95
PIĄTEK, 30 GRUDNIA

Rano budzę się w pokoju Kiary smutniejsza chyba, niż kiedykolwiek w życiu byłam. Hugh jest na parterze, krząta się w kuchni, więc potulna i zgnębiona schodzę do niego.

Kiedy mnie zauważa, jego twarz się wykrzywia, przygarnia mnie do siebie w niedźwiedzim uścisku. Wtulam się w niego i płaczę mu w pierś, trzymając go mocno, gdy wstrząsa nim szloch.

– Hugh, to wczorajsze – mówię, kiedy wybuch płaczu ustaje – całe te krzyki i reszta… tak nie może być. Czy możemy oboje spróbować zachowywać się, jak przyzwoici ludzie? Bo tu nie chodzi tylko o ciebie i mnie.

Z kubkami kawy siadamy przy stole kuchennym i ciągnę spokojnym głosem:

– Wiesz, że nie możesz tu zostać, w tym domu?

– Naprawdę? Ale…

– To jest dezorientujące dla dziewczynek.

Podczas tych długich, bezsennych nocy rozważałam mieszkanie z nim do momentu, kiedy Sofie i Kiara skończą szkołę, ale ten dom jest za mały, żebyśmy byli tu współlokatorami. Bóg jeden wie, jak rozwiążemy sprawy finansowe – wcześniej już ledwo sobie radziliśmy – ale będziemy musieli jakoś to ogarnąć.

– Możesz dać mi trochę czasu? Proszę, Amy. Żałuję… Zrobiłbym wszystko, by móc cofnąć się w przeszłość i postąpić inaczej.

Jego rozpacz jest autentyczna. Moja też. Ale miłość, którą czułam do niego, wygasła.

– Skarbie, nie ma już odwrotu.

– Może zmienisz zdanie…

Nie zmienię.

– Między nami wszystko skończone. Nasz związek to już przeszłość.

– Jak możesz być tego taka pewna?

Może to instynkt samozachowawczy.

– Coś się we mnie stało. Nie zadecydowałam o tym, to przyszło samo.

Potakuje niepewnie.

– Byłam przekonana, że nigdy nie wrócisz.

– Ale wróciłem.

– Byłam pewna, że tak się nie stanie. Hugh, nie myśl, że ja niczego nie czuję. Przepełnia mnie tak wiele bólu, że mogę znieść tylko trochę na raz. Miną całe lata, zanim się po tym pozbieram, o ile to kiedykolwiek nastąpi. Straciliśmy tak wiele, nie tylko ty i ja, lecz my wszyscy.

– Ale jeśli zdajesz sobie z tego sprawę, nie możemy po prostu wrócić do siebie?

– Z nami już koniec.

– Nie. To za szybko.

– Można skręcić kark żywemu stworzeniu i ono od razu umiera.

– Proszę, nie mów tak – odzywa się niemal szeptem.

– Wyprzedzam cię w tym o kilka miesięcy, w tym… opłakiwaniu. Teraz wydaje się to przerażające, ale obiecuję ci, że nawet najgorsze rzeczy z czasem staną się akceptowalne.

– To nigdy takie nie będzie.

Pewnie ma rację, lecz to stanie się znośne.

– Amy? – Jego głos brzmi łagodnie, ale coś w nim mnie niepokoi. – Co się wydarzyło?

– Co masz na myśli?

– Chodzi mi o przedostatnie lato… – Przerywa, a na moim sercu zaciskają się zimne palce. Patrzy na mnie długo i się nie odzywa.

– Ja…

– Przespałaś się z kimś?

Moją twarz zalewa rumieniec.

– Nie, nie, Hugh. Nie zrobiłam tego.

– Amy, wiedziałem, że coś się dzieje.

– Jakim cudem? – Kto miałby mu o tym powiedzieć?

Śmieje się lekko.

– Ponieważ cię znam.

Ostrożnie dobieram słowa.

– Poznałam mężczyznę. Zadurzyłam się w nim. Ale do niczego nie doszło.

– To mężczyzna, z którym teraz się spotykasz?

Pochylam głowę.

– Tak. – Po chwili dodaję stanowczym tonem: – Lecz nigdy bym się z nim nie przespała, gdybyś nie uciekł.

A Hugh może nigdy by nie uciekł, gdybym nie…

Defensywnym tonem domagam się odpowiedzi:

– Więc twierdzisz, że to wszystko moja wina?

– Nie, oczywiś…

Jest mi wstyd i targają mną sprzeczne uczucia, i to mi się nie podoba.

– Świetnie – rzucam oschle. – Pod warunkiem, że mamy jasność, że to wyłącznie twoja wina.

Skinął głową.

– No więc chciałeś sześciomiesięcznej przerwy.

– Ale już tego nie chcę.

– Cicho. Oto plan. Powiemy dziewczynkom, że robisz sobie wolne na całe sześć miesięcy, czyli jeszcze tylko dziesięć tygodni. Zamieszkasz u Carla i Chizo, żebyśmy wszyscy mogli oswoić się z tą nową codziennością. Dziewczynki przyzwyczają się do tego, że mieszkamy w tym samym mieście, ale nie razem. Kiedy te dziesięć tygodni dobiegnie końca, powiemy im, że to już na stałe.

Krzywi się.

– W tym czasie będziemy szukać rozwiązań dla naszych finansów.

– Amy…

Nie. To jedyne wyjście, które się sprawdzi.

– A ponad wszystko ty i ja będziemy odnosić się do siebie z szacunkiem. Sofie kończy w tym roku szkołę. Kiarze został tylko rok. Potrzebują stabilności, więc musimy prezentować zjednoczony front. Racja?

– Racja.

– Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. Kiedy cię nie było, Sofie zaszła w ciążę…

– Wiem. Ona, ja… Rozmawialiśmy ze sobą regularnie. Taki właśnie był plan, że mogą skontaktować się ze mną, gdy tylko będą tego potrzebować.

Tak. Wiedziałam o tym. Rozumiem, że ich potrzeby były ważniejsze od moich. Ale to i tak boli.

Odczekuję chwilę, aż mieszanina bólu i szału minie, i wtedy mówię:

– Mogę cię o coś prosić? Jeśli zamierzasz sypiać z innymi kobietami, mógłbyś trzymać się z dala od Genevieve Payne?

– Oszalałaś? Kocham cię i nie zamierzam z nikim sypiać. Poza tym Genevieve ma męża.

To raczej nie robi żadnej różnicy, jak już się oboje przekonaliśmy.

Odczytał moje myśli.

– Dobrze, będę trzymał się od niej z daleka. A jeśli ty i twój… mężczyzna mielibyście się rozejść, to jest ktoś, od kogo ja bym chciał, żebyś ty trzymała się z daleka.

– Kto to taki?

– Alastair.

To już drugi raz, kiedy wymienia Alastaira w tym kontekście.

– Coś ty się tak uparł na tego idiotę? Hugh, on byłby dosłownie ostatnim facetem na ziemi, którego brałabym pod uwagę. Dobra, całkiem ostatnim jest Richie Aldin.

– Sam nie wiem. Jesteście sobie bliscy. Bardzo cię lubi. No i jest… przystojny.

Nawet nie wiem, od czego zacząć.

– Nie jest w moim typie. – Wolę mężczyzn bardziej potarganych. – Ale jeśli ty nie będziesz sypiać z Genevieve Payne, ja nie pójdę do łóżka z Alastairem.

Na naszych twarzach pojawiają się drżące uśmiechy.