120
PONIEDZIAŁEK, 26 CZERWCA

– Jest w sieci – ogłasza Tim.

Cholera. Alastair, Thamy i ja zbieramy się wokół jego monitora, żeby zobaczyć vloga Neeve na temat aborcji. Przez cały poniedziałek przypominam wrak człowieka. W milczeniu oglądamy materiał trwający cztery minuty czterdzieści sekund.

– Odważne. – Z głosu Tima wynika chyba to, że ma Neeve za niepoczytalną umysłowo.

– Powinnaś być z niej dumna – mówi do mnie Alastair. – Jest bohaterką.

Ale nie wszyscy się z tym zgadzają.

Nie ma szansy na to, żebym dzisiaj po południu wykonała jeszcze jakąś pracę. Monitoruję internetowe serwisy z wiadomościami, Twittera, te okropne tablice – zaczynają się pojawiać komentarze. Śledzę transmisję na YouTubie i na szczęście wszystkie wpisy wyrażają poparcie. Oglądam dalej. Mijają ponad dwie godziny i myślę sobie, że może będzie dobrze, a wtedy…

– O Boże, to jest… Jakiś facet pisze, że załatwi ją nożem.

Alastair podchodzi do mnie szybko i gapi się na ekran.

– Według niego to Neeve jest tą „przyjaciółką”.

– Co powinnam zrobić? – pytam.

– Może to tylko jednorazowy wybryk.

Ale po kilku minutach inna osoba atakuje – tym razem nazywa Neeve „zabójczynią dzieci, która spłonie w piekle”.

– Typowe – mamrocze Alastair.

Pojawia się nowa wiadomość – jakiś mężczyzna pisze, że wie, gdzie mieszka Neeve, i że zamierza zgwałcić ją potłuczoną butelką. Zaczynam się trząść.

– Co za ludzie – mówię. – Można zatrzymać te pogróżki?

– Może. – Alastair poklikał trochę i jest tak, jak podejrzewałam. – Fałszywe konta. Nie do wyśledzenia. Może policja ze swoją technologią będzie w stanie zrobić coś bardziej zaawansowanego.

Przełączam się z powrotem na Twittera. „Neeve Aldin” jest popularnym tematem w Irlandii.

Wtedy ku mojemu przerażeniu zauważam, że jakaś anonimowa postać umieściła tam adres domowy Neeve w Riverside Quarter. Cały świat może go teraz zobaczyć i na moich oczach jej adres jest retweetowany.

– Dzwoń do niej – syczy Alastair.

Właśnie to robię.

– Neeve… – Głos mi drży. – Jesteś w domu? Musisz się stamtąd wydostać.

– Spoko, mamo.

– Nie, twój adres właśnie podano na Twitterze.

– O cholera… Jakim cudem?

To proste – Neeve nagrywała vlogi w swoim bajeranckim mieszkaniu. Powiedziała, że mieszka w apartamencie należącym do jej ojca. Irlandia to mały kraj.

– Mamy tu konsjerża – mówi. – Wejście otwierane jest na odcisk palca. Mamy monitoring. Jestem bezpieczna.

– Obiecaj, że zostaniesz w mieszkaniu.

– To wszystko się uspokoi za kilka godzin – tłumaczy.

– Dopóki tak się nie stanie, nigdzie nie wychodź. Nie otwieraj nikomu. Może powinnaś wezwać ochroniarzy?

– Daj spokój, mamo! – śmieje się.

Rozłączam się.

– Przesadzam? – pytam Alastaira. – To tylko jacyś samotni dziwacy, którzy brandzlują się przy klawiaturach?

– Hmm. Prawdopodobnie.

Lecz wystarczy jedna osoba, która uprze się, żeby przerobić świat po swojemu.

Sparaliżowana przeglądam wątek z komentarzami. Boję się przerywać monitorowanie tego na wypadek, gdyby miało wydarzyć się coś jeszcze gorszego. Wiele osób okazuje poparcie dla Neeve, ale nawet ludzie będący po jej stronie zakładają, że to ona jest tą „przyjaciółką”, a strumieniowi pozytywnych komentarzy nie ustępuje ilość hejtu.

– O Boże – mówię. – Teraz i Richiemu się obrywa.

Wielu spośród klawiaturowych wojowników odnosi się do artykułu w „Sunday Times”, w którym Neeve i Richie chwalili się tym, jak blisko są ze sobą związani.

„Czy Richie Aldin sfinansował to swojej córce? Sorki! Chodzi oczywiście o jej «przyjaciółkę»…”

Napisano też: „Richie Aldin przyczynił się do aborcji własnego wnuka”.

W domu Sofie i Kiara udają, że są spokojne, ale nie spodziewały się, że na Neeve spadnie taka fala hejtu.

– To była… to jest rzecz, którą należało zrobić – upiera się Kiara.

Rozlega się chrobot klucza w zamku w drzwiach wejściowych i Hugh wchodzi do przedpokoju.

Racja, mamy poniedziałkowy wieczór, czyli wspólne oglądanie serialu. Wyleciało mi to z głowy.

– Wszystko gra? – pyta Hugh.

– Wiesz o tym?

Kiwa głową.

– Wszystko będzie dobrze – zapewnia. – Nic jej nie będzie.

– Żałuję, że jej tu nie ma.

– Myślę, że jest bezpieczniejsza tam, gdzie jest.

– Hugh, nie masz nic przeciwko, jeśli odwołamy wieczorne plany?

– Nie – protestuje Sofie. – Chcemy, żeby został.

– Proszę – mówi Kiara. – Pozwól mu zostać.

– W porządku. Ale ja tego nie oglądam. Usiądę w kuchni i będę monitorować media społecznościowe, żeby sprawdzać, czy sytuacja się nie pogarsza.

Lecz kiedy odcinek serialu się zaczyna, Hugh przychodzi do kuchni i mówi:

– Może jednak obejrzysz z nami? Musisz oderwać się od tych zmartwień. – Zbliża się do mnie i całym sobą działa na mnie uspokajająco.

– Nic jej nie będzie? – pytam.

– Nic.

Siadamy obok siebie na kanapie, on chwyta mnie za rękę, a ja mu na to pozwalam.

Po wyjściu Hugh postanawiam, że nie mogę rano lecieć do Londynu. To wszystko może niczego nie oznaczać, ale z drugiej coś może pójść nie tak, a ja chcę być przy Neeve.

Siadam w łóżku i wysyłam maile, żeby poodwoływać swoje spotkania, a potem usiłuję zasnąć.