Warszawa
Siedzę na kanapie w swoim mieszkaniu i nie mam siły na nic. Nawet na kąpiel. Ten dzień był jeszcze gorszy niż weekend spędzony w Dębicy, a po tym, jak pogubiłam się we własnych odczuciach, wałęsając się koło domu Igora, wydawało mi się, że gorzej już być nie może. Aż się boję, co przyniesie mi kolejny dzień.
Nawet nie myślę o pisaniu pamiętnika. Obawiam się, że gdybym jeszcze dopuściła do siebie wspomnienia, postradałabym zmysły. Czuję się, jakbym dotarła na skraj wyczerpania psychicznego, a przecież miałam iść w zupełnie inną stronę. W oczach stają mi łzy, kiedy przychodzi mi na myśl, że znów się nie udało.
Nie mogę tak myśleć! – karcę się w duchu. To, że nie wszystko idzie po mojej myśli, nie oznacza przecież porażki.
Jestem wściekła na Jacka i Agnieszkę, bo to ich zachowanie budzi we mnie te wszystkie wątpliwości. Jestem też zła na siebie, że tak późno zorientowałam się, co jest grane. Gdybym wcześniej zauważyła, że szef czuje do mnie miętę, może mogłabym w porę coś z tym zrobić. Przestaje mnie też dziwić protekcjonalny ton Agnieszki, jakim zwykle się do mnie zwraca. Musiała dostrzec, co jest na rzeczy, zanim sama to zrozumiałam.
Agresywnym gestem ocieram oczy, czując się zwyczajnie oszukana. Zaufałam Jackowi, uwierzyłam, że spotkałam na swojej drodze dobrego człowieka.
Nie zniosę dłużej panującej w mieszkaniu ciszy. W jej otchłani moje problemy wydają się jeszcze większe, urastają do rangi nierozwiązywalnych. Lokalizuję więc pilota i wstaję po niego. Uderza mnie dobrze mi znane uczucie dysonansu. Chciałabym powiedzieć, że dręczy mnie już tak długo, że zdążyłam do niego przywyknąć, ale tak nie jest. Ciągle mi przeszkadza, chyba nawet z każdym dniem bardziej.
Potrzebuję czasu, muszę uzbroić się w cierpliwość, a wszystko się ułoży, powtarzam sobie, włączając telewizor. Zostawiam pierwszy lepszy kanał i sięgam po komórkę. Dobrze pamiętam, że wizyta kontrolna czeka mnie dopiero w przyszłym miesiącu, jednak dla własnego spokoju chcę sprawdzić termin. Zanim jednak to robię, moją uwagę przyciągają nieodebrane połączenia. Większość z nich jest od Jacka. Jest też jedno od Szymona. Ignoruję wszystkie. Wchodzę w kalendarz i wpatruję się w datę kolejnego spotkania z doktor Michalczyk, drżąc o to, co jeszcze się wydarzy do tego momentu. Czy wszystko się posypie, czy nagle okaże się, że niepotrzebnie panikuję, i moje życie wskoczy na właściwe tory.
„Ilona D. nie wróciła na noc do domu… Policja poszukuje kobiety… Prosi o kontakt każdego, kto wie, gdzie może w tym momencie przebywać… Rodzina apeluje o pomoc…” – dolatują mnie strzępki informacji. Unoszę głowę i spoglądam na ekran telewizora, na którym widzę zdjęcie ładnej blondynki.