Jonathan
Kiedy docieramy do domu mojej mamy, Hannah ma zapłakaną twarz i pociąga nosem. Podaję jej chusteczki, które wyjmuję ze schowka. Wyłączam silnik i przez chwilę wpatruję się w szybę. Wciąż docierają do mnie jej słowa. Opowiedziała mi okropną historię. Wiem, co znaczy stracić kogoś bliskiego, i nikomu tego nie życzę. Jej ból wciąż jest żywy. Mam wrażenie, że Lucy Willard zginęła wczoraj, a jej siostra nadal ją opłakuje.
Zastanawiam się, czy powinienem zadać jej jakieś pytanie o Nigela. Domyślam się, że wiadomość, iż jej facet jest spokrewniony z zabójcą jej siostry, spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Może właśnie dlatego między nimi się popsuło? Ona powiedziała, co myśli o kochanym wujku, a on ją uderzył. Nigel zawsze był nerwowy. Jeśli żona zażądała, aby zerwał kontakty z krewnym, to mógł się wkurwić.
Kiedy go poznałem, tuż po wyjściu z akademii, wydawał się w porządku. Czasem spotkaliśmy się w barze po służbie, a innym razem znaleźliśmy się na tej samej imprezie w klubie. Nigel lubił żarty i nie stronił od alkoholu, dlatego nie brakowało go na żadnej parapetówce, imieninach czy oblewaniu czyjegoś awansu. Kobiety go uwielbiały, bo rzucał im czarujące uśmiechy i przemyślane komplementy. Może właśnie w ten sposób uwiódł Hannah? Może była zagubiona, sama w wielkim mieście i szukała kogoś, kto pozwoli jej poczuć się normalnie po tym wszystkim, przez co przeszła?
Nie mogła trafić gorzej. Ja pierdolę. Żyć z kimś, kto jest wpatrzony w zabójcę twojej siostry i uznaje go za boga. Ciekawe, kiedy się dowiedziała. Chciałbym ją o to zapytać, ale patrzę na jej smutny wyraz twarzy i nie chcę zadawać kolejnych ciosów. Ta dziewczyna wystarczająco dużo przeszła. Poczekam na lepszy moment. Może sama mi powie, co się stało, kiedy mąż wyjawił jej tożsamość swojego wujka. Istnieje też opcja, że dowiedziała się o wszystkim dopiero w Wiedniu, gdy ten potwór stanął na jej drodze. Może to był dodatkowy bodziec do ucieczki?
Otwieram drzwi domu i zapraszam swoją towarzyszkę do środka. Nieruchomość nie zwala z nóg. Trochę mi głupio, biorąc pod uwagę, że wcześniej zabrałem ją do wypasionego domu Maksa. Tutaj nie zazna takich luksusów. Większość rzeczy mamy już dawno zabrała ciotka. Część ubrań oddała ubogim, a porcelanę, książki i albumy zachowała dla siebie. Zostały tylko jakieś dekoracje, które mają sprawić, że wnętrze wyda się cieplejsze i bardziej przyjazne komuś, kto będzie zainteresowany obejrzeniem domu. Liczę na to, że małżeństwo, które zjawi się tutaj w poniedziałek, zdecyduje się na zakup.
– Czuj się jak u siebie – mówię. – Ja muszę się przespać kilka godzin. Później możemy pojechać coś zjeść lub zamówić pizzę.
– Tak właściwie to też chciałabym się zdrzemnąć – mówi cicho. Ma podpuchnięte oczy, ślady łez na policzkach i wygląda, jakby nie spała od kilku dni.
– Położę się na kanapie. Sypialnia gościnna jest na górze, pierwsze drzwi na lewo. Z tej, w której umarła mama, nie korzystam.
– Nie chcę, żebyś spał na kanapie. Możemy… ja… nie ma problemu, żebyś spał obok mnie. We Frankfurcie nie pobiliśmy się o kołdrę.
Widzę lekki uśmiech na jej twarzy. Robi mi się ciepło na sercu. Zamykam drzwi, po czym obejmuję Hannah ramieniem i prowadzę na górę. W sypialni zostawiam ją na chwilę, żeby się odświeżyć. Spędziłem noc wśród gałęzi, a wczoraj uciekałem zatłoczonymi uliczkami i asystowałem przy porodzie. Muszę zmyć z siebie trochę tego wszystkiego.
Odkręcam wodę pod prysznicem i pozwalam, żeby obmywała moje zmęczone mięśnie. Staram się nie myśleć, bo jest zbyt dużo spraw, którymi mój umysł chce się zająć. Muszę się wyciszyć, zdrzemnąć – wtedy będę gotowy na analizowanie i wyciąganie wniosków. Obiecałem Hannah, że pomogę jej podjąć decyzję, co dalej. Na razie, nie ukrywam, jestem spokojny, wiedząc, że mam ją tuż obok.
Kiedy wracam do sypialni, Hannah leży na łóżku i wpatruje się w sufit. Ma na sobie krótką zieloną sukienkę, która wygląda na dość wygodną. Oczywiście nigdy nie nosiłem sukienki, ale pamiętam, co mama zakładała na wielkie wyjście, a w czym, jak twierdziła, było jej wygodnie. Zielona sukienka zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii. Kładę się obok Hannah, zakładam rękę za głowę i zamykam oczy. Nie musimy rozmawiać. Przećwiczyliśmy to w czasie podroży. Czujemy się komfortowo w swoim towarzystwie nawet wtedy, kiedy nie pada ani jedno słowo.
– Jonathan?
– Słucham. – Otwieram oczy i na nią spoglądam.
– Czy będzie ci przeszkadzać, jeśli zdejmę sukienkę? Gorąco mi.
Nie przeszkadzałoby mi, gdyby zdjęła z siebie wszystko, ale tej dziewczynie nie jest w tej chwili potrzebne moje pożądanie. Sam założyłem tylko krótkie spodenki, a już mi gorąco, więc nie dziwię się, że chce się pozbyć sukienki.
– Oczywiście, że nie. Zdejmuj, co chcesz. – To nie brzmiało zbyt dobrze, prawda?
– A mógłbyś… zamknąć oczy?
– Hannah, jeśli się mnie wstydzisz, pójdę na kanapę do salonu. To żaden problem.
– Nie chodzi o nagość… to tylko… nie chcę, żebyś widział moje plecy.
Nie rozumiem.
– Na pewno są piękne, jak cała ty. – Chyba powinienem dwa razy pomyśleć, zanim znów coś powiem. Ewidentnie ją podrywam.
– Nieprawda – mówi, a jej usta zaczynają się trząść. Płacze. Znowu. Cholera.
– Hannah. – Siadam na łóżku i dotykam jej ramienia. – Powiedziałem coś nie tak?
– Nie.
Zakrywa twarz dłońmi i cicho szlocha. Odwraca się ode mnie i przyjmuje pozycję embrionalną. Jej ramiona się trzęsą. Kurwa, co się dzieje?
– Hannah. – Próbuję ponownie. – Proszę, powiedz mi, co się stało.
Czekam kilkanaście sekund, ale wydaje mi się, że siedzę tak rok. Wtedy ona podnosi się, nie odwracając się do mnie. Siada na brzegu łóżka i zaczyna zdejmować sukienkę. Śledzę jej ruchy. Najpierw moim oczom ukazują się czarne figi. Przełykam ślinę. Nie wiem czemu, ale czuję zdenerwowanie. Złe zdenerwowanie. Nie takie jak wtedy, gdy czeka się na pierwszą randkę.
Hannah podciąga materiał coraz wyżej. Ma na sobie czarny biustonosz, ale nie skupiam na nim wzroku, bo moją uwagę przykuwa coś innego. Głośno wciągam powietrze. Ona upuszcza sukienkę na podłogę, pochyla głowę i czeka na moją reakcję. Na chwilę zamieram. Nie mogę się ruszyć, chociaż bardzo chcę. Wreszcie wyciągam przed siebie rękę i nie pytając o pozwolenie, dotykam jej skóry opuszkami palców.
– Chryste, Hannah – szepczę.
Nie wiem, co więcej mógłbym powiedzieć. Prostopadle do kręgosłupa biegną ślady po pasku lub kablu. Pręgi mają różną szerokość, więc zakładam, że była bita jednym i drugim. Między łopatkami rozpoznaję ślady po przypalaniu papierosem. W kilku miejscach widnieją siniaki. Jedne już żółkną, inne mają wściekle fioletowy kolor. Zaciskam szczęki i wzbiera we mnie gniew. Nie muszę pytać, kto jej to zrobił, ale pierdolony detektyw tkwiący we mnie każe mi zadać pytanie:
– Czy to on?
Kiwa głową.
– Jak długo?
– Przez ostatni miesiąc. Miałam dość bicia po twarzy, pchania na ściany i szarpania, więc powiedziałam, że od niego odejdę. Wtedy pierwszy raz wyjął pas.
Jej głos się załamuje i znów zaczyna płakać. Przyciągam ją do siebie i otaczam ramionami. Wtula głowę w moją szyję i wylewa kolejne łzy. Gładzę ją po ręce i pozwalam jej wyrazić to, jak bardzo ten skurwiel ją skrzywdził. Wycieram jej policzki i mocniej przytulam. Nie mam pojęcia, jak długo tak siedzimy, ale wiem, że w moich ramionach jest bezpieczna, więc przyciskam ją do siebie, próbując ochronić przed całym złem tego popierdolonego świata.
Kiedy prostuje się i sięga po chusteczkę, przysuwam poduszki bliżej siebie i gestem zapraszam ją, żeby się położyła. Robi to. Obejmuję ją i przysuwam się do jej drobnego ciała. Przytulam tors do skatowanych pleców, a jej oddech powoli się uspokaja. Kładzie dłoń na mojej i w ciągu kilku minut zapada w sen. Musi być wyczerpana żalem, który nie opuszcza jej od trzynastu lat. Zanim sam zasnę, składam Hannah niewypowiedzianą na głos przysięgę. Obiecuję jej, że pewnego dnia Nigel Sanderson zapłaci za to, co jej zrobił. Zginie z mojej ręki.
* * *
Otwieram oczy, bo mocne popołudniowe słońce wdziera się pomiędzy żaluzjami i bezczelnie świeci mi prosto w twarz. Hannah śpi obok, a właściwie to mógłbym powiedzieć, że śpi na mnie. Jej zgięta w kolanie noga jest zarzucona na moje nogi, biodra przycisnęła do mojego uda, a głowę ułożyła mi na piersi. Jej jasnobrązowa czupryna unosi się i opada z każdym moim oddechem. Przykrywam dłonią jej dłoń, która spoczywa na moich żebrach. Kurwa. Nigdy nie czułem się bardziej zadowolony z siebie. Moje serce przyśpiesza.
Jak długo spaliśmy? Zerkam na zegarek stojący na komodzie. Dochodzi czwarta po południu. Mój fiut chyba uznaje to jednak za poranek, bo w spodenkach mam twardy drąg. Obawiam się, że to nie kwestia porannego wzwodu, tylko tej słodkiej istoty, która właśnie przesuwa udo wprost na moje klejnoty. Łapię ją za nogę i zatrzymuję ten wybryk. Jeszcze tylko brakuje, żeby się o mnie ocierała.
Leżę, rozkoszując się sytuacją, a kilka minut później Hannah lekko się wierci i podnosi na mnie zdezorientowane spojrzenie. Odkrywa, w jakiej pozycji się znajdujemy, po czym szybko zdejmuje ze mnie nogę i ślicznie się rumieni. Posyłam jej uśmiech i przyciskam ją do serca ramieniem, na którym spała. Szybko całuję ją w czoło i mówię:
– Pora na obiad. Zjesz pizzę czy chcesz gdzieś wyjść?
– Naprawdę możemy gdzieś iść?
Chyba myśli, że ją nabieram. Taka zaspana wygląda fantastycznie. Nie mogę oderwać od niej wzroku.
– Niedaleko jest kilka małych knajp. Myślę, że możemy zaryzykować.
– Bardzo chętnie. Przygotuję się – oznajmia, po czym zrywa się z łóżka i szybkim krokiem zmierza do łazienki. Obserwuję jej idealnie okrągłe pośladki, a mój fiut znów odgrywa poranny wzwód.
* * *
Dwie i pół godziny później wychodzimy z knajpy, gdzie zjedliśmy ogromne porcje ryby z frytkami. Upał nieco zelżał, więc Hannah proponuje spacer. Nie dziwię się, że w całym tym zamieszaniu potrzebuje nieco normalności. Zapewne ma już dość strachu, bolesnych wspomnień i płaczu. Zgadzam się na spacer. Mnie też się przyda. Powoli idziemy w stronę domu, a ja się zastanawiam, od czego zacząć rozmowę dotyczącą aktualnych wydarzeń. Ona jednak, jakby czytała w moich myślach, zadaje mi pytanie:
– Nie mogę zadzwonić do rodziców, prawda?
– Niestety.
– Jestem ciekawa, czy Nigel już u nich był. Pewnie tak, skoro głupia idiotka wjechała na swoim paszporcie do rodzinnego kraju, zamiast użyć fałszywki – mówi, robiąc naburmuszoną minę.
– Możliwe, że zatrzymały go sprawy związane ze śmiercią wuja i pojawi się tutaj dopiero za dzień lub dwa. Myślę też, że Nigel i tak zacząłby cię szukać właśnie w Brighton. Nawet gdyby cię nie zastał, mógłby dowiedzieć się czegoś od twoich rodziców. Swoją drogą, twój tata to klawy gość.
– Zaskoczył mnie, kiedy zajął się tym trupem.
– Mnie też. Nigdy nie miałem wspólnika, ale gdybym go szukał, to na pewno wybrałbym Teda Thompsona.
Oboje wybuchamy śmiechem. Cieszę się, że jest już w lepszym nastroju, chociaż sam cały czas mam przed oczami jej poranione plecy i zapłakaną twarz.
– Ted zawsze stawał po mojej stronie i umiał zachować zimną krew, gdy obie z mamą wpadałyśmy w panikę. Od kiedy pojawił się w naszym życiu, miałam w nim przyjaciela.
– Myślę, że skoczyłby za tobą w ogień. Jest dobrym ojcem.
Patrzy na mnie z wdzięcznością. Uśmiecha się i pyta:
– Sądzisz, że ta dziewczynka, która urodziła się na stacji, będzie miała dobrych rodziców?
– Mam taką nadzieję. Oboje wyglądali na niezwykle szczęśliwych, kiedy ją zobaczyli.
– Chcesz mieć dzieci?
Zaskakuje mnie tym pytaniem, ale nie muszę długo zastanawiać się nad odpowiedzią.
– Kiedy byłem policjantem, nie chciałem. Nigdy nawet nie miałem dziewczyny na poważnie. Świadomie nie chciałem budować związku i płodzić potomstwa. Widziałem zbyt wielu gliniarzy, którzy wychodzili rano z domu, a później już nigdy do niego nie wracali. Bałem się, że to mogłoby spotkać moją rodzinę. – Biorę głęboki wdech. – A później zmarł mój tata i już nic więcej się dla mnie nie liczyło, tylko życie z dnia na dzień i likwidowanie kolejnych szumowin. Nie myślałem o związkach, małżeństwie ani dzieciach.
– Myślę, że byłbyś w tym świetny.
– W czym?
– W byciu ojcem.
– Dlaczego tak uważasz? Chyba zapomniałaś, czym się zajmuję. – Rzucam jej wymowny uśmiech.
– To nie ma znaczenia. Jesteś odpowiedzialny i umiesz sprawić, że ktoś czuje się przy tobie bezpiecznie. Myślę, że to cechy, jakich dziecko szuka u ojca.
Zatyka mnie. Zwykle postrzegałem się przez pryzmat tego, z czego żyję. Uznawałem się za złego człowieka, bo przecież zabijam ludzi za pieniądze. Jednak ona widzi we mnie odpowiedzialność i poczucie bezpieczeństwa. Jest niezwykła.
– Chodź. Kupię ci coś słodkiego – mówię, wskazując dłonią mały sklep.
Hannah chichocze i kieruje się do wejścia. Wrzuca do koszyka jakieś cukierki i ciastka, a ja przyglądam się jej i nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Zjedliśmy obiad w knajpie i robimy zakupy. To takie zwyczajne. Takie dobre. Takie wspaniałe. Zupełnie jakby nie czyhało na nas niebezpieczeństwo. Jakbym ja nie był płatnym mordercą, a ona nie przeżyła piekła i nie ukrywała się przed mężem tyranem.
– O czym myślisz? – pyta, kiedy wychodzimy na chodnik.
– O tym, że jest tak normalnie. – Wzruszam ramionami i patrzę w zielone oczy. – Chcę się cieszyć każdą sekundą tego dnia.
Biorę ją za rękę i spacerujemy jeszcze przez pół godziny, nie odzywając się do siebie. Mijają nas rodzice z niemowlętami, staruszkowie z psami, dzieciaki na rowerach. Próbuję sobie wyobrazić, że tak właśnie wygląda moje życie. Spokojnie, pięknie. Uśmiecham się sam do siebie, ale Hannah to zauważa i mocniej ściska moją dłoń.
Kiedy wracamy do domu, Hannah decyduje się na kąpiel, a ja siadam w kuchni z telefonem i analizuję najnowsze doniesienia. Morderstwa w Wiedniu i Frankfurcie wciąż są niewyjaśnione. Nie widzę fotek, na których wychodzimy ze stacji po odebraniu porodu. Ani słowa o zaginięciu Hannah. Widocznie Nigel stwierdził, że znajdzie ją i ukarze we własnym zakresie. Gnida. Nic też nie piszą na temat ciała nieznanego mężczyzny na obrzeżach Brighton. Wszystko wskazuje na to, że na razie jesteśmy bezpieczni.
Włączam alarm, który kazałem zamontować, żeby pusty dom nie kusił złodziei. Wchodzę na górę, po drodze ściągając koszulkę. Na piętrze panuje cisza. Może Hannah zasnęła albo podziwia zachód słońca. Zastanawiam się, czy w ogóle go stąd widać. W Nowym Jorku mam taki widok z balkonu i lubię w ten sposób spędzać wieczory.
Wchodzę do pokoju na palcach i widzę, że Hannah leży na łóżku. Jest odwrócona plecami do drzwi. Ma na sobie koszulkę bez rękawów, którą kupiliśmy po drodze, żeby miała w czym spać. Jej słodki tyłeczek opinają czerwone majtki. Wygląda jak połączenie niewinności i grzechu. Przez chwilę stoję i po prostu się na nią gapię. Chyba śpi, więc zachowuję się cicho. Korzystam z łazienki, a potem zasuwam żaluzje. Wtedy odkrywam, że moja towarzyszka leży i rozmyśla. Kładę się obok i podpieram na łokciu. Na piersi czuję powiew jej oddechu.
– Gdzie powinnam wyjechać? – pyta, patrząc mi w oczy. Przekręca się na plecy i czeka na moją odpowiedź.
– Jutro poproszę znajomego gliniarza, żeby sprawdził, czy Nigel nie ma na pieńku z kimś jeszcze. Jeśli mieszał w sprawach dotyczących konkretnych karteli narkotykowych, będziemy wiedzieli, w jakich krajach nie powinnaś się pokazywać.
Kiwa głową i przełyka ślinę.
– Jest jeszcze drugie wyjście – mówię, widząc zainteresowanie na jej twarzy. – Mogę go zastrzelić i wrócisz do Stanów.
Parska śmiechem, ale poważnieje, kiedy orientuje się, że nie żartowałem.
– Nie mogę cię o to prosić, Jonathanie.
– Nie musisz. Zrobiłbym wszystko, żebyś była bezpieczna.
Gwałtownie wciąga powietrze, podnosi dłoń i kładzie ją na moim policzku. Przeszywa mnie dreszcz. Hannah kciukiem gładzi moją skórę, a nasze oczy nie mogą się od siebie oderwać. Nie chcę, żeby kiedykolwiek przestawała mnie dotykać. Zalewa mnie pożądanie i nie wiem, co jeszcze, ale nie zawracam sobie głowy nazywaniem tych uczuć. Są silne, to mi wystarczy. Powoli się pochylam i przykrywam jej usta swoimi. Zamykam oczy i chłonę tę chwilę, jakby miała być ostatnią. Przesuwam wargami po jej ciepłych ustach i muskam czubkiem nosa jej nos. Odsuwam się, żeby ją widzieć.
Niemal umieram ze szczęścia, kiedy w jej oczach widzę eksplozję czułości i pragnienia. To dla mnie. Czuję się jak pierdolony bóg. Delikatnie całuję ją ponownie. Jest taka ciepła i wspaniała. Wsuwa palce w moje włosy i otwiera usta. Zaprasza mój język do środka. Kiedy pogłębiam pocałunek, Hannah cichutko wzdycha, co mnie cholernie podnieca. Niestety gdy gwałtownie przyciąga mnie do siebie i oplata nogami, muszę przerwać nasz intymny moment.
– Hannah – sapię, całując ją mocno jeszcze raz. – Musimy przestać. Bardzo cię pragnę, ale nie mam żadnego zabezpieczenia.
– Ja mam – odpowiada, a jej wzrok zasnuty jest mgłą pożądania. Marszczę brwi, czekając na to, co chcę usłyszeć. – Od kilku lat biorę tabletki.
Otwieram usta i chcę coś powiedzieć. Na przykład to, że nigdy nie uprawiałem seksu bez gumki i czuję się zaszczycony, ale wtedy jej ręka wędruje do mojego rozporka i szybko się z nim uwija. Odsuwam się, żeby zdjąć spodnie i bokserki. W tym czasie Hannah zsuwa swoje śliczne czerwone majtki i jednym płynnym ruchem zdejmuje koszulkę. Oddycha szybko i głośno. Jak ja. Rzucam się na nią, przyciskając ją do materaca swoim ciałem.
Jeszcze nigdy nie byłem tak napalony. Całuję ją mocno, dając jej krótkie chwile na złapanie oddechu. Przesuwam dłonią po jej miękkich piersiach, drażniąc sutki. Wypycha biodra, próbując przyśpieszyć zabawę. Chcę się nią delektować, ale kiedy chwyta mojego fiuta i kilka razy przesuwa po nim szczupłymi palcami, jestem bliski wytrysku. Przyjmuję wygodną pozycję między jej nogami i powoli zanurzam w niej główkę penisa.
Hannah wydaje drżące westchnienie, a jej paznokcie wbijają się w mój tyłek. Ja pierdolę. Pragnę jej tak mocno, że jeszcze w nią nie wszedłem, a moje jaja już się kurczą. Czuję się, jakbym odkrył nowy ląd. Całuję jej szyję i miejsce za uchem, miarowo pchając biodrami. Wreszcie jestem w niej cały. Zatrzymuję się na moment, doświadczając zajebistości tego uczucia, a potem wynurzam się i znów wchodzę.
Nie umiem przestać jej całować. Ona oplata mnie ramionami. Nasze spocone ciała są coraz mocniej sklejone, a oddechy coraz bardziej urywane. Hannah liże mnie po żuchwie. Jej biodra rytmicznie współpracują z moimi. W blasku zachodzącego słońca jej zielone oczy błyszczą niczym najcenniejsze kamienie szlachetne. Tonę w nich. Tonę w niej. Rośnie we mnie uczucie, którego nie umiem nazwać, a może boję się to zrobić. Nagle Hannah szczytuje, zamykając oczy i pulsując wokół mojego fiuta. Kolejne dwa pchnięcia i dołączam do niej.
Kiedy gwiazdy znikają mi sprzed oczu, składam długi pocałunek na policzku swojej słodkiej dziewczyny. Potem na drugim. Później całuję jej brodę, nos, czoło i powieki. Chichocze, a ja czuję te wibracje na tkwiącym w niej penisie. Wychodzę z jej wilgotnego wnętrza i chwytam chusteczki, bo moje nasienie wychodzi tuż za mną. Ten widok niesamowicie mnie nakręca. Wycieram ją delikatnie, raz po raz całując wnętrze jej ud.
Chwilę później leżymy w swoich objęciach, spoceni i zmęczeni, ale kurewsko zadowoleni. Hannah przytula swój rozgrzany policzek do mojego, a ja ugniatam jest boski pośladek. Wtula się we mnie, więc przyciągam bliżej jej ciepłe ciało. Nie rozmawiamy. Przecież jesteśmy w tym świetni. Nasz czuły dotyk mówi więcej, niż mogłyby wyrazić słowa. Kiedy słońce zachodzi, nakrywam nas cienkim prześcieradłem, atakuję jej usta w namiętnym pocałunku, a później tulę ją do siebie, słuchając jej oddechu. Zapadamy w sen.