Trzymając śpiącą Scarlet w ramionach, Caitlin szła wraz z Calebem leśnym szlakiem, podążając za Aidenem. Caleb niósł Ruth, która odniosła ciężkie rany, lecz wciąż żyła. Wydawało się, że uda się jej przeżyć – aczkolwiek z ogromną szramą przebiegającą w poprzek pyszczka, w miejscu, gdzie została zaatakowana.
Szli w ślad za Aidenem krętym szlakiem, coraz głębiej w leśne czeluście. Na prośbę Aidena pozostali wrócili na zamek, zostawiwszy ich samym sobie. Aiden chciał coś z nimi przedyskutować i najwyraźniej potrzebował do tego celu odosobnienia.
Caitlin była szczęśliwa ponad wszelką miarę, mając Scarlet z powrotem przy sobie − żywą. W głowie wciąż miała mętlik. Scarlet. Wampirem. Jej córką. Korciło ją, by zarzucić Aidena pytaniami, tak wiele ich było. W tej chwili jednak wolała upajać się faktem, że Scarlet żyła.
I że była jej córką.
Nigdy jeszcze nie czuła tak wielkiej radości. Gdzieś, w głębi serca zawsze czuła, że to prawda, że Scarlet była jej córką. Ich więź była tak mocna, tak bezpośrednia, i wiele razy wydawało jej się, że widziała w tym dziecku samą siebie. A jednak była w szoku, kiedy to usłyszała. Caleb również wydawał się zaskoczony: przez cały czas spoglądał czule na Scarlet, głaskał ją po głowie i był pod silnym wrażeniem, że miał córkę. Prawdziwą córkę.
Caitlin pomyślała bezwiednie, iż jej życzenie z Faerie Glen naprawdę się spełniło.
Las skończył się nagle, słońce wyjrzało w pełni zza chmur i przed sobą ujrzeli rozległą krawędź urwiska. Na horyzoncie zaś majaczył bezkresny ocean.
Aiden podszedł bliżej, stanął odwrócony do nich plecami i spojrzał w niebo.
Westchnął, wsparł się na kosturze, po czym, wyglądając jak ktoś z odległych czasów, rozejrzał się po oceanicznym przestworzu. Minęło kilka minut ciszy i Caitlin zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle zamierzał przemówić. W końcu to zrobił.
- Scarlet jest twoją córką. Jest owocem waszego związku. Miałaś ją w przyszłości. Cofnęła się w czasie, by być z tobą. Nie pamięta tego i nigdy nie będzie pamiętać. Ale jest twoją córką, tą, której nie zdążyłaś zobaczyć w przyszłości.
- Na Pollepel podjęłaś decyzję, że odrzucisz wszystko i cofniesz się w czasie, zrobisz wszystko, byle ocalić życie Caleba. Poświęciłaś nawet swoje nienarodzone dziecko. Teraz ta decyzja została wynagrodzona. Tu i teraz w końcu odzyskujesz to, co straciłaś.
- Scarlet nie jest zwykłym dzieckiem. Jest niepodobna do żadnego innego wampira. Jest o wiele bardziej rozwinięta, może wyczuwać i widzieć wszystko o wiele wyraźniej. Jej moc będzie rosła z latami. Ponad wszelką, możliwą do wyobrażenia, miarę. Musisz bacznie ją obserwować. W każdej sytuacji. Chroń ją najlepiej, jak potrafisz.
- Tak zrobię – odparła Caitlin ze szczerym zamiarem. Wyczuła, że zganił ją za to, że spuściła Scarlet wcześniej z oczu.
- Kiedy znalazłaś Scarlet w lesie, złożyłaś przysięgę. Przysięga wampira to świętość. Każda musi zostać spełniona. Przysięgłaś zrobić wszystko, poświęcić wszystko, by ją odzyskać. Tak, jest nieśmiertelna. Ale równocześnie miała swe przeznaczenie. Twoja miłość sprowadziła ją z powrotem. Zmieniła jej los. I twój.
Aiden odwrócił się i spojrzał na nią.
- Przysięgłaś poświęcić wszystko. I tej przysięgi będziesz musiała dotrzymać. Rzeczywiście będziesz musiała coś poświęcić. Coś bardzo ci drogiego.
Caitlin poczuła, że jej serce zaczęło bić szybciej.
- Co? – spytała, obawiając się odpowiedzi.
Aiden jednak odwrócił się tylko i spojrzał z powrotem na ocean.
- Obawiam się, że tego będziesz musiała sama się dowiedzieć. Taka jest kolej rzeczy.
Caitlin była przerażona. Co takiego zrobiła?
- Ale nie Caleba, prawda? Nie będę musiała z niego zrezygnować?
Aiden potrząsnął głową.
- Nie, ale będzie to coś równie ci drogiego.
Caitlin zaczęła łamać sobie głowę, czując ukłucie lęku. Mimo to, poświęciłaby wszystko, by odzyskać Scarlet i była gotowa zapłacić za to cenę.
- Jutro odbędzie się wasz ślub – oznajmił Aiden. − To święty czas w świecie wampirów. Było wam przeznaczone dowiedzieć się o Scarlet, zanim wypowiecie przysięgi. Kiedy zaślubiny dobiegną końca, następnego poranka, musisz kontynuować swoją misję. Jak najszybciej znajdź czwarty klucz. W świecie wampirów dzieje się coś złego. Sytuacja jest nagląca. Nie możesz zwlekać.
Caitlin zauważyła, że Aiden zamknął oczy z wyrazem troski na twarzy; najwyraźniej wyczuwał coś okropnego, widział coś strasznego w niedalekiej przyszłości.
- Co się wydarzy? – spytała szeptem, niemal nie chcąc usłyszeć odpowiedzi.
Aiden potrząsnął jedynie głową.
Caitlin odwróciła się i spojrzała na Caleba. Oboje wymienili pełne niepokoju spojrzenia. Potem spojrzała z powrotem na Aidena. Ku jej zaskoczeniu, Aidena nigdzie już nie było.
Znikł.
Caitlin i Caleb spojrzeli na siebie w osłupieniu.
Kręciło się jej w głowie. Czuła się przytłoczona konsekwencjami tych ostatnich wydarzeń. Scarlet, ich córką. Która wróciła do nich z innego czasu. Złożoną przez siebie przysięgą. Groźbą utraty czegoś cennego. Jutrzejszym ślubem. Podjęciem misji na powrót. Zapowiedzią kłopotów w wampirzym świecie. Ponownie zakręciło się jej w głowie.
I wówczas, by wszystko jeszcze bardziej skomplikować, Caleb spojrzał na nią nagle z poważną miną. Widziała, że skrywał coś, o czym bał się jej powiedzieć. Serce zabiło jej mocniej. Nie miała pojęcia, ile jeszcze mogła znieść.
- Miałem gościa – powiedział Caleb i odchrząknął – tuż zanim przyszedłem do ciebie. To Sera. Szukając mnie, cofnęła się w czasie.
Serce Caitlin waliło mocno w piersi, a w ustach jej zaschło.
Nie, pomyślała. Nie teraz. Nie, kiedy został już tylko dzień.
Caleb potrząsnął głową.
- Odesłałem ją. Daję ci słowo. Musisz mi uwierzyć. Sądziłem, że powinnaś wiedzieć. Myślę, że powinnaś też wiedzieć, że nas przeklęła, poprzysięgła nas rozdzielić. Nie obawiam się jej. Ale martwię się o Scarlet. Musimy ją pilnować.
Caitlin musiała się przejść. Za dużo było tego na raz jak dla niej. Czuła też, jak ścięło jej krew w żyłach. Jeszcze to. Caleb i Sera. Dlaczego go odwiedziła? Czy wciąż żywił do niej jakieś uczucia?
Nieświadomie przypomniała sobie sen, który miała poprzedniej nocy. Ten o Blake’u. O tym, jak wciąż uporczywie tkwił w zakamarkach jej świadomości. Czy Sera tkwiła w świadomości Caleba również?
Rozpaczliwie potrzebowała czasu na osobności, by to wszystko przemyśleć. Nie chciała nic mówić w obawie, aby tego nie pożałować. Dlatego chwyciła Scarlet wciąż śpiącą w jej ramionach i odwróciła się nagle.
- Muszę pobyć przez chwilę sama – powiedziała.
To powiedziawszy, zrobiła trzy duże kroki i wzbiła się w powietrze, lecąc nad wyspą w kierunku horyzontu, coraz dalej i dalej od Caleba.