114
PONIEDZIAŁEK, 20 MARCA

Wywiad mamy w The Late Late Show jest małą klapą. Cały ten podziw uderzył jej do głowy i nie pamięta już, że jest tam tylko po to, by zareklamować produkt. Ledwo wspomniała markę ZawszeSucha, co oznacza, że pani Mullen atakowała mnie wściekłymi mailami cały weekend.

No i Eda Sheerana nie usunęli z programu, żeby zrobić miejsce dla mamy. Nikt nie ma pojęcia, skąd wytrzasnęła taką bzdurę.

W poniedziałek rano Tim, Alastair i ja zwołujemy awaryjne spotkanie na temat tego, co zrobić, żeby mama wróciła na właściwe tory.

– Ktoś musi jej to wyjaśnić – oznajmia Tim zawzięcie.

– Błagam, niech to nie będę ja – mówię.

– Świetnie. – Nawet Alastair wydaje się zniechęcony. – Ja to zrobię.

Co za ulga!

Ostatnio mam tak niewiele energii. Szykowna Petra przedstawiła wyjaśnienie, które mi odpowiada: „Osoby cierpiące ciągły fizyczny ból są wyczerpane. Zmaganie się z rzeczami nie do wytrzymania wysysa z ludzi energię. Wnioskuję, że tak samo pewnie jest z cierpieniem emocjonalnym”.

To konieczność oglądania Hugh jest dla mnie cholernie wycieńczająca. Chroniczny strach wyżera mi dziurę w żołądku, palące uczucie budzi mnie w środku nocy.

Ale Sofie i Kiara upierają się przy radosnym, rodzinnym oglądaniu telewizji w każdy poniedziałkowy wieczór.

Dzisiaj, kiedy skończył się odcinek, dziewczynki zmyły się, żebyśmy z Hugh mogli pogadać o prośbie Sofie o dodatkowe lekcje. To sporo pieniędzy – kwota, której teraz nie mamy.

– Może zwiększymy debet na koncie? – sugeruję.

Krzywi się.

– Nie jestem pewien, czy bank się na to zgodzi.

– Pożyczka?

– Może. Najbardziej oczywistym rozwiązaniem jest depozyt na moje mieszkanie.

Jak podejrzewałam, Chizo nie pozwoliła Hugh wprowadzić się z powrotem do jej bajeranckiej chaty. Nawet nie jestem pewna, czy wierzę w jej wyjaśnienie, że przyjeżdża do nich rodzina z Nigerii. Nadal więc mieszka w garażu Nugenta. Lecz właśnie nazbieraliśmy kwotę na depozyt i czynsz za pierwszy miesiąc na małe mieszkanie dla niego.

– Ale ty jesteś już prawie bezdomny.

Przewraca oczami.

– Mam dach nad głową, wi-fi i dostęp do łazienki. Czego więcej człowiekowi potrzeba?

– Mieszkasz w garażu. Hugh, jakie to jest, kurwa, smutne!

– Przestań, jest tam przytulniej, niż się wydaje. Odkładamy to przecież tylko na kilka tygodni. Za jakiś miesiąc będę miał swoje lokum.

O ile nie spadnie na nas inna niespodziewana potrzeba finansowa.

– Daj spokój, Amy. Bądź dzielna. Wszystko gra. Sofie może pójść na kurs, a ja będę miał mieszkanie za miesiąc.

– W porządku. – Niemal z podziwem mówię: – Spójrz na nas, Hugh. Rozmawiamy o dzieciach. Zachowujemy się dorośle i uprzejmie. Jakoś nam to wszystko idzie.

– Tak. – Z trudem przełknął ślinę. – Owszem, idzie.

Patrzymy na siebie nieco desperacko.

– Hugh… chcę cię o coś spytać.

– Hm? – Spojrzał na mnie czujnie.

– Kiedy byliśmy razem, zanim zdiagnozowano raka u twojego taty, czy byłeś szczęśliwy? Zastanów się, proszę, przez chwilę, zanim automatycznie odpowiesz „tak”. Co byś w nas zmienił? Nie mam tu na myśli pieniędzy ani czynników zewnętrznych. Co byś zmienił w naszym związku? I tylko nie mów „nic”. Bądź szczery.

Milczy. Zachowuje się tak, jakby się zastanawiał, lecz jestem pewna, że już ma odpowiedź. Jest po prostu zbyt nieśmiały, żeby to powiedzieć.

– Seks. – Ja to powiedziałam. – Chciałbyś lepszego seksu. Innego seksu?

– Chciałbym go więcej. Z tobą – dodaje. – Tylko z tobą.

– Ale chciałbyś, żebym ci wysyłała pikantne fotki albo sprośne esemesy?

– Nie pogardziłbym. Choć przede wszystkim chciałbym, żebyśmy robili to częściej. Nie jest fajnie, kiedy czujesz się jak napalone zwierzę, które cię obmacuje, a ty nie masz na to ochoty.

– Byłam zawsze zmęczona – odpowiadam defensywnie.

– Wiem. – Teraz to on się broni. – Wiem, jak ciężko pracujesz. Ale prosiłaś, żebym mówił szczerze. Trudno było mi ciebie pragnąć, kiedy wiedziałem, że raczej nie mam szans zbliżyć się do ciebie. I zanim uznasz mnie za jakiegoś napaleńca – dodaje zawzięcie – bliskości brakowało mi tak samo jak kontaktu fizycznego.

Nie podoba mi się to, co mówi. Zabolała mnie ta krytyka. Ale sama o to prosiłam i raczej niczego innego się nie spodziewałam, i wiem, że on ma rację.

– Kiedy już to robiliśmy – wyjaśniam – cieszyło mnie to. Zmienienie pozycji z pionowej na poziomą było tą częścią, która… – Zakłócała mój spokój, irytowała mnie, była dla mnie stratą czasu, bo zawsze był jakiś posiłek do przygotowania, pranie do posegregowania, ciuchy w internecie do przejrzenia. – Ale gdy moje ciało już się uaktywniło, to było… – Tak właściwie to teraz sobie przypominam, że to było fantastyczne.

Hugh przejmował inicjatywę w łóżku. Był wielki i pewny siebie, wiedział, czego chce – co wyraźnie kontrastowało z jego spokojną, delikatną codzienną postawą. Nie miał ciała boga seksu, nie miał kaloryfera na brzuchu przez te wszystkie lata, kiedy go znałam, ale był pewny siebie i niepokorny.

– Czułem, że byłem ostatnim punktem na twojej liście – mówi.

I ma rację. Kochanie się z nim było tylko kolejną pozycją na liście rzeczy do zrobienia i znajdowało się gdzieś na jej końcu.

– To jest trudne – stwierdzam. – Robienie nagłego przeskoku ze statusu współlokatorów i… przyjaciół do postrzegania siebie jako obiekty pożądania.

– Nie dla mnie.

Ale dla mnie właśnie takie było. Banalne, wiem, ale tak to działało.

– Jak ludzie ogarniają swoje życie seksualne? – zastanawiam się głośno. Bo seks jest jednym z tematów tabu. – Kiedyś wydawało mi się, że wszyscy inni robią to cały czas. O wiele częściej niż ja i ty. Potem doszłam do wniosku, że usiłują tylko zachować twarz. Trudno rozeznać, co jest normalne.

– Co więc byś zmieniła? – pyta. – Tylko nie mów „nic”.

– Ja czułam się tak, jakbym była ostatnim punktem na listach wszystkich osób. Ale nie wiem, czy tego dało się uniknąć. Nie mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy, żeby robić to, co chcieliśmy.

– Przepraszam. – Wygląda nieszczęśliwie. – To właśnie podobało ci się w Joshu? To, że cię zabrał do Serbii i tak dalej?

– Traktował mnie jak kogoś wyjątkowego. Gdybyś ty traktował mnie jakoś specjalnie, pomyślałabym po prostu, że chcesz mnie przekonać do częstszego seksu.

Choć z drugiej strony, kiedy Josh traktował mnie w ten sposób, robił to z tego samego powodu, prawda? Gdybyśmy byli na tyle szaleni, żeby spróbować budowania prawdziwego życia razem, początkowe ekscesy seksualne szybko by wygasły.

– Może gdybyśmy odbywali takie rozmowy kilka lat temu, sprawy nie przyjęłyby takiego obrotu jak teraz.

– Ale tego nie zrobiliśmy. I przyjęły taki obrót.