39

ERIK RØNNING ZOSTAŁ właśnie ucharakteryzowany i uznał, że wygląda dziwnie, ale występował już wcześniej w telewizji, więc wiedział, że tak właśnie powinno być. Umalowana twarz prezentuje się dużo lepiej w świetle studyjnych reflektorów. Przybył do siedziby stacji TV 2 na ulicy Karla Johana jakieś pół godziny wcześniej i został przyjęty jak... cóż... jakiś bohater. Odkąd wiadomość o zdobyciu przez niego nagrania z parkingu dawnej jednostki w Skar trafiła do mediów, jego telefon nie przestawał dzwonić ani na chwilę. Przez moment zastanawiał się z Grungiem, czy nie powinien zachować wyłączności dla „Aftenposten”, ale w końcu wspólnie uzgodnili, że jego nagła popularność może przysłużyć się gazecie. Erik Rønning był całkiem zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Udzielił wywiadu dla kilku różnych tytułów prasowych, dla NRK TV, dla wiadomości o osiemnastej, a teraz został zaproszony jako ekspert do kanału informacyjnego prowadzonego przez prywatną stację TV 2. Drzwi otwarte na oścież i uśmiechy na korytarzach. Dłonie wyciągające się, by uściskać mu dłoń.

Witaj, Eriku.

Kurwa, ale ci się udało.

Jak tego dokonałeś!?

Świetnie, że mogłeś przyjść!

A może wybierzemy się wieczorem na drinka?

– Wszyscy gotowi?

Do charakteryzatorni zajrzała elegancko ubrana młoda kobieta ze słuchawkami na szyi i zmierzyła go ciekawskim, pełnym sympatii spojrzeniem.

– Jestem gotów – skinął głową Erik.

– Świetnie – rzuciła producentka. – Zaraz będzie przerwa na reklamę, pan wchodzi bezpośrednio po niej.

– Już idę, zajrzę tylko jeszcze na chwilę tam, gdzie król chodzi piechotą. – Rønning mrugnął.

Kobieta ze słuchawkami zaśmiała się krótko.

– Tylko proszę się nie zgubić.

– Spróbuję. – Rønning uśmiechnął się, wchodząc do toalety.

Mi-mi-mi-mi

Mo-mo-mo-mo

Ki-ka-ko-ka-ki-ko

Wrr-brr-wrr-brr-wrr

Spróbował rozgrzać struny głosowe, tak jak uczono go przez rok w szkole ludowej w Romerike, gdy jeszcze wierzył, że uda mu się zostać aktorem. Zerknął w lustro. Dobierając strój, postanowił pójść tego dnia na całość. Zdecydował się na granatowy garnitur, uszyty na miarę przez Brooks Brothers na Manhattanie, właściwie odrobinę na niego za ciasny – ostatnio nie spędzał na siłowni tyle czasu, ile powinien, ale nadal wyglądał całkiem nieźle. Do garnituru dobrał prosty czerwony krawat od Armaniego i buty marki Salvatore Ferragamo. Upewnił się, że nie ma niczego między zębami, umył ręce i wrócił do charakteryzatorni. Przejrzał się w wielkim lustrze i stwierdził, że wygląda jak jakiś ważny polityk. Może coś w tym zresztą było? Poseł Erik Rønning? Minister spraw zagranicznych Erik Rønning? Zaśmiał się pod nosem i przeczesał włosy palcami, odgarniając je na lewą stronę. Był przekonany, że właśnie tak wygląda najlepiej, elegancko i zdecydowanie. Miał wielu kolegów, którzy uważali się za artystów, chodzili z włosami sterczącymi na wszystkie strony i wkładali do biura crocsy, ale to było przecież żałosne. Może premier Erik Rønning? Pogładził dłonią czerwony krawat i nieco zacisnął pętlę. Czerwony krawat. Nieodłączny element garderoby konserwatywnych polityków, którzy starali się robić wrażenie serdecznych i godnych zaufania, z sercem na dłoni. Rønning umawiał się przez krótki czas ze stylistką, która pracowała w firmie PR i zajmowała się właśnie takimi sprawami. Przebierała idiotów, żeby wyglądali jak ludzie. Podobali się telewidzom. Bo koniec końców o to przecież w tym wszystkim chodzi, prawda?

– Zaczynamy zaraz po reklamie, jest pan gotowy?

– Ja zawsze jestem gotowy. – Rønning mrugnął, ruszając za producentką do studia.

Skinął nieznacznie głową prowadzącym program, po czym usiadł we wskazanym mu fotelu. Studio było niewielkie, rozmiarami przypominało właściwie salon w jego domu. Zawsze go to zaskakiwało, jak bardzo kamera potrafiła zmienić perspektywę.

– Próba mikrofonu – odezwał się młody mężczyzna ze słuchawkami na uszach.

Erik Rønning powiedział „raz, dwa” i dźwiękowiec uniósł kciuk na znak, że wszystko w porządku.

– Dwadzieścia sekund – obwieściła producentka. Rønning odwrócił się do prowadzącej program, a ta obdarzyła go promiennym uśmiechem.

Jak ona się nazywała, Mossfjord?

Mossberg?

Veronica Mossberg, chyba jakoś tak.

Spotkał ją wcześniej przy kilku okazjach; kobieta nigdy nawet na niego nie spojrzała, ale teraz było zupełnie inaczej.

– Dziesięć sekund – odezwała się producentka, podnosząc rękę. – Pięć.

Wyprostowała palce i zginała je jeden po drugim, odliczając kolejne sekundy.

Rozległ się dżingiel, energetyczny, z nutką dramatyzmu. Producentka zacisnęła pięść i machnęła ręką w stronę Mossberg.

– Witamy z powrotem – powiedziała piękna prowadząca. – Mamy w studio kolejnego gościa, Erika Rønninga z „Aftenposten”. Dziennikarza, któremu udało się utrwalić na filmie przerażające poranne wydarzenia. Ale najpierw krótkie podsumowanie dla naszych nowych widzów. Roger?

Rønning odchrząknął nieznacznie i upił łyk wody. Zerknął na Rogera, niskiego faceta o czerwonej twarzy. Kilka miesięcy wcześniej był z nim na imprezie, grali w pokera i Roger nie zrobił na nim najlepszego wrażenia.

– Czyżby w Oslo grasował seryjny morderca? – zapytał niski mężczyzna poważnym, nieco stylizowanym głosem. – To pytanie zadaje sobie cała Norwegia, po tym jak trzecia z kolei w ciągu kilku dni ofiara została znaleziona w bagażniku auta zaparkowanego w Maridalen. Lars Ellingsen ma dla państwa więcej informacji.

Producentka dała im znać, że na chwilę zeszli z wizji. Na niewielkim ekranie za ich plecami odtworzono bezgłośnie nagrany wcześniej reportaż. Rønning widział go już wcześniej. Vivian Berg, baletnica. Bla, bla. Kurt Wang, muzyk jazzowy. Znaleziony w hotelowym pokoju. Ruben Iversen, nastoletni uczeń. Tan sam sprawca? Bla, bla. Czy to naprawdę było konieczne? Po to zapraszali go do studia? Potrząsnął lekko głową w nadziei, że obecni dostrzegą jego zniecierpliwienie. Upił kolejny łyk wody ze stojącej przed nim szklanki i przeciągnął językiem po zębach.

Producentka stanęła za kamerą i powtórzyła procedurę z odliczaniem, reportaż zbliżał się do końca.

Trzy... dwa...

– Jak wspomnieliśmy, jest z nami Erik Rønning z „Aftenposten”. Witamy. – Roger skinął mu głową, gdy wrócili na wizję.

– Dziękuję za zaproszenie – odrzekł dziennikarz z powagą.

– Zdołał pan zdobyć nagranie, na którym uwiecznione zostało zabójstwo Rubena Iversena, zgadza się?

– Tak. – Rønning skinął głową i splótł dłonie.

– Jak to się panu udało? Zbieg okoliczności? A może, jak sugerują niektórzy, został pan poinformowany o zbrodni z wyprzedzeniem?

– Chciałbym to od razu zdementować, Roger. – Rønning odchrząknął. – Film trafił w moje ręce w związku z innym artykułem, nad którym pracowałem, i cóż... pozostawiam ocenie innych, czy jest to związane z naszymi niezwykłymi zdolnościami dziennikarskimi, czy po prostu mieliśmy szczęście. Ale w każdym razie tak się złożyło... – spojrzał prosto w kamerę, próbując nawiązać w ten sposób kontakt z widzami – ...że udało nam się zdobyć dowody, które pomogą policji w tej sprawie. Śledczy są nam bardzo wdzięczni.

– A czy to jest tak... – odezwała się Veronica Mossberg, zupełnie innym tonem. Wydawała się pod wrażeniem, podczas gdy ten konus Roger był tylko zazdrosny. Czyż nie tak to właśnie wyglądało w tej branży? Rønning zaśmiał się w duchu, prowadząca program pożerała go wręcz wzrokiem, a siedzący obok niej karzełek odwracał tylko zacietrzewione spojrzenie. – ...że ten film nigdy nie zostanie udostępniony szerszej publiczności? Nie sądzi pan, że w tej sprawie powinniśmy mieć zapewniony swobodny dostęp do informacji?

– Cóż, Veronico – powiedział Erik Rønning i nieznacznie odchrząknął. – Jak z pewnością wiesz, powinniśmy w związku z tą sprawą chronić nie tylko pamięć ofiary i prawa jej rodziny, lecz także, w pewnym sensie, cały naród.

– Ale... – zaczął Roger.

– Decyzję w tej sprawie – Rønning się uśmiechnął, unosząc dłoń w obronnym geście – podjąłem rzecz jasna nie tylko ja, ale cała redakcja „Aftenposten”. Współpracujemy oczywiście ściśle z policją i innymi władzami, a jakby się nad tym dobrze zastanowić, to wydaje się to właściwie naturalne, prawda, Roger? Chciałbyś, żeby zabójstwo twojego syna było transmitowane na żywo w całym kraju? Nie wydaje mi się.

Rønning mrugnął nieznacznie do Mossberg i upił kolejny łyk wody.

– A co pan sądzi o tym – ciągnęła prowadząca – że nasza niewielka Norwegia stoi być może w obliczu zagrożenia ze strony drugiego seryjnego mordercy w przeciągu zaledwie roku? Czyżbyśmy upodabniali się do Ameryki? Co się dzieje z tym państwem?

– Cóż, Veronico... – zaczął Rønning, ale Roger go uciszył, unosząc nagle palec do miniaturowej słuchawki wciśniętej w ucho.

– Musimy niestety przerwać naszą rozmowę. Udało nam się właśnie połączyć ze Sztokholmem, w studio czeka na rozmowę z nami najbardziej doświadczony w Szwecji ekspert w tego typu sprawach, autor powieści kryminalnych i profesor kryminologii, Joakim Persson. Witamy, profesorze Persson, cieszymy się, że mógł pan dziś do nas dołączyć.

Na ekranie przed nimi pojawił się brodaty mężczyzna w średnim wieku.

– Cała przyjemność po mojej stronie. – Szwed odchrząknął.

Rønning potrząsnął głową i upił kolejny łyk wody.

Co to ma być?

Czy to naprawdę konieczne?

Miał chyba ważniejsze sprawy na głowie, niż siedzieć w studio TV 2 i po prostu czekać?

Był bardzo zajętym człowiekiem, dziennikarze powinni się cieszyć, że w ogóle znalazł dla nich czas. A oni mu tymczasem przerywają, by pokazać jakiegoś Szweda?

– Nie przywykliśmy do tego w Norwegii – ciągnął Roger. – Mam na myśli zjawisko mordercy zapaleńca, który zdaje się wybierać ofiary zupełnie przypadkowo. Czy jest pan w stanie jako specjalista wyjaśnić nam, co to może oznaczać?

Morderca zapaleniec?

Skąd on, do kurwy nędzy, to wziął?

Choć trzeba było przyznać, że brzmiało to świetnie.

– Za wcześnie jeszcze, by coś powiedzieć z pewnością. – Persson odchrząknął. – Poza tym pragnę zaznaczyć, że nie mam wszystkich dowodów, którymi dysponuje policja, mogę opierać się wyłącznie na informacjach dostępnych w mediach. Ale mimo to żywię głębokie przekonanie, że mamy tu do czynienia ze sprawcą, który może uderzyć ponownie w każdej chwili.

– A na czym opiera pan to przypuszczenie? – spytał Roger.

– Jego działania wydają się zaplanowane – ciągnął Persson. – Widzimy tę samą metodę pozbawiania ofiar życia, a miejsca zbrodni wydają się szczegółowo zaaranżowane. Typowymi cechami charakterystycznymi takich spraw są...

Rønning przestał słuchać Szweda i zaczął się zastanawiać, czy on także powinien może zaadaptować taki sposób mówienia.

Morderca zapaleniec?

Pracował nad artykułem, który miał za kilka godzin trafić do sieci. Publikowali teraz praktycznie bez przerwy, niemal nikt w redakcji nie siedział nad innym tematem. Zorganizowali nawet specjalny zespół, byli w szkole, rozmawiali z sąsiadami i przyjaciółmi ofiary. Udało im się ustalić, że Ruben Iversen wybierał się do kolegi, u którego miał nocować, ale zniknął krótko po tym, jak zatankował skuter na stacji benzynowej.

Czy istniało jakieś powiązanie pomiędzy dwiema pierwszymi ofiarami a tym młodym chłopakiem? Jak na razie nie udało się tego ustalić, ale wygląda na to, że wszystkie zabójstwa zostały pieczołowicie zaplanowane, mimo że policja jak na razie nie chciała tego potwierdzić.

Szwed ględził dalej o seryjnych mordercach i o tym, czemu tacy ludzie postępują w określony sposób.

Ted Bundy.

David Berkowitz.

Jeffrey Dahmer.

Edmund Kemper.

Bla, bla.

Rønning wszystko to już słyszał. Czy to możliwe, że ten karzełek Roger powiedział przypadkiem coś sensownego? Że sprawca wybierał swoje ofiary na chybił trafił? Zabijał ludzi, bo... takie miał zamiłowanie?

To by dopiero było coś.

Mógłby to wykorzystać.

Nie byłoby tu żadnego związku, prawda? A to przeraża, ekscytuje...

Motyw seksualny?

Przypadkowe zabójstwa?

Morderca zapaleniec?

Musiał zadzwonić do Grunga. Rønning poczuł, jak wzbiera w nim ekscytacja. Szwed podziękował za rozmowę, a producentka uniosła rękę, dając im znać, że za chwilę rozpocznie się kolejna przerwa na reklamę.