56
HEGE ANITA MIAŁA tylko siedem lat, ale rozumiała dużo więcej, niż wydawało się dorosłym. Pracownicy z Urzędu Ochrony Praw Dziecka, na ten przykład, to byli groźni ludzie. Wykradali małe dziewczynki ich mamom. Gdy przychodzili, trzeba było być cicho jak myszka i nie otwierać drzwi, nieważne, ile razy by dzwonili. A jak się człowiek zaczynał bać, co jej się czasem zdarzało, to wystarczyło zatkać uszy palcami i pomyśleć o czymś miłym. Na przykład o białym kotku, który przychodził czasem na plac zabaw przed blokiem. Można też było zaśpiewać w myślach piosenkę. Na przykład Wszystkie ptaszki albo W stodole siedzi skrzat, mimo że do świąt zostało jeszcze sporo czasu. W święta pojadą do babci, chociaż mama obiecywała to też w zeszłym roku i nic z tego nie wyszło.
Pan nauczyciel kazał jej dziś zostać po lekcjach. Znów zaczął ją wypytywać, ale Hege Anita nauczyła się, co ma odpowiadać, i na szczęście tym razem też wszystko dobrze się skończyło. Pan nauczyciel miał na imię Tore i chyba na coś chorował, bo włosy rosły mu tylko nad uszami, a nie na głowie, ale mimo to był bardzo w porządku. Hege Anita nie lubiła kłamać, ale nie zawsze można mieć wszystko, czego się chce, dobrze o tym wiedziała. Trzeba o tym nie myśleć i robić, co do człowieka należy.
Możesz przekazać mamie, że bardzo bym chciał z nią porozmawiać?
Wystarczy kiwnąć głową, uśmiechnąć się ładnie i powiedzieć, że tak, oczywiście.
Bo widzisz, nie przyszła na wywiadówkę i nie odbiera, kiedy do niej dzwonimy.
Trzeba znów pokiwać głową, może podrapać się w łydkę, pomyśleć o czymś innym, może o dzieciach, które idą teraz do domu, do mamuś i tatusiów, którzy spędzali z nimi czas i nie spali w środku dnia.
Przekazałaś jej list, który ci dałem?
W takiej sytuacji pomagało, jak się człowiek powiercił trochę na krześle albo udawał, że musi iść siusiu, to zazwyczaj działało bez pudła.
Hege Anita sięgnęła po klucz, który nosiła zawieszony na szyi, i otworzyła drzwi mieszkania.
– Halo?
Cisza.
Ale w korytarzu stały buty mamy, a kurtka, w której zazwyczaj chodziła, leżała na podłodze, więc dziewczynka mimo wszystko się ucieszyła.
Mama jest w domu.
Hurra, miała ochotę zawołać, oczywiście niezbyt głośno, mama nie lubiła, jak się ją budziło, więc należało uważać, bo jak nie była w pracy, to przeważnie spała. To znaczy, mama tak nie do końca chodziła do pracy, ale robiła różne rzeczy za pieniądze i to dlatego prawie nigdy nie było jej w domu.
Nie tak dawno w szkole zorganizowano dzień odwiedzin rodziców, mamy innych dzieci opowiadały wtedy, czym się zajmują. Jedna z nich była lekarką i pomagała chorym ludziom. Inna dentystką i leczyła dziury w zębach. Jedna pracowała z komputerami, a jeszcze inna zajmowała się domem i słysząc to, Hege Anita pomyślała, że to prawie jak jej mama. I że szkoda, że jej mama nie przyszła na to spotkanie, a gdy o nim usłyszała, to powiedziała „nie” i nawet się trochę zaśmiała.
– Halo? – szepnęła ostrożnie dziewczynka i zdjęła buty. Wbiegła do salonu, ale nikogo tam nie zastała.
Drzwi do sypialni były zamknięte.
Nie przeszkadzać.
Wiedziała, że nie wolno, ale może mimo wszystko dzisiaj było jej wolno? W końcu wydarzyło się tyle dobrego.
Tore ją pochwalił. Pokazał jej rysunek całej klasie i mówił o nim tak ładnie, że zrobiła się zupełnie czerwona na twarzy. Narysowała siedzącego w aucie dziadka i stojącą obok babcię. No i rzecz jasna psa, za nimi zaś, na morzu, łódkę z szybującą ponad nią mewą. I właściwie się nad tym za bardzo nie zastanawiała, przynajmniej do chwili, gdy Tore podszedł do jej ławki.
Dostała złotą gwiazdkę.
Prawie nie mogła w to uwierzyć.
Inne dzieci w klasie też ją chwaliły.
– Wow, ale ładne.
– Wow, jak świetnie rysujesz.
– Wow, nauczysz mnie, jak to się robi?
A potem na przerwie wszyscy chcieli się z nią bawić, co nie zdarzało jej się zbyt często. Była pierwszym szukającym w zabawie w chowanego, wybrali ją nawet na kapitana drużyny zbijaka.
Co za cudowny dzień!
Rysunek przyniosła ze sobą w plecaku.
Hege Anita wyjęła go teraz ostrożnie i stanęła pod drzwiami sypialni.
To dla ciebie, mamo, proszę.
Ale w końcu się rozmyśliła.
Tak chyba będzie najlepiej.
Hege Anita schowała rysunek z powrotem do plecaka, weszła do kuchni i uśmiechnęła się, widząc, co stoi na blacie. Miodowe płatki. A w lodówce było też mleko. Mama znów dostała pieniądze, pewnie od tego człowieka w wojskowej kurtce, co to nigdy nie wchodził do środka i tylko czekał na progu. No to nic dziwnego, że była zmęczona. Dziewczynka zaniosła płatki i mleko do salonu, gdzie włączyła telewizor.
Najbardziej lubiła stację NRK Super, ale nie znalazła jej na kanale trzecim, gdzie zazwyczaj była.
Komunikat specjalny, głosił napis na górze ekranu.
Hege Anita nalała mleka do miseczki i podkręciła głośność.
– Policja upubliczniła dziś wizerunek głównego podejrzanego w sprawie potrójnego zabójstwa...
Na ekranie pojawiło się zdjęcie mężczyzny.
Najbardziej w sumie lubiła Łebską ekipę. I tę kreskówkę o dziewczynkach, które miały własne konie.
Ale teraz w telewizji nie było koni, tylko fotografia człowieka z karabinem i hełmem na głowie.
Hege Anita otworzyła czerwone opakowanie i nasypała sobie płatków do mleka; tak było najfajniej, mogła je wtedy wpychać pod powierzchnię i udawać, że to małe tonące łódki z pasażerami, których mogła ratować, wkładając płatki do swoich ust.
Dziewczynka zanurzyła łyżkę w miseczce, gdy na ekranie pojawiło się nagle nowe zdjęcie. Otworzyła szeroko oczy.
– Policja poszukuje również tej kobiety...
Co?
Na ekranie widać było przecież...
Jej mamę?
Nie...
Najpierw jedno zdjęcie.
Potem drugie.
Ależ tak, to przecież ona...
Wychodziła ze sklepu. Miała na głowie zieloną czapeczkę z daszkiem.
Dziennikarka mówiła coś jeszcze, ale Hege Anita nie słyszała już jej słów.
Teraz na ekranie pojawił się rysunek.
I jeszcze jedno zdjęcie.
Mama?
Ale dlaczego...?
Dziewczynka zerwała się z sofy i pobiegła do sypialni po śliskiej podłodze. Zatrzymała się na chwilę przed drzwiami z bijącym sercem, po czym podjęła decyzję i zaczęła się do nich z całych sił dobijać.