15

 MAMY MAŁO CZASU, a sporo do omówienia, więc postarajmy się z tym szybko uwinąć – oświadczył stojący przy ekranie Munch.

Gabriel Mørk odstawił colę i zdążył opaść na krzesło chwilę przed zgaśnięciem świateł.

– Do mnie pijesz? – spytał Curry.

– Byłoby super, gdybyś mógł poczekać z pytaniami do końca – wymamrotał Munch, przeglądając w pośpiechu leżące przed nim na stole papiery.

Po sali briefingowej rozszedł się cichy śmiech, który umilkł jednak natychmiast, gdy Munch wyświetlił na ekranie pierwsze zdjęcie.

– Vivian Berg, lat dwadzieścia dwa – powiedział, przeklikując się pospiesznie przez pierwszą serię fotografii. – Zniknęła ze swojego mieszkania na St. Hanshaugen w czwartek wieczorem i została wyłowiona ze Svarttjønn we wczesny sobotni poranek.

– Wiemy to na pewno? – spytał Curry.

– Co takiego, Jon? – westchnął Munch.

– Że zniknęła ze swojego mieszkania w czwartek?

– Anette? – odezwał się śledczy, skinąwszy głową Goli, która wstała z krzesła.

– Mamy dwoje mieszkających na tej samej klatce świadków twierdzących, że Vivian Berg opuściła swoje mieszkanie w czwartkowe popołudnie między piątą a piątą piętnaście. Nagranie wideo, które przed chwilą otrzymaliśmy, zdaje się to potwierdzać, ale...

– Nagranie? – zapytał Curry, wyraźnie nie do końca wprowadzony w temat.

Dostali właśnie film z kamery monitoringowej zamontowanej przy kiosku; podobno została na nim uwieczniona Vivian Berg wychodząca ze swojego mieszkania.

– Co mówiłem o tym, żeby zostawić pytania na koniec? – odezwał się Munch.

– No tak, ale Boże drogi... – zaczął protestować Curry.

– No dobrze, informacja dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą – powiedziała Anette, nieco zrezygnowana. – Otrzymaliśmy trzy nagrania. Na jednym z nich widać auto marki Mercedes wyjeżdżające z miasta trasą E18. Na drugim to samo auto mijające centrum handlowe w Sandvika, a teraz w końcu mamy też trzecie, przedstawiające Vivian Berg wychodzącą z mieszkania i, jak zakładamy, idącą w stronę tego auta.

– Biegli medycyny sądowej twierdzą, że Vivian leżała w wodzie krócej niż dwadzieścia cztery godziny – ciągnęła Anette. – Na ostatnim nagraniu z Sandvika widać, że auto mija centrum w czwartek wieczorem, chwilę przed siódmą, a to daje nam od dwunastu godzin do doby...

Zerknęła na Muncha, który kiwnął głową.

– Przepraszam – odezwała się Ylva. – Ale od dwunastu godzin do doby na co?

Młoda Islandka dołączyła do zespołu poprzedniej jesieni i jak zawsze w takich sytuacjach nikt nie miał pojęcia, skąd Munch ją wytrzasnął. Dziewczyna wpasowała się do ich grupy idealnie. Gabriel był szczęśliwy, że nie jest już najmłodszy w ekipie. Bardziej doświadczeni śledczy wiele kwestii brali za oczywistość, a on miał teraz Ylvę, która mogła zadawać pytania, dzięki czemu nie musiał się przyznawać, że sam czegoś nie rozumie.

– Na popełnienie przestępstwa. Liczymy czas od momentu, kiedy ofiara była widziana po raz ostatni, do chwili odnalezienia zwłok.

– A jak długo się jedzie z Sandvika do Svarttjønn?

– Maksymalnie dwie godziny – odparła Anette.

– Zakładamy, że facet trzymał ją w aucie? – spytała Ylva. – Przez dobę?

– Przyjrzymy się temu później – powiedział Munch i skinął głową Anette.

– Czyli tak – ciągnęła Goli. – Vivian znika w czwartek po południu. Zdaniem ekspertów z Kripos opuściła mieszkanie w pośpiechu. Zostawiła w nim komórkę, na stole w salonie stał włączony laptop. Na kuchence jedzenie. Wygląda to tak, jakby chciała sobie przygotować późny lunch i nagle się ubrała, wyszła, zamknęła drzwi na klucz i spokojnym krokiem opuściła kamienicę.

– Co? – spytał Curry, nie mogąc się już dłużej powstrzymać. – Dziewczyna opuszcza mieszkanie w pośpiechu, niczego ze sobą nie zabiera, a mimo to wychodzi spokojnym krokiem?

– Inne interesujące znalezisko w tym mieszkaniu stanowią leki – ciągnęła Goli. – Jak wszyscy wiecie, odkryto u niej antydepresanty i środki uspokajające. Wiele wskazuje na to, że Vivian nie miała tak łatwego życia, jak to się może wydawać. Kontaktowaliśmy się z jej lekarzem rodzinnym i psychiatrą, czekamy obecnie na dostęp do dokumentacji medycznej.

– Dzięki, Anette – powiedział Munch, gdy Goli usiadła na powrót za stołem.

– Raymond Greger – odezwał się Ludvig Grønlie, wstając. – Tajemniczy dziwak, niewiele da się na jego temat znaleźć. Koledzy z Bodø nie chcieli niczego mówić wprost, widać, że w grę muszą wchodzić jacyś prawnicy, grożący tym czy owym. No ale tak czy inaczej, ta sprawa sprzed kilku lat, gdy zniknęły dwie małe dziewczynki, nic nam nie daje, bo nie możemy go za to przyskrzynić. Oto co udało nam się ustalić: facet ma pięćdziesiąt osiem lat, jest samotny i bezdzietny. Pracuje jako nauczyciel w gimnazjum Hedrum pod Larvikiem, a obecnie przebywa na zwolnieniu z powodu...

Grønlie wsunął okulary na nos i zajrzał do papierów.

– No tak, powodu też nie udało mi się ustalić, ale próbujemy gościa namierzyć. Szuka go policja w Larviku, wyjaśniłem im, że to obecnie nasz priorytet.

– A jego telefon? – spytał Gabriel, zabierając głos po raz pierwszy od początku spotkania.

– Według operatora jest wyłączony, i to już od czwartku – odrzekł Grønlie, opadając z powrotem na krzesło.

– A w telefonie ofiary było coś ciekawego? – spytała Ylva z zainteresowaniem.

– Według listy, która do mnie trafiła, nie – odparł Gabriel. – Dziewczyna nie kontaktowała się z wujem. Nie byli też znajomymi na Facebooku. Nic nie wskazuje na to, że w ogóle mieli ze sobą do czynienia.

– Raymond Greger – zaczął Munch. – To obecnie nasz niekwestionowany numer jeden. Jak powiedziano, szuka go policja z Larviku, jeśli go nie znajdą przed nocą, to zmobilizują kolejne jednostki. Mio?

– Parę spraw – zaczęła Mia, stając przed ekranem.

Skinęła Munchowi głową. Na ekran trafiło kolejne zdjęcie. Gabriel nie widział go wcześniej.

– Ktoś wydrapał symbol na soczewce aparatu.

– Co to jest? – Ylva nasunęła okulary na grzbiet nosa.

– Cyfra. Czwórka – odparła Mia i znów dała znak Munchowi, który wyświetlił kolejną fotografię, tym razem dużo wyraźniejszą.

– W pierwszej chwili pomyślałam – ciągnęła – że ten, wiecie, aparat stał tam w określonym celu. Że morderca fotografował sam akt. Że właśnie to go podnieca. Wizualizacja zabójstwa, zbieranie pamiątek. Ale teraz nie jestem już taka pewna.

– Powiedziałaś „go podnieca”. Wiemy, że to on? – spytał Curry.

– Wokół statywu znaleźliśmy ślady obuwia numer czterdzieści trzy – odparła Mia spokojnie.

– A co, jeśli to babka w męskich butach?

– Wtedy ślady byłyby głębsze pośrodku i płytsze po bokach – wyjaśniła policjantka i znów skinęła Munchowi głową.

Kolejne zdjęcie.

Tym razem strona z książki.

– Zwróćcie uwagę, że numer strony został tu zatarty – ciągnęła Mia. – Morderca mówi nam, że ta liczba nic nie znaczy.

– Co...? – zaczęła Ylva, ale Mia ją zignorowała, pozwalając Munchowi przejść do kolejnej fotografii.

– Teraz dochodzę do tego, co takie ciężkie – czytała Mia, wskazując skinieniem głowy książkę na ekranie. – Do tego, o czym nie mam siły myśleć. I o czym nie potrafię przestać myśleć[1]. Bracia Lwie Serce. W tym miejscu młodszy z braci, Karol Lew, opowiada o pożarze. Karol jest chory i potrzebuje pomocy, a bohater, starszy brat Jonatan, poświęca życie, by go ratować. Potem wszyscy mówią, że byłoby lepiej, gdyby to Karol jednak umarł.

W sali briefingowej zapadła cisza.

– Mamy więc cyfrę cztery – dodała Mia. – To jedno. I tę stronę z książki, to drugie. W tym miejscu musimy zacząć.

– Ale... – odezwała się Ylva, ale znów jej przerwano.

– I trzeba się jeszcze przyjrzeć jednej sprawie – mówiła dalej Mia. – Moim zdaniem to bardzo ważne. Na nagraniu, które zaraz zobaczymy, Vivian wychodzi z mieszkania w ten czwartek. Zwróćcie przede wszystkim uwagę na jej chód, OK? Znam wiele tancerek. Ich ruchy są miękkie, dziewczyny poruszają się jak koty, panują doskonale nad każdym najmniejszym mięśniem.

– Co masz na myśli? – spytał Curry.

– Na tym nagraniu nie widać tancerki – rzuciła Mia cicho, dając znak Munchowi, który wdusił przycisk pilota. – To nie jest prawdziwa Vivian Berg.