Ula i Ewa, dwie najlepsze przyjaciółki Marty, pojawiły się u niej po niespełna godzinie. Matka Marty była już na miejscu. Zdążyła wpaść w histerię i przejść do kolejnego stadium, w którym to pierwszy szok zaczynał mijać. W tej chwili drżącymi rękoma robiła Bartkowi śniadanie. Marta nie mogła nawet myśleć o jedzeniu, za to piła drugą już kawę, streszczając przyjaciółkom przebieg wczorajszego wieczoru.
– I kazali ci tak po prostu czekać? – dopytywała Ulka, kiedy Marta dotarła do wizyty na posterunku.
– Mają od groma takich przypadków. Policjant zasugerował mi, że pewnie nad ranem Aga pojawi się w domu. Powiedział, że ktoś się ze mną skontaktuje i…
– Bez jaj! – parsknęła Ewka. Ruda grzywka opadła jej na czoło. W jej wielkich niebieskich oczach ukrytych za szkłem okularów w grubej czarnej oprawce Marta widziała irytację. – Kończcie kawę i tam jedziemy.
Jeszcze jakiś czas temu Marta nie wiedziała, czy przyjazd przyjaciółek był dobrym pomysłem. Teraz była wdzięczna za ich obecność. Pokiwała głową.
– Dajcie mi pięć minut. Muszę się ubrać. – Już miała ruszyć w kierunku schodów, kiedy ponownie zabrzęczał telefon. Natychmiast przyłożyła go do ucha.
– Halo? – Przez dłuższą chwilę po prostu słuchała. Przyjaciółki i matka wpatrywały się w jej blade oblicze i rozbiegane spojrzenie… Zdawało się, że minęła cała wieczność, zanim Marta rzuciła: – Zaraz przyjadę…
– O co chodzi?! – spytała jej matka.
– To policja. – Marta odłożyła telefon i splotła ręce pod brodą jak do modlitwy. – Znaleźli Ankę. Przyjaciółkę Agnieszki.
– Tylko ją? A Agnieszka?!
Marta zaprzeczyła ruchem głowy i zaczęła płakać.
***
Oczy wszystkich policjantów skupiły się na nich, gdy tylko przekroczyły próg komendy. Na przodzie pewnym krokiem szła Ewka. Stukot ich obcasów odbijał się echem od ponad stuletnich ścian komisariatu. Siedzący w dyżurce funkcjonariusz podniósł wzrok. Nim podeszły do kontuaru, zdążył się dobrze przyjrzeć szczupłym nogom odzianym w ciasne spodnie moro i czarnym kozaczkom na wysokim obcasie. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że rudzielec nie jest sam.
– Dzień dobry – rzuciła Ewka, opierając się o parapet okienka. – Przyszłyśmy w sprawie dziewczyny… – Zawahała się i obejrzała przez ramię.
– Anny Wysockiej – dodała Marta. – Dzwoniliście do mnie z informacją, że się odnalazła. Wczoraj zgłosiłam zaginięcie jej i mojej córki Agnieszki Makowskiej.
Policjant bez słowa podniósł telefon i wybrał jakiś numer wewnętrzny. Ewa przyglądała mu się bacznie, nerwowo bębniąc długimi paznokciami o blat. Ula mocno ścisnęła Martę za rękę.
– Proszę usiąść. – Policjant wskazał ławkę stojącą przy ścianie. – Zaraz ktoś do pań zejdzie.
Nie skorzystały z propozycji. Czekały dobre pięć minut, zanim jedne z niedostępnych dla cywilów drzwi otworzyły się i stanął w nich brodaty mężczyzna. Nie miał na sobie munduru, więc nie były pewne, czy jest policjantem, dopóki się nie przedstawił:
– Witam. Podkomisarz Borys Wolański. Która z pań to pani Makowska?
Marta zrobiła krok naprzód.
– Proszę. – Policjant otworzył szerzej drzwi, zapraszającym gestem wskazując kryjący się za nimi korytarz.
Marta ruszyła przed siebie, czując, jak serce wali jej w piersi coraz mocniej. Wolański skinął głową i posłał dwóm pozostałym kobietom coś na podobieństwo uśmiechu. Już miał zamknąć drzwi, ale w ostatniej chwili Ewka złapała za klamkę.
– Przepraszam. Jesteśmy jej najbliższymi przyjaciółkami. Możemy z nią pójść?
– Bardzo mi przykro, ale niestety nie.
Drzwi zamknęły się za nimi z głuchym trzaskiem. Dyżurny przyglądał się zawiedzionej Ewce, krążącej wkoło i szepczącej pod nosem jakieś przekleństwa. Speszony oderwał wzrok dopiero, gdy posłała mu piorunujące spojrzenie.
***
– Jeden z naszych patroli namierzył przyjaciółkę pani córki, kiedy nad ranem wracała do domu. Była w fatalnym stanie.
Policjant szedł bardzo szybko. Co jakiś czas Marta musiała podbiec, aby dotrzymać mu kroku. W końcu Wolański zatrzymał się przy kolejnych drzwiach, zastygając z ręką na klamce.
– Miała porozrywane i zakrwawione ubranie. Ktoś ją pobił i prawdopodobnie zgwałcił.
– O Boże!
– Jest teraz w szpitalu z matką i policyjnym psychologiem. Udało nam się ją wstępnie przesłuchać. – Komisarz wziął głęboki wdech, jakby to, co zamierzał za chwilę powiedzieć, przychodziło mu z dużym trudem. – Ania zeznała, że nie ma pojęcia, co się stało z pani córką.
Marta czuła, jak cała krew odpłynęła jej z twarzy.
– Jak to?! Przecież były razem w kinie… – Urwała, widząc, że mężczyzna kręci głową.
– Nie poszły do kina. Dziewczyna powiedziała, że spotkały się z jakimś nowo poznanym chłopakiem. Ona chciała pójść na imprezę, Agnieszka – nie. Pokłóciły się. – Policjant otworzył drzwi i zaprosił Martę do środka.
– Proszę usiąść – powiedział, odsuwając jedno z krzeseł.
Posłuchała. Usiadł naprzeciwko niej. Marta wpatrywała się w policjanta szeroko otwartymi oczami, wychwytując kolejne słowa. Miała wrażenie, że śni koszmar, z którego za chwilę się obudzi. Nawet siedzący przed nią gliniarz wyglądał irracjonalnie. Ile mógł mieć lat? Trzydzieści? Trzydzieści pięć? Dopiero teraz zauważyła, że podwinięty rękaw koszuli odsłaniał kolorową kombinację wzorów na jednym z przedramion. Tatuaż i przydługie włosy zaczesane do tyłu niewiele miały wspólnego z policyjną aparycją, do której zdążyła przywyknąć. Po śmierci Adama rozmawiała z dziesiątkami policjantów.
– W pewnym momencie między dziewczynami doszło do sprzeczki. – Wolański mówił dalej, utwierdzając ją w przekonaniu, że wszystko to dzieje się naprawdę. – Ale ostatecznie Agnieszka spędziła z tą dwójką resztę wieczoru. Spotkali się przy McDonaldzie i rozmawiali kilka minut. Później podziemny monitoring zarejestrował, jak cała trójka odjechała czerwonym sportowym samochodem.
Marta przymknęła na chwilę oczy. Nie wierzyła, że Agnieszka mogła wsiąść do samochodu z obcym chłopakiem.
– Dziewczyna kłamie – powiedział, patrząc Marcie w oczy. – Próbujemy się teraz dowiedzieć dlaczego.
Anka była najlepszą przyjaciółką jej córki. Widywała ją niemal codziennie. Nieraz zostawała u nich na obiad albo na noc pod pretekstem wspólnej nauki, chociaż Marta doskonale wiedziała, że dziewczyny nawet nie zaglądały do książek. Kilka razy były w kinie we trzy albo podwoziła je na zakupy. A teraz Anka nie chciała powiedzieć, gdzie jest Agnieszka?
– Sama porozmawiam z tą dziewuchą!
– To nie jest dobry pomysł. Proszę zostawić to naszej psycholożce. Poza tym to niemożliwe. Aby potwierdzić, że dziewczyna została zgwałcona, konieczne jest przeprowadzenie badań. Na razie Anka nie chce się na nie zgodzić.