116
PONIEDZIAŁEK, 1 MAJA

Mija dzień, potem kolejny, a Neeve się nie odzywa. To mnie okrutnie boli. Mija tydzień, zaczyna się następny i zastanawiam się, czy jeszcze kiedyś będziemy ze sobą rozmawiać.

Mam jednak inne zmartwienia na głowie: kalendarz przeskoczył już na maj, co oznacza, że egzaminy Sofie rozpoczną się za miesiąc z hakiem. Mamy tylko pięć tygodni na nauczenie się wszystkiego, co musi wiedzieć. Nie jestem osamotniona w tym niepokoju; każdy rodzic w kraju, którego dziecko zdaje egzaminy końcowe, przeżywa to samo.

Sofie potrzebuje odpowiedniego odżywiania, żeby przeżyć ten marsz ćwiczebny, więc kupuję dwadzieścia batonów energetycznych w nadziei, że ona je zje. Potem – cud nad cudami! – ona przychodzi do mnie z listą zakupów: awokado, jajka, łosoś, jagody, migdały i pestki dyni.

– Oczywiście! – Jestem zachwycona. – Zaraz pojadę i wszystko ci kupię.

– Spokojnie – śmieje się. – Posłuchaj, tak sobie myślałam. Potrzebuję jakiejś pracy na lato. Muszę zaoszczędzić pieniądze na wrzesień, kiedy pójdę do college’u.

O ile dostanie się do college’u. Jeśli uzyska odpowiednie stopnie. Ma trudności z fizyką i o ile chętnie bym jej pomogła, byłabym bardziej przydatna, gdyby potrzebowała korków z języka marsjańskiego. Hugh z drugiej strony jest dobry z przedmiotów ścisłych i uczy się z nią. (Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem Sofie nie zdecydowała się skupić na chemii i fizyce tylko po to, by pokazać, jak bardzo są do siebie podobni z Hugh).

– Czy Derry mogłaby mi pomóc w znalezieniu pracy? – pyta.

Chryste, nie mam pojęcia. Prawdopodobnie.

– A o jakiej pracy myślałaś?

– Może coś w hotelu. Kelnerowanie? Gdzieś w Europie, bo tam lepiej płacą niż w Irlandii.

Cóż, dobrze sobie to przemyślała.

– Praca tylko dla ciebie czy dla ciebie i Jacksona?

– Tylko dla mnie. I może jeszcze dla Kiary.

– A dla Jacksona nie? – Co się dzieje?

– Latem będzie pracował u swojego taty. Nie zrywamy ze sobą, jeśli to masz na myśli.

No dobrze. Tylko że… To należy powiedzieć.

– Skarbie, spędzicie osobno trzy miesiące, ty i Jackson. Oboje jesteście w wieku, kiedy ludzie mocno się zmieniają.

Wygląda zaskakująco rozsądnie i radośnie.

– Oboje o tym wiemy. Ale jesteśmy razem, ja i on. Rozmawialiśmy o tym. I podjęliśmy taką decyzję.

Dobra, a co, jeśli ona pozna kogoś i poczuje się rozdarta?

– Spotkacie na swojej drodze różnych ludzi. To nie jest nieprawdopodobne, że może spodobać ci się inny…

– Jestem z Jacksonem. Ja należę do niego, a on do mnie.

– Mówię tylko, skarbie, że trzy miesiące spędzone osobno to dosyć ryzykowne.

– Wszystko jest ryzykowne, Amy. Nie ma żadnych gwarancji, nawet jeśli się kogoś kocha. Ale chcemy nadal być ze sobą, więc postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy.

– No dobrze. – Czuję, że powinnam powiedzieć coś jeszcze, ale nic nie przychodzi mi do głowy.

Na szczęście dzwoni telefon.

– Mamo?

– Amy, mam coś jeszcze zrobić? Jako ambasador?

– Nie, mamo. Alastair nie wyjaśnił ci tego wszystkiego?

– Owszem, zrobił to, ale pomyślałam, że mogą się wciąż mną interesować.

– Jestem pewna, że zainteresowanie jest ogromne. – Jezu, kruche ego! – Pani ZawszeSucha jest zadowolona ze wszystkiego, co osiągnęłaś, i nie musisz robić już nic więcej.

– Ale ja nie mam nic przeciwko. Nawet nie musi mi płacić.

Musiałaby jednak zapłacić mnie i chłopakom z agencji, a to na pewno się nie stanie.

– Mamo, kampania dobiegła końca. To był wielki sukces, więc powinnaś być z siebie dumna.

– Trudno mi wrócić do rytmu zwykłego życia, do tkwienia w domu z twoim ojcem.

– Jest przecież Dominik, prawda? Możesz chyba wyjść, kiedy chcesz?

– No tak. Wiem. Tylko że to…

Już to widziałam – zawód po sławie. To jest ciężkie.

W drugi majowy wtorek w Londynie odbywa się rozdanie nagród prasowych. To na tej właśnie imprezie dwa lata temu złożyłam Joshowi niemoralną propozycję i zaprosiłam go do swojego pokoju hotelowego. Trudno uwierzyć, że ja – ja! – zachowałam się tak lekkomyślnie. Josh może pojawić się tu dzisiaj i boję się, że wpadnę na niego. Ale wszystko idzie dobrze. Podczas przemów i wręczania nagród ani razu mój wzrok nie pada na niego.

I wtedy, tuż po zakończeniu części oficjalnej i kiedy tłum zaczyna krążyć wszędzie, zauważam go stojącego z grupą około sześciu osób – prowadzą ożywioną rozmowę.

Zasycha mi w ustach. Widzę go po raz pierwszy od niemal trzech miesięcy. Nie patrzy w moją stronę i mogę przyjrzeć mu się ukradkiem. Ku mojemu zaskoczeniu prawie w ogóle nie przypomina faceta, którego zapamiętałam.

Uważałam, że był tak podniecający, tak seksowny, ale tutaj, w hotelowej sali bankietowej, pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi, wygląda… zwyczajnie. Musiałam dokonać projekcji solidnej dawki pobożnych życzeń na niego, bo przez cały ten czas sądziłam, że jest nadzwyczajny.

Dopadają mnie obrazy z tamtej nocy dwa lata temu. Widziałam go wtedy dopiero trzeci raz w życiu i zaprosiłam do swojej sypialni. Co to, do diabła, było? Serio, co to było?

Co gorsza, następnego dnia wróciłam do domu do Hugh, siedziałam w naszej kuchni i zwodziłam go mętnymi aluzjami.

Później Hugh powiedział mi, że podejrzewał, że coś jest na rzeczy, i ja mu uwierzyłam. Ale – co zadziwiające – instynktownie teraz to czuję. Jakby każda z komórek mojego ciała rozpaliła się od winy: moje ciało jest jej pełne.

To jasne, że Hugh wiedział! Moje roztrzepanie, moje dwuznaczne aluzje, naleganie na to, żebyśmy się kochali tego wieczoru, gdy wróciłam – wszystkie te znaki wskazywały na to, że doszło do czegoś z innym mężczyzną.

I Hugh miał rację, kiedy stwierdził, że zachowywałam się inaczej w całym okresie flirtowania: byłam humorzasta i często drażliwa. Czasami próbowałam kompensować swoje zachowanie, będąc wylewnie miłą przez krótkie chwile.

Kupowałam seksowne ciuchy, buty na wyższym obcasie – nawet moja bielizna stała się bardziej wyzywająca. Pamiętam, że siedziałam naprzeciw Josha w tej restauracji, do której chodziliśmy na lunch, podniecona tym, że moje majtki i stanik są z seksownej czarnej koronki.

W zatłoczonej sali bankietowej odwracam się od niego. Nie chcę, by mnie zauważył. Co ważniejsze, ja nie chcę widzieć jego. Ponieważ się wstydzę. Okrutnie się wstydzę.

A nawet gorzej – jest mi smutno. Hugh musiał czuć się strasznie samotnie w tamtym okresie – trwało to około trzech miesięcy. Do tamtej pory byłam jego najlepszą przyjaciółką, myślałam tak samo jak on, a teraz zastąpiła mnie jakaś bezduszna obca osoba. Stało się to w wyniku egoizmu, a nie bezwzględnego okrucieństwa, ale mimo wszystko się stało.