My nie raz zespoliwszy uczucia gorące,
Pierzchliwych, rajskich kształtów śniliśmy tysiące,
Myśmy razem marzyli; a myśl wystrzelona,
Z dwu dusz w jedno ognisko, do jednego łona,
Do łona fantastycznéj ognistéj obraźni,
Zbiérała wszystkie siły ognistego ducha,
Tak, jak wielkim pożarem kiedy ogień bucha,
Wylaną wodą jeszcze bardziéj się rozdraźni,
I ze złości ogromnym wyziéwa płomieniem,
A bliźnie słupy ognia jednakiém dążeniem,
Mimo wszystkie przeszkody, wybiegają w górę,
Wyradzają się w kłęby dymne i ponure,
Pozdrawiają się wzajem, jak brat zdrowi brata,
I spotkają się wreszcie u wierzchołka świata.
Tak i nasze dwie dusze, uczuciem zżarzone,
Spojone wiecznym węzłem, dążą w jednę stronę,
I za krańcami, które zimny rozum kréśli,
Spotykają się znowu u wiérzchołka myśli!