79

Transkrypcja rozmowy: adwokat Susan Peires i Francois du Toit

Środa, 24 grudnia, 1604 Huguenot Chambers,

40 Queen Victoria Street, Kapsztad

FdT: Powiedziałem mu, że nic z tego. Nie miałem pieniędzy. Wszystko, co zarobiłem na naszym interesie, zainwestowaliśmy w winnicę, restaurację San i następne zbiory. Zaproponowałem, że może w przyszłym roku będę mógł wspomóc go jakimiś 100 tysiącami, kiedy poprawi się moja płynność finansowa. Odpowiedział, że potrzebuje tych pieniędzy natychmiast. Kazał mi je skądś pożyczyć. Stracił po prostu panowanie nad sobą; było widać, że facet jest zdesperowany. Spytałem go więc, gdzie się podziały wszystkie jego pieniądze. Wyjaśnił, że interes nie poszedł mu najlepiej. Błagał mnie, bym mu pomógł.

Wyjaśniłem, że nie zamierzam pożyczać od kogoś pieniędzy, żeby pożyczyć je jemu. I że jeśli nie może zaczekać, to będzie musiał ujawnić całemu światu informacje o naszym interesie. Ale wtedy wszyscy dowiedzą się też, czym on się zajmował.

Miałem tylko nadzieję, że nie zauważy, jak cały drżę w środku. Bo jeśli teraz miałoby się to wszystko wydać… To dla mnie ważny rok, właśnie wypuściłem na rynek swoje pierwsze wino. Promowałem je osobiście w Nowym Jorku i w Londynie. Nadal czekam na potwierdzenie dotyczące dystrybucji, ciężko na to pracowaliśmy. Jeśli to wszystko miałoby się teraz wydać… Nigdy się po tym nie pozbieram.

SP: A co było potem?

FdT: Potem zaczął przeklinać i wykrzyczał, że tego pożałuję. Po tych słowach odjechał. A potem napisano w gazetach, że zaginął. Myślałem wtedy, że uciekł gdzieś przed swoimi wierzycielami. I jeszcze uznałem, że jest to jakieś rozwiązanie, i poczułem się źle z tym, że nie byłem w stanie mu pomóc. No a w zeszłym tygodniu znaleziono jego ciało i rozpętało się całe piekło, nazwiska wszystkich jego klientów zamieszczono w internecie i cały świat chce się dowiedzieć, kto go zabił.

SP: Panie du Toit, nie widział go pan już po tym, jak opuścił pana winnicę żywy? To było w poniedziałek 24 listopada, prawda?

FdT: Zgadza się.

SP: A kiedy on zaginął?

FdT: W czwartek pojawiły się informacje o zaginięciu, ale on zaginął już w środę.

SP: I nie miał pan już potem absolutnie żadnego kontaktu z nim?

FdT: Zgadza się.

SP: To dlaczego pan do mnie przyszedł?

FdT: Moja matka… Była tam tego dnia, kiedy przyjechał, by domagać się ode mnie pieniędzy. Myślę, że mogła słyszeć naszą rozmowę.