W domu pośród wzgórz Mendip Caffery pierwszy raz od śmierci Tracey Lamb śpi krzepiącym snem. Po przebudzeniu czuje, że umysł ma jasny. Wie, dokąd zmierza, i wie, że robi dobrze. Dawny zapał i determinacja wróciły.
Zestawianie nazwisk nowożeńców zarejestrowanych w gminach londyńskich w osiemdziesiątym pierwszym roku potrwa wiele dni. Nawet jeśli Patel odnajdzie Jamesa i Matildę, niekoniecznie trafi na tych właściwych. A nawet jeśli trafi na właściwych, to jakie jest prawdopodobieństwo, że wciąż są razem?
Liczba rozwodów wzrosła niebotycznie, ludzie zmieniają nazwiska i miejsca zamieszkania, wyjeżdżają z kraju, umierają. Powodzenie tego przedsięwzięcia graniczy z nieprawdopodobieństwem. Trop wolnomularski wydaje się bardziej obiecujący. Caffery parzy kawę i dzwoni do Patela. Zastaje go w dobrym nastroju. Widocznie dogadał się wieczorem z Niną.
– Tak do twojej wiadomości: ona jest nie tylko piękna, ale i bardzo miła. Zasady ma jak święta, a umysł jak Einstein. Wczoraj wieczorem długo to badała.
– Aha, czyli jeszcze do tego szafuje swoim czasem.
– Hm… pamiętasz o umowie, Jack?
– Pamiętam. Gadaj.
– No dobra. Według niej każda loża masońska posługuje się własną symboliką. Na przykład u cechu rolniczego występuje kolba kukurydzy. Tych symboli jest nieskończenie wiele.
– A ten na obrączce?
– Merkury? Nina przypuszcza, że ma coś wspólnego z gildią techniczną w Farnborough. Ale na ich symbolu Merkury jest przedstawiony w inny sposób: nie na powierzchni globu jak tu. Nina nie ma co do tego wątpliwości. Jack, rzuć no okiem na ten okrąg wpisany w trójkąt. Ten, zza którego rozchodzą się promienie. Tu Nina nie jest pewna. Twierdzi, że to wygląda jak oko opatrzności.
Caffery przygląda się fotografiom rozsypanym na stole kuchennym.
– Tak to się nazywa? Sądziłem, że to oko wszystkowidzące – to symbol masoński, mam rację?
– Masoni się nim posługują, ale nie tylko oni. Nina twierdzi, że to jeden z obrazów, które pojawiają się na przestrzeni wieków na całym świecie. Pochodzi prawdopodobnie z Egiptu. Znajduje się na banknocie jednodolarowym, na szczycie piramidy, stąd teorie spiskowe mówiące, że rząd amerykański to koteria masońska – a to oczywiście gówno prawda. Ale jak się dobrze przyjrzeć, ile amerykańskich agencji rządowych posługuje się tym symbolem, można już mieć wątpliwości. To, że człowiek wpada w paranoję, wcale nie znaczy, że go nie śledzą, no nie? Ale… jest pewien problem.
– Masz ci los.
– Sprawdź mail.
Caffery wzdycha. Odsuwa kubek z kawą i sięga po iPada. Odnajduje nadesłany przez Patela załącznik i otwiera go.
To świadectwo wstąpienia do loży. Nazwiska zamazano, żeby chronić prywatność zainteresowanych, ale nie o tożsamość tych osób Patelowi chodzi, lecz o symbole na samej górze strony. Ekierkę i cyrkiel ułożone na kształt rombu, a przy nich oko.
– Widzisz to co ja?
– Te same rozchodzące się promieniście linie, ale tu mamy tylko oko.
Caffery sunie palcem po ekranie. Misiek siedzący w kącie pokoju obserwuje go nieruchomym spojrzeniem.
– To nie trójkąt. A oko na obrączce jest bardziej zaokrąglone.
Porównuje oba elementy: oko wpisane w trójkąt ma kształt koła, a oko masońskie jest wydłużone, przypomina raczej migdał. I choć trójkąt kojarzy mu się z lożą masońską, zapewne widział to, co tutaj; romb złożony z ekierki i cyrkla.
– Czyli masoni odpadają?
– Ślepy zaułek, Jack. Przykro mi.
Caffery kręci z przygnębieniem głową. Dobry humor diabli wzięli. Może powinien sobie otworzyć tę whisky stojącą na blacie i zacząć chlać już teraz, o dziewiątej rano. Droga, która jeszcze kilka minut temu wydawała się do pokonania, nieoczekiwanie znów się rozciągnęła – wprost w nieskończoność.