Nie pierwszy raz w swojej karierze Jack Caffery musi mimo woli zaopiekować się psem. Lubi psy, ale nigdy nie chciałby mieć własnego. Poczucie odpowiedzialności za inną żywą istotę nie dawałoby mu spokoju. Ale Misiek nie jest zwykłym psem, jest kluczem, który skłoni Piechura do więziennej rozmowy z Derekiem Yatesem. Caffery z samego rana zawozi Miśka do weterynarza na badanie kontrolne i poszukiwanie czipa. Zostawia go z pielęgniarką i idzie do baru na kawę, wściekły na siebie, że zamartwia się, co sobie pies pomyśli. Czy uzna, że go porzucono.
– Trochę ucierpiał.
Kiedy wraca po półgodzinie, weterynarz stoi w drzwiach gabinetu i trzyma psa na smyczy. Misiek merda ogonem na widok Caffery’ego i szarpie smycz, przebierając z ożywieniem łapami. Caffery unika jego spojrzenia.
– Ma powierzchowne rany na łapach, ale to skutek wypadku, nie maltretowania. Ogólnie rzecz biorąc, jest raczej zadbany.
– Czip?
Weterynarz kręci głową.
– Nic z tego. Przesuwałem głowicę czytnika cal po calu – nic tam nie ma. Jest wykastrowany i ktoś zainwestował w leczenie jego zębów. To z całą pewnością nie jest zaniedbany pies.
– A wypadek? Co to mógł być za wypadek?
– Trudno stwierdzić. Początkowo zdawało mi się, że ktoś go wlókł za samochodem, ale nie ma żadnych innych objawów, które by na to wskazywały. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że zaliczył upadek z wysokości. Twarde lądowanie.
Caffery marszczy brwi. Patrzy na psa, a ten odwzajemnia spojrzenie. Upadek? Upadek skąd? I do tego jeszcze nie ma czipa.
– Jezu – mamrocze. – Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, co?
Wzdycha, sięga do kieszeni po portfel i wyciąga kartę kredytową. Weterynarz patrzy na nią.
– Nie chce pan posłuchać o biżuterii?
Caffery zwiesza brodę i zaciska wargi.
– Biżuterii? Jakiej biżuterii?
– Musi pan wejść i spojrzeć na zdjęcie rentgenowskie. Ten pies może się rozerwać od tego wszystkiego, co mu napchano do żołądka.