67

CURRY NACISNĄŁ WŁAŚNIE GUZIK przy drzwiach mieszkania na drugim piętrze i w tej samej chwili dotarło do niego, że coś się nie zgadza. Ostatnio myślał powoli, ale w końcu coś sobie uświadomił. Po drugiej stronie ulicy stało auto. Wcześniej gdzieś je już widział, prawda? No i to było to samo mieszkanie, w sumie dziwny zbieg okoliczności. Był tu razem z Allanem Dahlem, obserwując lokal właściwie kompletnie bez sensu. Gdzie widział ten samochód?

Drzwi uchyliły się nieco, przez szparę wyjrzał chłopak o mało zachwyconym wyrazie twarzy.

– Tak?

– Kevin?

– No?

– Jon Larsen. Byliśmy umówieni. Przysyła mnie Jimbo.

– Mhm, tak, OK – rzucił chłopak. Na oko miał najwyżej jakieś dwadzieścia lat.

Zdjął łańcuch i wpuścił Curry’ego do mieszkania.

Miał dziwne brwi. Jakby ich nie było.

Od razu było widać, że to człowiek, którego szuka.

Co prawda nie miał na głowie żółtej czapki, ale poza tym wyglądał dokładnie tak, jak opisała go Mia.

– Masz kasę? – wymamrotał ćpun, obejmując ramionami chude ciało.

– Tak.

Curry zajrzał szybko do mieszkania i potwierdził swoje przypuszczenia. Żaden normalny człowiek nie nazwałby tego miejsca domem. Pełno śmieci walających się po pokoju i na korytarzu, materace na podłodze. Pod oknem zasłoniętym brudnym prześcieradłem stała zielona lampa z lat siedemdziesiątych.

– Dwa tysiące, tak się umawialiśmy? – spytał Curry, wsuwając dłoń do kieszeni.

– Taa, jasne – odparł Kevin, zerkając nerwowo przez ramię.

Auto na ulicy.

Kurwa, faktycznie wolno myślał.

Przecież widział ten sam wóz pod oknami lokalu Luny. Chwilę przed tym, jak wywalił się na podłogę. Wtedy, gdy się tak bał, że ktoś go obserwuje.

Dłoń z pieniędzmi poszybowała ku wyciągniętej chudej ręce narkomana. Jego ciało wykonywało ruch, choć w głowie zrodziła się już myśl, że powinien mieć się na baczności.

Allan Dahl.

Powoli to do niego docierało.

Policjant?

Ktoś od nas?

Mężczyzna za kierownicą. Curry był pewien, że widział już gdzieś tę twarz. To był ten adwokat, Lorentzen.

Kurwa.

No oczywiście.

Potwierdzenie swoich podejrzeń znalazł w oczach narkomana, który powoli wziął od niego pieniądze i przeniósł nerwowe spojrzenie na kogoś, kto wyrósł nagle za jego plecami.

O kurwa mać...

Curry uniósł instynktownie ręce, próbując się ochronić przed tym, co go czekało. Ale było już za późno.

Wyłaniający się z mroków mieszkania człowiek.

Uderzenie metalu w skroń.

Curry stracił przytomność, zanim jeszcze jego ciało zwaliło się na podłogę.