14.
AGNIESZKA

Czuła przejmujący chłód. Zasłonili jej oczy. Wcisnęli jej coś do ust i zakleili je taśmą. Bolał ją każdy centymetr ciała, najbardziej jednak ręce, które unieruchomili i przywiązali do czegoś nad jej głową. Miała na sobie jedynie przewiewną koszulkę. Stała boso na zimnej posadzce w kałuży własnego moczu. Starała się wytrzymać jak najdłużej, ale po prostu nie dała rady. Pęcherz piekł ją żywym ogniem. Kiedy odpuściła, ulga przyszła natychmiast. Ciepło rozeszło się po udach, ale po chwili zniknęło, a ona znów zaczęła dygotać na całym ciele.

Już nie próbowała krzyczeć. To nie miało sensu. Jedyne głosy, jakie słyszała, odzywały się bowiem w jej głowie. Już nie płakała, bo nie miała czym. Zastanawiała się tylko, czy jeszcze kiedyś zobaczy mamę i Bartka, gdzie jest Anka i… czy jeśli w końcu zdecydują się ją zabić, będzie w stanie wytrzymać ból.

Metalowy rygiel odpuścił ze zgrzytem. Zawiasy zaskrzypiały i fala zimnego powietrza wdarła się do środka. Agnieszka poruszyła się nerwowo, kiedy ciężkie podeszwy zastukały na blaszanej podłodze. Ktoś szedł w jej kierunku. Poczuła ciepły dotyk na twarzy, szyi i piersi… A potem jeszcze jeden, ale tym razem zupełnie inny, zimny i ostry. Coś przesuwało się po jej ramieniu, piersi, brzuchu, udzie… najpierw było delikatne ukłucie, potem zdecydowanie mocniejsze. Drgnęła, gdy ostrze wbiło się w miękką skórę. Usłyszała swój krzyk, ale ten rozległ się tylko w jej głowie. Krew płynęła po nodze, a ona poznała odpowiedź na jedno z dręczących ją pytań: Nie, nie potrafiła znieść bólu…