Ironia życia

Pośród odgłosów muzyki cudnéj,  
W masce traicznéj, wesołéj, nudnéj,  
Świat cały tańczy dokoła.  
Wściekłe zapusty! — bo ni sumienie,  
Ni tęskność serca, raju wspomnienie,  
Tańcu już przerwać nie zdoła.  
 
Kto w ciemnym kącie skryty za ludzi  
Drzémiące serce w sobie obudzi,  
I maskę nieco odsłoni;  
Kto jeszcze w rajskie wierzy nadzieje,  
Ten niechaj z płaczu gorzko się śmieje,  
Nad śmiechem łezkę uroni!  
 
Smutno, gdy serce szlachetne, wzniosłe,  
Ku chlubie świata i kraju wzrosłe,  
Błazeńską szatę przywdziéwa;  
Śmiésznie, gdy dusza brudna i podła  
W świętego smutku stroi się godła,  
I łzy kłamane wyléwa!  
 
Smutno, gdy w karczmie hucznie i głośnie  
Lud zabrzmi śpiéwką żwawo, radośnie,  
Pamięć nieszczęścia przepije;  
Smiésznie, gdy imię umarłe, dumne,  
Nawet w cmentarzu obciąża trumnę,  
I złoty napis wyryje.  
 
Smutno, gdy dusze młodzieńcze, czyste,  
Puszczą w niepamięć dnie rzeczywiste,  
I żywot przemarzą we śnie;  
Śmiésznie, gdy przeszłość zbutwiała, stara,  
Blaskiem pokrywa wychudłość ciała,  
I wstaje z grobu niewcześnie.  
 
Tu pełne życia olbrzymy młode  
Na staroświecką stroją się modę,  
Włos czarny siwo malują;  
A wygrzebując mogiły z pleśni,  
Zwołują duchy z grobowéj cieśni,  
I z światem zmarłych obcują.  
 
Owdzie schylone ku ziemi czoła,  
Chcą się przymilić wdziękiem anioła,  
Odmłodnieć blaskiem jutrzenki;  
Chcieliby zmienić rysy ohydne,  
Ale na próżno, bo zewsząd widne  
Zmarszczki z pod świéżéj sukienki.  
 
W pląsach wesołych strojone pary,  
Niewiara w sercach, — złudne maszkary,  
Oto jest tańca harmonia!  
Nie w takt muzyce światowéj skakać,  
Wyśmiéwać żale, wesele spłakać,  
Oto jest życia ironia!  
 
O! jakże miło w ten śpiéw niebiański  
Wmieszać głos ostry, ciérpki, szatański,  
I przerwać tańce szalone,  
I wrzucić wyraz zapału, męstwa,  
Pełen pogardy, pełen przekleństwa,  
Pomiędzy tłumy zdziwione.  
 
Tak, ironicznie życie przeszydzić,  
Wszystko obnażyć, wszystko zawstydzić,  
Być zemstą Boga na niebie;  
A gdy w podróży pełnéj łez, błota,  
Zajrzy nam w oczy koniec żywota,  
Wyszydzić wreszcie i siebie!