Sofie zdawała swój ostatni egzamin w środę i jak tylko on się skończył, ona i Jackson poszli zaszaleć. Nadal jej nie ma, kiedy wracam z pracy w czwartek wieczorem.
Tak właściwie to w domu nie ma nikogo – Kiara opiekuje się synami Joego.
To coś, do czego będę musiała się przyzwyczaić, ponieważ za tydzień Sofie i Kiara wyjeżdżają do Szwajcarii. Po raz pierwszy od wieków będę mieszkać sama.
Wiedziałam o tym od dawna, ale przez to, że całą swoją energię angażowałam w egzaminy, nie miałam czasu zastanowić się nad tym, jak się z tym czuję. To będzie dziwne. Dom wydaje się boleśnie pusty. Lecz przyzwyczaję się do tego. Choć było to bolesne, przyzwyczaiłam się do mieszkania bez Hugh.
Ogólnie rzecz biorąc, on i ja radzimy sobie całkiem nieźle. No dobra, moje okazjonalne napady goryczy nie są atrakcyjne, ale mogło być o wiele gorzej.
Szwendam się po domu, nie mogąc znaleźć sobie zajęcia. Po wyczerpującym marszu wojsk, czyli egzaminach Sofie, ta nagła nicość przypomina spadanie z klifu. Hugh, który był moim towarzyszem broni przez te ostatnie kilka tygodni, wydaje się właściwą osobą, do której mogę zadzwonić.
– Co porabiasz? – pytam.
– Nic szczególnego. To jest dziwaczne. Nagle nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
– Ja też! Tak sobie pomyślałam – mówię – że zasługujemy na uczczenie końca egzaminów. Pracowaliśmy równie ciężko co Sofie… cóż, przynajmniej ty. Pójdziemy na drinka?
– Dobra.
– Spotkajmy się w The Willows. To pub z ogródkiem. Jak szybko możesz tam dotrzeć?
– Zależy od tramwaju.
– Ja już wychodzę. Pośpiesz się.
Zakładam sandałki na wysokim obcasie i bladoniebieską sukienkę w stylu lat pięćdziesiątych, wzywam taksówkę, a w niej usiłuję przebłagać kierowcę, który wkurza się, że wiezie mnie tylko jakieś trzy kilometry.
– Mogła pani pójść pieszo – gdera.
– Nie w tych butach. Dam panu solidny napiwek. A teraz cicho, bo jestem w formie i chcę, żeby tak zostało.
– Spotkanie z facetem? – Zerka na mnie w lusterku.
– Nie. Choć w sumie tak.
Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy przyjeżdżam na miejsce, Hugh siedzi już w ogródku piwnym i załatwił nam stolik.
– Jakim cudem? – dopytuję się.
– Kazałaś mi się pośpieszyć. Ładnie wyglądasz – mówi. – Jedna ze zdobyczy od Bronagh?
– Tak. Nigdy wcześniej nienoszona. Przynajmniej nie przeze mnie. Ty też fajnie wyglądasz.
– Ta sukienka podkreśla błękit twoich oczu.
– Twój strój też podkreśla błękit twoich oczu. – Ma na sobie koszulę w czarno-niebieską kratkę, jedną z moich ulubionych.
– Wymyśl swoje komplementy – odpowiada. – Przestań podkradać moje.
Kelner stawia na stole kieliszek białego wina, a dla Hugh – butelkę piwa.
– Za co pijemy? – pytam.
– Za to, żeby Sofie dostała z egzaminów same piątki?
– Nie przesadzamy z tymi ambicjami? – pytam zaniepokojona. – Może raczej wypijemy za jej szczęście.
– To może: za szczęście Sofie i jeśli w ramach tego szczęścia dostanie same piątki z egzaminów, nie będziemy mieli nic przeciwko.
– Doskonale! – Stukamy się szkłem.
– Mam wrażenie, jakbyśmy przez ostatni miesiąc mieszkali pod ziemią, jakbyśmy się nie myli, jedli jakieś śmieciowe żarcie… jestem skonana – mówię. – Ty też?
– Tak.
Nie wygląda na skonanego. Wygląda wspaniale. Nadal jest za chudy, ale jego oczy błyszczą i jest zadbany. Ma wyprasowaną koszulę, wypielęgnowaną brodę, a jego przydługawe włosy są…
– Och! Obciąłeś się.
– Sama mi kazałaś.
– A ty robisz wszystko, co ja ci każę? – Na początku tego zdania ton mojego głosu był lekki i prowokujący, ale pod koniec, z niewytłumaczalnych przyczyn, zabrzmiał płaczliwie.
– Skarbie? Dobrze się czujesz?
– Teraz, kiedy egzaminy Sofie dobiegły już końca, nie ma powodu, żebyś ciągle u nas bywał – odpowiadam oskarżycielskim tonem.
Po jego twarzy widać, że poczuł się dotknięty.
– Przyzwyczaiłam się do tego – przyznaję. – I muszę na nowo zacząć się odseparowywać.
– Przepraszam.
– Nie powinieneś był wyjeżdżać.
– Żałuję, że to zrobiłem.
– Więcej, kurwa, więcej tego nie rób.
– Nie zrobię tego.
– Hej, w sumie to rób, co chcesz. Jesteś teraz wolnym człowiekiem.
– Nie jestem. Zawsze będę twój.
Wpatruję się w niego w milczeniu, a potem szybko zbieram swoje rzeczy.
– Lepiej już pójdę – oznajmiam. – Wybacz. Myślałam, że jestem w stanie to zrobić, ale…
Kiedy wracam, okazuje się, że Sofie jest już w domu. Towarzyszy jej Kiara i ku mojemu zaskoczeniu również Neeve. Z tego, co wiem, Sofie i Kiara prawie z nią nie rozmawiały, odkąd Neeve nie pokazała się na ceremonii żałobnej Roberta ponad dwa miesiące temu.
– Mamo – mówi Neeve bez wstępu. – Jest coś, co powinnaś zobaczyć.
Och? Od razu jestem zaniepokojona.
– Nie pytam cię o pozwolenie. Robię to po prostu z grzeczności.
O co tu, do diabła, chodzi?
– Dobra.
Wciska „Start” na swoim iPadzie i zaczyna się jakiś materiał. To amatorski film, kręcony trzęsącą się ręką. Materiał jest czarno-biały i ktoś – kobieta, sądząc po butach – idzie przez zatłoczoną przestrzeń, którą najpierw biorę za centrum handlowe, ale potem, z narastającą obawą, rozpoznaję jako lotnisko w Dublinie.
Głos Neeve rozlega się z głośnika: „Podczas swojego życia jedna na trzy kobiety na całym świecie dokona aborcji”.
Serce łomocze mi w piersi.
„Odsetek aborcji dokonywanych w Irlandii jest taki sam jak światowa średnia – oznajmia iPad Neeve. – Ale w Irlandii aborcja jest nielegalna, więc kobiety są zmuszone wyjeżdżać poza kraj, by uzyskać dostęp do tej usługi”.
Obracam się gwałtownie do niej.
– Neeve, nie! Nie możesz tego zrobić Sofie!
– Nie ma tu niczego, co pozwoliłoby zidentyfikować Sofie – wyjaśnia Neeve, a Sofie w tym samym momencie mówi:
– Amy, chcę, żeby ona opowiedziała moją historię.
„Moja przyjaciółka zapomniała zażyć pigułkę – dobiega mnie głos Neeve z iPada – i mimo że potem wzięła pigułkę po, zaszła w ciążę. Jest młoda, nie ma pieniędzy i nie była przygotowana emocjonalnie na to, żeby zostać matką. Pojechałam z nią do Wielkiej Brytanii”.
Na filmie wszystko jest w ruchu, nie widać żadnych twarzy, ale można zobaczyć lotnisko w Dublinie, tablicę odlotów, wnętrze samolotu, metro – Neeve pewnie miała włączony telefon przez cały czas. Lecz kiedy pokazuje pokój gościnny w mieszkaniu Druzie, tracę głowę.
– Czy Druzie wie, że jej mieszkanie jest w twoim…
– Nie ma nic przeciwko.
Jest wyraźnie powiedziane, że w rolę „przyjaciółki w ciąży” wciela się aktorka – kobieta, której widać tylko zarys, opowiada o wszystkim, co spotkało Sofie, jakby to ona sama przeżyła: przerażenie, wstyd, dyskomfort fizyczny, szokujące koszty finansowe.
„Dlaczego nasz kraj robi to naszym kobietom i dziewczynom? – pyta głos z iPada, kiedy na ekranie widzimy aktorkę grającą Sofie (z zamazaną twarzą), która jest kładziona na wózku bagażowym, ponieważ jest zbyt słaba, by iść o własnych siłach. – Odsetek dokonywanych u nas aborcji jest taki sam jak w innych krajach rozwiniętych. Proszę, przestańmy udawać, że to się nie dzieje”.
W każdym vlogu, który nagrywa, Neeve podaje linki do produktów, które pokazuje, żeby ludzie mogli je kupić. Tym razem wyświetlają się linki do linii lotniczych Aer Lingus, czarnych taksówek z Londynu, londyńskiego biura turystycznego, strony internetowej organizacji Marie Stopes i tak dalej, a łączna kwota to ponad dwa tysiące euro.
„To miało miejsce sześć miesięcy temu – informuje nas iPad Neeve. – Moja przyjaciółka wróciła do swojego życia. Nie żałuje podjętej decyzji”.
Nie wiem, co powiedzieć. Martwię się o Neeve, o Sofie, a nawet – przyznaję ze wstydem – o mamę: z jej powiązaniami ze stroną internetową Neeve może zostać uznana za osobę popierającą aborcję.
– Nie mogę tego nie zrobić – wyjaśnia Neeve. – Dużo ludzi interesuje się moim vlogiem, mam platformę…
– Neeve, nie wszyscy się z tobą zgodzą.
– Masz rację. Stracę część subskrybentów, ale mogę zyskać nowych. Choć nie dlatego to robię.
– A co z twoimi ogłoszeniodawcami? Co, jeśli przez to utracą swój dochód?
– Już z nimi rozmawiałam. Nie mają nic przeciwko.
– A co na to twój tata?
– Przyjął to na luzie.
– A babcia?
– Babcia o tym wie. O wszystkim. Wie o Sofie. Babcia jest po naszej stronie.
– Dotknie cię fala hejtu. Pojawią się trolle internetowe. Cała reputacja, którą zbudowałaś…
– Zmieniam swoją postawę. Wychodzę do tych, którzy myślą tak jak ja. Chcę odnaleźć swoje plemię. Materiał pojawi się online w poniedziałek po południu.