Jakby wyczuwając wlepione w niego intensywne spojrzenie, Benny Griessel otworzył oczy i natychmiast przeszedł ze snu do wybudzenia. Alexa siedziała obok niego na łóżku, na jej ściągniętej twarzy malowało się głębokie zmartwienie.
– Benny – powiedziała, a to jedno słowo było tak obciążone emocjami, że głos jej się załamał.
Wraz z bólem, który łupał mu w głowie z każdym uderzeniem serca, powracały do niego wspomnienia minionego wieczoru. Przypomniał sobie smak jacka i to, co mu przyniósł – znieczulenie i euforię. Nawet teraz, kiedy czuł w swoich wysuszonych ustach kwaśny posmak, myśl o trunku wywoływała u niego napływ śliny. Przypomniał sobie z nagłym uczuciem ulgi i radości, że miał powód, by pić, miał ku temu dobrą, dającą się obronić wymówkę. Potrafił to wyjaśnić i uzasadnić. Był w stanie wytłumaczyć to wszystkim.
Mógł pić.
– Alexa – wychrypiał.
– Dlaczego, Benny?
Chciał powiedzieć jej wszystko. Słowa zbierały mu się na języku, mieszały się w jego otępiałej głowie.
– Żeby cię chronić. – Tylko tyle zdołał z siebie wydusić.
Ze strachu malującego się na jej twarzy wnioskował, że go nie zrozumiała. Usiadł powoli na łóżku. Chwycił jej dłoń. Po czym powiedział:
– Nie musisz się bać.
– Ale się boję, Benny. Nie jestem wystarczająco silna. Zrozumiałam to wczoraj wieczorem. Zawsze byłam przekonana, że gdybyś mnie potrzebował, będę przy tobie. Tak jak i ty byłeś przy mnie, kiedy znów zaczęłam pić. Ale ja jednak tego nie potrafię. Ja… – Łza nagle wypłynęła z jej oka i powoli potoczyła się po jej policzku.
Griessel wyciągnął dłoń i zatrzymał kroplę palcem wskazującym.
– Teraz jestem silny – ogłosił.
– Dzięki Bogu – odparła i przytuliła go.
– Chcę, żebyś coś zrozumiała – dodał. – Jestem teraz wystarczająco silny, by pić.
O 7:23 wszedł do gabinetu Cupida.
– Wiem, że wczoraj ocaliłeś mój gat – powiedział.
– Jissis, Benna…
– Dzięki, Vaughn.
– To wina major Mbali – oznajmił Cupido. – Nie powinna była wysyłać cię wczoraj do Volliego Fisha. Dobrze się czujesz? Alexa przekazała ci instrukcje?
Pokręcił głową.
– Ona… To był trudny poranek.
– A więc nic nie wiesz na temat Ernsta Richtera?
– Nie.
– Widziałeś pewnie dzisiaj rano plakaty na latarniach?
– Nie.
Cupido spojrzał na zegarek, po czym wstał.
– Pora złożyć raport, Benna. Będziemy musieli teraz improwizować. Po prostu powiedz, że byłeś ze mną, kiedy poszliśmy przesłuchać przyjaciółkę Richtera. Nazywa się Cindy Senekal.
– Dlaczego muszę tak powiedzieć?
– Podobno próbowałeś moer jakiegoś ou wczoraj wieczorem w Fireman’s Arms.
– Nie zrobiłem tego.
– On twierdzi co innego. Jissis, Benna, jak bardzo byłeś pijany?
– Wystarczająco.
W tym momencie do biura wszedł kapitan Frankie Fillander.
– Podobno pełnisz funkcję MCO w sprawie Ernsta Richtera? – spytał.
– Zgadza się, wujku Frankie – odpowiedział Cupido, zwracając się do niego słowem używanym w Cape Flats w rozmowach ze starszymi ludźmi. – No to teraz stare ballies przekonają się, jak to wszystko powinno się odbywać.
– Niech Bóg ma nas w swojej opiece – powiedział Fillander, weteran z długą, ciągnącą się od ucha do ciemienia blizną po ranie zadanej nożem. – Hej, Benny. – W tym momencie dostrzegł siniaka na policzku Griessela. – A tobie kto przywalił?
– To moja wina – wyjaśnił pośpiesznie Cupido. – Wczoraj wieczorem upuściłem telefon. Benna i ja schyliliśmy się w tej samej chwili, by go podnieść.
Siedzieli w wielkim gabinecie Mbali, tym, który zajmował kiedyś nieżyjący pułkownik Zola Nyathi. Wokół stołu zebrali się: John Cloete, rzecznik prasowy policji, Cupido, Griessel, Fillander, Mooiwillem Liebenberg oraz niski, schludny porucznik „Vusi” Ndabeni.
Griessel usiłował się skoncentrować.
Chryste, jego ciało i głowa odzwyczaiły się już od alkoholu, ale wiedział, że to się zmieni. Odzyska zdolność do picia.
Kaleni oznajmiła, że wszyscy zostali skierowani do sprawy Richtera, ponieważ brygadier uznał, że jest ona teraz najwyższym priorytetem dla Dyrektoriatu. Od rana wydzwaniają do niego komendant krajowy DPDK i komendant prowincji. Wywierają na nim presję. PCSI, czyli zespół policyjnych techników i specjalistów medycyny sądowej, oraz policyjni informatycy zostali już powiadomieni i przygotowują się do pracy nad tą sprawą.
– Kapitanie – zwróciła się do Cupida – jeśli potrzebuje pan czegokolwiek, wystarczy słowo.
Griessel zastanawiał się, kim u diabła był ten cały Ernst Richter, by zasługiwał sobie na takie zainteresowanie.
– Ujmę to w swoim raporcie – odpowiedział Cupido.
Mbali poprosiła, by John Cloete naszkicował stan rzeczy. Poinformował ich, że wiadomość o zabójstwie Richtera pojawiła się na pierwszych stronach dosłownie wszystkich gazet i na wszystkich południowoafrykańskich stronach internetowych. Stacje radiowe ciągle nadawały informacje na ten temat, zarówno podczas serwisów informacyjnych, jak i programów z udziałem widzów.
– A po tym, co się dzieje na Twitterze, można wywnioskować, że będzie o tym równie głośno co o Pistoriusie. Proszę więc, byście dołożyli wszelkich starań w swoich działaniach i w przekazywaniu mi informacji.
Cupido zaczął swój raport. Przedstawił podstawowe informacje na temat Richtera oraz Alibi.co.za. Wyjaśnił, że należy wykluczyć napad rabunkowy jako motyw zabójstwa, ponieważ portfel ofiary znaleziono w jego samochodzie, a telefon komórkowy w piasku tuż obok jego ciała.
Kiedy Vaughn skłamał, że on i Benny pojechali wczoraj do Stellenbosch razem, Benny zaczął się nad tym zastanawiać. Naprawdę chciał komuś wczoraj przywalić? Przez czterdzieści sześć lat swego życia nigdy nie stawał się agresywny pod wpływem alkoholu. Za dawnych czasów, kiedy pił, stawał się los en lekker, beztroskim komediantem Jednostki do spraw Zabójstw i Rozbojów.
Ale jeśli chodzi o zeszły wieczór, nie wszystko potrafił sobie dobrze przypomnieć.
Skupił się ponownie na słowach Cupida, który właśnie mówił:
– Benny i ja zgadzamy się co do tego, że dziewczyna kłamie na temat dagga. Nie jesteśmy pewni, czy w samochodzie ktoś uprawiał seks. Należy wykonać badania toksykologiczne ciała i potrzebujemy tego jak najszybciej.
– Zrobię, co w mojej mocy – obiecała Kaleni. Wiedzieli jednak, że badania toksykologiczne to jedna z największych bolączek Sokołów. W przeciwieństwie do diagnozowania molekularnego, które wykonywano w laboratorium kryminalistycznym, analiza toksykologiczna podlegała pod ministerstwo zdrowia i w całym kraju istniały tylko trzy laboratoria, które się tym zajmowały. Detektyw musiał czasami czekać od sześciu do nawet dwunastu miesięcy na raport.
– I pilnie potrzebujemy wyników sekcji zwłok. Richter zaginął dwadzieścia dwa dni temu, ale wczoraj widziałem jego ciało i jestem prawie pewny, że nie żył dopiero od około tygodnia.
– Jissis – jęknął kapitan Frankie Fillander, a potem natychmiast dodał: – Przepraszam, pani major – ponieważ Kaleni nie tolerowała żadnych przekleństw.
– Właśnie tego typu rzeczy musimy trzymać z dala od mediów – oznajmił Cloete. – Nie omawiajcie tej sprawy z nikim spoza tej grupy. Rozpęta się szaleństwo w mediach.
– Tak. To rozkaz – oznajmiła Kaleni.
– Czy na ciele ofiary znaleziono jakieś ślady tortur? – spytał Vusi Ndabeni.
– Nic oczywistego, ale widziałem tylko przód górnej części ciała. Wyraźnie widać, że został czymś uduszony.
– Porozmawiam z ludźmi z Salt River – powiedziała Mbali. Po czym dodała spokojnym, ale zdecydowanym tonem: – Do wieczora dostaniecie raport z sekcji zwłok.
– W porządku, dziękuję – odpowiedział Cupido. – Mamy kupę roboty, więc bierzmy się do działania. Wydrukowałem wszystkie artykuły o Richterze, które przesłał mi John. Przeczytajcie to, proszę.
Major Kaleni skinęła głową z aprobatą. Cupido z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia złością. Czy ona naprawdę miała go za idiotę?
– Willem – zwrócił się do kapitana Liebenberga – zajmij się wszystkimi zeznaniami matki ofiary, Bernadette Richter. Wujku Frankie, chcę, żebyście razem z Vusim dostarczyli wszystkie raporty techników policyjnych do PCSI, a wszelkie rejestry połączeń telefonicznych Philipowi. Potrzebujemy sieci… – Kapitan Philip van Wyk i jego zespół policyjnych informatyków, czyli Centrum Informatyczne Sokołów, za pomocą programu komputerowego tworzyli schemat przypominający sieć pajęczą, który pokazywał powiązania pomiędzy wszystkimi połączeniami i esemesami wykonanymi z numeru znajdującego się w jego centrum.
– Rozumiem – powiedział Frankie Fillander.
– Niedaleko zwłok Richtera znaleziono telefon. W aktach z posterunku Table View napisano, że jest kompletnie rozładowany. Mają go teraz technicy z Plattekloof. Przekażcie go Świstakowi. Może jemu uda się go znów uruchomić. Jeśli to jest telefon Richtera, Świstak powinien też rzucić okiem na jego profil na Tinderze.
– Co to jest Tinder? – spytała Mbali Kaleni.
– To aplikacja serwisu randkowego na komórki.
– Aplikacja do randkowania?
– Zgadza się, pani major. Dzięki temu można kogoś poznać. Można na przykład znaleźć chłopaka. Albo dziewczynę.
– Hayi – oburzyła się Mbali.
– Richter poznał swoją dziewczynę, Cindy Senekal, właśnie przez Tindera. Ale w grę mogą wchodzić również inne kobiety. – Ponownie zwrócił się do Fillandera i Ndabeniego: – Niech Świstak sprawdzi też jego profile na Facebooku, Twitterze, Instagramie, czyli miejscach, gdzie może się coś kryć. Richter zajmował się technologiami komputerowymi, więc pewnie korzystał z takich rzeczy. Benny i ja jedziemy teraz do biura Alibi.
W samochodzie, w drodze do siedziby Alibi.co.za w Stellenbosch, Griessel powiedział:
– Nie wiń Mbali, Vaughn. Ona tak właściwie wyświadczyła mi przysługę.
Cupido prowadził. Uniósł brew i spojrzał na kolegę sceptycznie.
– Vollie… Gdyby Vollie pił, nie zrobiłby…
Cupido parsknął z niedowierzaniem.
Griessel uniósł dłoń – był to gest mówiący, że nie spodziewa się, by ktokolwiek go zrozumiał.
Ku jego zdumieniu Cupido nie odezwał się na to ani słowem. Jechali w milczeniu, aż Vaughn rzucił:
– Może zerkniesz na materiały na temat Richtera? – Po czym wskazał na tylne siedzenie.
Griessel zastanawiał się, co wstąpiło w Vaughna. Jednak skinął tylko głową, wziął teczkę do ręki, otworzył ją i zaczął czytać.
Adres, który Cupido uzyskał od Cindy Senekal, znajdował się na Distillery Road, tuż za cmentarzem w Stellenbosch, w Bosman’s Crossing. Znaleźli budynek – starą fabrykę, gustownie odrestaurowaną – kiedy zauważyli przedstawicieli mediów tłoczących się przy wejściu. Trzech ochroniarzy z rękami złożonymi na piersiach stało zwróconych do drzwi wejściowych plecami, powstrzymując reporterów, fotografów i kamerzystów od wtargnięcia do środka. Nie było widać żadnych innych znaków wskazujących na to, że jest to siedziba Alibi.
– Zaraz zacznie się cyrk – stwierdził Cupido.
Detektywi zaparkowali przed restauracją Pane e Vino, naprzeciwko wejścia do budynku firmy, i z policyjnymi identyfikatorami w dłoni ruszyli w kierunku dziennikarzy. Od razu posypał się na nich grad pytań. „Jesteście z Sokołów?” „Macie podejrzanego?” „Zrobił to ktoś z Alibi?” I jak się można było tego spodziewać, padło również pytanie: „Czy wszyscy mają alibi?”, co wywołało śmiech i pstrykanie migawek aparatów.
Ignorując całe to zamieszanie, zmierzali ze spuszczonymi głowami do wejścia, a kiedy do niego dotarli, pokazali swoje legitymacje ochroniarzom. Dopiero przy drzwiach wejściowych dostrzegli tabliczkę z brązu z napisem: „Alibi.co.za. Centrala”.
Wewnątrz wszystko urządzono na otwartej przestrzeni, elementy tradycyjne mieszały się tam z nowoczesnymi, a bezmiar błyszczącego szkła przełamywały miejscami jasne plamy abstrakcyjnych obrazów o żywych kolorach, namalowane na olbrzymich, śnieżnobiałych płótnach.
Panowała tam przedziwna cisza, pośród której słychać było jedynie stłumiony gwar dobiegający z zewnątrz. Widzieli małe grupki pracowników – w większości młodych – prowadzących ciche rozmowy na temat klęski, która ich dotknęła. Niektórzy z nich płakali.
W recepcji stał długi stół z sosny oregońskiej. Siedząca za nim kobieta wyglądała, jakby chodziła jeszcze do szkoły. Miała wymizerowaną twarz. Cupido pokazał jej legitymację i wyjaśnił, że chce rozmawiać z Desiree Coetzee. Wyszeptała coś do telefonu, poprosiła, by zaczekali chwilę, i wskazała dwie eleganckie, skórzane kanapy. Cupido podziękował jej. Usiedli, czując na sobie spojrzenia członków personelu.
– Mają tu zabawne wymagania co do stroju – zaobserwował Vaughn, bo wszędzie, gdzie spojrzał, ludzie mieli na sobie dżinsy i koszulki, a niektórzy nawet byli w szortach. – Najgorszy koszmar major Mbali.
– Świetnie byś się tutaj czuł – rzucił Griessel.
– Nie powiedziała jeszcze ani słowa na temat mojego ubrania. A potem wyznaczyła mnie na dowódcę MCO. Jestem pewny, że coś knuje. Jeszcze nie wiem co, ale mówię ci to teraz, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Po drewnianych schodach zeszła do nich piękna Koloredka. Miała na sobie szorty do kolan, białą koszulkę i sandały, jej nogi były długie i szczupłe. Kruczoczarne włosy sięgały do ramion. Ale to jej oczy urzekły Cupida – zauważył w nich złote i miedziane plamki, które skojarzyły mu się z oczami lwicy.
– Nazywam się Desiree Coetzee – przedstawiła się i wyciągnęła rękę najpierw do Griessela. Dlaczego to zawsze tak jest, zastanawiał się Cupido. Wszyscy zawsze zakładają, że to biały glina dowodzi. Musiał się wysilić, by ukryć swoje zaskoczenie jej osobą. Spodziewał się białej kobiety – menadżerki w stylu starej panny w średnim wieku. Coetzee nie było nazwiskiem popularnym wśród Koloredów. A teraz stała przed nim ta piękność o śniadej karnacji.
Zaczekał na swoją kolej i uścisnął dłoń Coetzee, zauważając nieskazitelną gładkość jej skóry.
– Przykro nam z powodu pani straty. Jesteśmy z grupy Sokołów, a ja kieruję międzywydziałowym centrum operacyjnym w tej sprawie – wyjaśnił. – Usiłowałem wczoraj dodzwonić się do pani; nie chciałem, by dowiedziała się pani o tym wszystkim z gazet.
– Dostałam pańską wiadomość dzisiaj rano, ale nie było czasu, żeby…
– Rozumiem, pani Coetzee. Możemy gdzieś porozmawiać?
Desiree spojrzała na tłum dziennikarzy na zewnątrz i westchnęła.
– Chodźmy do mojego gabinetu.
Cupido musiał się pilnować, żeby nie gapić się na jej nogi, kiedy wchodzili za nią po schodach. Jakim cudem babka z taką klasą skończyła w takiej firmie? Dzięki Bogu, że dzisiaj rano zdecydował się niańczyć Bennę, a nie zabrał ze sobą Mooiwillema Liebenberga, największego przystojniaka w Sokołach. Takie właśnie myśli krążyły w głowie Vaughna Cupida tuż przed dziewiątą rano w czwartek, osiemnastego grudnia.