Ten tydzień, kiedy oczekuję naszej rozmowy, jest jak dotąd dla mnie najtrudniejszy. Mam wrażenie, że czuję się gorzej niż na początku, gdy Hugh pierwszy raz odszedł, i to jest dziwne.
Wtedy jednak byłam w szoku. Osłupiała i wstrząśnięta. Pełny wymiar jego odejścia jeszcze się przede mną nie ujawnił. Właśnie tak ludzie radzą sobie z tym, co jest nie do zniesienia: wystawiamy się na tyle bólu, ile jesteśmy w stanie wytrzymać danego dnia lub w danej chwili. Dopiero gdy to przetrawimy, możemy przyjąć kolejną dawkę.
To może wyjaśniać, dlaczego pogodzenie się z wielkimi stratami w życiu zajmuje tyle czasu.
Jednakże jakoś przez to brnę. Czasami mój postęp daje się zmierzyć – początkowe niedowierzanie zniknęło i niekontrolowane zakupy wróciły do normalnego poziomu. Przestałam próbować zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, i kiedy spotykam ludzi, takich jak Bronagh Kingston, nie zakładam maski fałszywej radości. Zamiast beczenia zaznaczam, że moja sytuacja nadal jest trudna.
Ustał nawet mój zapalczywy szał – przynajmniej na razie. Obecnie emocją przeważającą u mnie jest smutek, ale i to wreszcie minie. Koniec mojego małżeństwa nigdy nie przestanie być smutny, lecz ból nie będzie już obezwładniać mnie tak jak teraz.
Czasami spoglądam wstecz i zastanawiam się, jak do tego wszystkiego doszło. Patrząc na nas z zewnątrz, nikt by nawet nie pomyślał, że Hugh i ja moglibyśmy się rozstać. Nigdy nie obrzucaliśmy się złośliwościami, nie należeliśmy do par, które wrzeszczą na siebie. Ale pewnie nie wszystko musi kończyć się z hukiem – czasami może to być ostatnie tchnienie wydane z kwiknięciem.
Innym znów razem myślę, że to, że mój związek z Hugh miałby nie przetrwać, wydawało się całkowicie nieuniknione. Nie chodzi tylko o ten podwójny cios, czyli to, że Gavin zmarł tak szybko po odejściu ojca Hugh, i to, jak silnie to odbiło się na moim mężu. Musiałam też przyjrzeć się moim figlom z Joshem przedostatniego lata. Co to w ogóle miało być?
Nadal nie potrafię tego zrozumieć. Najlepsze, co mogę wymyślić, to to, że sądziłam, że już nigdy nic ciekawego mnie nie spotka. Ale miliony ludzi mają naprawdę ciężkie życie – moje aż takie nie było – i nie zaczynają flirtować z kimś, z kim nie powinni.
Kochałam Hugh, kochałam rodzinę, którą stworzyliśmy, a mimo to chciałam czegoś więcej.
Mamy się uczyć na własnych błędach, lecz jeśli nie zrozumiem, dlaczego je popełniłam, nic nie powstrzyma mnie przed ich powtórzeniem.
– Więc… – Usiłuję się uśmiechnąć do Kiary i Sofie. – Musimy porozmawiać.
– Nie powinniśmy zaczekać, aż przyjedzie Neeve? – pyta Sofie.
– Neeve nie będzie.
– Och – mówi Kiara. – Dobra, i tak wiemy, co zamierzacie nam powiedzieć.
Oboje z Hugh jesteśmy spięci.
– Tata nie wprowadza się do nas z powrotem, prawda?
– Nie, skarbie – odpowiadam zduszonym głosem.
– W porządku – mówi Sofie spokojnie.
Ale przecież nic tu nie jest w porządku. Hugh i ja mieliśmy razem dodawać im otuchy.
– W sumie to się domyśliłam – odzywa się Kiara. – Reszta też. Rozumiemy to. Przykro nam, że oboje jesteście smutni.
– Przestań.
– Zdążyłyśmy się już przyzwyczaić do mieszkania bez ciebie – tłumaczy Sofie.
Cóż, to dobrze. W końcu o to przecież chodziło.
– Ale na pewno będziemy cię ciągle widywać, prawda? – pyta.
– Na pewno – odpowiada Hugh. – Oczywiście, skarbie, kiedy tylko zechcesz.
– Chcemy też widywać cię z mamą – kontynuuje Kiara. – Nie tylko spotykać się z tobą, a potem z mamą. Będziemy widywać się wszyscy razem.
– To… – Hugh spogląda na mnie w poszukiwaniu właściwej odpowiedzi.
– Hmm… jasne. – W moim głosie pobrzmiewa okropna jowialność. – Na urodzinach i przy tego typu okazjach.
Sofie i Kiara wymieniają spojrzenia – wygląda na to, że one również przygotowały się do tej rozmowy.
– Nie tylko wtedy – wyjaśnia Sofie. – Chcemy robić normalne rodzinne rzeczy.
– Jak wspólne oglądanie serialu Crazy Ex-Girlfriend w poniedziałki – dodaje Kiara. – Tak jak robiliśmy to kiedyś.
– Ale…
– Podchodziłyśmy do tego na luzie – przypomina nam Kiara. – Na wielkim luzie. Ale są pewne warunki.
Spoglądam na Hugh bezradnie. Wygląda na równie zmieszanego jak ja.
– W porządku – mówię, bo raczej nie mamy wyboru.
Lecz to będzie dziwne i wyczerpujące.
– Gdzie będziesz mieszkać? – pyta Hugh Kiara. – Z Carlem i Chizo?
– Umm, nie. Szukam mieszkania.
Naprawdę? Cóż, czego ja się spodziewałam?
– Powodzenia z tym – mówi Sofie. – Może Richie Aldin wynajmie ci jeden z jego apartamentów.
– Właśnie! – woła Kiara. – Z jego „portfela nieruchomości”.
– I policzy ci tylko połowę ceny rynkowej!
– Fajny facet z niego – ironizuje Kiara.
– Fajny na maksa – wtóruje jej Sofie.
Dziewczynki śmieją się i stukają pięściami, a ja muszę przyznać, że robi mi się lżej na sercu, gdy słyszę, jak obrabiają tyłek Richiemu.
– Więc o nas nie musicie się martwić – wyjaśnia Kiara. – O ile przez większość czasu będziemy się zachowywać jak rodzina, wszystko będzie grało.
– Dobra…
– Kocham was oboje jak stąd do Księżyca – oświadcza.
– Ja też – dodaje Sofie. – Kocham was jak do Słońca i z powrotem.
– A ja jak na Wenus i z powrotem.
– Wenus jest bliżej niż Słońce, matole.
– Serio? Nie!
– Na pewno jest! Skończyliśmy już? – pyta Sofie. – Bo muszę się pouczyć. I ty też, Kiaro. I to solidnie… „do Wenus i z powrotem”!
– Jasne, tak, pewnie… – Biedny Hugh stara się pozbierać.
– Do zobaczenia jutro – mówi Sofie.
– Tak. Jutro. Zgadza się. Korki z fizyki – przypomina mi.
Sofie i Kiara idą do swoich pokojów, a Hugh i ja spoglądamy na siebie.
– Poszło dobrze – mówię.
– Tak. – Jest osłupiały.
– Są takie dojrzałe. I opanowane.
– Bardziej niż ja – stwierdza.
– I ja. Pewnie są już dorosłe.
– Mimo że zawsze będą dla nas małymi dziewczynkami.
– Jezu Chryste, Hugh, przestań! – Euforia z racji tego, że poszło nam tak gładko, nagle znika, i teraz mam ochotę umrzeć z żalu.
– Nienawidzę tego, Amy… Musimy porozmawiać o pieniądzach.
Wpatruję się w niego w milczeniu.
– To się nigdy nie skończy, prawda? – odzywam się po dłuższej chwili. – Rozstanie będzie miało ciągłe konsekwencje. Dobra, kiedy? Nie wcześniej niż w weekend. W pracy mam teraz za dużo na głowie.
– Sobota?
– Świetnie. Sobota.