Kiedy piszę, to trochę tak, jakbym zapuszczał się w dzikie rejony mglistej pustyni Atakama. Jedyna pewna rzecz to pierwszy krok, który stawiam na kamienistym, ciągnącym się przez co najmniej tysiąc kilometrów terenie. Nie wiem, co kryje horyzont i czy zdołam przebyć pustynię. W tym wszystkim jest sporo szaleństwa, a kryzys wydaje się tylko kwestią czasu. Mam niebywałe szczęście, że w eskapadach zawsze towarzyszy mi żona, której w tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować. To zasługa Aleksandry, że fabuła Piętna mafii przybrała właśnie taką formę. Po skończonej podróży jestem wykończony. Wygrażam, że to ostatnia w moim życiu… Wtedy Ola czyta skrypt, patrzy na mnie, a to, co widzę w jej oczach, nie do końca mi się podoba. „Musisz tam wrócić. Musisz pokonać tę trasę raz jeszcze, bo o czymś zapomniałeś…” Tego dnia jestem przybity i nie chce mi się nic, ale nazajutrz szykuję się do drogi. Tym razem wyposażony w mapę, którą nakreśliła Ola. Siła jej motywacji jest ogromna. W taki oto sposób powstaje pierwsza, druga i trzecia wersja powieści.
Na każdym etapie wyprawy mogę liczyć także na wsparcie siostry i mamy, za co bardzo dziękuję.
Pragnę serdecznie podziękować zespołowi Wydawnictwa Sonia Draga. W sposób szczególny Pani Prezes Soni Dradze za to, że dostrzegła potencjał w Piętnie mafii i zdecydowała się na wydanie powieści. Dziękuję za promocję, każde miłe słowo, czas i cierpliwość, którą się wykazała, odpowiadając na niezliczoną ilość moich pytań…
Dziękuję Pani Agnieszce Jedlińskiej za pracę, którą włożyła w promocję książki, Panu Tomaszowi Majewskiemu za wspaniały projekt okładki oraz Pani Katarzynie Wiśniewskiej, która czuwała nad całym procesem jej powstawania. Ostateczny wygląd obwoluty to zasługa Pani Kasi. Wyrazy wdzięczności składam również na ręce Pani Aleksandry Mól, która nadzorowała i koordynowała wszelkie sprawy redakcyjne. Dziękuję Pani Anecie Satławie, z którą pracowałem na samym początku. Mam wrażenie, że wszystkie wymienione osoby to anioły cierpliwości.
Ogromne podziękowania należą się Paniom Dorocie Koprowskiej i Lenie Marciniak z firmy Słowne Babki oraz Pani Marcie Chmarzyńskiej, które zajmowały się redakcją i korektą tekstu. Autor, kiedy kończy powieść i wreszcie decyduje się pokazać ją światu, jest trochę jak krawiec, który przywdziewa własnoręcznie uszyty garnitur. Wspomniane panie wyprasowały wszelkie zagniecenia, poobcinały sterczące nitki, sprawiły, że kanty spodni stały się ostre niczym brzytwa. Co więcej! Zaproponowały drobną zmianę fasonu, inny kolor i dobrały idealną koszulę i krawat! Dobrzy redaktor i korektor to skarby, a Pani Dorota, Pani Lena i Pani Marta zrobiły świetną robotę.
Ponad wszystko dziękuję Tobie, Czytelniku, bez względu na to, czy to pierwsza nasza wspólna wyprawa, czy czwarta z kolei. Jakkolwiek jest, mam nadzieję, że Ci się podobało i dasz się namówić na następną… Nie potrafię siedzieć w miejscu i nie miej wątpliwości, że kiedy czytasz te słowa, ja znów jestem w drodze. Przecieram szlaki, ale obiecuję, że wrócę po Ciebie. Pewnie porwałem się na coś jeszcze bardziej ekstremalnego. Ale to nic. Mając takich ludzi przy sobie, po prostu nie może się nie udać.
DZIĘKUJĘ
Piotr Rozmus