Honig wchodzi powoli po schodach, czuje, jak pulsuje mu w skroniach. Ian Geek ani nie odpowiedział, ani się nie pokazał. Gdy dociera do szczytu schodów, już rozumie dlaczego. Geek śpi głęboko w rozkładanym fotelu Olivera. Czyli tam, gdzie siada przeważnie Honig. Głowę odchylił do tyłu, całkowicie odprężony, a jego klatka piersiowa powoli się wznosi i opada.
Honig ma dłonie umazane wydzielinami, niesie portfel martwej kobiety, a ten tu przespał całą akcję, jakby sobie przyjechał na święta do mamy i obalił flaszkę porto.
Bierze kilka głębokich, powolnych wdechów. Wątki w jego głowie zaczynają się zbiegać. Ale wcale nie zatrzymują się tam, gdzie by się tego spodziewał. Spogląda znów na posadzkę, na miejsce, gdzie nakapała krew. Już jej nie ma, ale dobrze pamięta te kropki. Widzi je zupełnie wyraźnie w głowie.
Kreśli niewidzialną linię od drzwi piwnicznych do zlewu. Do tej pory wyobrażał sobie, jak Ian Geek wchodzi frontowymi drzwiami, a gdy mija drzwi do piwnicy, z jelit zaczyna skapywać krew. Teraz zastanawia się, dlaczego tak pomyślał, a po chwili zadaje sobie pytanie, dlaczego w ogóle trzeba było je przenosić przez dom, skoro Geek mógł śmiało obejść z nimi dom i skierować się prosto między drzewa. I wreszcie, po trzecie, nagle dociera do niego, że jelita, które wisiały przez pewien czas wplątane w drut kolczasty, nie ociekały krwią. Ociekałyby tylko wówczas, gdyby zostały świeżo wyjęte z ciała.
Patrzy za siebie, na schody, i serce tłucze mu się w piersi. Ginny van der Bolt w piwnicy? Zgodnie z wersją zdarzeń przedstawioną przez Geeka porozmawiał z nią, potem przyjechał tutaj, a po drodze znalazł jeszcze bebechy. To oczywiście kłamstwo. Jak wszystko inne. Jak to, że nie da się naprawić linii telefonicznej, i to, że wnętrzności „znalazł” na polanie. I że dziś rano „sprawdził” w samochodzie wszystkie wiadomości w telefonie. Ile wiadomości o śmierci Kable’a skasował ukradkiem, gdy Honig prowadził samochód?
Kluczyki samochodowe leżą na blacie kuchennym. Honig dostrzega je, po czym patrzy znów na Geeka, który nadal spokojnie śpi z półuśmieszkiem na twarzy i rękami złożonymi na piersi. Honig próbuje oszacować, ile potrzebuje czasu, żeby zabrać kluczyki i wyjść do holu. Przygryza końcówkę języka, schyla się i cicho odkłada latarkę na podłogę. Jest już w połowie kuchni, gdy Geek błyskawicznie otwiera oczy.
Uśmiecha się miło na widok Honiga, ale nie kwapi się do wstawania.
– Miło mi pana poznać – odzywa się z taką niedbałą nonszalancją, jakby faktycznie był Jaggerem i śpiewał Sympathy For The Devil. – Domyślił się już pan, kim jestem?