43

Transkrypcja rozmowy: adwokat Susan Peires i Francois du Toit

Środa, 24 grudnia, 1604 Huguenot Chambers,

40 Queen Victoria Street, Kapsztad

FdT: Testament oupy Jeana miał ostatecznie załatwić mojego ojca. Pa odziedziczył winnicę, ale poza tym nie dostał ani centa. Była jeszcze polisa ubezpieczeniowa na życie i kilka inwestycji, żadna wielka fortuna, i wszystko to poszło na rodzinny fundusz powierniczy. Oumie Hettie zapisano użytkowanie majątku, miała dostawać comiesięczny dochód. Po jej śmierci dziedziczyły go siostry ojca.

Tak więc w wieku 42 lat Pa dostał Klein Zegen, hodowlę winorośli, która od pół wieku dawała spółdzielni KWV średniej jakości owoce – głównie gatunków chenin blanc i pinotage. Oom Dietrich Venske żartował, że pinotage, które Pa systematycznie nalewał z beczki, było tak stare, że równie dobrze mogłoby być hybrydą wina hermitage-pinot z 1925 wyprodukowanego przez Sakkiego Perolda. Winnica stanowiła symbol całej posiadłości: była anachroniczna. Wszystko było tam zaniedbane.

Trzy miesiące po śmierci oupy Jeana przeprowadziliśmy się do Klein Zegen.

Ouma Hettie chciała się przenieść do miasta, ale Pa jej to wyperswadował.

Wyjaśnił, że chce mieć ją blisko siebie po tych wszystkich latach rozłąki. A to ona najlepiej znała się na winnicach i na prowadzonych w nich księgach rachunkowych. Wprowadziła się do chatki oddalonej o jakieś 100 metrów od głównego domu. Miała wtedy 64 lata, ale ciągle była młoda sercem i umysłem. Miała na mnie ogromny wpływ.

Tak czy owak, byłem nadal zbyt mały, by to dostrzec, ale wszyscy mówili, że to wyglądało, jakby Pa się obudził, zaczął tak naprawdę żyć – po raz pierwszy. Całym sercem zaangażował się w pracę na plantacji; pracował od piątej rano do późna w nocy, jakby wiedział, że nie zostało mu zbyt wiele lat na zrealizowanie marzenia o takim Klein Zegen, jakiego pragnął. Po raz pierwszy uznał, że gwiazdy mu sprzyjają, ponieważ był to rok 1994, Rok Demokracji. Międzynarodowe rynki winiarskie otworzyły się na Republikę Południowej Afryki, ponieważ była ona nowym, popularnym i egzotycznym producentem i wszyscy chcieli dać naszym winiarzom szansę.

Ma stała ramię w ramię z Pa. Na razie nie mogła zrezygnować z posady wykładowcy na uniwersytecie, nie poradziliby sobie bez jej pensji. Wspierała jednak Pa we wszystkim i robiła to całą sobą. Od samego początku mówiła, że największym priorytetem jest troska o robotników. To ona się tym zajmowała. Udzielała porad, pełniła funkcję pracownika społecznego, pielęgniarki i duchownego, opiekunki i sędziego w jednym. Zainicjowała projekty ulepszenia ich domów, stworzenia planów emerytalnych dla nich i otwarcia funduszy stypendialnych dla ich dzieci. A kiedy Pa zaczął powoli spłacać pieniądze, które był zmuszony pożyczyć, przekonała go, by dał im udziały w plantacji.

Myślę, że byli szczęśliwi przez pierwsze 10 do 12 lat.

A ze wszystkich to chyba ja byłem najszczęśliwszy. To mnie najbardziej cieszyła winnica. To było… Nie mam do czego tego porównać, znam tylko to, ale to miejsce było dla mnie rajem. To wszystko… cała przyroda, ziemia, pogoda – deszcze i wiatry, upały i chłód – pory roku, wszystko, co razem pracowało na rzecz powstania wina. Pa nie był zbyt rozmowny. Chyba chciał, byśmy razem z Paulem nauczyli się kochać wino tak jak on, przez asymilację, doświadczenie, przez czucie tego i jego aromaty, poprzez pracę i przebywanie z pracownikami winnicy, poprzez dorastanie pomiędzy tymi winoroślami, przycinanie ich i pracę podczas zbiorów.

I ja tak zrobiłem. Ale Paul nie.

Nie wiedziałem jednak, jak bardzo przygnębia to ojca.