Scarlet wypadła z zamku z Ruth przy boku, przemaszerowała po moście zdecydowana odszukać Polly i upewnić się, że jest bezpieczna. Scarlet była pewna swego przeczucia. Z każdym mijającym dniem czuła, jak jej moce przybierały na sile, coraz wyraźniej dostrzegała przyszłość – i wiedziała, że miała rację. Dlatego też, zabrała ze sobą swój łuk i strzały, porwała go wprost z treningowej areny razem z niewielkim kołczanem pełnym strzał. Czuła się pewna swoich umiejętności strzeleckich, tak zachwalanych przez wszystkich w czasie treningów, i uważała, że może się przydać i ocalić Polly przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
Poza tym, Scarlet nie cierpiała przyjmować od nikogo rozkazów, ani też pozostawać w zamku, w zamknięciu – zwłaszcza, kiedy przeczuwała, że innym może stać się krzywda. I nie bała się. W gruncie rzeczy, nigdy nie odczuwała strachu. Jedyną rzeczą, jakiej się obawiała, było to, że nie pozwolą jej samodzielnie czegoś zrobić.
Zbiegła w dół po trawiastym pagórku i kiedy dotarła w pobliże jeziora, jej złe przeczucie wzmogło się. Popędziła jeszcze szybciej. Biegnąca u jej boku Ruth również coś zwietrzyła. Zdenerwowana zjeżyła włosy na karku i obnażyła kły.
Kiedy okrążyły pagórek, ich oczom ukazał się nowy widok i Scarlet przekonała się, że przeczucie jej nie myliło. Nie potrafiła zrozumieć tego, co widziała: Sam stał przy Polly, unosząc nóż i przygotowując się do zadania ciosu.
Scarlet krzyknęła.
Ale było już za późno. Zanim jakikolwiek dźwięk wydobył się z jej gardła, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, nóż przeszył powietrze, zdążając ku sercu Polly. Okropna scena pozbawiła ją tchu. Nie mogła pojąć, dlaczego Sam miałby zabić Polly.
Wówczas, kiedy tak stała i wciąż patrzyła, twarz Sama zaczęła się zmieniać, przekształcać w kogoś innego. Stał przed nią teraz ohydny mężczyzna z kwadratową szczęką, pokrytą bliznami twarzą i wielkimi, czarnymi oczami. Nie był to jednak Sam. Był to ktoś inny, mroczny stwór, który udawał Sama. Zmiennokształtny.
Za nim, nagle, jeziorne wody pociemniały od setek łodzi wypełnionych wampirami. Niebo również skrył mrok od kolejnych setek przelatujących wampirów. Wyglądały na całą armię, która przybyła na wyspę Skye, by wszcząć wojnę. Scarlet nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wyglądało to tak, jakby ten zmiennokształtny w jakiś sposób sprowadził tutaj całą armię wampirów.
Scarlet nie zamierzała jednak uciekać. Wprost przeciwnie. Chciała zemścić się za Polly. Zamiast zatem odwrócić się i uciec, podbiegła do przodu, w kierunku mordercy Polly. Ruth pobiegła razem z nią.
Biegła do chwili, aż znalazła się około dwadzieścia jardów od mężczyzny. Wampir wstawał właśnie, podnosił się w całej okazałości. Nie mając ani chwili do stracenia, Scarlet opadła na kolano, nałożyła strzałę, naciągnęła cięciwę i wycelowała spokojnie. Mierzyła w jego lewe oko.
Zobaczył ją, ale zanim zdążył zareagować, ona wypuściła strzałę.
Trafiła idealnie do celu. Strzała uderzyła dokładnie w oko, przeszywając je na wskroś, i utkwiła w głowie. Mężczyzna zawył z bólu i chwycił drzewce, starając się wyrwać z siebie strzałę. Scarlet była w szoku, widząc, czego dokonała: żałowała tylko, że grot nie był pokryty srebrem i nie zabił go na miejscu.
Jednakże, mężczyzna nie umarł. Nawet nie upadł. Zamiast tego, ku zgrozie Scarlet chwycił strzałę i wyrwał z czaszki. Rzucił ją na ziemię i z krwawiącym oczodołem spojrzał gniewnie dokładnie na nią.
Rzucił się do biegu, pędząc wprost na nią. Niebo pociemniało jeszcze bardziej od zbliżających się wampirów. Scarlet uświadomiła sobie w jednej chwili, że razem z Ruth były bez szans. Nie było sensu nawet próbować uciekać. Wiedziała, że i tak by się jej nie udało. Zamiast tego zatem, nie ustąpiła, dzielnie wypięła pierś i podniosła brodę, czekając, by zmierzyć się z napastnikiem.
Nagle poczuła wokół siebie czyjeś dłonie i w następnej chwili zdała sobie sprawę, że ktoś chwycił ją od tyłu i poniósł w powietrze. Ktoś trzymał ją w jednej ręce, a drugą obejmował Ruth. Poruszał się niezwykle szybko. W mgnieniu oka wymknął się goniącym go wampirom.
Dopiero, kiedy znaleźli się w dużej odległości, Scarlet zdobyła się na odwagę i podniosła wzrok, by zobaczyć, kto to, kto przeniósł je w powietrzu i ocalił od pewnej śmierci.
Odetchnęła z ulgą głęboko, kiedy go rozpoznała.
Był to ten mężczyzna z plaży, ten, który był zakochany w jej mamusi.
Blake.