50
MIA OBUDZIŁA SIĘ, słysząc znajomy melodyjny głos, ziewnęła, wstała z nie swojego łóżka i poczłapała do kuchni.
– Promień Księżyca. – Charlie Brown uśmiechnął się i serdecznie ją przytulił. – Pospało się trochę, co? Śniadanko?
– Co ty mi, kurwa, dałeś? – Mia ziewnęła, sadowiąc się na krześle, wciąż nieco nieprzytomna.
Charlie był, jak zawsze, w wyśmienitym nastroju; wybrał tego dnia obszerną, zwiewną zieloną suknię, na którą włożył fartuszek z napisem Kiss The Chef.
– Jajka? Boczek? – Czarujący gospodarz uśmiechnął się, zdejmując patelnię z palnika.
– Dla mnie nic, dziękuję – wymamrotała Mia. – Która godzina?
– Nic? Ale przecież musisz jeść. Zobacz, jaka jesteś chuda, sama skóra i kości.
Charlie podszedł do niej tanecznym krokiem i napełnił jej talerz.
– Mam też parówki. Chcesz?
– Na śniadanie? – Mia ziewnęła.
– A czemu nie? Anglicy przecież tak jedzą. Mówiłem ci w ogóle, że byłem tydzień temu w Londynie? Na musicalu Król Lew? Absolutnie nie przereklamowany. Fantastyczna sprawa, Boże, ale się spłakałem. Czy to nie dziwne?
– Co? – spytała Mia, wsuwając do ust kawałek boczku.
– Że dorośli faceci płaczą, oglądając bajki napisane dla dzieci.
– Ty chyba nie jesteś mnie już niczym w stanie zadziwić, Charlie. – Mia uśmiechnęła się, czując, że zaczyna chyba powoli wracać do świata żywych.
Dostała coś na sen.
Wpadła do jego klubu, zdesperowana, żeby się jakoś znieczulić, wypić drinka, cokolwiek, a on ją od tego spokojnie odwiódł.
Na całe szczęście.
Nie wypiła ani kropli alkoholu.
Dam ci coś na sen.
Przeciągnęła się i rozejrzała po niewielkim, przytulnym mieszkaniu.
– Zrobiłeś remont.
– No pewnie – odrzekł Charlie z szerokim uśmiechem. – Wszystko jest nowe. Wykładzina, meble, nowy kolor na ścianach. Feng shui. Czasem trzeba zmienić otoczenie, inaczej człowiek może zacząć się tu w środku dusić, nie sądzisz?
Charlie uniósł palec do skroni i otworzył lodówkę.
– A czego się napijesz? Zobaczmy, mam sok, smoothie...
– Woda wystarczy, dzięki. A kawę masz?
– Kawę? Och, żebyś wiedziała. Kupiłem nowy ekspres. Meganowoczesny. Taki sam, jak ma George Clooney. To jest dopiero facet, z którym bym się dobrze rozumiał. Wiesz, że on tak naprawdę lubi się ubierać w moim stylu?
Charlie mrugnął i podsunął Mii pod nos tackę z kapsułkami.
– Arabiva? Linizio? Kazaar?
– Coś mocnego – wymamrotała policjantka.
– No to ristretto. – Charlie skinął głową. – Mieszanka najlepszej południowoamerykańskiej arabiki i odrobina robusty dla dodatkowej intensywności.
Uniósł kapsułkę przerysowanym gestem i zwinął usta w trąbkę.
– Sprzedajesz je czy co? – Mia się uśmiechnęła, wsuwając kawałek tosta pod sadzone jajko.
– Owszem, jestem nową twarzą Nespresso. – Charlie się uśmiechnął, przekrzywiając głowę. – Murowany sukces, jak sądzisz?
– Zdecydowanie. – Mia zachichotała.
– George i ja – rzucił Charlie, unosząc uwodzicielsko brwi.
– Zmyśliłeś to sobie, prawda?
– Co takiego?
– Że on też lubi ubierać się jak kobieta?
– W moich marzeniach tak to właśnie wygląda, Mio. – Charlie mrugnął, naciskając guzik na ekspresie. – Ale wszystko jedno, bo z przyjemnością wezmę go takim, jaki jest. Mówiłaś, że napijesz się wody?
– Chętnie – wymamrotała Mia.
Miała sucho w ustach, ale przynajmniej zaczynała już wyraźniej widzieć otaczający ją świat.
Charlie przemówił jej do rozumu.
Dał tabletkę na sen.
Dzięki Bogu.
Ten człowiek był tak naprawdę aniołem.
– Widzę, że powiesiłeś też zdjęcia rodziny – stwierdziła Mia, gdy kawa wjechała na stół.
– Tak – powiedział gospodarz z czułością, wpatrując się w ścianę za jej plecami. – Wiesz, to wszystko nie było dla nich łatwe. Mały Charlie tak obiecująco się zapowiadał, miałaś w ogóle pojęcie, że grałem w hokeja?
– Naprawdę? – zdziwiła się Mia.
– No pewnie, w Storhamar. Byłem napastnikiem i całkiem nieźle mi szło.
Na ścianie wisiały cztery pięknie oprawione fotografie. Uśmiechnięci dorośli nachyleni nad pulchnym chłopcem, wspomnienie z czasów, które dawno minęły.
– To był fajny okres – powiedział Charlie ze smutkiem.
– Wciąż nie masz z nimi kontaktu?
– Jakiś czas temu napisałem list do mojego ojca. Wiesz, jest już starym człowiekiem. Lubi dostawać korespondencję. To znaczy, tak założyłem, bo wiedzieć przecież nie mogę, dawno już z nim nie rozmawiałem.
– I co się stało?
– Niestety nie odpisał. – Charlie westchnął. – Ale cóż, warto było spróbować. Kawa smakuje?
– Jest pyszna – powiedziała Mia i w tej samej chwili jej spojrzenie padło na zegar nad kuchenką. – O kurwa.
– Co?
– Dochodzi wpół do drugiej?
– No – powiedział Charlie.
– Jestem strasznie spóźniona – rzuciła Mia, zrywając się z miejsca.
Zaczęła obmacywać kieszenie spodni, ale nie znalazła tego, czego szukała.
– Mój telefon?
– Tu jest – wymamrotał Charlie i zniknął na chwilę.
Kurwa.
Naprawdę tak długo spała?
Mia dopiła kawę na stojąco. Charlie wrócił, niosąc jej komórkę.
– Dużo masz ostatnio pracy?
– Niestety – potwierdziła policjantka.
Jakiś tuzin nieodebranych połączeń.
Większość od Muncha.
Szybko oddzwoniła.
– Mio? – odezwał się burkliwy głos w słuchawce. – Gdzie, do cholery, jesteś?
– Sorry – rzuciła policjantka. – Spałam. Ale już jadę do biura.
– Nie, nie – przerwał jej Munch. – Przyjadę do ciebie.
– Co?
– Przyjadę do ciebie – powtórzył śledczy tym samym dziwnym tonem. – Gdzie jesteś?
– Jaki tu jest adres? – spytała Mia, zasłaniając słuchawkę dłonią.
– Tøyenbekken 9.
– Tøyenbekken 9 – powtórzyła.
– To zaraz przy Grønlandsleiret?
– Tak. Coś się stało? – Munch nie odpowiedział. – Holger?
– Przyjadę tam, OK?
– OK.
– Jestem już w drodze – powiedział śledczy i przerwał połączenie.
– Już idziesz? – spytał Charlie. – Przecież ledwie ruszyłaś jedzenie...
– Muszę uciekać – odparła Mia, wsuwając telefon do kieszeni.
– Obiecaj, że nie będziesz już tak zwlekać z następnym spotkaniem.
Gospodarz położył dłonie na jej ramionach i ucałował ją w oba policzki.
– Wszystko u ciebie gra, Promyczku? Wiesz, że zawsze tu jestem, jeśli mnie potrzebujesz?
Przyjrzał jej się z troską, nie chcąc jej jeszcze wypuścić.
– Nic mi nie jest. – Mia skinęła głową. – Serdeczne dzięki, Charlie. Złoty z ciebie chłopak, wiesz?
– Ach, robię, co w mojej mocy.
– A gdzie moja kurtka?
– Wisi w korytarzu. Zadzwoń do mnie, dobra? I uważaj na siebie.
– Dzięki, mamo, będę uważać. – Mia uśmiechnęła się, uścisnęła go serdecznie, po czym odwróciła się na pięcie i zbiegła ze schodów.