20 grudnia 2013
Bruksela

Klara obudziła się na dźwięk esemesa. Przetarła oczy i sięgnęła po telefon, żeby przeczytać wiadomość. Eva-Karin. „8:30 w biurze. Okej?”

Jak zwykle krótko i zwięźle. Klawiatura telefonu Evy-Karin jest zbyt wąska dla jej palców, ale ona nigdy się do tego nie przyzna.

Klara przeciągnęła dłońmi po twarzy, próbując odpędzić resztki snu. Już siódma. Jak przez mgłę przypomniała sobie, że Cyril próbował obudzić ją wcześniej, a ona odwróciła się na drugi bok i ponownie zasnęła. Pojechał rannym pociągiem do Paryża. Ma tam jakieś spotkanie z wyborcami czy coś w tym rodzaju.

Eva-Karin wyda jej pewnie dyspozycje na resztę tygodnia, a przed południem wyleci do Szwecji. Wcześniej pojedzie jeszcze do Parlamentu, żeby podpisać listę obecności. Eurodeputowani dostają diety za każdy dzień przepracowany w Brukseli. Wielu z nich wylatuje do domu w piątek przed południem zamiast wieczorem. Wcześniej jednak podpisują listę, żeby nie stracić pieniędzy.

Jakby mieli ich za mało, pomyślała Klara. Chciwe gnojki.

„Okej” – odpisała i siadła w łóżku.

Zapaliła nocną lampkę i rozejrzała się po pokoju. Sypialnia Cyrila była jasna i czysta. Na podłodze nie poniewierały się żadne ubrania. Przezroczyste okrągłe plastikowe krzesło marki Kartell w rogu pokoju. Garderoba wbudowana w ścianę. Okna wychodzące na ulicę i ciężkie białe zasłony, przez które całe pomieszczenie przypominało pokój hotelowy. Bił od niego neutralny zapach europejskiej klasy średniej, choć bardziej właściwe byłoby w tym przypadku określenie klasa „średnia wyższa”. W sumie było to urządzone z nienagannym smakiem mieszkanie służące głównie do nocowania.

Klara nie pamiętała, ile czasu spędziła poprzedniego wieczoru przed barem. Trwało to jednak dość długo, bo chciała się upewnić, czy kobieta z końskim ogonem nie wróci. W końcu poczuła się bezpieczniej. Zebrała się na odwagę i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę domu. Nerwy miała napięte jak postronki. Skrzypiącymi schodami weszła na górę i zatrzymała się przed drzwiami mieszkania. Nabrała powietrza, przekręciła klucz w zamku i uchyliła drzwi.

W mieszkaniu było ciemno i panowała w nim kompletna cisza. Klara weszła do salonu i zapaliła światło. Sama nie wiedziała, czego powinna się spodziewać. Rzeczy wywróconych do góry nogami? Rozprutych kanap i rozbitego telewizora? Na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Poduszki na kanapie leżały dokładnie tak jak zawsze. Ostatni numer „New Yorkera” rozłożony na recenzji książki Johna Le Carre’a, tak jak zostawiła go rano, wychodząc do pracy. Weszła na piętro. Pomięte prześcieradło na łóżku, różowe majtki firmy Agent Provocateur zwinięte na podłodze obok, w tym samym miejscu, w którym osiem godzin przedtem zdarł je z niej Cyril. Wszystko było na swoim miejscu, tam, gdzie powinno być.

A może sobie to wszystko wmówiła? Może tamte dźwięki wcale nie dochodziły z jej mieszkania? Może kobieta z końskim ogonem to po prostu sąsiadka, której nie zna?

Klara siedziała w łazience Cyrila na nieskazitelnie czystym sedesie i czubkami palców masowała sobie skronie. Kiedy wstała z łóżka, lekko rozbolała ją głowa. Na razie nie jest źle, ale wiedziała, że jeśli natychmiast nie weźmie jakiejś tabletki, wkrótce ból stanie się nie do zniesienia. Umyła i wytarła ręce i otworzyła oszkloną szafkę w łazience.

Na najwyższej półce leżało opakowanie panadolu. Wyjęła jeden płatek i wycisnęła dwie tabletki, które popiła wodą z kranu. Już chciała zamknąć szafkę, gdy zauważyła coś, co na chwilę przykuło jej uwagę: dwie szczoteczki do zębów.

Niebieską i różową.

Niechętnie wzięła do ręki różową i uniosła ją pod światło. Używana. W chwili, gdy odkładała ją na miejsce, zauważyła trzecią szczoteczkę. Była mniejsza, też różowa, ale różniła się trochę od tamtych dwóch.

Z rosnącym niepokojem Klara weszła do salonu połączonego z aneksem kuchennym. Jego wyposażenie stanowiły białe meble firmy Miele. Okna sięgały od sufitu do podłogi i wychodziły na pozbawione liści drzewa na Square Ambiorix. Droga biała kanapa, telewizor przymocowany do ściany. Dębowy stół kuchenny i sześć krzesełek od Kartell, takich samych jak te, które stoją w sypialni. Plakat w ramce z wystawy Duchampa w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Wszystko nieskazitelnie czyste i całkowicie bezosobowe. Mimo to czegoś tu brakowało. Przypomniały jej się niedawne słowa Cyrila. Wspominał, że każdy obcokrajowiec, który przeprowadza się do Brukseli, przywozi zdjęcia rodziny.

Wróciła do sypialni i podeszła do łóżka. Po obu stronach stały nocne szafki, a na nich dwie nowoczesne lampki nocne z abażurami w kształcie cylindra, zrobionymi z pomalowanego na biało metalu. Klara przeszła na stronę, na której zwykle spał Cyril. Na poduszce nadal widać było odcisk jego głowy. Pochyliła się i poczuła jego zapach. Zamknęła oczy, powoli wyciągnęła szufladę z szafki i otworzyła oczy.

W środku leżała ramka na zdjęcie, odwrócona przodem do dołu. Klara poczuła, że nagle robi się ciężka, jakby nogi nie były w stanie utrzymać dłużej ciężaru jej ciała. Usiadła na łóżku i odwróciła fotografię.