w stanie nic zrobić dla tego drugiego.

– Idę do łóżka. – Tęsknię za schronieniem własnej sypialni, lecz przypominam sobie, że Hugh będzie tam spać. – Prześpię się dzisiaj w pokoju Kiary, ty możesz zostać w moim, ale jutro masz się wynieść.

Podczas mojego wyjazdu, żeby nie pękła „bańka”, w której byłam z Joshem, nie zaglądałam na Facebooka. Ale pora wrócić do tego, i ta wizja mnie przeraża, bo wiadomość o powrocie Hugh już się pewnie rozeszła. Tak, szybki rzut oka na moją oś czasu pokazuje, że jego powrót wywołał równie wielkie poruszenie, co jego wyjazd.

Weźmy na przykład wpis jednej z moich sąsiadek: „O MÓJ BOŻE, Amy, widziałam Hugh, kiedy odjeżdżał samochodem. Wyglądał na totalnie napalonego!”.

Pojawiła się cała masa zdjęć bakłażanów i innych rzeczy o fallicznym kształcie. Dostałam nawet wiadomość od Jany, która albo zapomniała, że Steevie zabroniła jej rozmawiać ze mną, albo – z podekscytowania powrotem Hugh – nie jest po prostu w stanie dostosować się do odgórnych zaleceń: „Amy! Hugh wygląda megaseksownie! Zamknij go w sypialni i ujeżdżaj aż do Wielkanocy!”.

Nie jest to raczej przyjemne, ale nie tak upokarzające jak to, co się działo, kiedy wyjeżdżał. W mojej skrzynce czeka trzydzieści jeden wiadomości, które zostaną nieprzeczytane już na zawsze. To raczej pewne, że po całym Dublinie krążą esemesy i maile od ciekawskich osób, które zastanawiają się nad położeniem Hugh. Czy przyjęłam go z powrotem, czy też jest do wzięcia?

Cóż, wkrótce się dowiedzą.