Zaczynałam być stałą bywalczynią na Ragged Ass. Mimo to wciąż panowała tam dla mnie nieprzyjazna atmosfera.

Gdy zatrzymałam samochód w tym samym miejscu co zwykle, na podjeździe pod domem Snook zauważyłam szarego pick-upa. Miał pordzewiałą rurę wydechową, a na zderzaku naklejkę z hasłem Zostawcie dziką przyrodę w spokoju. Widziałam go już wcześniej, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Pordzewiałe pick-upy to w Yellowknife widok powszedni.

Postanowiłam trochę odczekać.

I słusznie.

Po dziesięciu minutach drzwi się otworzyły i z domu wyszedł jakiś mężczyzna. Skierował się do zadaszenia dla samochodu. Twarz miał skrytą w cieniu, ale jego postać wydała mi się znajoma.

Mężczyzna wsiadł do auta i tyłem wyjechał na ulicę. Zmieniając biegi, zerknął w moją stronę.

Zarejestrowałam obustronny szok, zarówno u niego, jak i siebie.

Horace Tyne.

Bez słowa Tyne popędził po Ragged Ass. Kamyki spod opon pick-upa zastukały o bok toyoty camry.

Co Horace Tyne robił u Nellie Snook?

Wysiadłam, przeszłam na drugą stronę ulicy i mocno zastukałam do drzwi.

Snook otworzyła natychmiast; w ręku trzymała bejsbolówkę.

– Spokojnie. Mam ją.

Zdawszy sobie sprawę, że to nie Tyne, spochmurniała.

– Jesteś jak wysypka. Ciągle wracasz.

– Czy to był Horace Tyne?

– Czego chcesz?

– Powiedziałaś mi, że ojciec zostawił tobie i twojemu bratu kawałek ziemi.

– Nie pamiętam, żebym tak mówiła, ale jeśli nawet, to co?

– Czy ta ziemia należała również do Annaliese?

– Zrobił to, żeby uspokoić własne sumienie, bo olewał nas przez całe życie. Takie jest moje zdanie i nigdy go nie zmienię.

– Zastanów się chwilkę. Jesteś właścicielką samej ziemi, czy może tylko praw do eksploatacji minerałów?

Brwi Snook zmarszczyły się jeszcze bardziej.

– A co za różnica?

– Gdzie jest ta działka?

– Wiem tylko tyle, że nie tutaj w Yellowknife. W mieście taka parcela byłaby coś warta. A to bezwartościowy skrawek ziemi gdzieś na pustkowiu, tak daleko w tundrze, że nikt nie chciałby go odkupić.

– A próbowałaś sprzedać?

– No pewnie. – Parsknęła. – Chyba normalne. A skoro teraz akty własności gruntu należą wyłącznie do mnie, zamierzam się pozbyć tej ziemi i oddać ją jakiejś organizacji charytatywnej. Mam dość bulenia forsy za całą naszą trójkę. Annaliese i Daryl nigdy nie mieli wolnego grosza.

– Planujesz przekazać tę ziemię na własność Horace’owi Tyne’owi?

– Tak – odpowiedziała zdecydowanie. – Podpiszę kilka papierków i uwolnię się od podatków, opłat czy jak się nazywa to, co płaciłam.

– Na rzecz jego rezerwatu przyrody.

– Kiedy otworzą nową kopalnię, karibu nie będą miały dokąd pójść. Ich szlaki migracji zostaną przerwane.

Coś zimnego podpełzło mi do żołądka.

– Jaką nową kopalnię?

– Gahcho Kué.

Chwyciłam Snook za oba ramiona i wpiłam w nią wzrok. Zesztywniała, ale się nie odsunęła.

– Nellie, obiecaj, że nic nie zrobisz, dopóki nie porozmawiasz ze mną ponownie.

– Ja nie...

– Jesteś właścicielką praw do eksploatacji minerałów, ale nie samej ziemi. Te prawa mogą być warte mnóstwo pieniędzy. Ktoś chce ci je odebrać. Niewykluczone, że osoba ta zabiła Daryla i Annaliese.

Patrzyła na mnie tak, jakbym potrzebowała natychmiastowego zastrzyku z prozaku.

– Kto? – zapytała ledwie słyszalnie.

– Nie wiem. Ale się dowiem.

Gdy biegłam do samochodu, czułam na plecach jej nieufny wzrok.

Wróciwszy do toyoty camry, wcisnęłam w telefonie klawisz szybkiego wybierania.

No dalej, dalej.

– Hej, kwiatuszku. Wróciłaś do Charlotte?

– Pete, posłuchaj mnie.

Dwadzieścia lat małżeństwa uwrażliwiło mego eks na każdy niuans tonu mojego głosu. Natychmiast wychwycił napięcie.

– O co chodzi?

– Jesteś prawnikiem. Wiesz, jak prześwietlać przedsiębiorstwa, prawda?

– Wiem.

– Także w Kanadzie?

Mais oui. Owszem.

– Nigdy nie mów po francusku, Pete.

– Zanotowałem.

– Jak długo to potrwa?

– A czego potrzebujesz?

– Tylko nazwiska właścicieli albo pełnomocników, czy cokolwiek tam wyskoczy.

– To raczej niezbyt długo.

– Więc zrobisz to?

– Będziesz miała u mnie dług, słodki pączuszku.

– Upiekę ci całe mnóstwo ciasteczek.

– Jak się nazywa ta firma?

– Fast Moving.

Oh là là! Podoba mi się.

– To nie to, co myślisz.

– Nie wiesz, czy to jest spółka, korporacja czy po prostu nazwa jednoosobowej firmy?

– Nie.

– To trochę utrudnia sprawę. A wiesz, gdzie jest zarejestrowana?

– Nie.

– Więc będzie jeszcze trudniej.

– Zacznij od prowincji Alberta.

Kiedy parkowałam samochód przed budynkiem komendy Wydziału G, z jego wnętrza wyszedł Ollie. Tamtejszy parking był tak mały, że nieomal go przejechałam.

Trzymając wysoko w górze obie dłonie, Ollie obszedł camry i stanął przy drzwiach z mojej strony. Obniżyłam szybę.

– Przepraszam.

– Zwolnij, siostro, bo będę musiał złożyć na ciebie raport.

– Nie możesz tego zrobić. Jesteś poza swoją jurysdykcją.

Ollie wycelował we mnie palcem na podobieństwo pistoletu.

– Nie widziałam cię od piątku – rzuciłam.

– Wierz mi – skinął głową w kierunku budynku. – Wolałbym być z tobą niż z tamtymi maszkaronami.

– Co się dzieje?

– Unka jest już blisko przyznania się do załatwienia Scarborough. Nieważne. W końcowej fazie rozmów jego kolega postawił tamtego pod ścianą.

– A zatem Blizna zabił Castaina, a Unka Bliznę.

– Tania metoda eliminowania mętów społecznych, no nie?

– A co z Ruben?

– Nikt się do niej nie przyznaje.

– Ryan ciągle tam jest?

– Razem z Rainwaterem będą jeszcze chwilę zajęci.

– Mówił mi, że chyba wyjeżdżasz.

– Mam samolot za dwie godziny. – Ollie wyszczerzył w uśmiechu zęby, ale napięcie mięśni jego szczęk zdradzało niezadowolenie. – Dzięki, że pojechałaś tak daleko na zachód. Przykro mi, że nie udało nam się załatwić sprawy Ruben. Ale wszystko wyjdzie na jaw.

– Myślę, że jej morderstwo nie ma związku z Castainem i Scarborough.

– To znaczy?

Wyłożyłam mu swoją teorię.

– Kto jest sprawcą, twoim zdaniem?

– Nie wiem. Ale Tyne przekonał Snook, że jej – wykonałam w powietrzu znak cudzysłowu – „ziemia” ma żywotne znaczenie dla powstania rezerwatu karibu. Że otwarcie kopalni Gahcho Kué zagraża populacji tych zwierząt. A tymczasem Snook dysponuje prawami do eksploatacji minerałów na północ od Ekati. Jej działka wcale nie znajduje się w pobliżu Gahcho Kué.

– Co masz zamiar zrobić?

– Czekam teraz na informacje dotyczące właściciela działek sąsiadujących z ziemią Snook. Tymczasem planuję trochę poszperać w przeszłości Tyne’a.

– Powodzenia.

Nasze oczy spotkały się na chwilę. Potem Ollie wyciągnął rękę i pogładził mnie kłykciem po twarzy.

– Czy nadal uważasz, że jestem najwspanialszą istotą, z jaką zetknęłaś się w życiu?

– Uważam, że jesteś narcystycznym wrzodem na dupie – odparłam z uśmiechem.

– Możliwe, że znów zacznę do ciebie wydzwaniać.

– Nie zapominaj, że kary za natrętne nagabywanie innej osoby są obecnie surowsze niż wcześniej.

Ollie roześmiał się i cofnął o krok.

Wróciwszy do Explorera, włączyłam laptop i wprowadziłam do wyszukiwarki imię i nazwisko Horace Tyne.

Google odesłało mnie do starego zdjęcia niejakiego podporucznika Horace’a Algara, należącego do Oddziału Elektrycznego z Tyne, wchodzącego w skład Korpusu Inżynierów Królewskich Armii Brytyjskiej.

Spróbowałam wpisać więcej danych do wyszukiwarki. Horace Tyne. Karibu. Alberta. Ukazał się link do Przyjaciół Tundry. Ryan miał rację. Ich witryna była prymitywna.

Postanowiłam zmienić podejście. Zaangażować przedstawicieli czwartej władzy.

Zaczęłam od gazety „Yellowknifer”, ale nie mogłam znaleźć żadnego linku do ich archiwów. Przeleciałam przez parę innych portali czasopism. „Deh Cho Drum”. „Inuvik Drum”. „Nunavut News”. „Kivalliq News”. Każdy z nich prezentował interesujące nagłówki i barwne fotografie. Żaden jednak nie zapraszał do przejrzenia archiwów.

Sfrustrowana wróciłam do „Yellowknifera” i próbowałam klikać w różne opcje rozwijanego menu. Za którymś razem ukazała się okładka kolekcjonerskiego wydania gazety z okazji jej siedemdziesiątej piątej rocznicy istnienia.

Przedstawiała czarno-białe zdjęcie mężczyzny w kombinezonie roboczym i w górniczym kasku. Kliknęłam na nie i ściągnęłam sobie załączony plik PDF.

Przyglądałam się właśnie fotografii kopalni Con, zrobionej mniej więcej w roku 1937, kiedy odezwała się moja komórka.

– Tak sobie myślę, że to jest warte o wiele więcej niż ciasteczka.

– Co znalazłeś, Pete?

– Może drożdżówki?

– Aha.

Słuchając, przewijałam strony w komputerze i doszłam do historii zatytułowanej Złota era lat 50. i 60. XX wieku.

– Fast Moving to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Zarejestrowana w Quebecu. A ponieważ to spółka z o.o., a nie korporacja, sprawdzanie może potrwać jeszcze trochę.

– Okej.

Ominęłam skupisko reklam i przeszłam do kolorowego zdjęcia hotelu Old Stope, który spłonął w 1969 roku. Wizyta księcia Karola w roku 1975. Strajk w 1992.

Ciągle przesuwałam ekran.

Mój wzrok padł na jedną z fotografii.

Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem.