Rozdział 32

– Znaleźliśmy ciało.

– A nie ciała? – D.D. zerknęła znad biurka na Phila, który stanął w drzwiach jej gabinetu.

Potrząsnął głową.

– Nie. Jedno ciało. W jednym z miejsc z listy w nawigacji w aucie Gouldinga.

– Kristy Kilker czy Natalie Draga?

– Musimy to sprawdzić.

D.D. natychmiast odsunęła fotel, ale przez moment się zawahała.

– Zaraz. Czy to jakiś test? Bo ja cię słuchałam, wiesz? Dotarło do mnie, że jestem uparta i próbuję wszystko kontrolować, a powinnam ufać swoim współpracownikom i wierzyć, że potraficie skutecznie działać. Myślę, że to ty powinieneś zobaczyć to ciało. A ja poczekam na twój raport jak grzeczny superwizor o ograniczonym zakresie obowiązków, tak? I wtedy… – Umilkła, zupełnie zaskoczona dławieniem w gardle. – I wtedy nie będziesz już na mnie zły.

– Nie jestem na ciebie zły.

– Ufam ci – powiedziała, póki była w stanie.

Bo przypomniała jej się wczorajsza rozmowa z Philem. Naprawdę ją zabolała. Nigdy by tego nie przyznała, ale Phil w jakimś sensie był dla niej ojcem, zwłaszcza że jej własny ojciec nie aprobował drogi kariery, którą wybrała. Nie tęskniła za mieszkającymi na Florydzie rodzicami. Już nawet zobojętniało jej to, że nie rozumieją jej pracy. Ale Phil i to, jak wyraźnie był nią rozczarowany… To bolało.

– Ufam ci, Phil. I ufam Neilowi. I tęsknię za wami, chłopaki. Codziennie. Tęsknię za naszym zespołem, za wspólną robotą. Źle mi z poczuciem, że was zawiodłam. Bo jesteście moją drużyną. Zawsze byliście moją drużyną, a trzeba przyznać, że nie każdy chciałby mieć w drużynie kogoś tak upartego i apodyktycznego jak ja. Zdaję sobie z tego sprawę. Naprawdę.

– Skończyłaś?

– Może.

– Bo to nie jest test. Chociaż skoro już o tym mówimy, faktycznie jesteś uparta i apodyktyczna.

– Wiem.

– Ale jesteś też sobą, a ja ciebie znam, D.D. I zazwyczaj, jak nie jestem wykończony, sfrustrowany albo przestraszony, to nawet cię lubię. A skoro uzgodniliśmy już, że to ja mam rację, a ty nie, to jedziesz czy nie?

– Jadę…?

– Na miejsce przestępstwa. Zobaczyć ciało. Ja prowadzę.

D.D. nie trzeba było dwa razy prosić.

– Dobra!

– Naprawdę kiepski z ciebie superwizor z ograniczonym zakresem obowiązków.

– Owszem. Też tak myślę. – Co nie znaczyło, że nie chwyciła kurtki i nie zerwała się od biurka. – To dokąd się wybieramy? – zapytała, gdy wyszła za Philem z gabinetu, a światu został przywrócony porządek.

– Mattapan.

– Znowu? Dlaczego zawsze znajdujemy zwłoki w Mattapan?

– Bo niektóre miejsca takie właśnie są.

W Mattapan znajdował się prowadzony przez stowarzyszenie Mass Audubon park przyrodniczy. Niegdyś otaczał on zakład dla umysłowo chorych. Phil i D.D. byli tego świadomi, gdy obchodzili park, trzymając się ogrodzenia z kutego żelaza, które oddzielało spory areał drzew liściastych od otaczającej go gęstej zabudowy.

Byli już w tym parku. Przemierzali ten teren, kiedy szkielet opustoszałego szpitala dla wariatów straszył jeszcze ze szczytu wzgórza oknami bez szyb. Wiedzieli wszystko o duchach przeszłości tego miejsca oraz zmumifikowanych szczątkach sześciu dziewczynek, które wykopali wtedy spod ziemi.

Idąc za Philem w kierunku leśnej ścieżki, D.D. poczuła dreszcz i była pewna, że nie wywołał go chłód.

Bostoński Szpital Stanowy teoretycznie nie istniał od dawna. Połowa zielonego obszaru została przekształcona w Bostoński Ośrodek Przyrodniczy, w którym żyło sto pięćdziesiąt gatunków ptaków i rosło trzysta pięćdziesiąt gatunków roślin, a otaczały go osiedla gęsto zabudowane nadgryzionymi zębem czasu dwupiętrowymi kamienicami.

Bostończycy przychodzili tu, by spacerować pośród drzew, słuchać ptaków i podziwiać motyle. To, że Devon Goulding często wpisywał adres tego miejsca w swojej nawigacji samochodowej, mogło oznaczać jedynie, że lubił kontakt z naturą.

Ale park ten oferował także sporo dzikiej i niedostępnej zieleni, czyli to, czego potrzebuje zabójca, żeby zakopać zwłoki.

Phil powiedział, że przywieźli tutaj psy z samego rana. I że wystarczyło dwadzieścia minut, żeby coś znalazły: podłużne wybrzuszenie na ziemi obok zagłębienia tej samej długości, oba miejsca zaczynała już porastać roślinność.

Laicy skłoni byliby szukać zwłok tam, gdzie znajduje się wybrzuszenie. Ale profesjonaliści, tacy jak bostońscy lekarze sądowi, wiedzieli lepiej. Nasyp powstał z ziemi z wykopanego grobu – zabójca wbijał łopatę w ziemię i przerzucał ją na bok. Grób jest w zagłębieniu. Tam sprawca złożył ciało, a potem zasypał je, tak żeby było w miarę równo. Nikt nie myśli o skutkach gnicia. Ciało i mięśnie zaś rozkładają się, odchodzą od kości i wtapiają się w grunt. A jeśli muchy zdążyły złożyć w ciele jaja, zanim zostało zakopane, proces będzie jeszcze szybszy – nie wspominając o aktywności podziemnej fauny, skuszonej nowym źródłem pożywienia.

W płytkich grobach toczy się życie. A potem wszystkie ciała spotyka to samo. Ulegają rozkładowi. Obracają się w proch. Wchłania je ziemia, aż po paru miesiącach formuje się zagłębienie o charakterystycznym kształcie. Na jego widok każdy doświadczony detektyw z wydziału zabójstw powie: Hej, założę się, że jest tu zakopane ciało.

Do pracy przystąpił cały zespół medyków sądowych. Tego typu akcja przypominała wykopalisko archeologiczne. Pokryty liśćmi teren pod drzewami został już podzielony na szereg kwadratów. Każda łopata ziemi, którą usuwano, trafiała do oznaczonego kontenera, a później przesiewano ją w poszukiwaniu dodatkowych dowodów. D.D. wiedziała, że zabranie stąd ciała zajmie ekipie cały dzień, a miną tygodnie, jeśli nie miesiące, zanim Ben złoży pełny raport.

D.D. i Phil podeszli do oznaczonego obszaru, ale nie za blisko. Ben Whitely był prawdziwym zawodowcem, co oznaczało, że pilnuje swojego terenu i nie da się złapać na sztuczki glin.

Miał kiedyś romans z ich kolegą z zespołu, Neilem. Po zerwaniu… Cóż, wszyscy zachowywali się profesjonalnie, ale to już nie było to.

– Dzień dobry, Ben – zawołał Phil.

W odpowiedzi usłyszał burknięcie od pochylonej nad płytkim grobem tęgiej postaci. Ben najwyraźniej omiatał coś z ziemi. D.D. rozpoznała tę czynność z poprzednich znalezisk: dotarli już do samego ciała, a Ben usuwał teraz ostatnią cienką warstewkę ziemi z tego, co pozostało: ze zmumifikowanej skóry albo kości.

Z tak bliska D.D. poczuła odór zgnilizny pomieszany z zapachem ziemi i opadłych liści. A więc to nie były same kości. To miało sens, biorąc pod uwagę, jak niedawno zaginęły poszukiwane kobiety.

– Kobieta czy mężczyzna? – zapytała. W przeciwieństwie do Phila szkoda jej było czasu na uprzejmości. Dzięki temu zaliczała się do ulubienic Bena i dobrze o tym wiedziała. On też nie lubił tracić czasu na głupoty.

– Kobieta.

– Kiedy zginęła?

– Odwal się.

D.D. i Phil wymienili spojrzenia. Najwyraźniej odpowiedź na to pytanie uzyskają dopiero w kostnicy. Nic dziwnego. Zaawansowanie rozkładu w płytkich grobach mogło być bardzo różne w zależności od głębokości grobu, działalności owadów i tak dalej. Ben będzie musiał przeanalizować próbki gleby pobrane spod ciała, żeby wyznaczyć czas zgonu, a i tak nie będzie zadowolony z dokładności. Krótko mówiąc, dzisiejszy dzień był łaskawszy dla detektywów z wydziału zabójstw niż dla koronerów.

– Ubranie, biżuteria, cokolwiek, co posłużyłoby identyfikacji? – zapytała D.D. Szczerze mówiąc, liczyła na jakieś medyczne części zamienne: implanty w piersiach, sztuczne kolano. Wszystkie miały numery seryjne, dzięki którym można by dotrzeć do tożsamości właściciela.

– Kolczyk – powiedział Ben, nie podnosząc wzroku. – Złote kółko. Trochę ubrań. Chyba niebieskie dżinsy. Bawełniany top. Trudno stwierdzić, czy coś jest w kieszeniach. Jeszcze tam nie dotarłem.

D.D. spojrzała na Phila.

– W pokoju Gouldinga znaleźliśmy z Neilem plik zdjęć Natalie Dragi. Nie pamiętam, żeby miała kolczyki w kształcie kółek.

– Zadzwonię do Neila, żeby to potwierdził – odparł Phil. – Kristy Kilker?

– Nie mamy jej zdjęć. Tylko prawo jazdy.

– Niech je sprawdzi. Może ma na tym zdjęciu takie kolczyki.

D.D. pokiwała głową, myśląc, że to raczej strzelanie na oślep. Niektóre kobiety noszą dzień w dzień te same kolczyki, ale dwudziestolatka z dużego miasta? Kristy miała pewnie inne kolczyki do każdego stroju.

– Ciemne włosy – rzucił Ben znad grobu.

To pasowało zarówno do Natalie, jak i do Kristy.

– Ma coś na paznokciach. Lakier. Chyba ciemnoróżowy albo czerwony. Któraś z waszych zaginionych lubiła manikiur?

Phil zanotował to. Kolejny szczegół.

– Jesteś pewien, że jest tylko jedno ciało? – zawołała D.D.

Ben w końcu podniósł wzrok i zgromił ją spojrzeniem.

– Nieważne. – Nawet D.D. wiedziała, kiedy lepiej się pośpiesznie wycofać. – Czyli… – starała się ostrożnie dobrać słowa – mamy dwie zaginione dziewczyny. Jedną widziano dziewięć miesięcy temu – Natalie Dragę, która nie odebrała ostatniej wypłaty. – Druga zniknęła przed pięcioma miesiącami – Kristy Kilker, która zadzwoniła do matki raz czy dwa w trakcie swojego rzekomego pobytu we Włoszech.

– Gdybym miał wybierać pomiędzy nimi… – Ben wrócił do omiatania szczątków.

– Jasne.

– To świeższe ciało. Jest tu na oko od dwóch do trzech miesięcy.

D.D. zerknęła na Phila.

– To nam mówi tylko, kiedy zostało zakopane – zastrzegł Phil. – Natalie Draga mogła zaginąć dziewięć miesięcy temu, ale to nie znaczy, że została wtedy zamordowana.

D.D. pokiwała głową, przyznając mu rację. Za mało wiedzieli o Gouldingu i jego modus operandi. Czy trzymał dziewczyny jakiś czas żywe? Przejmujące zdjęcia Natalie zdawały się to sugerować. Ale z drugiej strony po Kristy nie zostało nic poza prawem jazdy ze śladami krwi. D.D. miała sporo pytań do Devona Gouldinga. Tylko że przez Florę Dane nie mogła mu ich zadać.

– Zadzwoń do matki Kristy – poinstruowała w końcu Phila. – Zapytaj o jej ulubione kolczyki i lakier do paznokci. Może to da nam jakiś punkt zaczepienia.

Phil skinął głową i ruszył w stronę kępy drzew, by skorzystać z komórki.

D.D. została sama i obserwowała, jak koroner uważnie omiata ostatnią warstewkę ziemi ze szczątków jednej z zaginionych dziewcząt. Tej, która wreszcie wróci do domu.

– Pretty in pink – doniósł kwadrans później Phil. – Ulubiony lakier Kristy. Zawsze go używała. Uwielbiała też złote kolczyki kółka, które dostała od matki na szesnaste urodziny.

– Kristy Kilker – stwierdziła D.D.

– To za mało do formalnej identyfikacji.

– Owszem. Będziemy musieli poczekać, aż Ben skończy swoje czary w laboratorium. Ale są duże szanse…

– Że to Kristy Kilker – zgodził się Phil.

– Tylko gdzie w takim razie jest Natalie Draga? Jest drugi grób? Czy w nawigacji Gouldinga były inne często odwiedzane miejsca?

– Nie takie, które nadawałyby się do ukrycia zwłok.

– A psy sprawdziły cały park?

– Tak.

– Więc gdzie jest Natalie Draga?

Phil nie potrafił odpowiedzieć.

D.D. rozejrzała się, popatrzyła na drzewa, na przypadkowych gapiów, na kręcących się wokół ubranych na niebiesko techników kryminalnych.

– Phil, czy my czegoś nie przegapiamy?

Zadzwoniła do Samuela Keynesa. Sama nie wiedziała dlaczego. Nie był oficerem śledczym, tylko psychiatrą. Nie łapał złoczyńców, tylko pomagał ofiarom. Ale mimo to…

Wszystko w tej sprawie prowadziło do Flory Dane. A po jej zniknięciu najbliższym ogniwem wydawał się doktor Keynes. To było interesujące samo w sobie – w większości podobnych sytuacji D.D. zwróciłaby się bowiem do matki. Jednak choć Rosa bardzo dbała o córkę, łączyła je trudna relacja. Flora sama z siebie nie zadzwoniła do matki po incydencie w piątkowy wieczór. Zadzwoniła do adwokata ofiar.

Keynes odebrał po pierwszym sygnale. Zupełnie jakby spodziewał się jej telefonu.

– Czy kojarzy pan może nazwisko Natalie Draga? – zapytała go.

– Nie.

– A Kristy Kilker?

– Nie.

– Flora nigdy nie wspomniała tych nazwisk? Nigdy nie mówiła, że szuka którejś z tych kobiet?

– Nie. Pani detektyw…

– Ale rozmawiała z panem o Stacey Summers? Proszę. Pora na otwartość i szczerość, doktorze. Bo mam już jedno ciało i jestem pewna, że będą następne. Flora z panem rozmawia. Mówi panu rzeczy, których nie mówi nikomu innemu. Nawet własnej matce. Więc co powiedziała panu o Stacey Summers?

– Telefon w sobotę rano to był mój pierwszy kontakt z Florą od wielu miesięcy. Przynajmniej od sześciu. Nie jesteśmy sobie jakoś szczególnie bliscy, pani sierżant. Nie tak bliscy, jak pani uważa.

– Ale Flora mówi panu różne rzeczy. Takie, z których nie zwierza się nikomu. Rozmawiałam dziś rano z agentką FBI, która uwolniła Florę. Ma mnóstwo wątpliwości co do tego, co Flora robiła, gdy przetrzymywał ją Jacob Ness. Ale ona niczego nie wyjaśniła. Rozmawiała tylko z panem.

– Zdałem pełny raport z relacji Flory. Wbrew pani insynuacjom wszystko, co usłyszałem, zostało udostępnione śledczym. A że Flora nie miała ochoty raz po raz opowiadać o swoich przeżyciach… To nic zaskakującego w przypadku kogoś po takiej traumie.

– Czy ona to robiła? Pomagała porywać kolejne ofiary?

– Nigdy o tym nie wspomniała.

– Czy o to w tym chodzi? W tym ratowaniu innych dziewczyn? Poczucie winy ocalonej, która chce oczyścić sumienie z tego, co robiła podczas niewoli?

– Możemy tylko zgadywać.

– Nie. Nieprawda. Jest pan ekspertem. To po pierwsze. A po drugie, ona panu ufa. I do pana dzwoni. Gdy ma kłopoty, gdy potrzebuje pomocy, wybiera pański numer. Po pięciu latach, doktorze. Ile rodzin nadal do pana dzwoni po pięciu latach?

Keynes nie odpowiedział.

– No i matka Flory. – D.D. dalej myślała na głos. – Rosa Dane. Ona też dobrze się czuje w pańskim towarzystwie. Czy ona również często do pana dzwoni, czy to pan dzwoni do niej? Bo Flora tego nie robi, a pan wie, że Rosę to martwi?

I wtedy D.D. olśniło. Sposób, w jaki Keynes dotykał ramienia Rosy wczoraj w jej biurze. Sposób, w jaki stał pewnie obok niej, choć, szczerze mówiąc, nie miał tam nic do roboty. Ale był tam. Na prośbę Rosy. I został. Dobry pan doktor i Rosa.

– Czy Flora wie? – wymsknęło się D.D. – O panu i jej matce. Powiedzieliście jej?

– Pani detektyw, czy ma pani nowe tropy w sprawie zaginięcia Flory?

– Proszę najpierw odpowiedzieć na moje pytanie.

– Nie mam zamiaru.

– To ważne.

– Nie. A więc czy ma pani nowe…

– Rosa jest teraz z panem – przerwała mu D.D. – Stoi tuż obok i pyta o córkę.

Keynes nie odpowiedział, a D.D. uznała to za potwierdzenie.

– Rosa nie wie, prawda? – zapytała łagodniejszym tonem. – O tym, co pan do niej czuje, nigdy jej pan nie powiedział.

– Zapewniam panią…

– Pomyliłam się. Jasne. Pańska relacja z tą rodziną ma czysto zawodowy charakter. Ktoś taki jak pan…

– Pani sierżant…

– Mamy ciało. To jedna z kobiet, które według nas porwał Devon Goulding. Znaleźliśmy jej szczątki, opierając się na dowodach odkrytych w jego domu.

– Sądzi pani, że znalazła jedną z ofiar Gouldinga? Czyli Flora dobrze zrobiła w piątek. Gdyby go nie zabiła, dzisiaj moglibyście znaleźć jej ciało.

– Flora zniknęła. I cokolwiek się z nią stało, ma to coś wspólnego z Devonem Gouldingiem, Stacey Summers oraz przynajmniej dwiema innymi zaginionymi kobietami. Za dużo tych zbiegów okoliczności. Więc po raz kolejny pytam pana, czy Flora kiedykolwiek wspomniała nazwiska Kristy Kilker albo Natalie Draga?

– A ja po raz kolejny pani odpowiadam, że nie rozmawiałem z Florą na kilka miesięcy przed sobotnim porankiem.

– Czyli mówi mi pan, kiedy z nią rozmawiał, ale nie chce odpowiedzieć na pytanie, co mówiła. Błagam, panie Keynes. Może i nie mam doktoratu, ale to nie znaczy, że jestem głupia.

– Czy ma pani nowe tropy w sprawie zaginięcia Flory, pani sierżant?

– Nie.

– To proszę zadzwonić, jak będzie pani miała.

Keynes się rozłączył. D.D. aż zazgrzytała zębami. I po raz kolejny zaczęła się zastanawiać nad relacją adwokata ofiar i rodziny Dane’ów. I nad tym, dlaczego wciąż ma wrażenie, że on coś przed nią ukrywa.

D.D. zwołała zebranie zespołu na pierwszą. Zamówiła kanapki i ciastka, bo zawsze warto zadbać o dobrą motywację drużyny, oraz sałatkę, bo większość jej kolegów była na takim etapie życia, że wiedzieli, jak ważne w diecie są zielone warzywa.

Alex wszedł, akurat gdy zaczęli. Miał na sobie koszulę, którą zwykle zakładał na zajęcia w akademii, i eleganckie spodnie. Pamiętała, że rano zaoferował, że obejrzy mieszkanie Flory, i po zdecydowanym wyrazie jego twarzy odgadła, że to zrobił. Poprosiła gestem, by usiadł, a on poczęstował się kanapką z indykiem.

– Oto co wiemy – stwierdziła D.D., stając przed ścieralną białą tablicą u szczytu salki konferencyjnej. Lubiła prowadzić takie spotkania. Szczerze mówiąc, potrzebowała okazji, żeby usystematyzować swoje przemyślenia na temat tej sprawy.

Wskazywała kolejne punkty na liście, niestety o wiele krótszej niż ta obok, obejmująca pytania, na które nie znali odpowiedzi.

– Flora Dane wyszła w piątek wieczorem, najprawdopodobniej na poszukiwanie porywacza Stacey Summers. Według jej relacji miała upatrzonego jakiegoś nieszczęśnika w barze, ale wtedy na scenę wkroczył drugi podejrzany, Devon Goulding. Znokautował tego pierwszego, a potem ją uprowadził. Kiedy odzyskała świadomość, była w jego garażu, naga i skrępowana. Gdy on się ponownie pojawił, najprawdopodobniej po to, żeby ją zgwałcić, wzięła odwet, podpalając go za pomocą przedmiotów, które znalazła w śmieciach. Devon Goulding zmarł na miejscu. W trakcie przeszukania znaleźliśmy prawa jazdy dwóch kobiet, Natalie Dragi i Kristy Kilker. Od sobotniego poranka zaczęliśmy ich szukać. W tym czasie Flora Dane wróciła do swojego mieszkania, gdzie spędziła trochę czasu z matką. Tuż po pierwszej po południu Rosa Dane stamtąd odjechała. A Flora zniknęła.

D.D. dopisała tę godzinę na dole tablicy. Wskazała sobotnie popołudnie na osi czasu.

– Sądziliśmy początkowo, że Flora została porwana przez potężnego mężczyznę, który kilka dni wcześniej udawał inspektora budowlanego, żeby zdobyć klucze do jej mieszkania. Jednak znaleźliśmy tego inspektora i okazało się, że jest jak najbardziej prawdziwy i nie ma też żadnych przestępstw na koncie. Ma również alibi na ten czas. W związku z tym mamy…

D.D. przeniosła się do drugiej, obszerniejszej kolumny.

– …cztery sprawy zaginięć: Stacey Summers, Natalie Dragi, Kristy Kilker i Flory Dane, które mogą, ale nie muszą być ze sobą powiązane. Jednego ewentualnego, ale już martwego sprawcę, Devona Gouldinga, którego można powiązać z przynajmniej trzema z tych czterech kobiet. Oraz jedno ciało, odkryte dziś rano dzięki informacjom z nawigacji w samochodzie Gouldinga. Nie mamy potwierdzonej identyfikacji, ale sądzimy, że to szczątki Kristy Kilker. Co oznacza, że prawdopodobnie znaleźliśmy jedną z tych kobiet. Ale gdzie są pozostałe? I jeśli to Goulding za tym wszystkim stoi, to jak Flora Dane mogła zaginąć po jego śmierci?

– Czy jesteśmy pewni, że została porwana? – zapytał Phil, odchylając się od stołu z ciasteczkiem czekoladowym w połowie drogi do ust. – Chodzi mi o to, że nasze podejrzenia wzbudził przede wszystkim inspektor, którego bostoński wydział mieszkalnictwa się wyparł. Skoro ustaliliście, że taka inspekcja jednak miała miejsce, to co nam zostało? Niezamknięte drzwi wejściowe i porządek w mieszkaniu. A jeśli Flora po prostu wyjechała? Natrafiła na jakiś świeży trop w sprawie Stacey Summers. Przestraszyła się, że domyślimy się, co zamierza, po tym jak spaliła Gouldinga. Więc zniknęła z własnej woli.

D.D. wzruszyła ramionami – trudno było spierać się z tą argumentacją, ale mimo wszystko…

– Może uznacie, że jestem sentymentalna, ale gdyby Flora planowała jakiś kilkudniowy wypad, to myślę, że uprzedziłaby matkę, wymyślając jakikolwiek pretekst. Zadzwoniłaby do matki, żeby się o nią nie martwiła. A nie zrobiła tego.

– Nigdy nie podejrzewaliśmy cię o sentymentalizm – zapewnił z tyłu sali Neil.

Phil niechętnie pokiwał głową.

– Widziałem jej matkę wczoraj, jak wychodziła. Twarda babka, ale roztrzęsiona.

– Była w mieszkaniu Flory – odezwał się Alex. Wszystkie głowy odwróciły się w jego kierunku. – Na prośbę D.D. zajrzałem tam. Rosa Dane była na miejscu. Przyniosła pudełko muffinów dla właścicieli budynku i czekała na mnie na podeście schodów na drugim piętrze, żeby zerwać taśmę policyjną. Ona, hm…, ona jest inna.

– Upiekła domowe muffiny w pokoju hotelowym? – D.D. nie mogła tego zrozumieć.

– Jeśli pozwolimy jej mieszkać u córki, obiecała upiec ciasto.

– Wpuściłeś ją?

– Sądząc po wyrazie jej twarzy, i tak by weszła. A tak przynajmniej była pod nadzorem.

– Czy był z nią oficer FBI doktor Keynes?

– Nie. Tylko ona.

D.D. pokiwała głową, ale wciąż miała zmarszczone brwi. Nadal nie dawała jej spokoju rozmowa, którą przeprowadziła z Keynesem.

– Czy Rosa cokolwiek zauważyła?

– Jej zdaniem niczego nie brakuje, wszystkie ubrania Flory są na miejscu i tak dalej. Łóżko było niepościelone, ale według Rosy to się zdarzało. Flora nie jest wielbicielką porządku. To raczej działka jej matki.

– I co robiła w tym mieszkaniu?

Alex wzruszył ramionami.

– Chodziła po nim. Jakby chłonęła atmosferę. Sporo czasu spędziła w sypialni córki, czytając artykuły rozwieszone na ścianie.

– Czy którakolwiek z tych spraw dotyczy Natalie Dragi albo Kristy Kilker? – odezwała się Carol Manley.

– Nie – odparła D.D. – Nie zgłoszono ich zaginięć. Natalie była w Bostonie z własnej woli. A matka Kristy Kilker myślała, że jej córka jest we Włoszech. Tak więc teoretycznie Flora skupiła się na Stacey Summers. – D.D. zwróciła się do Phila. – Jakieś tropy z telefonu Flory albo jej komputera?

– Rozgryzamy oba urządzenia. Flora zdecydowanie miała bzika na punkcie bostońskich barów. Czytała mnóstwo o Tonicu, zanim się tam udała.

D.D. zmarszczyła czoło.

– Ale Stacey Summers zniknęła z Birches, czyli coś innego musiało zwrócić uwagę Flory na Tonic. Tylko co?

Nikt przy stole nie znał odpowiedzi.

– Natalie Draga pracowała w Tonicu – powiedziała cicho Carol Manley. – Może Flora wiedziała coś, o czym my nie wiemy. Bo to, że Natalie nie została oficjalnie zgłoszona jako zaginiona, nie oznacza, że jakaś przyjaciółka nie zaczęła o nią pytać: „Hej, nie widzieliście ostatnio Natalie?” czy coś w tym stylu. Zważywszy na obsesję Flory… może takie pogłoski przyciągnęły jej uwagę.

D.D. pokiwała głową. Dokładnie z tego powodu przyciskała Keynesa. Bo Flora wyraźnie miała obsesję na punkcie zaginionych osób i wydawała się lepiej poinformowana niż policja.

– Dobra – powiedziała. – Skupmy się na razie na sprawie, nad którą Flora na pewno pracowała, czyli Stacey Summers. Niech paru mundurowych pogada z rodziną i przyjaciółmi Stacey. Tylko niech im teraz pokażą zdjęcie Flory. Sprawdźmy, jak daleko zaszła ze swoim śledztwem. Bo skoro Flora sprawdzała też inne bary w okolicy, to przypuszczam, że ktoś ze znajomych Stacey musiał jej coś wspomnieć. Może Tonic to bar, który kiedyś często odwiedzali, albo Stacey znała kogoś, kto tam pracuje. Może Flora dowiedziała się nawet, że inna ładna dziewczyna, która pracowała w Tonicu, nie pokazała się od paru miesięcy. Szczerze mówiąc, nie wiem. Ale jakiekolwiek występują tutaj powiązania – D.D. narysowała linie łączące Natalie, Kristy, Gouldinga i Stacey Summers – musimy je poznać.

– Chyba mam pewną wskazówkę – odezwał się Alex. Skończył kanapkę i właśnie wycierał ręce. – Na schodach pożarowych przy mieszkaniu Flory znalazłem ślady brokatu.

– Brokatu? – D.D. nie chciała, by w jej głosie zabrzmiało powątpiewanie, ale takiej wskazówki się nie spodziewała.

– Hej, dla nas, specjalistów od badania śladów, brokat jest prawie jak wojskowa taśma klejąca.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – rzuciła D.D. Pozostali detektywi siedzący przy stole pokiwali głowami.

Alex nachylił się do przodu.

– Brokat jest niemal idealnym dowodem. Bardzo łatwo się przenosi, a jednocześnie jest unikalny. Nawet lepiej, podobnie jak w przypadku wojskowej taśmy klejącej, istnieją duże bazy danych, dzięki którym można określić konkretne źródło danego brokatu. Taki brokat jest wszędzie, począwszy od kosmetyków do makijażu poprzez kartki pocztowe aż po ubrania. A najważniejsze, że rozmiar, kolor i kształt drobinek jest inny dla każdego źródła. Co więcej, dzięki badaniu mikroskopowemu można przypisać drobinkę brokatu do konkretnej maszyny tnącej od konkretnego producenta, a to pozwala udowodnić, że brokat znaleziony na łóżku ofiary pochodzi z tego samego źródła co brokat na ozdobionej nim koszulce zabójcy. Dobra rzecz ten brokat.

– To co znalazłeś na schodach pożarowych?

– Drobinki złota na poręczy. Domyślam się, że pochodziły z dłoni sprawcy. Z pomocą Rosy przejrzałem garderobę Flory. Zero brokatu. Na łóżku też nie, bo Flora teoretycznie mogła przynieść go z zewnątrz na skórze, a potem zostawić w pościeli. Miała brokat w niektórych kosmetykach, ale te drobinki są za małe i nie pasują do tych ze schodów.

– I co to oznacza? – zapytała D.D.

– To oznacza, że ktoś był na schodach pożarowych z brokatem na dłoniach albo ubraniu.

– I co nam to daje?

– Znajdź podejrzanego, a ja użyję brokatu, żeby udowodnić, że ten właśnie podejrzany był na schodach pożarowych przy mieszkaniu Flory. Albo… – Alex zamyślił się. Wskazał na imiona, które D.D. połączyła liniami na tablicy. – Uważamy, że te sprawy są ze sobą powiązane, tak?

D.D. przytaknęła.

– To przeszukajmy dom Devona Gouldinga pod kątem brokatu. Ciało Kristy Kilker też. Jeśli znajdziemy drobinki odpowiadające tym ze schodów pożarowych u Flory, to będziemy mieli dowód, że te sprawy są powiązane. – Alex z powagą pokiwał głową. – Brokat nam to powie.