W galerii wrzało jak w ulu. Na samym środku stała nienaturalnie zielona choinka, która srebrzystym czubkiem niemalże dotykała gwieździstej kopuły dachu centrum handlowego. Wokół niej spacerowały hostessy przebrane za aniołki i elfy. Rozbrzmiewał słodki głos George’a Michaela, który zapewniał, że w te święta podaruje swoje serce komuś wyjątkowemu.
Kino i KFC znajdowały się na trzecim poziomie, market na drugim. Kolejki do wind były ogromne, więc wybrali ruchome schody. Agnieszka zerknęła na zegarek. Najchętniej pobiegłaby na górę, ale stojący przed nimi ludzie uniemożliwiali szybsze dotarcie na szczyt. Dziewczyna, zdając sobie sprawę z faktu, że przez najbliższe kilka minut jest uziemiona, postanowiła poprawić usta błyszczykiem.
– O której będziesz w domu? – zapytała Marta.
– Około dwudziestej trzeciej – oznajmiła Agnieszka, prezentując lśniący uśmiech. Na matce nie zrobił on jednak specjalnego wrażenia.
– Niezła próba, ale masz być z powrotem najpóźniej o dwudziestej drugiej.
– Ja kazałbym jej być nawet o dwudziestej pierwszej – wtrącił Bartek.
Agnieszka posłała mu piorunujące spojrzenie. Gdyby wzrok mógł zabijać, chłopak już by nie żył.
– Film zaczyna się o osiemnastej. Załóżmy, że skończy się choćby i o dwudziestej trzydzieści. Co chcecie robić przez resztę czasu? – Marta nie dawała za wygraną.
– Pochodzimy z Anką trochę po sklepach i wrócimy autobusem.
– Galerianki się znalazły – szepnął pod nosem Bartek, ale Agnieszka usłyszała to i zdzieliła go po głowie.
– Auuuu! Za co?! – Chłopak zerknął na siostrę, rozmasowując potylicę.
– Ty już dobrze wiesz za co. – Marta wbiła w niego palec wskazujący. – Raz jeszcze usłyszę podobny tekst i dostaniesz też ode mnie. Z podwójną siłą. Zrozumiano?
Bartek od niechcenia pokiwał głową.
– A ciebie widzę w domu o dwudziestej drugiej. – Palec powędrował w stronę Agnieszki. – Zostanie wam co najmniej godzina na sklepy. Myślę, że wystarczy. Poza tym będę czekała na ciebie z sałatką. A najlepsza jest na świeżo.
– Dobra, już dobra – powiedziała Agnieszka, przewracając oczami.
Dotarli na drugie piętro.
– Baw się dobrze i pamiętaj, dwudziesta druga – przypomniała Marta, robiąc groźną minę.
Bartek ruszył w stronę marketu, a ona stała jeszcze przez chwilę, obserwując, jak jej córka wjeżdża na trzeci poziom. Agnieszka odwróciła się w ostatniej chwili i pomachała do matki.
***
Sytuacja przy punktach gastronomicznych niewiele się różniła od tej na parkingu i miały spory problem, aby zlokalizować wolny stolik. Agnieszka czaiła się, aż ktoś w końcu zwolni miejsce, a Anka poszła złożyć zamówienie. Gdy tylko jakiś chłopak wstał, chwytając za tacę, dziewczyna ruszyła pędem w jego kierunku. Nie zdążył daleko odejść, kiedy ona już siedziała na krześle.
– Skończyłeś? – zapytała, lekko się uśmiechając.
Małolat pokiwał jedynie głową wyraźnie zaskoczony i odszedł. Gdyby Bartek mógł ją teraz zobaczyć, zapewne nie powstrzymałby się od kolejnego komentarza.
Po kilku minutach siedziały już obie przy stoliku. Agnieszka mieszała widelcem w niewielkiej sałatce, podczas gdy Anka zajadała się frytkami i właśnie odpakowywała duże qurrito.
– Nie wiem, jak ty to robisz – przyznała Agnieszka, spoglądając na przyjaciółkę.
– Co robię? – Dziewczyna ugryzła pierwszy kęs, a chwilę później otarła delikatnie sos barbecue z kącika ust.
– Spalasz te wszystkie kalorie. Jesz jak facet, prawie w ogóle nie ćwiczysz, a waga stoi w miejscu. Wiesz, ile ja muszę się namęczyć, aby tak wyglądać?
Obie miały po siedemnaście lat, znały się od pierwszej klasy szkoły podstawowej i nie miały przed sobą żadnych tajemnic. Agnieszka doskonale wiedziała, że nienaganna figura Anki to zasługa genów, a nie, jak w jej przypadku, drakońskiej diety i katorżniczych treningów. Od zawsze jej tego zazdrościła. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że jej koleżanka nigdy nawet nie pomyślała o modelingu, podczas gdy ona wiązała z nim przyszłość. O ile łatwiej byłoby jej realizować marzenia z taką przemianą materii.
– Życie jest za krótkie, aby odmawiać sobie przyjemności – powiedziała Anka, przeżuwając. Qurrito znikało w imponującym tempie. – Radzę ci, byś wzięła to sobie do serca.
– Łatwo się mówi, kiedy te przyjemności nie wiążą się z żadnymi konsekwencjami.
Kolejny kęs i po chwili Anka już oblizywała palce, zerkając w stronę kolejki do McDonalda.
– Zaraz wracam – rzuciła, poderwawszy się z krzesła.
– A ty dokąd?
– Wyobraź sobie, że nabrałam ochoty na czekoladowego shake’a.
– Chyba żartujesz?
– Ani trochę. I będzie taki duży. – Dziewczyna zobrazowała przyjaciółce wielkość deseru, rozkładając dłonie na jakieś trzydzieści centymetrów. Ruszyła w stronę kolejki, ale zaraz się odwróciła. – Wziąć ci coś jeszcze? Może kolejną sałatkę?
– Bardzo zabawne. – Agnieszka utkwiła wzrok w swoim wegetariańskim daniu, ponownie zanurzając w nim widelec.
Czasami miała ochotę odpuścić tę całą dietę, pognać do jakiejś cukierni i zamówić największe lody, jakie mieliby w ofercie. Do tego kawałek ciasta czekoladowego albo szarlotki, a najlepiej jedno i drugie. Wszystko popiłaby kubkiem gorącej czekolady i… Szybko odrzuciła kuszące myśli. Poświęciła zbyt wiele pracy, czasu i sił, aby zaprzepaścić taką szansę. Po ostatniej sesji jej zdjęcia wysłano do Włoch. Właścicielka agencji obiecywała okładkę w „Elle”, „Vogue’u”, „Glamour” i Bóg jedyny raczył wiedzieć gdzie jeszcze, choć ostatnimi czasy Agnieszka zaczęła podejrzewać, że to wszystko to jedynie obietnice bez pokrycia. Zerknęła w stronę McDonalda. Anka najwyraźniej zapomniała o swoim shake’u. Stała teraz z rękoma założonymi na piersiach i prezentując jeden ze swoich najbardziej zniewalających uśmiechów, rozmawiała z jakimś chłopakiem. Poza, którą przybrała, bynajmniej nie oznaczała postawy zamkniętej – Agnieszka dobrze wiedziała, że w ten sposób Anka próbuje jeszcze bardziej wyeksponować swój biust. Stary numer. Zawsze tak robiła, kiedy podobał się jej jakiś facet. Kolejna rzecz, która tak bardzo je różniła – faceci, a raczej podejście do nich. Anka była zdecydowanie bardziej otwarta, zwariowana i wyzwolona. Mimo młodego wieku miała co najmniej kilku partnerów, chociaż Agnieszka poważnie wątpiła, czy można by ich zliczyć na palcach… obu rąk. Z kolei ona wciąż była…
Na chwilę znów zatopiła spojrzenie w sałatce. Anka i nieznajomy zbliżali się do jej stolika.
– Aga, to mój kolega, Kuba. Kuba, to Aga, moja najlepsza przyjaciółka.
Chłopak wyciągnął dłoń w jej kierunku. Agnieszka uścisnęła ją delikatnie, odrywając się od krzesła.
– Usiądź z nami – zachęcała Anka, wpatrując się w znajomego.
– Na pewno? Nie chciałbym przeszkadzać. – Chłopak zwrócił nieśmiałe spojrzenie na Agnieszkę, jakby to ona miała zdecydować.
Ale to Anka była pierwsza:
– Daj spokój. Nie przeszkadzasz, prawda, Aga?
Duże ciemne oczy Anki rozpaczliwie poszukiwały aprobaty na twarzy przyjaciółki. Agnieszka znała to spojrzenie. Mówiło: „No odezwij się wreszcie. Powiedz coś. Zobacz, jakie ciacho!”. I trudno się było nie zgodzić. Chłopak był bardzo przystojny i miał zniewalający uśmiech. Kiedy mówił, na policzkach pojawiały mu się charakterystyczne dołeczki. To na plus… Minusem zaś była bejsbolówka z prostym daszkiem (Agnieszka nie lubiła takiego stylu) i zbyt śniada cera, zdradzająca, że chłopak korzystał z solarium.
– Absolutnie. Będzie nam miło, zapraszamy. – Słowa musiały zabrzmieć wyjątkowo nienaturalnie, więc Agnieszka próbowała nadrobić uśmiechem. – A gdzie twój shake? – zapytała, spoglądając na Ankę.
– Słucham? – Dziewczyna z niechęcią oderwała wzrok od nowego kolegi, skupiając go na przyjaciółce.
– Shake. Poszłaś po shake’a, a wróciłaś bez niego. Miałaś wielką ochotę na czekoladowego.
Anka dyskretnie przewróciła oczami, aby chłopak nie zauważył.
– Yyy, tak, ale spotkałam Kubę i…
– Zapomniałaś o bożym świecie.
Chłopak roześmiał się, a Anka posłała Agnieszce piorunujące spojrzenie, jednocześnie zaciskając usta.
– Ania mówiła, że wybieracie się na film – przerwał krępującą ciszę Kuba.
Agnieszka przytaknęła ruchem głowy.
– Chcesz iść z nami?
– Co? Nie, nie… raczej nie. Nie przepadam za…
– Kretyńskimi komediami romantycznymi? Mój brat też je tak nazywa.
– Raczej chciałem powiedzieć „za takimi filmami” i…
– Jakub ma trochę inne plany na wieczór – wtrąciła Anka.
– A, jasne…
– Wybiera się na fajną imprezę.
Agnieszka pokiwała głową z udawanym entuzjazmem.
– To super.
– I zapytał, czy nie chciałybyśmy pójść z nim.
– Co? – Agnieszka nie była w stanie ukryć zaskoczenia.
– To znaczy, jakbyście miały ochotę – dodał pospiesznie chłopak. – Mój znajomy organizuje świetną imprezę, całkiem niedaleko. – Wskazał kciukiem za plecy, jakby zabawa rzeczywiście odbywała się tuż obok. – I…
– Pewnie, że mamy, prawda, Aga?
Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa. Przez dobre kilka sekund wpatrywała się wymownie w swoją przyjaciółkę. W końcu przeniosła wzrok na nowo poznanego chłopaka.
– Wybaczysz nam na chwilę?
– Jasne…
Chwyciła Ankę za łokieć, odciągając ją od stolika. Obie na odchodne zmusiły się do uśmiechów, które zniknęły z ich twarzy tuż po tym, jak przeszły kilka metrów dalej.
– Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?! – Agnieszka domagała się wyjaśnień.
– Ale o co ci chodzi?
– Jak to o co? Idziesz po shake’a, zamiast tego wracasz z obcym chłopakiem i informujesz mnie, że idziemy z nim na imprezę. Kompletnie ci odbiło? – Dopiero teraz Agnieszka puściła rękę koleżanki.
– Możesz trochę wyluzować? Co nam szkodzi? Widziałaś, jak ten chłopak wygląda?
– Nawet go nie znasz!
Anka westchnęła.
– Trochę znam…
Aga już chciała coś powiedzieć, ale Anka, widząc, na co się zanosi, dodała szybko:
– To znaczy poznałam dzisiaj, przez fejsa.
– Przez fejsa?
– No tak… Już wtedy próbował się ze mną umówić, ale go spławiłam.
– Tak? A co się pozmieniało? – Tym razem to Agnieszka założyła ręce na piersi.
– To, że nie wiedziałam, że jest taki zajebisty. Na profilowym niewiele było widać.
Obie zerknęły w stronę chłopaka. Miało to być przelotne, dyskretne spojrzenie. Nic z tego nie wyszło, bo Kuba nie spuszczał ich z oczu. Pomachał im, szeroko się uśmiechając. Gest odwzajemniła jedynie Anka.
– Musisz przyznać, że niezłe ciacho. – Dziewczyna nie dawała za wygraną.
– Nieważne. Nie idę na żadną imprezę. Jakby matka się dowiedziała, dostałabym szlaban do końca roku.
– Biorąc pod uwagę, że mamy listopad, chyba warto zaryzykować? Spójrz na niego. Założę się, że ma równie przystojnych kolegów…
– Skąd w ogóle wiedział, że tu będziesz?
– Powiedziałam, że idę z przyjaciółką do kina. Skubaniec sprawdził, gdzie grają Planetę Singli, i tadam… – Anka rozłożyła ręce w powietrzu, jakby chciała zaprezentować przyjaciółce magiczną sztuczkę. – Oto jest! Był jeszcze w Heliosie pół godziny przed seansem. Potem przyszedł tu i nas wypatrzył… Wyobrażasz sobie? Wyjątkowo mu zależy. Musimy pójść…
– Nie idę. O dwudziestej drugiej mam być w domu.
Anka spoglądała na przyjaciółkę błagalnie.
– Please, zrób to dla mnie… A kto pomógł ci poderwać Rafała?
Agnieszka przymknęła oczy. Mogła się spodziewać, że Anka za chwilę wytoczy najcięższe działa. Miała rację. Dwa miesiące temu czekały pod klubem, aż Rafał skończy trening mieszanych sztuk walki. Anka pierwsza się do niego odezwała, przedstawiając Agnieszkę. Spotykali się przez kilka tygodni, choć delikatnie rzecz ujmując, matka Agnieszki nie była entuzjastką tej znajomości. W jej oczach umięśniony, wytatuowany, łysy i trenujący „karate” chłopak nie był wymarzonym kandydatem na zięcia. Dlatego też informację o ich rozstaniu matka Agi przyjęła z wyraźną ulgą.
– A kto był przy tobie, jak cię rzucił? – przypomniała bezceremonialnie Anka.
Agnieszka przewróciła oczami.
– Ty…
– A kto cię wyciągał z domu i wyrywał ze szponów depresji?
– Ty…
– No właśnie. A wiesz czemu? Bo od tego są przyjaciółki. A teraz ja, jako twoja przyjaciółka, błagam cię, chodźmy na tę imprezę. Dwie godziny, góra trzy i wracamy.
Agnieszka ciężko westchnęła. Wiedziała, że sprawa jest przesądzona. Cokolwiek by teraz zrobiła, cokolwiek by powiedziała, Anka i tak postawi na swoim.
– To jak będzie? – Anka, nie czekając na odpowiedź, chwyciła przyjaciółkę pod rękę. – Założę się, że jeszcze mi podziękujesz, jeśli spotkasz tam jakiegoś fajnego faceta.
Ruszyły wolno w stronę nowo poznanego chłopaka. Agnieszka z każdym kolejnym krokiem miała coraz większe wątpliwości.