35
Bosch wszedł do sekretariatu biura Wydziału Spraw Wewnętrznych mieszczącego się na czwartym piętrze. Nikogo nie zastał. Zaczekał chwilę, aż pojawi się Toliver, któremu Irving kazał odwieźć go do domu, ale młody detektyw nie przychodził. Bosch uznał, że to jeszcze jedna z ich psychologicznych gierek. Nie chciał wchodzić dalej i szukać Tolivera, więc po prostu go zawołał.
W drzwiach za kontuarem stanął Brockman. Przez dłuższy czas wpatrywał się w Boscha, nic nie mówiąc.
– Brockman, Toliver ma mnie odwieźć do domu – powiedział Bosch. – Nie chcę się już z tobą użerać.
– Wielka szkoda.
– Zawołaj Tolivera.
– Lepiej na mnie uważaj, Bosch.
– Wiem, będę uważał.
– Nawet nie zauważysz, kiedy cię zgniotę.
Bosch kiwnął głową i spojrzał na drzwi, z których lada chwila powinien się wyłonić Toliver. Miał już tego wszystkiego dość, chciał pojechać do domu. Zastanawiał się nawet, czy nie wyjść z budynku i nie zatrzymać taksówki, ale wiedział, że w godzinach szczytu kosztowałoby go to co najmniej pięćdziesiąt dolców. Nie miał przy sobie tyle forsy. Poza tym chciał zostać odwieziony przez szofera z Wydziału Spraw Wewnętrznych.
– Hej, twardzielu!
Bosch spojrzał na Brockmana. Zaczynało go to już męczyć.
– Jak to jest, kiedy morderca rucha mordercę? To musi być naprawdę coś, skoro pojechałeś po to aż na Florydę.
Bosch usiłował zachować spokój, ale czuł, że zdradza go wyraz twarzy. Nagle zdał sobie sprawę, o kim mówi Brockman.
– O czym ty gadasz?
Na widok zaskoczonej miny Boscha Brockman uśmiechnął się szeroko.
– Ale jaja! Nawet ci o tym nie powiedziała, co?
– O czym?
Bosch miał ochotę złapać Brockmana za klapy i dobrze nim potrząsnąć, ale udało mu się powstrzymać.
– O czym? Już ci mówię. Myślę, że twoja historyjka jest całkowicie wyssana z palca i niedługo to udowodnię. Wtedy Czyścioch już nie będzie mógł cię osłaniać.
– Powiedział, że kazał ci odczepić się ode mnie, że jestem czysty.
– Pieprzyć jego i pieprzyć ciebie. Kiedy rozwalę twoje alibi w drobny mak, nie będzie miał wyboru.
Wszedł Toliver z kluczykami do samochodu. Stanął z boku z opuszczoną głową.
– Od razu sprawdziłem ją w komputerze – powiedział Brockman. – Bosch, ona jest notowana. Nie wiedziałeś o tym? Jest mordercą, tak jak ty. Takich dwoje jak wy odnalazłoby się nawet na końcu świata. Co za przemiła parka.
Bosch chciał zadać tysiące pytań, ale za żadne skarby nie skierowałby ich do tego człowieka. Uczucie do Jazz zaczęło gdzieś odpływać. Zdał sobie sprawę, że powinien był odczytać wszystkie sygnały, które mu przekazywała. Mimo to czuł się zdradzony.
Demonstracyjnie zignorował Brockmana i spojrzał na Tolivera.
– No to jak, podwieziesz mnie?
Toliver bez słowa ominął kontuar i ruszył do drzwi na korytarz.
– Bosch, już teraz mogę cię oskarżyć o powiązania z notowanym przestępcą – powiedział Brockman. – Ale to mi nie wystarcza.
Bosch podszedł do drzwi na korytarz i otworzył je. Przepisy obowiązujące w policji zabraniały jakichkolwiek bliższych kontaktów z notowanymi przestępcami. To, czy Brockman mógłby mu tym w jakikolwiek sposób zaszkodzić, było w tej chwili najmniejszym zmartwieniem. Wyszedł na korytarz, a Toliver ruszył w ślad za nim. Zanim Bosch zamknął drzwi, usłyszał jeszcze głos Brockmana:
– Ucałuj ją ode mnie, twardzielu.