Klauzule kontraktu według Marty i Niny

Korzystając z nieobecności dwóch koleżanek i chcąc umilić dalszą część wieczoru, Marta przyniosła jedną z dwóch tac z profiterolkami, które stały przygotowane w lodówce. Podejrzewała, że nie tylko ona ma ochotę zjeść coś zimnego i słodkiego. Nina natychmiast chwyciła jedno ciasteczko, włożyła do ust i spałaszowała z wyrazem rozkoszy na twarzy.

– Jesteś fantastyczną kucharką – pochwaliła gospodynię wieczoru.

– Powinnyśmy popić je szampanem, ale obawiam się, że to nie najlepszy moment do wznoszenia toastów – stwierdziła Marta, zjadając swoją porcję.

Starała się ukryć swój dyskomfort od chwili, kiedy w jej życiu znów pojawiła się ta okropna czarna składana parasolka w różowe kropki z dwoma złamanymi prętami. Tego samego popołudnia marzyła, żeby być tą parasolką, a teraz ta myśl wydawała się jej dziwaczna. Alkohol i smutek zmieniły jej uczucia. Zaskoczyło ją nawet, że nie ma już ochoty udusić Niny.

– Álex Baudet – mruknęła Nina, nawiązując do sprawy, która wyraźnie nurtowała je obie. – To prawdziwe kurewstwo, że on jest twoim mężem.

– Od dziewiętnastu lat.

– Nie miałam pojęcia. Nigdy mi nie opowiadał o… Nawet nie zdradził twojego imienia.

– Jedna z jego zasad. Nie rozmawiaj z jedną kobietą o drugiej.

– Właściwie dzisiaj po południu nie stało się nic ważnego. Wiesz, że mam tendencję do wyolbrzymiania.

– Nie, nie wiem. Szybko odkryłam, że mówisz o nim.

– Ale jakim cudem?

– Parasolka.

– Co?

– Siedział dokładnie tam, kiedy mi powiedział, że odchodzi. – Marta wskazała podbródkiem krzesło. – Potem poprosił mnie o pożyczenie parasola i dałam mu pierwszy, który znalazłam.

– A ja wychodziłam z domu w pośpiechu i wzięłam ją bez zastanowienia ze stojaka.

– No to już wszystko wiesz.

– I mimo wszystko zorganizowałaś kolację!

– Dziwne. – Marta patrzyła w zamyśleniu szklistym wzrokiem. – Byłam przekonana, że związał się z młodą dziewczyną. Jakąś dwudziestoletnią sekretarką z wydawnictwa.

– Cóż, jestem czterdziestopięcioletnią sekretarką.

Marta uśmiechnęła się smutno.

– Czy to lepiej, czy gorzej?

– Nie wiem. Dwudziestoletnia kochanka jest dla żony upokorzeniem, ale można to sobie wytłumaczyć kryzysem pięćdziesięciolatka szukającego młodego ciała. Wiesz dobrze, co mam na myśli.

– Zbyt dobrze.

– Pociesza mnie myśl, że nie muszę porównywać się z jakąś gówniarą.

– Ani z jej cyckami.

– Ale jeżeli zostawił mnie dla ciebie, to znaczy, że nie chodziło mu o cycki. Ciężko mi się z tym pogodzić.

Nina pokręciła głową, patrząc na swój płaski biust. Chciała zażartować, jak to miała w zwyczaju, kiedy coś się nie układało, ale zdała sobie sprawę, że tym razem nie powinna.

– Naprawdę miał tyle kochanek? – zapytała, a Marta z westchnieniem przewróciła oczami. – Liczysz je?

– Według moich obliczeń jesteś mniej więcej numerem trzynastym.

– To musiało być dla ciebie bardzo trudne.

– Z czasem się przyzwyczaiłam – stwierdziła Marta, wpatrując się w delikatnie drżący płomień świecy. Stopniowo dochodziła do wniosku, że to, co się stało, nie ma już dla niej żadnego znaczenia. Było po prostu punktem zwrotnym w jej życiu.

– Mogę zapytać, jak się poznaliście?

– Przypadkiem. Firma producencka, w której pracuję, będzie kręcić adaptację jednego z bestsellerów jego wydawnictwa. Negocjowaliśmy ostatnie klauzule kontraktu.

– Kiedy?

– Przed trzema miesiącami.

To znaczyło, że projekt Niny i plan otwarcia restauracji rozwijały się w tym samym czasie. Nawet w tych okolicznościach Marta chciała poznać wszelkie szczegóły zdrady. Zatem przez te trzy miesiące, które poświęciła na remont lokalu i przygotowania, Álex też był bardzo zajęty. I na tyle bezczelny, żeby wyrzucać jej nieobecność w domu i zaabsorbowanie swoją pracą. Zupełnie jej to nie zdziwiło. Zapytała:

– Powiedział ci, że jego żona nie ma dla niego czasu czy coś w tym rodzaju?

– Nie wspomniał nawet, że jest żonaty. Chociaż nie robił z tego tajemnicy, bo nosi obrączkę.

– Wydaje mu się, że w ten sposób łatwiej kogoś poderwie. Zaprosił cię już do Hispanii?

– Nie pytaj mnie, proszę.

– Tylko jeszcze jedno pytanie. Czy on jest dla ciebie ważny?

– Był, kiedy wychodziłam z domu.

– Co się zmieniło?

Nina zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią, po czym odparła najpoważniejszym tonem, na jaki było ją stać:

– Zastanawiałam się nad tym, jaka jest jego żona. Nie masz pojęcia, jak mnie wkurza, że ty nią jesteś.

– Dziękuję.

– Jesteś błyskotliwa, interesująca, piękna. Ludzie cię podziwiają. Wolałabym, żebyś przypominała tamtą dziwkę ze związków zawodowych.

– Nie waż się nade mną litować!

– W porządku.

– Dobrze.

– Poza tym nie powinien porzucać cię w dzień twoich urodzin.

– Też mu to powiedziałam.

– A zatem się zgadzamy.

– Oczywiście.

Istnieją ludzie – Nina była jednym z nich – którzy tak bardzo chowają się przed światem za stworzoną przez siebie maską, że trudno potem dostrzec ich rzeczywistą naturę. Na szczęście tego wieczoru koleżanki miały doskonałą okazję, żeby pokazać swoje prawdziwe oblicza. Marta zrozumiała, że zbyt pochopnie oceniła Ninę, i w głębi duszy musiała przyznać, że Álex wcale nie wybrał tak źle. Postanowiła podejść do sprawy praktycznie.

– Skoro już sobie wszystko wyjaśniłyśmy, proponuję, żebyśmy przed powrotem tamtych dwóch ustaliły nasze klauzule kontraktu. Po pierwsze: byłam wcześniej absolutnie szczera, mówiąc, że ci go oddaję. Ciesz się nim, jeśli chcesz, ale pamiętaj, że nie przyjmuję zwrotu. Po drugie: do mojej oferty załączam za darmo moją metodę prysznicową. Chociaż myślę, że akurat ty jej nie potrzebujesz. Przepraszam, że nie owijam niczego w bawełnę, ale jestem trochę pijana. Czy o czymś zapomniałam?

– Co za dziwny wieczór. Tam, na górze, coś się musiało stać, że tutaj, na dole, sprawy się tak pokomplikowały. Wychodząc z domu, pomyślałam, że w końcu będę miała normalne życie, jak większość moich znajomych. Czułam się z tego powodu szczęśliwa, a tu popatrz. Po kilku godzinach okazało się, że spotykam się z draniem, który jest przy okazji twoim mężem, i znów czuję się jak zwykle. To znaczy, mam zamęt w głowie.

– Po południu poprosił mnie o rozwód i mam zamiar mu go dać.

– A mnie poprosił o rękę.

– Zgódź się.

Nina pokręciła głową.

– Tak nie można.

– W takim razie nie będzie miał ani mnie, ani ciebie.

– Zamierzasz rozwieść się z nim mimo wszystko?

– Już zmieniłam zamek w drzwiach mieszkania. Od dzisiaj mieszkam sama.

– Cóż, Álex jakby co może zamieszkać w hotelu.

– W Ritzu dadzą mu zniżkę.

– Chociaż z tego, co mówisz, bardzo się zdziwią, kiedy pojawi się tam sam.

– Jesteś pewna, że nie chcesz z nim zostać?

– I żeby nazywali mnie panią Baudet?

– Można się do tego przyzwyczaić.

Szelest taftowej sukni i odgłos zbliżających się kroków przypomniały im, że Lola i Olga powinny już wrócić z łazienki. Tempo kroków zwiastowało przyśpieszenie wydarzeń, o czym za chwilę miała poinformować je Olga.

– Lola zaczęła rodzić, dziewczyny. Musimy ją zabrać do szpitala i zawiadomić jej pasierba. Tutaj mam numer telefonu. – Machnęła im przed oczami kartką.

– Pójdę po samochód. – Marta próbowała wstać, ale nie dała rady przez nagłe zawroty głowy.

– Żartujesz sobie? – zapytała Olga. – Jesteś kompletnie pijana!

– Zastanówmy się – zaproponowała Nina. – Leje jak z cebra, więc nie zaniesiemy jej na barana. Czy któraś z was jest w stanie prowadzić?

– Ufff… – stęknęła Marta, zamykając oczy, żeby sprawdzić, czy przestanie kręcić jej się w głowie.

– Zadzwonię do Andresita – oświadczyła Olga i zniknęła w ciemnościach. – Zobaczcie, co z Lolą.

Nina rzuciła się na pomoc rodzącej. Próbowała iść wzdłuż tworzących linię prostą płytek na podłodze, ale nie była w stanie.

– Ja ją zawiozę, szefowo – odezwała się Lidia z na wpół otwartych drzwi kuchni. Radio milczało.

– Czy wyświadczyłabyś nam tę przysługę? – Marta z trudem wymówiła poprawnie całe zdanie.

– To nie jest przysługa, ale konieczność. Spójrzcie, w jakim jesteście stanie.

Marta podała jej kluczyki do golfa i kiedy wróciły pozostałe kobiety, ogłosiła:

– Lidia zaproponowała, że nas zawiezie. Spotkamy się przy drzwiach. Jedziemy wszystkie, prawda?

– Oczywiście. W życiu nie przepuszczę takiej okazji! – stwierdziła Nina, odzyskując swój niezłomny humor.