George przełknął ślinę i pochylił się, żeby otworzyć żółty skoroszyt. Przeczuwał, co w nim znajdzie. Wprawdzie uważał, że to niemożliwe, ale był tego prawie pewien.
W chwili, gdy na pierwszej kartce ujrzał logo kancelarii adwokackiej Gottlieb, zrozumiał, że wpadł w pułapkę. Powoli przyciągnął do siebie skoroszyt. Poczuł się tak, jakby pokój zawirował mu przed oczami albo podłoga zatrzęsła mu się pod nogami.
W ręku trzymał kopię tajnej umowy, którą zawarł z Mikaelem Perssonem, jednym ze wspólników kancelarii adwokackiej Gottlieb. Umowę sporządzono w dwóch egzemplarzach. Jeden leżał w skrytce bankowej George’a w Sztokholmie, drugi egzemplarz Persson zamknął w sejfie w swoim biurze na placu Norrmalmstorg. George zmrużył oczy i szybko przebiegł wzrokiem treść kartki. Nie miał już żadnych wątpliwości, ale na wszelki wypadek postanowił przyjrzeć się dokumentowi, żeby się upewnić, czy to ta sama umowa.
Rzeczywiście, to była t a umowa.
Zawierała wszystko, co zapisał w niej Persson, każdy pojedynczy paragraf. Nie była zbyt długa ani szczegółowa. Oboje z Perssonem zobowiązali się po prostu, że nie będą się nigdy wypowiadać na jakikolwiek temat, który będzie miał cokolwiek wspólnego z ich współpracą w sprawie funduszu inwestycyjnego Oaktree Mutual. Już samo napomknięcie o istnieniu tajnego dokumentu miało zostać uznane za złamanie warunków umowy. Oznaczało to, że żaden z nich nie może się na nią powoływać. Niestety, w tamtym okresie George nie mógł tego nie podpisać. Musiał się zgodzić na wszystkie propozycje Perssona.
Sama umowa żadnego z nich niczym szczególnym nie obciążała. Ale już sam fakt, że Reiper uzyskał dostęp do oryginału i zrobił z niego kopię, przyprawiał George’a o ból głowy i skurcze żołądka.
Nie musiał też sprawdzać pozostałych kartek w skoroszycie. Wiedział, co tam znajdzie. Mimo to nie mógł się powstrzymać.
Tak jak podejrzewał, pozostałe trzydzieści pięć stron zawierało korespondencję e-mailową i wyciągi z konta bankowego. Cały materiał stanowił jednoznaczny dowód na to, że George dostał pieniądze za to, że przekazał firmie Oaktree Mutual pewne informacje dotyczące fuzji przedsiębiorstw, nad którą pracowali razem z Perssonem.
Oaktree było funduszem inwestycyjnym mającym tę fuzję sfinansować. Jednocześnie za pośrednictwem podstawionych ludzi handlowało akcjami obu firm. Posiadając od George’a tak cenne informacje, Oaktree wiedziało, w które przedsięwzięcia może lokować pieniądze. Gra toczyła się o wysoką stawkę, ale za pomocą znaczonych kart. George nawet nie próbował sobie wyobrazić, ile zarobili dzięki przekazanym przez niego informacjom. Kwoty, które od nich dostał za poniesiony trud i ryzyko, stanowiły ułamek tego, co sami zyskali. Dla świeżo upieczonego prawnika o kosztownych upodobaniach była to wszak niebagatelna suma.
Zanim jednak George zdążył nacieszyć się pieniędzmi, Persson zaczął coś podejrzewać. Stary lis szwedzkiej finansjery szybko się domyślił, że Oaktree Mutual gra na dwie strony. Nie stanowiło to dla niego problemu pod warunkiem, że informacje, które firma zobywała, nie wyciekały z jego kancelarii. George nie wiedział, jak Persson doszedł do tego, że on też jest zamieszany w całą aferę. Zresztą później się okazało, że w sprawę zaangażowanych było aż dziesięciu innych prawników i trzech wspólników Gottlieba. Persson pewnie skopiował całą korespondencję e-mailową dotyczącą afery. Być może się domyślił, że jednym z zamieszanych jest George.
Pewnego dnia wezwał go do biura. Kiedy George przed nim stanął, Persson miał prawdziwie grobową minę. Na jego biurku leżał prawie taki sam skoroszyt jak ten, który George trzymał teraz w rękach.
Persson zakomunikował mu suchym tonem, że tego rodzaju przestępstwo zagrożone jest karą od sześciu miesięcy do dwóch lat więzienia i dodatkowo wysoką grzywną. George zrozumiał, że już wkrótce jego kariera w branży prawniczej dobiegnie żałosnego końca. Nawet nie chciał myśleć, jak na wieść o tym wszystkim zareaguje jego ojciec. Był skończony, a przecież miał dopiero dwadzieścia siedem lat.
Właściwie powinien być Perssonowi wdzięczny, że kazał mu złożyć wniosek o rozwiązanie umowy o pracę ze skutkiem natychmiastowym i zażądał od niego, żeby nigdy nikomu o tej sprawie nie mówił. Persson zdradził mu, że początkowo zamierzał iść na policję. Chciał zobaczyć, jak sąd rejonowy w Sztokholmie wymierza George’owi karę. Doszedł jednak do wniosku, że sprawa miałaby negatywne skutki dla jego kancelarii, gdyby się okazało, że jej pracownik jest zamieszany w taki szwindel. Takiej kancelarii jak Gottlieb nie stać na wikłanie się w podobne kłopoty. Żona cezara powinna być poza wszelkim podejrzeniem, stwierdził Persson.
George podpisał więc dokument, odebrał wynagrodzenie i był wdzięczny losowi, że wszystko tak się skończyło. Po pewnym czasie prawie udało mu się wyprzeć ze świadomości wstyd i strach, jakiego doznał tamtego dnia. Aż do teraz.
– Muszę pana przeprosić, ale jak już powiedziałem, naprawdę potrzebujemy pańskiej pomocy, a ja nie mogę sobie pozwolić, by wystawiać na próbę pańską lojalność.
George otrząsnął się z zamyślenia. Nawet nie zauważył, że Reiper zakradł się od tyłu i teraz stoi za nim przy kanapie.
Odwrócił się i spojrzał na mężczyznę. Reiper miał taką minę, jakby się cieszył, że najgorsze ma już za sobą.
– Jak to możliwe? – spytał ochrypłym głosem George. Nagle poczuł się tak, jakby zabrakło mu tchu. Poluzował jasnożółty krawat firmy Ralph Lauren. – Jakim sposobem weszliście w posiadanie tych informacji?
Reiper tylko pomachał rękami w obronnym geście.
– To nieistotne. Mamy swoje metody, które być może wkrótce pan pozna. Wróćmy jednak do sedna sprawy, czyli do roli, jaką odegra pan w przyszłości.
Mówiąc to, zerknął na zegarek.
– Proszę wybaczyć, ale czeka mnie ciężka noc. Wróćmy więc do głównego tematu.
George nie miał nawet siły, żeby skinąć głową. Rozbolało go gardło. Przetarł dłonią zroszone potem czoło. Miał wrażenie, że jego system odpornościowy za chwilę padnie.
– Proszę – powiedział Reiper i podał mu pendrive’a. – Na tym nośniku znajduje się bardzo pożyteczny program komputerowy. Dzięki niemu dokładnie wiemy, co się dzieje na komputerze, na którym został zainstalowany. Chciałbym, żeby udał się pan do Parlamentu Europejskiego i zainstalował ten program w komputerze i w laptopie Klary Walldéen.
– Ale jak?
Były to jedyne słowa, jakie George zdołał z siebie wydusić.
– Jestem przekonany, że coś pan wymyśli. Pewnie pan zauważył, że posiadamy naprawdę imponujące środki, ale najlepsi są zawsze konkretni agenci. Od tej pory będzie pan naszym agentem w Parlamencie Europejskim. Jako lobbysta może się pan swobodnie poruszać po budynku i czuć się prawie jak jego właściciel.
Czy właśnie o tym uprzedzał go podczas kolacji Appleby? Jakoś nie mógł sobie wyobrazić, że obecni szefowie Merchant & Taylor skradali się gdzieś w młodości albo chodzili na włam.
– Niech pan weźmie i to – powiedział Reiper, kładąc na stole dwa okrągłe plastikowe cylindry. Przypominały nakrętki od butelek do napojów gazowanych. – To mikrofony. Trzeba je zainstalować pod stołem w pokoju Klary. Musi pan to zrobić najpóźniej jutro z samego rana. Proszę się nie przejmować sprawami technicznymi. To piece of cake.
George przymknął oczy i oparł się o kanapę.
– Przykro mi, George, ale o spaniu może pan na razie zapomnieć. Mam kilka gadżetów, które chciałbym panu jeszcze pokazać.
Później George nie mógł sobie przypomnieć, jakim sposobem trafił do siebie. Pamiętał tylko, że gdzieś koło pierwszej w nocy ocknął się przed swoim domem. Siedział w samochodzie z włączonym silnikiem. Był kompletnie wykończony. W kieszeni znalazł pendrive’a. Gdyby nie on, uznałby, że wszystko, co mu się przytrafiło tego wieczoru, było tylko złym snem.