Zamknięty w sypialni na klucz jak jakieś zwierzę. Tygrys w klatce. Nawet nie. Raczej oswojony pies, który zrobi wszystko, żeby przypodobać się panu, bo inaczej nie dostanie nic do jedzenia albo nie wyjdzie na spacer. Takie to wszystko pokręcone. George położył się w ubraniu na łóżku, okrył kołdrą i ukrył głowę pod poduszką.
Po raz pierwszy od wielu lat chciało mu się płakać. Jak do tego doszło? Niecały tydzień temu sprawdzał pogodę w Brukseli. Jedyną rzeczą, jaka go niepokoiła, było to, że Boże Narodzenie w Sztokholmie będzie deszczowe.
A teraz? Dałby sobie rękę uciąć, żeby tylko móc zadzwonić do staruszka. Gdyby miał telefon, zrobiłby to od razu i o wszystkim opowiedział. O Reiperze i jego bandziorach, o kokainie, Gottliebie i głupim błędzie, który popełnił w pogoni za szybkimi, łatwymi pieniędzmi. Pieniądze! A to mi żart!
– Wracam do domu – powiedziałby do telefonu, szlochając w rękaw. – Wracam do domu, wszystko naprawię i sam też się poprawię.
Staruszek będzie pewnie rozczarowany, bo przecież postąpił wbrew ideałom rodziny Lööwów. Ale na pewno by go zrozumiał. A jeśli nie, to może przynajmniej wybaczył? Tylko czy na pewno? George zaszlochał głośno i rozdzierająco.
– Kurwa! – zawył w poduszkę. – Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Jak długo to jeszcze potrwa? Reiper i jego bandziory są gdzieś na szkierach i ścigają kogoś, kto według Kirsten „w siedemdziesięciu procentach jest Klarą Walldéen”. Nie wątpił, że ją dopadną, a jeśli to rzeczywiście Klara, na pewno też zabiją. Wszystko wskazuje na to, że zamordowali już dwoje ludzi. O tylu przynajmniej wie. Spływa to po nich jak po kaczce. Zabici to collateral damage. Potencjalne ofiary wojny, o której nic nie wiedział: kto ją toczy i jaki jest jej cel. Ilu ludzi już zamordowali? Ilu stało się takim collateral damage?
A co się stanie później, kiedy wrócą? Uścisną mu rękę i podziękują za udaną współpracę, a potem przeleją należność na konto firmy Merchant & Taylor, dodając do tej kwoty dwadzieścia procent dla niego? Bzdura! Jego też zamordują. Czy wiedzieli o tym od początku? Czy Appleby też miał świadomość ryzyka i tego, że posłał go w paszczę lwa? Przypomniała mu się kolacja w Comme Chez Soi. Ostatni posiłek skazańca, który idzie na spotkanie ze śmiercią.
Podniósł się z łóżka z ciężką głową. Cały się trząsł, ogarnięty strachem przed śmiercią. Na kolanach podszedł do parapetu i zaczął ciągnąć za haczyki, na których wisiała solidna kłódka. Na dworze padał śnieg, płatki spadały na szyby, zamieniając się w wąskie strumyczki wody. Czy uda mu się stłuc szybę? Pochylił się, żeby wyjrzeć na dwór. Trzecie piętro. Jakieś pięć, sześć metrów. Jeśli jakimś cudem uda mu się wydostać na zewnątrz i zawiśnie na parapecie, do ziemi pozostaną mu cztery metry. Kirsten usłyszy brzęk tłuczonego szkła i bez chwili wahania go zabije, gdy kulejąc, będzie biegł przed siebie ze zwichniętą albo złamaną stopą. Westchnął, dał sobie spokój z haczykiem i ukrył twarz w dłoniach.
W domu panowała całkowita cisza. Słychać było tylko coraz silniejsze uderzenia wiatru o dach. George otworzył oczy i rozejrzał się po niewielkiej kwiecistej sypialni. Dwa niepościelone łóżka. Skrzynia, do której Josh wpakował stosy bielizny, dresów i dżinsów. George zerwał się z łóżka i zaczął przeglądać szuflady. Sam nie wiedział, czego szuka. Na pewno jednak nie spodziewał się tego znaleźć wśród majtek Calvina Kleina albo koszul marki Abercrombie & Fitch.
Niskie, cienkie drzwi prowadzące do wbudowanej w ścianę garderoby nie były zamknięte. George otworzył je i zajrzał do środka. W twarz uderzyło go zimne, stęchłe powietrze. Już chciał zamknąć drzwi, gdy nagle usłyszał jakieś trzaski i coś, co przypominało cichy ludzki głos. Otworzył szerzej, zajrzał do środka i przez chwilę przyzwyczajał oczy do ciemności. Po lewej stronie, tuż za progiem garderoby, zauważył słabe zielone światło.
Kucnął i dotknął palcami nieoheblowanej podłogi. Zielone światełko emitowała dioda umieszczona na niewielkiej elektrycznej ładowarce. Podłączony był do niej zestaw złożony z niewielkiego nadajnika i zestawu słuchawek bluetooth. Podobnego sprzętu używali ludzie z bandy Reipera. George nie wierzył wprost własnym oczom. Musieli opuścić dom w takim pośpiechu, że zapomnieli o dodatkowym zestawie w garderobie. W słuchawce znowu coś zatrzeszczało. Przypominało to serię krótkich komend, po których rozległy się następne. George zerknął na zamknięte na klucz drzwi sypialni. W domu jest dobra akustyka. Jeśli Kirsten zacznie wchodzić po schodach, usłyszy ją. Drżącymi palcami nałożył słuchawkę na ucho i usiadł na podłodze, opierając się plecami o drzwi.