Wszystko zaskoczyło. Szczegół, który nie pasował do reszty zdjęcia. Kurtki z kapturem, kamizelki, trzech kierowców tirów mrużących oczy oślepione słońcem.

Czwarty, z twarzą odwróconą w drugą stronę, z białym pasemkiem włosów wystającym spod futrzanej czapki.

Phil wygląda jak skunks.

Ulotka reklamowa przedstawiająca szwagra Ralpha Treesa za kierownicą ciężarówki.

Masz coś tutaj? Chcesz to przewieźć tam? Przemieszczamy się szybko!

Fast Moving.

Prawa Farleya McLeoda do eksploatacji minerałów na niektórych działkach wygasły. Spółka o nazwie Fast Moving nabyła owe roszczenia.

Philippe Fast był wspólnikiem tej spółki.

To nie Tyne zaszedł mnie od tyłu z pistoletem w ręku.

To Philippe Fast.

Kto jest jego wspólnikiem? Tyne? Chalker? I gdzie był przez cały ten czas? Jak długo?

Nieistotne. Musiałam wykorzystać swoją szansę.

Przerzuciłam nogi przez uchwyt i ześliznęłam się na ziemię. Kolana ugięły się pode mną, ale ustałam na nogach.

– Stać! Nie ruszać się! – wrzaskliwa komenda odbiła się od skał i rozbrzmiała echem w dolnej części szybu.

Otaczała mnie czerń. Podejrzewałam, że gdzieś tutaj musi być rampa zjazdowa, ale nie miałam zielonego pojęcia gdzie. Fast podszedł bliżej, światło na jego kasku padało bezpośrednio na wózek golfowy.

Stanowiłam łatwy cel.

Kiedy wcześniej świetlny promień obejmował swym zasięgiem beczki, zauważyłam schowaną z tyłu łopatę.

Rzuciłam się w ciemność, okrążyłam rząd beczek, przykucnęłam za nimi i zerkałam przez szczelinę.

Światło powędrowało w lewo, jakby Fast czegoś poszukiwał. Potem skierowało się ku mnie.

– Wyłaź stamtąd. Tylko odsuwasz w czasie to, co nieuniknione.

Przeciągać jak najdłużej!

– Aż tyle sylab naraz. Imponujące. – Ciśnienie krwi skakało. Mój głos wydawał się jednak spokojniejszy, niż naprawdę się czułam. – Rocky mówił, że dobrze sobie radzisz ze słowami.

Fast przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, ale nie ruszył się z miejsca.

– Fast Moving. Podoba mi się ta dwuznaczność, Phil. – Kiedy mówiłam, wyrazy nachodziły na siebie, jakby dobiegały ze wszystkich stron jednocześnie.

– Już nie żyjesz, suko.

– O rany. Teraz to mnie rozczarowałeś.

Wymacałam łopatę, starając się mówieniem zagłuszyć wszelki związany z tym dźwięk.

– Ty zabiłeś Becka? – Zacisnęłam palce na stylisku. – Czy tylko kazałeś swojemu kolesiowi to zrobić? – Drwiłam z Fasta, chcąc skłonić go, żeby podszedł bliżej. – A może było odwrotnie? To on jest mózgiem, a ty tylko wykonawcą?

Fast zrobił kilka niepewnych kroków z pistoletem wycelowanym w moją stronę.

– Zamknij się, kurwa.

– Już rozumiem, dlaczego musiałeś wyeliminować Becka. – Odsunęłam łopatę od ściany. – Ale po co było zabijać Erica Skippera?

Fast ponownie zerknął w lewo, a następnie przesunął się nieco bliżej beczek. Czułam, że on także gra na czas. Dlaczego? Co miał zrobić tamten drugi mężczyzna? Po co poszedł?

– Daj spokój, Phil. Przecież to jasne, że coś poszło nie tak. Skoro tu gawędzimy, czekając na twojego kumpla, żebyście mogli mnie razem zamordować... Możemy chyba sobie o wszystkim opowiedzieć?

Trzęsącymi się rękoma dzierżyłam nisko łopatę.

– Okej. W takim razie ja podam ci moją wersję. A ty tylko kiwaj głową, tak lub nie.

– A może byś się, kurwa, zamknęła.

Fast był już tak blisko, że widziałam jego twarz. W poświacie rzucanej przez latarkę na kasku wyglądał blado jak ofiara na stole sekcyjnym. Na jego czole połyskiwał biały kosmyk włosów.

– Dowiadujecie się, że Farley McLeod odkrył bogatą żyłę kimberlitową. Może razem z Fipkem, a może samodzielnie. Ty, McLeod i Tyne jesteście kumplami. Razem prowadzicie tiry po lodowych drogach. Wiecie wszystko o wniesieniu przez McLeoda roszczeń do praw eksploatacji minerałów.

Ręka, w której Fast trzymał broń, uniosła się. Wyobraziłam sobie, jak jego palec naciska spust.

– Nabywacie prawa do tych samych działek diamentonośnych, które wcześniej należały do McLeoda, ale wygasły. On zatrzymuje dla siebie trzy działki, o których mówi, że przyniosą mu bogactwo. I rejestruje je na swoje dzieci. Jak mi idzie do tej pory?

Bardzo wolnym ruchem położyłam sobie łopatę na kolanach.

– McLeod ginie w swojej cessnie, zostaje już więc tylko troje bambini.

Fast przesuwał pistoletem tam i z powrotem wzdłuż rzędu beczek, niepewny, gdzie dokładnie się znajduję.

– Razem z Tyne’em zakładacie ten przekręt zwany Przyjaciółmi Tundry, aby skłonić dzieci McLeoda do zrzeczenia się czegoś, co uważają za bezwartościowy kawałek ziemi, na rezerwat dla karibu. Tyne jest frontmanem. Nigdy nawet słowem nie wspomina o prawach do eksploatacji minerałów. Eric Skipper odkrywa, że rezerwat karibu to oszustwo i dąży do konfrontacji z Tyne’em. Przypuszczam, że mówi o tym także Beckowi. Nieistotne. Beck nie jest w drużynie, więc musi zostać załatwiony. Skipper też. Gdyby wyjawił prawdę o oszustwie, Nellie nigdy nie ofiarowałaby wam swojej ziemi.

Nie przestawałam wbijać mu szpili.

– Bardzo sprytnie, jeśli chodzi o pomysł na Ruben. Wiecie, że nie może podpisywać żadnych dokumentów, więc ukrywacie ją w półświatku Montrealu pod fałszywym nazwiskiem, planując, że po jakimś czasie zgłosicie wniosek o uznanie jej za zmarłą. Wszystkie działki i prawa staną się więc własnością słodkiej, podatnej na wpływy Nellie Snook, która kocha karibu. Jak dotąd jestem na dobrej drodze?

Fast znajdował się już nieco ponad pół metra od beczek. Słyszałam, jak ze świstem wciąga powietrze przez nozdrza i ze świstem je wydycha. Widziałam berettę w jego trzęsącej się ręce.

– Kiedy Tyne informuje cię, że Ruben wróciła do Yellowknife, pędzisz tutaj prosto z Quebecu. Czas w końcu ostatecznie załatwić małą Annaliese. Oboje wiemy, jak to się skończyło, co, Phil?

Zlodowaciałymi palcami obmacywałam ziemię dookoła. Znalazłam coś, co wyglądało na starą gumową rękawicę.

– To ty pozbyłeś się tych niemowląt? Tak właśnie załatwiają sprawy wielcy źli tirowcy lodowych dróg?

Rozległ się huk wystrzału, odbijając się echem w głębi tunelu.

Skała za mną zaiskrzyła i rozprysła się.

Poczułam na policzku kłujące szarpnięcie.

Teraz!

Trzymając się nisko, rzuciłam rękawicę na drugi koniec stojących rzędem beczek.

Fast odwrócił się w lewo. Beretta po raz wtóry eksplodowała.

Wyskoczyłam zza beczek i kurczowo ściskając stylisko łopaty, z całych sił walnęłam z ukosa – celowałam w blady skrawek ciała między kołnierzem a kaskiem na głowie Fasta.

Ostrze uderzyło z przyprawiającym o mdłości kląśnięciem.

Sekwencja kolejnych wydarzeń istnieje w moim umyśle jako niepołączone ze sobą obrazy i dźwięki. Wtedy wszystko wydawało mi się trwać godzinami. W rzeczywistości były to jedynie minuty.

Fast wywinął orła do przodu, zakrywając się nogami. Z trudem wygramolił się na kolana. Beretta wypadła mu z dłoni. Impet cisnął nim aż na ostatnią beczkę. Kask spadł i wylądował wierzchem w dół.

Beczka zakręciła się, odchyliła od ściany, przewróciła, zaczęła toczyć i grzmotnęła o skałę. Wieko odpadło. W świetle latarki na odwróconym kasku Fasta ukazała się trująca mieszanina błota, zaśniedziałej wody i zawierającego arsen szlamu, wylewająca się z beczki i tworząca na ziemi kałużę. W całym tym paskudztwie jakaś postać zaczęła przybierać wyraźniejszy kształt.

Annaliese Ruben leżała na boku, długie ciemne włosy miała przyklejone do twarzy, obrzmiałej i fioletowej w gasnącym świetle latarki. Ręce i nogi były mocno zgięte. Poniżej podbródka pozbawiona życia dłoń przyciskała się do piersi, z opuszków palców łuszczyła się przeźroczysta skóra.

Ból, który odczuwałam, ustąpił miejsca fali współczucia i litości. Annaliese przypominała to martwe biedactwo, które ukryła pod zlewem w łazience.

Odgłos gorączkowego gramolenia się przywrócił mnie do rzeczywistości.

Wydając z siebie gardłowe wycie, Fast zerwał się na równe nogi, choć głowę miał wykrzywioną pod nienaturalnym kątem.

Mocniej ścisnęłam trzonek łopaty. Tętno łomotało mi w uszach. Czułam w gardle krew.

Walnąć go jeszcze raz? Czy szukać pistoletu?

Owa sekunda zawahania dała mojemu przeciwnikowi szansę, której potrzebował.

Poruszając się zaskakująco szybko, Fast kopniakiem wytrącił mi z rąk łopatę, która wylądowała parę metrów ode mnie. Następnie padł na czworaka i zaczął macać po ziemi w poszukiwaniu beretty.

Usłyszałam brzęk szpadla w ciemności i rzuciłam się, żeby go odzyskać.

Zbyt wolno!

Warcząc jak zwierzę, Fast chwycił mnie za włosy i przyłożył mi do głowy pistolet.

– A teraz, kurwa, zginiesz!

Okręcił mnie wokół osi i wcisnął berettę w tył mojej czaszki.

Wbrew własnej woli krzyknęłam. A potem na chwilę zaległa cisza, w której słychać było jedynie miękkie kapanie wody.

Nagle jakiś świst.

Gdzie? Po lewej? Po prawej?

Czy tylko mi się wydawało?

Fast jeszcze mocniej przycisnął lufę pistoletu. Czułam zapach jego potu i odżywki do włosów. Czyżby miały to być ostatnie doznania zmysłowe, jakie zarejestruje mój mózg?

Oczyma duszy ujrzałam Katy, Pete’a, Ryana i Birdiego. Łzy popłynęły strumieniem. Przygotowywałam się na strzał.

Nagle dobiegło mnie jakby skrzypienie. Jakby odgłos butów skradającego się człowieka.

Fast naprężył się i skierował broń w stronę, z której dobiegał ów dźwięk.

Beretta wystrzeliła, wydając kolejny grzmot.

W mój prawy bok uderzyła lokomotywa. Wyleciałam w powietrze i mocno uderzyłam o grunt. Niemal w tej samej chwili usłyszałam następny strzał.

Spazmatycznie łapiąc oddech, starałam się ogarnąć to, co się działo.

Z ramienia Fasta na wysokości barku wystrzeliła krew i odłamki kości, spryskując ścianę za jego plecami. Zaskowytał żałośnie, a potem przewrócił się, wydając taki odgłos, jakby kawał mięsa padł na drewno.

W dymnej mgle, oświetlonej latarką z odwróconego kasku Fasta, zobaczyłam trzy postacie. Jedna przykucnęła tuż przy mnie. Dwie pozostałe czaiły się za wózkiem golfowym.

Cała trójka trzymała broń wycelowaną w mojego niedoszłego kata.